„Life is Strange” Ep.2 czyli w dzisiejszym odcinku „Trudnych Spraw”...
Gry komputerowe

„Life is Strange” Ep.2 czyli w dzisiejszym odcinku „Trudnych Spraw”...

przeczytasz w 4 min.

Zaczęło się dobrze, ale twórcy zbłądzili bardziej w stronę brazylijskiej telenoweli niż amerykańskiego serialu paranormalnego dla nastolatków. Szkoda.

Po zakończeniu pierwszego odcinka spodziewałam się intrygi, zjawisk nadprzyrodzonych i przede wszystkim – poczucia uciekającego czasu, bo nawet sam tytuł odcinka na to wskazuje. Zamiast tego skupiono się na społecznych aspektach życia głównej bohaterki, tak jakby ona sama zupełnie zapomniała, że za parę dni tornado walnie sromotnie w jej rodzinne miasteczko.

Life is Strange - akcja na torach

Choć od premierowej części „Life is Strange” minęły w naszym świecie dwa miesiące, to osiemnastoletnia Max nadal jest jeszcze na świeżo po wszystkich wydarzeniach i nie do końca umie odnaleźć się nie tylko w szkolnych realiach, ale także w skórze potencjalnej superbohaterki.

Obserwując jej plecy, do których przyrosła torba, gracz towarzyszy jej w tak niesamowitych czynnościach, jak szukanie stosownej garderoby, oddawanie książki koleżance z klasy, a nawet – zbieranie pustych butelek po piwie na wysypisku.

Brzmi nieźle, co nie? Jakby tego było mało, dochodzi tu też zmiana czasu, którą to Max musi wykorzystać, i to tym razem głównie w celach typowo nastoletnich, czyli by zaimponować swojej niebieskowłosej koleżance.

Life is Strange - rozmowa ze znajomym

Max ma sielskie życie - na jej planie zajęć widnieją głównie przedmioty związane z fotografią i ze świeczką szukać u niej testów z chemii czy innego ścisłego badziewia. Dodatkowo jeszcze biega za nią całkiem atrakcyjny geek, a jej najlepsza przyjaciółka to punkówa sama w sobie będąca definicją słowa „cool”.

Ach, i przy okazji bohaterka może cofać czas ile wlezie i najwyraźniej lubi to robić. Takie rzeczy tylko w amerykańskim liceum w Arcadia Bay. Nie mówię, że to zły zabieg, bo dzięki temu sama Max staje się graczowi o wiele bliższa, niż gdyby miała robić za zahukaną, mroczną Rogue z X-menów, ale – naprawdę – wizja wielkiego tornada nagle przestała ją ruszać?

Jej koleżanka Chloe też niespecjalnie zwraca uwagę na stróżki krwi płynące sobie wesoło z nosa Max i nadal oczekuje od niej spełniania swoich zachcianek. Żeby tego było mało, prawa fizyki wzięły sobie wolne, bo nastolatka może przez przypadek zaklinować swoją stopę między szynami torów kolejowych. Oczywiście wtedy, kiedy w pobliżu znajduje się pociąg (kochamy klisze!).

Life is Strange - spanie bohaterki

Brak tutaj przede wszystkim logiki, nie tylko w wyżej zaspoilowanych przeze mnie wydarzeniach, ale też takiej ogólnej logiki fabularnej. Absurd związany ze zbieraniem butelek jeszcze bardziej kole w oczy, że w typowej point'n'clickowej przygodówce jak najbardziej by się sprawdził – na przykład podczas rozwiązywania jakiejś zagadki. Tutaj Chloe stoi sobie na wysypisku, popija bliżej niezidentyfikowany trunek i czeka, a my wesoło biegamy w kółko i szukamy butelek, które ONA schowała.

Ponadto, odcinek drugi nie ma nic wspólnego z wydarzeniami z pierwszego, nawiązanie do niego ogranicza się jedynie w postaci zdawkowej gadki „Co sądzisz o wczorajszym śniegu”? Nielogiczne jest zachowanie większości bohaterów. Chloe jest zła, że Max chce odebrać telefon od koleżanki, która aktualnie jest w szkole gnębiona. Po wielkiej awanturze bohaterka waha się, czy nie popełniła błędu, a gra umożliwia cofnięcie czasu w celu podjęcia innej decyzji – ale o co chodzi? Dlaczego odebranie telefonu jest postrzegane przez grę jako punkt problemowy?

Ponadto – kto zdecydowałby się odrzucić takie połączenie? Wyborów w grze pozornie jest cała masa, ale wydają się one raczej wymuszone i nie mają żadnego sensu. Być może w ostatnim odcinku Max będzie miała na świadectwie wszystkie podjęte przez nią decyzje i na tej podstawie dyrektor wystawi jej ocenę ze sprawowania?

Life is Strange - fotografowanie

W dalszym ciągu na plus zaliczyć można oprawę graficzną (oczywiście z pominięciem włosów-kasków, które nie poddają się sile grawitacji) oraz muzykę, która mnie zauroczyła już w pierwszych minutach styczniowego odcinka.

Klimat licealny również jest sympatyczny, ale niestety przy niemal całkowitym braku interakcji nawet nie ma się ochoty ani możliwości eksplorować całego terenu szkoły. Dostępna powierzchnia ogranicza się do kilku wyznaczonych ścieżek – Max nie przejdzie na drugą stronę ulicy, „bo nie”, bo nie tego oczekuje od nas gra.

Szkoda, bo w pierwszym odcinku mogliśmy zwiedzić cały dom Chloe. Dla miłośników amerykańskiej popkultury wisienką na tym nieco zakalcowatym torcie będą na pewno nawiązania do niej; kilkukrotnie pojawiają się w odcinku takie nazwiska jak Ken Kesey, Jack Kerouac, a także inne perełki, jak specyficzna rejestracja samochodu Chloe: TWN-PKS.

bohaterka w autobusie

W drugim odcinku „Life is Strange” nie uświadczymy niestety wartkiej akcji i równomiernego rozwoju całej historii. Gdzieś tam idziemy, z kimś tam rozmawiamy. Owszem, zakończenie odcinka bije po głowie kijem bejsbolowym, ale to nadal trochę za mało, bo przed zakończeniem mamy całą godzinę powolnego biegania, szukania butelek, liczenia ćwierćdolarówek i tak dalej.

Zupełnie jak gdyby odcinek składał się z samych minigierek, by zostawić sporo miejsca na zakończenie. Cała istota cofania czasu też przestaje bawić, staje się bardziej frustrująca, bo w momencie przypadkowego kliknięcia PPM procesu cofania nie można zatrzymać, trzeba poczekać, aż spirala w prawym górnym roku sięgnie punktu kulminacyjnego, a to zdaje się trwać i trwać.

bohaterka z papierosem

Co ciekawe, pozorna nieliniowość jest jednak wykonana dość solidnie i prawdopodobnie ona stanowi bazę scenariusza. Tutaj twórcy wyszli obronną ręką, w przeciwieństwie do innych bliźniaczych niemal tytułów.

Możliwości rozwoju całej historii jest mnóstwo i choć wydaje się, że zawsze można po prostu cofnąć czas i wrócić do poprzednich wydarzeń, to jednak tutaj jest to trochę bardziej złożone.

Rzeczywiście decyzje gracza wpływają na wydarzenia w grze. Gdy w pierwszym odcinku bezczelnie doniosła na dzieciaka z bronią dyrektorowi, to w kolejnym na ścianie w pokoju Max wykwitł piękny napis z pogróżkami, a do niej zaczęły przychodzić dziwne wiadomości od prywatnego numeru.

Gdyby gra była nieco bardziej żwawa i oferowała nieco szybszy rozwój akcji, jestem przekonana, że wracałabym do niej kilkukrotnie tylko po to, by wypróbować różne kombinacje scenariusza.

Life is Strange - menu rozmowy

Trudno jest oprzeć się wrażeniu, że gdyby z „Life is Strange” zrobiono serial, nawet animowany, spokojnie by się obroniło. Jako gra przygodowa podzielona na krótkie, godzinne odcinki, może otrzymać jedynie obojętne wzruszenie ramionami ze strony gracza, który ma do dyspozycji mnóstwo innych, ciekawszych mechanicznie przygodówek.

Mam nadzieję, że drugi odcinek był po prostu małym zapychaczem, ciszą przed nadchodzącą burzą w kolejnych częściach, i będzie jedynie lepiej. W innym wypadku studio Dontnod stworzą kolejną powtarzalną grę w formie interaktywnego filmu, które powoli stają się po prostu nudne.

Ocena końcowa:

  • solidnie wykonany system „pozornej nieliniowości”,
  • mnóstwo nawiązań do amerykańskiej popkultury,
  • oprawa dźwiękowa,
  • przyjemny klimat „licealny”,
  • kreskówkowa stylizacja interfejsu,
  • sympatyczni bohaterowie...
     
  • …choć oparci na jednej cesze charakteru,
  • słabsza pod względem fabularnym od pierwszego odcinka,
  • brak logiki,
  • za dużo minigier - za mało historii,
  • brak możliwości zatrzymania cofania czasu,
  • włosy!
Grafika: dobry plus
Dźwięk: super
Grywalność: słaby plus

Ocena ogólna:

70%

Komentarze

4
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    prime27pl
    0
    Cały czas zastanawiam się nad kupnem i jakoś nie mogę się zdecydować .
    • avatar
      Konto usunięte
      0
      A co z recenzją Bloodborne? Będzie ?
      • avatar
        patryk1011
        0
        zastanawiam się czy kupić, gra wygląda dość ciekawie :)