Rower miejski Anno Domini 2022 i co z nim jest nie tak?
Pojazdy

Rower miejski Anno Domini 2022 i co z nim jest nie tak?

przeczytasz w 5 min.

Rower miejski na minuty to super rozwiązanie, które niestety nie jest całkowicie wolne od wad. Pytanie, które z minusów można szybko wyeliminować, a które wymagają dłuższej i bardziej wytężonej, takiej organicznej pracy?

Umówmy się, rower miejski, czyli rower miejski, który wypożyczyć może sobie każdy mieszkaniec danego miasta za kilka symbolicznych złotówek, to super inicjatywa jest. W samym pomyśle zasadniczo nie ma wad, nie ma się tu do czego przyczepić. Koszty wypożyczenia są niższe niż ceny biletów komunikacji miejskiej, a dostępność rowerów zwykle więcej niż wystarczająca. Do tego ta wygoda, rower wypożycza się z aplikacji (to chyba najczęściej występujące rozwiązanie), jedzie sobie, gdzie się chce, a potem oddaje się go na innej stacji i już. 

W czym zatem tkwi problem? Dlaczego nie jest to rozwiązanie idealne? Główne powody są dwa, jeden jest kluczowy i chyba w dającej się przewiedzieć przyszłości nienaprawialny, a drugi… Cóż, to problem z gatunku problemów premium. Oczywiście, można doczepić się, że infrastruktura nie taka, jak by się chciało, albo że rowery nie takie, jakby się chciało. To jednak rzeczy umiarkowanie istotne, które omówić można i wypada, ale tak zdawkowo. 

Rower miejski w Poznaniu

Tory były złe i podwozie też było złe. Czy jakoś tak

Infrastrukturalne problemy z rowerem miejskim to kwestia wysoce zindywidualizowana i zależna od danego miasta, od rozwiązań komunikacyjnych, od mentalności osób zawiadujących transportem publicznym. Czy w ogóle, w ujęciu szerokim tego typu zagadnienia wpływają na ocenę roweru miejskiego? W sumie to tak, ale w stopniu marginalnym. Wszak taki Poznań, taka Warszawa czy inny Wrocław, to miasta rowerowo przyjazne, w których ścieżek rowerowych jest od groma, a miejsca, gdzie rowerem jeździ się umiarkowanie przyjemnie, jest stosunkowo niewiele. 

I jasne, że w mniejszych miastach, które rozwojowo nie przystają do wojewódzkich stolic, rowerowa infrastruktura może nieco kuleć, ale spójrzmy prawdzie w oczy - rower miejski to pomysł na transport w wielkim mieście. I jeśli taka inicjatywa pojawia się w mniejszym ośrodku miejskim, to wypada ją pochwalić, biorąc na klatę oczywiste ograniczenia przestrzenne i utrudnienia komunikacyjne. Reasumując, to, że gdzieś nie ma ścieżki rowerowej, nie znaczy jeszcze, że rower miejski za złotówki to zły pomysł.

Uniwersalność taka sobie

Nie tak z rowerem miejskim jest to, że do wypożyczenia są rowery miejskie. Wiadomo, transport w mieście, w aglomeracji, w terenie mocno zurbanizowanym promuje rowery typowo miejskie. Takie wygodne, z koszykami na kierownicy i w ogóle. I pewnie, takie rowery do miasta to spoko opcja, sam takim po mieście jeżdżę. Szkoda tylko, że oferta jest do takich rowerów zawężona. Pomyślmy tylko, jak genialnym byłoby to rozwiązaniem, gdyby na stacjach rowerów miejskich stały sobie rowery trekkingowe, takie z grubszą oponą, na których można by wyskoczyć na sobotnią wycieczkę po okolicznych parkach, lasach, pagórkach. Byłaby to opcja ze wszech miar genialna!

To, że rowerów trekkingowych, takich turystycznych na stacjach miejskich wypożyczalni nie ma, jest ich wadą z szerszej perspektywy - wszak byłby one bardzo uniwersalnym środkiem transportu, który mógłby zaszczepić w użytkownikach chęć posiadania własnego jednośladu, rozbudzić wolę bardziej aktywnego spędzania wolnego czasu, a może nawet i skłonić do przesiadki ze starego Diesla na rower. Genialna rzecz! 

Szkoda, że to rozwiązanie mało możliwe z perspektywy finansowej. Rower miejski bowiem wtedy ma sens, gdy nie generuje zbyt dużych kosztów. Stąd solidne ramy w takichże rowerach, 26-calowe koła i opony ważące tyle, co grzechy główne, ale za to nieprzebijalne, przerzutki w piastach i inne takie pancerne pomysły. Z drugiej jednak strony, może tak w ramach eksperymentu wrzucić na stacje kilka rowerów trekkingowych i dodać je do cennika osobno, za poważniejsze złotówki? Tak no, żeby sprawdzić, czy taki rower cieszyłby się w ogóle popularnością.

A no i jeszcze pewną wadą ograniczającą uniwersalność roweru miejskiego jest rozmiar takiegoż roweru. Jasne, coś tam można dopasować na szybko, ale komu się chce? Tak czy inaczej, rower miejski występuje w rozmiarze, który nie każdemu leży. Jest to tak pomyślany jednoślad, że praktycznie każdy da radę na niego wsiąść i te kilka kilometrów do roboty czy na uczelnię przejechać. O dłuższych trasach albo w ogóle o wycieczkach po okolicy aglomeracji, w przypadku znacznej większości użytkowników nie ma mowy. Jak rozwiązać tę bolączkę? 

Oddanie do użytku ram w kilku rozmiarach nie ma sensu, bo to zaprzecza niskim kosztom inwestycji (umówmy się, że niskie to one są jedynie z zasady i, że piszemy niskie dlatego, że zawsze mogłyby być wyższe). Optymalnym rozwiązaniem byłoby każdy rower miejski wyposażyć w sztycę na klamerkę, która umożliwia szybką zmianę wysokości siodła oraz podobne klamerki wstawić pod siodło, co pozwoliłoby na zmianę jego nachylenia, a także w okolice mostku, by łatwo, szybko a przyjemnie móc podnieść kierownicę. Takie mykmyki podniosłyby uniwersalność roweru wyraźnie.

Umówmy się - rower miejski jest wielce okej!

Chciałoby się w prądzie!

Absolutnym sztosem byłyby elektryczne rowery miejskie w sieciowych, miejskich znaczy się, wypożyczalniach. Wiecie, w tych stacjach, gdzie stoją rowery miejskie. No dobra, pewnie, że takie rowery już są, że można je wypożyczyć, jak te zwykłe. Super. Szkoda, że jest ich stosunkowo niewiele. Gdyby takich rowerów było więcej, gdyby na każdej stacji stacjonowały ze dwie, może trzy sztuki elektryków, to byłaby absolutna rewelacja! Na takim sprzęcie nie tylko przyjemnie człowiek dojedzie do pracy, ale i komfortowo, bo się nie zapoci, nie zmęczy, nie utytra na podjazdach. Miejski e-bike to genialna rzecz, więc trzymajmy kciuki za to, by czynnik ludzki nie podziałał tu negatywnie i nie sprawił, że dostawcom miejskich rowerów odwidzi się wstawianie elektryków do floty. No właśnie, czynnik ludzki…

Strategia była dobra, zawiodło wykonanie

Niemalże cytat z trenera każdej na świecie drużyny piłkarskiej, która gra super, ale ciągle przegrywa. No bo to jest właśnie czynnik, który sprawia, że rower miejski nie jest idealnym rozwiązaniem transportowym. Brakuje mu niewiele od strony organizacyjno-technicznej powiedzmy, ot wstawić rozwiązania poprawiające możliwości dopasowania roweru do jeźdźca i do tego zwiększyć udział elektryków we flotach i mamy to. No, może jeszcze np. jakiś abonament włączyć, coby ktoś mógł sobie taki rower parkować przed domem i ładować z własnego gniazdka, a po tygodniu, miesiącu czy kwartale, oddać go po prostu na stację. Taki wynajem długoterminowy, fajna rzecz.

Rower miejski w Poznaniu

Ale do brzegu. To użytkownik roweru miejskiego jest największą bolączką roweru miejskiego. A to śmieci zostawi w koszyku, a to rozreguluje całość, bo się bawił będzie tym i owym, albo z nudów pokręci śrubkami. Wiadomo, że każdy z dostawców rowerów miejskich ma pewne patenty na to, by delikwent co to taki rower uszkodzi, zapłacił za te uszkodzenia, ale tu nie chodzi o wandalskie wybryki, a o kulturę jako taką. 

Ile to razy się bierze taki rower miejski do łapy, a tu się okazuje, że gripy na kierownicy się kleją, bo ktoś coś wylał na nie, piwsko czy inny sok. Ile razy to się tak stało, że po kilku metrach rower informował, że jest bliski rozpadowi, bo ktoś uprawiał na nim poprzedniego wieczora downhill po miejskich krawężnikach. Albo, najbardziej klasyczna rzecz, taki rower, co go chcemy wypożyczyć, brudny jest jak nieszczęście, taki nieestetyczny, ufyflany jak nie powiem co, nie powiem kiedy. Z szeroko rozumianą kulturą wiąże się również stawianie tych rowerów miejskich tu i ówdzie, a to przy ścieżce, a to na chodniku, choć - tu trzeba to wyraźnie zaznaczyć - jest to problem wysoce mniej dotkliwy niż w przypadku hulajnóg elektrycznych na złotówki.

No i rzecz ostatnia, taka trochę nieoczywista, bo w sumie niebędąca wadą systemu wypożyczania rowerów miejskich, a jedynie albo aż kolejnym przykładem na nasze olewajstwo. Otóż rower jest genialnym środkiem transportu kiedy na rowerze po prostu umie się jeździć. Potrafi się nie tylko pedałować, ale również trzymać właściwej strony jezdni lub ścieżki, ogarniać znaki drogowe, sygnalizować poszczególne manewry. Ogólnodostępne rowery miejskie pokazują od lat, że większość ich użytkowników nie zdałaby egzaminu na kartę rowerową i to jest smutna rzeczywistość. Rzecz jasna jest to kwestia do naprawienia na poziomie ogólnospołecznym, ale jednak warto o tym wspomnieć i dać nieco do myślenia.

To dobry ten rower miejski jest, czy nie?

Tak, rower miejski inicjatywą doskonałą jest, a po kilku zmianach, które pewnie nadejdą, bo pomysł ten ewoluuje i to ewoluuje w całkiem dobrą stronę, będzie nie tylko doskonałą inicjatywą, ale świetnym rozwiązaniem transportowym bez technicznych tudzież strukturalnych wad. Pytanie tylko, kiedy my jako użytkownicy już tak w skali globalnej weźmiemy na klatę fakt, że to, co publiczne należy szanować równie mocno, jak to, co własne. 

Wiadomo, że to się z wolna zmienia i dziś jest lepiej niż 5 lat temu, a za 5 lat będzie pod tym względem lepiej niż dziś, ale chciałoby się, by zmiany te działy się szybciej. I oby się działy, bo ten czynnik ludzki jest zdecydowanie najważniejszym czynnikiem w kontekście rozwoju transportu miejskiego i kultury podróżowania.

Komentarze

16
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    3ndriu
    7
    Nie miałem problemów z korzystaniem z tego rozwiązania w Katowicach. Miałem stacje pod mieszkaniem, szybciej mi było tym rowerem zajechać do centrum niż innymi środkami transportu. Bywały uszkodzone, ale po pobierzmym przejrzeniu przed wypożyczeniem nie trafiłem na złoma.
    Co do rowerów trekingowych, myślę że większość osób które chciałyby takim czymś pojeździć, mają już własny sprzęt.
    • avatar
      GrafikaFika
      4
      Przestałem korzystać, praktycznie za każdym razem musiałem wymieniać rower na inny na tej samej stacji. Albo hamulce działały w 30%, albo koło zawodziło jakbym co metr mordował małe zwierzę, albo siodełko się zapadało choćbym nie wiem jak mocno ściskal zacisk. Jakość tych rowerów bardzo spadła, stąd wolę hulajnogi albo własny, tani i używany rower.
      • avatar
        wilcze_stado
        3
        Jeżdżę na rowerach miejskich w Poznaniu i dla osoby, która korzysta z tego środka transportu do dojazdów do pracy widocznych jest kilka minusów związanych przede wszystkim ze stanem technicznym rowerów, stan często wynika z winy użytkowników, ale już zbyt mocno naciągnięte w serwisie linki hamulców, brak baryłki na lince przerzutki czy nie działający mechanizm zwalniania blokady przedniego koła to już ewidentnie wina obsługi. Druga bolączka to oprogramowanie - nie wiem, czy to wina aplikacji, czy gdzieś dalej, ale irytujące bywa długie oczekiwanie na zatwierdzenie zwrotu roweru albo nieodnotowane zwroty. No ale to problemy występujące sporadycznie, prawdziwym dramatem jest jazda po Poznaniu - kiedyś jazda czterech kilometrów ze stacji Starołęka na Polankę zajmowała około 20 minut, teraz - dzięki CPR i DDR i wszystkim przejazdom ze światłami pomiędzy rondem Starołęka a zjazdem na CPR wzdłuż trasy Kórnickiej zajmuje zazwyczaj dwa razy więcej czasu.
        • avatar
          wojtek_pl
          3
          Największym problemem jest ich stan techniczny. Próbowałem kiedyś ale nie dało się znaleźć sprawnego roweru. Zrezygnowałem, przesiadłem się na wypożyczane hulajnogi elektryczne. Też stan techniczny jest różny ale idzie przeżyć.
          • avatar
            TheEquinoxe
            1
            Problemem rowerów miejskich jest to, że są miejskie i zwierzęta zwyczajnie o nie nie dbają, przez co ich stan techniczny często jest opłakany.
            • avatar
              pawluto
              0
              Tak patrzę na te rowery z wypożyczalni i myślę że to są przechodzone ciężkie rowery odpady z zachodu bo widziałem rowery w Niemczech to zupełnie inna jakość...
              Gwoli ścisłości to wypożyczalnia w stolicy jest w rękach niemieckich więć nie dziwię się że przysyłają nam już pewnie wysłużone rowery z niemiec...
              • avatar
                Uktotronik.pl
                -1
                AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!
                • avatar
                  Molaj
                  -1
                  Rowery te mają za durze ramy. Lepiej kupić sobie urzywany rowerek holenderski za 150 zł. Nawet zdziwimy sie wtedy bo są one lepsze jak polskie. Ma te cechy ktore powinien mieć rower. I nie strach go zostawić. Chciało by sië nawet muc jechać po piwku np. Z Warty jakby dać jakieś tunele pod Dolna Wilda i jeszcze rower mogłby mieć zielone światełko.
                  • avatar
                    monika.kacprzak91
                    -2
                    Podjazdy pod górę bez prądu to może być męczące :D ogólnie przekonałam się do roweru i zainwestowałam w swój własny z polskiego geekbuying, co swój to swój, nie wiem jak będzie zimą ale na razie jestem bardzo zadowolona z czasu przejazdu do swojej pracy
                    • avatar
                      MokryN
                      -4
                      Problem z tymi rowerami to taki ze lepiej kupić swój rower jak faktycznie na być taniej w porównaniu z komunikacją miejską. Jasne do zabawy, raz albo dwa razy się przejechać da. Potem robi się drogo. Może autor artykułu mógłby policzyć ile takie wypożyczanie roweru kosztuje miesięcznie albo rocznie, przy użytkowaniu dziennym. Proste. Niech ekonomia i matematyka odpowie dlaczego nikt tego nie używa. Już nie wspomnę że te rowery są cholernie ciężkie, jak masz plecak i koszmar. Jak magisterkę robiłem to grzałem przez kilka lat rowerem 30km dziennie. Policz Pan ile mnie by wypożyczanie kosztowało codziennie przez dwa lata.
                      • avatar
                        Rabarbar
                        0
                        Mimo iż mam swój rower to z miejskich dosyć często korzystam.
                        Czasem nie chce mi się jechać rowerem do pracy a jeżdżę prawie codziennie, więc rano komunikacja miejska a w szczycie rower miejski.
                        Generalnie jest ok mimo że często rowery te są w nienajlepszym stanie technicznym. Wydaje mi się że serwisowane są totalne zwłoki.
                        Mimo wszystko nie raz ratowały d...
                        Fajnie że za zwrot roweru pozostawionego poza stacją dostaje się 3 zł na konto Nextbike.
                        Tym sposobem od 3 lat jeżdżę bez doładowywania konta.
                        • avatar
                          serek25
                          0
                          Przyznam, że nie korzystam. Nie mogę się przemóc. Nie wiem jaki grubas na takim miejskim rowerze siedział i czym go wysmarował. Nie hejtuję. Korzystajcie jak chcecie. To nie dla mnie po prostu.