Aparaty cyfrowe

Budowa

przeczytasz w 3 min.

Obiektyw - czołowi producenci obiektywów na świecie produkują swoje szkła również dla aparatów cyfrowych. Leica umieszcza swoje cacka w Panasonicach, a Carl-Zais w zaawansowanych aparatach Sony. Nie inaczej jest z V3. Zastosowano w nim, znany z poprzedniego modelu, świetny obiektyw Vario-Sonnar o ogniskowej 7-28 mm co daje 34-136 mm dla małego obrazka.

Zakres ten i wielkość matrycy jest porównywalna ze wspomnianym wcześniej, najpoważniejszym konkurentem czyli Canonem G6. Na niekorzyść V3 w zestawieniu obiektywów przemawia mniejsza jasność. Jednak warto wspomnieć o przewadze modelu Sony w precyzji kadrowania. Wynika ona z ilości kroków, jakie mechanika obiektywu może wykonać w całym zakresie ogniskowej - w Sony mamy 15, w Canonie jest 13 takich stopni zoomowania. Może wydawać się to mała różnica, tylko 2 kroki, jednak to dużo - 17% precyzyjniejszy mechanizm - brawo dla Sony.

Pisałem o tym obiektywie przy okazji SONY V1, więc przypomnę tylko, że świetnie rysuje, zachowuje wierność szczegółów i barw. Za pomocą pierścienia na obiektywie możemy zamocować dodatkowe konwertery - szerokokątny, tele oraz pierścień do mocowania filtrów. Możliwości obiektywu prezentują poniższe zdjęcia. Jednym zdaniem - obiektyw jest bardzo dobry i stanowi wielką siłę testowanego V3.

zoom min

zoom max

Pomiar ostrości - to kolejna, bardzo mocna strona tego "soniaka". Udoskonalony, w porównaniu z V1, system autofocus oferuje po pierwsze trzy tryby pomiaru: podstawowy, czyli pojedynczy pomiar w momencie przyciśnięcia spustu migawki, pomiar ciągły - czyli automatyka cały czas ostrzy nam kadr (wciskamy spust do połowy) - przydatne przy obiektach ruchomych, oraz świetna sprawa - pomiar monitorujący. Aparat cały czas ostrzy, bez wciskania spustu i blokuje ostrość w momencie wykonania zdjęcia - rewelacja !

Tak jak w V1, nasz testowany model umożliwia wybór jednego z 5 pól AF oraz także potrafi płynnie wybierać ostrość w obrębie całego kadru - to rozwiązanie przejęte z modelu 828. Te cechy już dają świetne oceny za konstrukcje systemu autofocus, a nie wspomniałem przecież jeszcze o absolutnym hicie w aparatach Sony - układzie wspomagającym automatyczne ostrzenie, czyli tym magicznym światełku laserowym, zwanym mądrze Hologram AF. Żadne lampki wspomagające nie są wstanie dorównać systemowi Sony - bezbłędnie ustawia ostrość w absolutnej ciemności i robi to o niebo dyskretniej niż inne aparaty ze swoimi "reflektorami" - brawo, brawo, brawo.

Żeby wszystko nie było tak super, muszę wspomnieć o małych zgrzytach ustawiania ostrości, a mianowicie po pierwsze o ręcznym ostrzeniu. V3 podaje tylko odległość w przybliżeniu i nie powiększa centrum kadru - słabiutko. Ale z drugiej strony przy tak doskonałym autofocusie mogę te wadę wybaczyć. Ogólnie ostrzenie to kolejna - po obiektywie - bardzo silna strona testowanego aparatu. Drugim zgrzytem jest słabe makro - 10 cm minimalnej odległości to porażka we współczesnej fotografii cyfrowej - G6, z którym często porównuje się V3 potrafi zrobić fotkę z 5 cm !

Nightshot i Nightframing - to jest to, co tygrysy lubią najbardziej w Sony. Tak można powiedzieć o tych dwóch kolejnych cechach "soniaków" z wyższej półki. Oczywiście nie są one tak istotne jak obiektyw, matryca czy system autofocus, ale dodają tego "bajeru" temu kompaktowi. Obie są związane z wbudowanym w aparat systemem noktowizyjnym. Tak samo jak w V1 czy 828 brzmi to niesamowicie, ale uwierzcie mi, nasz aparat "widzi" w ciemnościach. Posiłkując się moim tekstem o V1 pragnę przypomnieć, że pierwsza z nich odpowiada za wykonanie zdjęć bez udziału światła, działa tak, jak noktowizor: wykonujemy zdjęcia nawet w kompletnej ciemności, są one oczywiście czarno-biało-zielonkawe, ale funkcja ta dostarcza nam nieograniczonych możliwości wykonywania zdjęć w każdych warunkach.

Już w aparacie można nałożyć na te zielonkawe zdjęcia efekt sepii lub format czarno biały, zmniejszając w ten sposób nienaturalny wygląd kadru. Nightframing natomiast wykorzystuje podczerwień do kadrowania w trakcie wykonywania "normalnych" zdjęć - na przykład z lampą błyskową. Wiele razy wykonywałem zdjęcie w ciemnościach, na oko ustawiając zoom i kadr, okazywało się potem, że nie uchwyciłem tego co chciałem, bo nic nie było widać. Tutaj nie trzeba się o to martwić - kadrujemy sobie spokojnie używając podglądu "noktowizyjnego", natomiast zdjęcie wykonujemy normalne, np. z lampą - rewelacja! Również przy Nighshot kadrowanie odbywa się za pomocą "noktowizora". Firma Sony istotną wagę przywiązuje do tych funkcji i zawsze umieszcza przycisk je uruchamiający w widocznym miejscu.

Lampa błyskowa - seria V jest dla Sony chyba miejscem testowania różnych rozwiązań mechaniki wbudowanej lampy błyskowej. W V1 mieliśmy ciekawie podnoszoną lampkę a tutaj jeszcze inaczej - palnik jest obracany - chowa się i pokazuje poprzez obrót, nie wystając przy tym poza obrys korpusu.

Rozwiązanie ma niezaprzeczalna zaletę - nie powoduje konieczności odrywania palców od korpusu (jak było w V1). Jednak równocześnie ma tez wadę - lampa jest nisko nad obiektywem, przez co gorzej oświetla kadr - coś za coś. Co do trybów pracy, to mamy standardowo - błysk automatyczny, wymuszony, redukcja efektu "czerwonych oczu", lampa wyłączona i synchronizacja z długim czasem naświetleń. Lampa nie jest demonem mocy, 3m, maksymalnie 3,5m i kończy prace, ale V3 nie jest na szczęście prostym aparatem i oferuje bardziej wymagającym użytkownikom gorącą stopkę do zewnętrznej lampy - kolejna duża zaleta V3.