• benchmark.pl
  • Gry
  • Rocksmith+ to świetny nauczyciel gry na gitarze… który trochę mnie zawiódł. Recenzja pasjonata gitary
Rocksmith+ to świetny nauczyciel gry na gitarze… który trochę mnie zawiódł. Recenzja pasjonata gitary
Gry

Rocksmith+ to świetny nauczyciel gry na gitarze… który trochę mnie zawiódł. Recenzja pasjonata gitary

przeczytasz w 5 min.

Gitarowi bogowie nie rodzą się z dnia na dzień, oni na swój status ciężko pracują. Rocksmith+ to interesująca kontynuacja połączenia zabawy z nauką, dzięki której poprawisz swój warsztat gitarowy, mając przy tym sporo radości. Czas odkurzyć wiosła!

Rocksmith+, czyli kolejne wcielenie gry – nauczyciela

Wiele gier bawiąc potrafi także uczyć. Może to stwierdzenie jest dla Was oczywiste, ale bywa też solą w oku wielu zwolenników zero-jedynkowego postrzegania elektronicznej rozrywki jako powodującej przemoc i agresję. Tymczasem okazuje się, że wiele produkcji posiada fantastyczny element dydaktyczny. Rocksmith+ jest jedną z nich, choć w tym wypadku trzeba rozważyć, ile gry zostało jeszcze w tym wirtualnym nauczycielu.

No bo zastanówmy się, takie Two Point Campus jest bezsprzecznie dobrą rozrywką, ale nie przygotuje nas do roli rektora uczelni. Z kolei Rabbids Coding lub while True: learn() mogą być uznane za coś pośredniego – ciągle bawiłem się przy nich dobrze, ale też czułem, że po skończeniu przygody mogę myśleć nad zostaniem tym słynnym programistą zarabiającym „15k”. 

Z kolei Rocksmith+ to przesunięcie granicy względem poprzedniczek. Jest bardziej poważnie niż w Rocksmith 2014, ale miałem wrażenie, że czystą radochę zastąpiono tu profesjonalnym nauczaniem, które ma szansę sprawić, że wielu początkujących już po paru tygodniach zabawy zdecyduje się na podbój scen okolicznych klubów muzycznych. Dla ambitnych może to być krok w dobrą stronę.

To NIE jest Guitar Hero

Jeśli ktoś z serią Rocksmith nie miał jeszcze do czynienia to może słyszał chociaż o serii Guitar Hero. Tam stukaliśmy w klawisze na plastikowym kontrolerze, by imitować partie gitarowe takich zespołów, jak Rage Against the Machine, Metallica czy Santana. Z prawdziwym graniem na instrumencie miało to jednak wspólnego tylko tyle, że budowało poczucie rytmu.

Z kolei pojawienie się Rocksmith w 2011 roku było dla mnie takim Guitar Hero z prawdziwą gitarą. No bo w końcu podłączyłem swojego Epiphone’a do komputera i już po chwili uczyłem się grać Paint it Black zespołu The Rolling Stones. Co najlepsze, gra dostosowywała poziom trudności, więc zaczynałem od zaledwie kilku dźwięków, by już po którejś próbie móc ogrywać całe riffy. 

Edycja gry z roku 2014 nie tylko dodała nowe piosenki, ale też wzbogaciła produkt o kilka interesujących trybów jak jam session z wirtualnymi instrumentami w akompaniamencie do naszej gitary. Co ważne, wszystkie dostępne utwory w obu częściach można było ograć na gitarze elektrycznej oraz basowej, dzięki dołączonemu kablowi Real Tone.

Rocksmith+ - porównanie do Rocksmith z 2014
Rocksmith z 2014 roku

Krok w przód i dwa kroki wstecz

W poprzednich częściach bawiłem się na tyle dobrze, że Rocksmith 2014 stał się jedną z bardzo nielicznych gier, do których zdecydowałem się na zakup małych, płatnych DLC. W tym przypadku były to pakiety popularnych piosenek zespołów takich, jak Pearl Jam czy Creedence Clearwater Revival. Wolałem dać kilka złotych za jeden utwór i ogrywać go z pomocą Rocksmith niż samodzielnie szukać tabulatur w Internecie i ćwiczyć „na sucho”.Kiedy więc dowiedziałem się, że Rocksmith+ ma być co prawda dystrybuowany w nowej, abonamentowej formie, za to zaoferuje bibliotekę ponad 5000 utworów, do tego cyklicznie poszerzaną, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony to świetna zabawa i olbrzymia baza. Z drugiej jednak, dostęp chociażby do serwisu Ultimate Guitar kosztuje od 0 do 50 złotych za rok, a jest tam jeszcze więcej utworów. No ale, oczywiście Rocksmith+ daje warstwę wizualną i uczy się na nim przyjemniej. Prawda? Otóż nie do końca.

Rocksmith+ - dostępne piosenki

Na początku byłem bardzo optymistycznie nastawiony zarówno do całej serii, jak i najnowszej odsłony, ale sporo nowych wad sprawiło, że już nie widzę Rocksmith+ w samych różowych barwach. Po pierwsze, twórcy postanowili umożliwić ćwiczenie także na gitarze akustycznej. W tym celu należy zainstalować aplikację na smartfon, która za pomocą mikrofonu przekazuje dźwięki prosto do naszej gry. Niestety, wyczuwalne są tu opóźnienia. 

O ile ślepo patrzymy w ekran i uderzamy w struny wtedy, kiedy każą nam to zrobić ikonki, nie powinniśmy mieć problemu. Jednak szybko nauczymy się (i bardzo dobrze!) słyszeć moment pojawienia się dźwięków w utworze. Wtedy okaże się, że będziemy niemal zawsze spóźnieni, a ocena naszej gry spadnie dramatycznie.

Rocksmith+ - granie na gitarze

Rocksmith+ - rozgrywka

Po drugie, baza piosenek jest moim osobistym zdaniem fatalna. Jednym z największych plusów oryginalnych części Rocksmith było to, że z marszu grałem Stonesów, Queens of the Stone Age czy Nirvanę. Jasne, było tam około 50 piosenek, ale za to wszystkie były dobre. Tutaj utworów są rzeczywiście tysiące, ale dosłownie na palcach jednej ręki mogę policzyć te, które znam, a słucham bardzo dużo muzyki na co dzień. Zgaduję, że może to mieć związek z opłatą za licencje, która się Ubisoftowi nie wpisała w koszty.

Żeby to zobrazować, dam Wam prosty przykład. Znacie niektóre utwory Johnny’ego Casha i chcecie nauczyć się ich grać, żeby szpanować przy ognisku? Wpisujecie nazwisko wokalisty w wewnętrzną wyszukiwarkę Rocksmith i – hurra! - jest tu aż 35 utworów. Zaraz potem widzicie, że nie ma Folsom Prison Blues, Ring of Fire czy Hurt, a jedynie kawałki, o których nigdy nie słyszeliście. Tak będzie w wielu przypadkach. 

Wyjątkami jest Metallica, której jest „aż” jeden utwór (tak, to Master of Puppets spopularyzowany przez serial Stranger Things) oraz zespół The Clash, którego to mamy ponad 100 kawałków (choć niektóre to remastery). W praktyce jednak niewielki wybór prawdziwych hitów sprawił, że szybko odbiłem się od podstawowego trybu w Rocksmith+. Inaczej, niż miało to miejsce w poprzednich częściach, gdzie szlifowanie ulubionych kawałków godzinami nie pozwalało mi oderwać się od gitary.

Rocksmith+ - utwór zespołu Clash

Rocksmith+ -Master of Puppets,ze Stranger Things

Lista zawartych w Rocksmith+ utworów jest ogólnodostępna w Internecie. Radzę Wam więc się z nią zapoznać i jeśli tylko Wasza codzienna playlista pokrywa się z tym co przygotowali twórcy, to świetnie. Wtedy największa wada gry (moim zdaniem) może być totalnie zignorowana i w Rocksmith+ będzie się dobrze bawić.

Warto też wspomnieć, że w odróżnieniu od poprzednich części, poszczególne kawałki nie są opracowane w każdej aranżacji. Wersja na gitarę basową jest dostępna tylko dla kilkunastu procent z dostępnych piosenek, w większości mamy gitarę prowadzącą lub rytmiczną albo kombinację tych dwóch. Co więcej, bardzo rzadko tekst utworu wyświetla się teraz na ekranie w formie karaoke. A szkoda, bo był to przyjemny dodatek. Rocksmith+ stawia więc ilość nad jakością. Wolałem mniejszą liczbę utworów, ale dokładnie opracowanych. Gdy chciałem więcej, kupowałem DLC. Teraz musimy płacić abonament za coś zrobionego „na pół gwizdka”.

Rocksmith+ - nagrody za granie

Porządny kurs gitarowy... jakich wiele

Kolejnym elementem są filmy z nauczycielami prowadzącymi przez kolejne techniki gry czy tłumaczącymi takie podstawy jak poprawne trzymanie instrumentu lub podłączanie wzmacniacza i efektów. Merytorycznie są to bardzo dobre materiały. Uważam jednak, że lekcje o podobnej jakości da się znaleźć albo za darmo na kanałach YouTube (choć często są to materiały demonstracyjne) albo w płatnych kursach dostępnych w Internecie. Plusem Rocksmith+ jest to, że po niemal każdym wyjaśnieniu teorii mamy tu dostęp do mini-gry pozwalającej przetestować nowe umiejętności.

Na pewno olbrzymim atutem Rocksmith+ jest też to, że w opisie poszczególnych piosenek mamy szeroki opis technik. Widzimy więc od razu jakie chwyty występują w utworze oraz czy do pełnego ogrania musimy umieć wykonywać „ślizgi” lub hammer-on i pull-up. Jeśli nie znamy któregoś z nich, szybko można przenieść się do lekcji z danego zagadnienia.

Nie liczcie jednak na dogłębne tłumaczenie teorii muzyki. Nie dowiecie się z Rocksmith+ czym jest koło kwintowe albo jak dobrze improwizować. To raczej nauka poprawnego odtwarzania już znanych technik i brzmień, a nie komponowania i rozumienia instrumentu.

Rocksmith+ - filmy instruktażowe

Rocksmith+ - czy warto kupić i płacić abonament?

Myślę, że każdy początkujący gitarzysta potrzebuje dobrego nauczyciela i dużej dawki motywacji oraz własnego wysiłku. Jeśli jesteś na tym etapie, że możesz poświęcić swój czas, ale nie wiesz, gdzie zacząć, Rocksmith+ będzie świetnym pomysłem. Kup abonament na miesiąc, przerób tyle lekcji, ile możesz, a potem zastanów się czy gra coś Ci jeszcze daje, czy może warto rozejrzeć się za innym kursem.

Jeśli jednak chcesz przede wszystkim pobawić się tak, jak w Rocksmith 2014, tylko z nowymi kawałkami, rób to ostrożnie. Najpierw sprawdź listę dostępnych numerów, bo nie ma tu niemal nic, co opracowano do tej pory, a to co jest może nie trafić w Twój gust. Co więcej, usunięcie takich trybów jak gry Arcade (strzelanie do kaczek i tym podobne) oraz Jam Session sprawiają, że Rocksmith+ jest już bardziej platformą szkoleniową, a mniej grą do codziennej zabawy z prawdziwym instrumentem.

Rocksmith+ - pomyłki się zdarzają

Moim zdaniem Rocksmith+ to raczej średnio udany eksperyment Ubisoftu na zamianę interesującego produktu w grę-usługę. Wartość merytoryczna jest tu bardzo duża, ale wciąż sporo w tym wszystkim niedoróbek. Spora liczba utworów opracowanych tylko w części jest czymś, na co mogę przymknąć oko, ale zauważalne opóźnienia przy korzystaniu z gitary akustycznej to problem, który musi być wyeliminowany. Ja, póki co, cieszę się, że grę przetestowałem, ale do zabawy będę wciąż korzystał z poprzedniej części, zainstalowanej jeszcze na dysku PlayStation 4. Natomiast kiedy wezmę się za poważną naukę, sięgnę po materiały z Internetu.

Rocksmith+ - wynik

Ocena gry-usługi Rocksmith+:

  • ogromna baza piosenek do zagrania
  • dobrze przygotowane filmy szkoleniowe
  • dużo ćwiczeń dla gitarzystów
  • poziomy, nagrody i inne elementy angażające gracza
  • aplikacja umożliwiająca granie na gitarze akustycznej
     
  • zbyt mała liczba prawdziwych muzycznych hitów
  • wyczuwalne opóźnienia, zwłaszcza z aplikacją 
  • gra pozwala popełniać zbyt wiele gitarowych błędów
  • brak funkcji z poprzednich części 

Ocena końcowa

60% 3/5

  • Grafika:
    • 3.0 / 3
  • Dźwięk:
    • 4.5 / 4.5
  • Grywalność:
    • 3.0 / Zadowalający

Dostęp do gry Rocksmith+ na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy za darmo od jej wydawcy - firmy Ubisoft

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    MadButter
    2
    Wieść gminna niesie, że Master of Puppets udało się dodać do R+ tylko dlatego, że pojawiło się na soundtracku do Stranger Things dzięki czemu licencja była w zasięgu ręki (w poprzednich Rocksmithach piosenki Metalliki byly blokowane przez ich kontrakt z Activision).
    A jak wygląda w R+ kwestia CDLC? Podejrzewam, że nie ma już opcji wgrywania customowych piosenek?
    Osobiście poczekam jeszcze kilka miesięcy - obecny katalog rzeczywiście nie powala.
    • avatar
      Fa_sol
      1
      Mam starego Rocksmith i jak już miałbym wybierać, to przy nim zostanę. Z abonamentowych opcji takich aplikacji to prędzej wykupiłbym Yousician albo Songsterr Guitar niż nowego Rocksmith.