• benchmark.pl
  • Gry
  • Trek to Yomi – czarno-biały samurajski czar podlany sosem frustracji
Trek to Yomi – czarno-biały samurajski czar podlany sosem frustracji
Gry

Trek to Yomi – czarno-biały samurajski czar podlany sosem frustracji

przeczytasz w 5 min.

Trek to Yomi miało niemal wszystko by być czymś wielkim - oryginalny styl, niezwykle filmowe ujęcia i samurajskie klimaty niczym z najlepszych filmów Akiro Kurosawy. Niestety, czegoś tu wyraźnie zabrakło przez co sen o prawdziwej potędze prysł jak bańska mydlana.

Trek to Yomi – indyk z aspiracjami

Kojarzycie polskie studio Flying Wild Hog? A takie gry jak Hard Reset, Shadow Warrior 3 albo zbliżające się wielkimi krokami mroczne, kowbojskie Evil West? No to właśnie twórcy tych tytułów stoją za zdawałoby się dużo bardziej niepozornym projektem zatytułowanym Trek to Yomi. Co ciekawe jednak, pomysł na tę czarno-białą, samurajską opowieść wyszła od jednego człowieka - Leonarda Menchiariego, którego możecie kojarzyć z bardzo nietypowego Riot: Civil Unrest. 

Dzięki współpracy z naszymi rodzimymi twórcami Trek to Yomi zyskał wprost niesamowitą oprawę wizualną. A wiecie co jest najlepsze? Nie trzeba było silić się na fotorealizm, by grafika robiła tu absolutnie fenomenalną robotę. Wystarczyła pasująca do tematu gry stylistyka i rewelacyjny klimat rodem z filmów Akiro Kurosawy

I gdyby tylko Trek to Yomi był grą z gatunku visual novel albo nawet nieco bardziej dynamiczną przygodówką byłby pierwszorzędny hit. Niestety, Trek to Yomi to typowy „akcyjniak”, sidescrollowa „bijatyka” tyle że na samurajskie miecze. Powiecie pewnie teraz – „no ale jak to? Przecież to świetna wiadomość, szczególnie że samurajskich gier akcji nie ma za wiele.” 

I ja też tak sądziłem, też niezdrowo się ekscytowałem, ale gdy koniec końców uruchomiłem Trek to Yomi i dałem się porwać tej niesamowitej wizji artystycznej dość szybko, pośród licznych achów i ochów, dało się słyszeć coraz więcej „soczystego mięsiwa”. Co się stało? Cóż, chyba ktoś tu zapomniał, że dobra gra to nie tylko klimatyczna grafika

Trek to Yomi - walka z bossem

Historia zemsty

Wiecie czym jest tytułowe Yomi? To w mitologii japońskiej Kraina Ciemności, do której po śmierci trafiają dusze zmarłych. I właściwie już ten fakt powinien Wam wiele powiedzieć o opisywanej produkcji. Bo choć zaczynamy tu jako młody chłopak, uczeń samurajskiego mistrza, to właśnie przez tytuł gry wiemy już, że opowiadana w Trek to Yomi historia w któryś momencie zaprowadzi nas wprost do Krainy Ciemności.

Jednak zdradzanie czegoś więcej z fabuły gry byłoby zbrodnią. Szczególnie, że nie grzeszy ona ani przesadnym skomplikowaniem, ani tym bardziej długością. Ograniczę się więc do jednej istotnej rzeczy - Hiroki, ów młody dzieciak, którego poznajemy na wstępie, już jako dorosły, pełnoprawny samuraj i obrońca wioski jego mistrza, by zmierzyć się z dawnym wrogiem będzie musiał odbyć niezwykłą podróż walcząc w jej trakcie z setkami przeciwników i podejmując kilka istotnych decyzji. A wszystko to w niezwykle sugestywnej czerni i bieli.

Trek to Yomi - młody Hiroki i Aiko
Trek to Yomi - na ratunek mistrzowi

W hołdzie Kurosawie

Jak sam pomysłodawca gry przyznaje inspiracją do jej powstania były japońskie filmy z lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku pokroju 7 Samurajów Akiro Kurosawy. Chcąc zachować ów klimat od początku planowano więc, iż całość będzie utrzymania w czarno-białej, filmowej stylistyce. I nie ma co zaprzeczać – gdyby nie ta wizja artystyczna, filmowe sztuczki ze zmianą perspektywy i profesjonalny japoński dubbing Trek to Yomi przeszedłby pewnie bez większego echa. Ot, kolejna młócka, „w której idzie się stale w prawo”.

Tym większe brawa należą się jednak artystom z Flying Wild Hog, że potrafili tak znakomicie oddać ducha owych kultowych samurajskich obrazów. Co tu dużo pisać – lokacje w grze przygotowane zostały fenomenalnie. Nie raz zatrzymywałem się, by podziwiać niezwykłe, czarno-białe ujęcia, dynamicznie zmieniające się kadry bądź wydarzenia rozgrywające się gdzieś na drugim planie. Wizualnie to jest sztos. Dźwięk też jest niczego sobie, idealnie dopełniając to co dzieje się na ekranie. Słowem, jak dotąd wszystko to brzmi to całkiem nieźle, prawda? Kłopoty zaczynają się jednak, gdy to my, gracze, chwytamy za gamepada.

Trek to Yomi - pełne detali lokacje
Trek to Yomi - ostrzał z drugiego planu

Frustrująca walka z kombo

Co poniektórzy, wychwalający pod niebiosa Trek to Yomi, ruszą pewnie teraz na mnie z widłami, ale niestety tytułowi temu daleko od doskonałości. Problemem są tu przede wszystkim walki, które w przypadku sidescrollowej gry akcji stanowią przecież trzon rozgrywki. Początkowo sądziłem jednak, że to jedynie kwestia jej wyjątkowo nierównego balansu – starcia z tymi samymi przeciwnikami raz potrafią być do przesady proste (dwa cięcia i po sprawie), a raz szalenie trudne przyprawiając nas o białą gorączkę, gdy nie możemy sobie z nimi poradzić. 

I nie chodzi tu bynajmniej o wyczucie czasu, które pozwoli nam odpalić odpowiednie kombo czy właściwe wykorzystanie nowych technik, które otrzymujemy w miarę naszych postępów w grze. W zasadzie większość przeciwników da się tu bowiem pokonać stosując dwa proste ruchy, nie wdając się w jakieś szczególne kombinację. Ba, nie trzeba nawet stosować finezyjnych „finisherów”, choć oczywiście nie raz potrafią one zakończyć walkę przed czasem.

Trek to Yomi - umiejętności - ataki kończące

Prawdziwą przyczyną mojej rosnącej frustracji był sam system walki. Możemy się spierać, że został on przygotowany dla prawdziwych wyjadaczy, którzy docenią jego rozbudowanie i coraz bardziej wymyślne kombinacje, ale jeśli coś nie do końca działa jak należy to nie ma co zaklinać rzeczywistości. Nie wiem kto wymyślił kombosy z przyciskami kierunkowymi, ale z pewnością nie była to dobra decyzja. Nierzadko zdarzało mi się bowiem, że próbując w czasie walki zmniejszyć dystans do przeciwnika wykonywałem zupełnie inną kombinację od zaplanowanej.  

A trzeba Wam wiedzieć, że niektórzy, bardziej opancerzeni wrogowie wymagają tu konkretnego podejścia. Niestety, na nic moje kolejne ćwiczenia na oczyszczonych już z wrogów lokacjach. Coś co całkiem nieźle wychodziło mi w pojedynkę, w starciu z grupą otaczających mnie przeciwników zazwyczaj zawodziło i to właśnie przez owe nieszczęsne połączenie niektórych kombinacji z kierunkami. Dobrze chociaż, że te kilka dostępnych broni dystansowych działało jak należy. Łuk na przykład nie raz uratował mi skórę. 

Trek to Yomi - boss

Niestety, sprawiający problemy system walki z każdą kolejną godziną coraz bardziej odbierał mi przyjemność płynącą z zabawy. Niby Trek to Yomi nie jest długą grą, a ja już gdzieś od około jej połowy czułem rosnący przesyt i to zarówno starciami z coraz liczniejszymi grupami przeciwników (dobrze chociaż, że w niektórych momentach przewidziano alternatywne sposoby ich likwidacji), i trochę sztucznie wydłużoną rozgrywką. Dość powiedzieć, że w niektórych momentach przed pogryzieniem telewizora ratowało mnie tylko odłożenie gamepada i wyłączenie gry na co najmniej kilka godzin.

Trek to Yomi - kraina ciemności

Trek to Yomi - decyzje fabularne

Trek to Yomi – czy warto kupić?

Nie będę ukrywał, że czekałem na Trek to Yomi. Nawet bardzo. Liczyłem po cichu na czarnego konia 2022 roku - małą perełkę, która zakasuje inne, wielkobudżetowe hity. Niestety, trochę się przeliczyłem. Projekt był zaiste ambitny, a oczekiwania spore. Niestety, zawiodło wykonanie i to w części, którą wydawało się zepsuć nie sposób. 

Wiem, wiem, niektórym ten system walki w ogóle nie będzie przeszkadzał. Znajdą się pewnie i tacy, którzy machną na to ręką, bo w zasadzie całą grę można przejść stosując tylko blok i dwa-trzy proste ataki. No ale skoro Trek to Yomi chciałoby, żebyśmy do niego wracali, choćby po to by zobaczyć jaki wpływ na jej przebieg mają podejmowane przez nas decyzje, to i poziom trudności powinien być sprawiedliwy, i walka powinna sprawiać frajdę. A z tym właśnie jest tu kłopot.

Innymi słowy – jeśli szukasz ociekającej klimatem gry „na raz” to Trek to Yomi w tej roli sprawdzi się znakomicie. O ile jednak za filmowość i czarno-białą wizję artystyczną ten tytuł z pewnością pokochasz, to za walkę możesz znienawidzić. Szkoda, bo naprawdę było tu dwa kroki od doskonałości

Trek to Yomi - klimatyczne ujęcie

Ocena gry Trek to Yomi:

  • absolutnie fenomenalny klimat
  • czarno-biała stylistyka i nietypowe kadry nadające grze niemal filmowego charakteru
  • różnorodne i świetnie zaprojektowane „lokacje”
  • alternatywne ścieżki i wybory fabularne
  • całkiem rozbudowany system walki z widowiskowymi finiszerami…
     
  • …który niestety nie zawsze działa tak jak powinien
  • dyskusyjny balans rozgrywki  
  • taka sobie, nieco zbyt wydumana fabuła
  • frustrujące archaizmy takie jak choćby poukrywane punkty zapisu
  • z czasem rozgrywka robi się mocno powtarzalna 

Ocena końcowa

74% 3.7/5

  • Grafika:
    • 4.5 / Dobry plus
  • Dźwięk:
    • 4.0 / Dobry
  • Grywalność:
    • 3.0 / Zadowalający

Grę Trek to Yomi na potrzeby recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od jej producenta - studia Flying Wild Hog

Komentarze

4
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    subzerotype
    2
    "Wizualnie to jest sztos"
    • avatar
      gofish
      1
      W pierwszym podejściu zawsze jest nutka zaskoczenia, ekscytacji i oczekiwania co się zaraz wydarzy. Drugi podejście to już na ogół rutyna bez większych emocji.
      • avatar
        pawluto
        1
        Polska gra zaskoczyła nie polskim klimatem...
        Ale okazuje się że światu się podoba więc wielkie brawa dla twórców.
        • avatar
          hayabusa
          0
          Dokładnie te same odczucia, początek wydawał się latwy, kilka uderzeń i po sprawie, tam gdzie było więcej przeciwników, wymagane były obroty gra po prostu głupieje, przycisk A (gram na xbox x) nie reaguje, dostajesz w tym czasie po plecach i tracisz pół życia, jedyne kombosy w miarę działające to te z klawiszem kierunku w dół, lub w górę, w zasadzie walka staje się niemożliwa, wygrane to fart zależny od tego, czy pad zgłupieje czy nie. Walka popsuła całe dobre wrażenie. Plus raz, podczas wyboru drogi gra przestała reagować, trzeba było dokonać "twardego" resetu i cofnąć się do wcześniejszego "sejwu"