• benchmark.pl
  • Gry
  • Kapital: Sparks of Revolution – zarządzaj miastem tak, by szlachta nie podpaliła Ci pałacu, a robotnicy nie wzięli Cię na widły
Kapital: Sparks of Revolution – zarządzaj miastem tak, by szlachta nie podpaliła Ci pałacu, a robotnicy nie wzięli Cię na widły
Gry

Kapital: Sparks of Revolution – zarządzaj miastem tak, by szlachta nie podpaliła Ci pałacu, a robotnicy nie wzięli Cię na widły

przeczytasz w 5 min.

Budowanie miasta to podstawa wielu gier strategicznych, ale w Kapital: Sparks of Revolution to dopiero początek. Najważniejsi są mieszkańcy i ich potrzeby. Pogodzenie robotników ze szlachtą to nie lada wyzwanie i w tej grze zrobiono z niego główną atrakcję.

W swojej karierze gracza budowałem już prowincję starożytnego imperium, miasteczko na tropikalnej wyspie, a nawet prężnie działające więzienie. Tym razem nie przyszło mi jednak zagrywać się w kolejne Tropico czy Age of Empires. Kapital: Sparks of Revolution to produkcja mniej znana, ale z ciekawym pomysłem. Sprawdzi ona umiejętności graczy w zakresie takiego zarządzania miastem, żeby mimo różnic klasowych zadowolić wszystkich mieszkańców. No albo przynajmniej nie rozsierdzić ich do tego stopnia, żeby chcieli spalić pałac do gołej ziemi i nadziać na widły jego namiestnika.

Kapital: Sparks of Revolution , czyli plan na wielką odbudowę

Po uruchomieniu Kapital: Sparks of Revolution stajemy na zgliszczach XX-wiecznego miasta. Po długotrwałej i wyniszczającej wojnie opadł już kurz i z popiołów, niczym feniks, ma powstać nowa osada. Na czele odbudowy stanie gracz, a do jego dyspozycji będą, poza oczywistymi narzędziami, trzej doradcy. Każdy jest jednak przedstawicielem innej klasy społecznej i będzie podsuwał nam inną perspektywę zarządzania.

Jak w każdej innej grze strategicznej, tak i tu będziemy opierać się na kilku podstawowych surowcach oraz typowych budynkach - mieszkalnych, produkcyjnych i zaspokajających potrzeby ludu. Kluczem będzie takie balansowanie rozwojem, żeby do każdej funkcji starczyło pracowników, a równocześnie, żeby mieli oni gdzie mieszkać, gdzie wypić piwo po zmianie w fabryce i przy okazji żeby nie zapadali na rozmaite choroby, wypełniając przy okazji okoliczne cmentarze.

Kapital: Sparks of Revolution - rozbudowa miasta

Problematyczny jest tu jednak fakt, że każdy chce czegoś innego. Burżuazji zależy na tym, żeby produkcja szła do przodu i żeby objęły ich ulgi podatkowe. Szlachta szuka wymagającej pracy, jak zajęcie urzędnika w biurze podatkowym lub w szeregach lokalnej policji. Z kolei robotnicy chcą tylko mieć za co wykarmić rodzinę i żeby ich zmiana nie trwała zbyt długo, a piwo w lokalnym barze lało się strumieniami, bez względu na to czy właśnie w drodze do naszego miasta utknął pociąg dowożący zboże do lokalnej gorzelni.

Muszę przyznać, że bardzo podobało mi się ukazanie potrzeb społeczeństwa z trzech różnych perspektyw. Często musimy rozwiązywać niewielkie spory, które powodują spadek poparcia u jednej z grup, przy zysku u innej. Przez pierwszych kilka godzin z zaciekawieniem czytałem więc opisy takich mini-historii. 

Po jakimś czasie jednak bardziej zależało mi na „punktowych” efektach konkretnych decyzji niż na podejmowaniu moralnych wyborów. Szybko więc patrzyłem już tylko na bonus, jaki zapewni mi dana ścieżka i zamiast czytać historie, zacząłem chłodno kalkulować.

Kapital: Sparks of Revolution - zwiększenie produkcji alkoholu

Sporo czasu spędziłem na ekranie ustaw i aktów prawnych, gdzie decydowałem czy wprowadzić przerwy na lunch w urzędach, czy też podpisywałem się pod wnioskiem o skrócenie długości zmian w fabryce. Nigdy nie uda się zadowolić wszystkich, więc i tu trzeba decydować od początku, czy dążymy do stworzenia państwa kapitalistycznego, czy też staniemy na czele republiki ludowej, przyjaznej szaremu pracownikowi. Kapital: Sparks of Revolution całkiem nieźle pokazuje, że w celu utrzymania władzy trzeba po prostu utrzymywać tę grupę, od której najwięcej zależy lub tę, która… najgłośniej krzyczy.

Kapital: Sparks of Revolution - ekran aktów prawnych

Skomplikowanie na miarę gry mobilnej

Muszę jednak przyznać, że poza ustawami i nastrojami społecznymi, ta produkcja, jak na przedstawiciela swojego gatunku, jest wyjątkowo mało szczegółowa. Pamiętam, jak pod koniec lat 90-tych rozrysowywałem sobie na kartce A3 schemat idealnego miasta do Cezar III. Każdy mieszkaniec chciał być blisko drogi i studni lub akweduktu, stosunkowo niedaleko amfiteatru i możliwie daleko od fabryk lub koszarów. Z kolei Kapital: Sparks of Revolution nawet się takimi szczegółami nie przejmuje.

Dość powiedzieć, że modele budynków można obracać tylko w dwóch pozycjach – przy braku obrotu kamery nie zobaczymy nigdy ich tylnej części. Wystarczy, że postawimy je którymś bokiem przy dowolnej drodze i wszystko jest w porządku. 

Mieszkańcy i tak będą chodzili po trawie, a to że okna ich budynku mieszkalnego wychodzą bezpośrednio na ścianę kabaretu nikomu nie przeszkodzi. Jasne, nie jestem inżynierem planowania przestrzennego, ale chciałbym zachować chociaż minimum realizmu. Tutaj czułem się jak w grze mobilnej, gdzie liczy się tylko, żeby postawić budynek danego typu – a gdzie, to już wszystko jedno.

Kapital: Sparks of Revolution - pożar

Duża losowość wydarzeń pobocznych sprawia też, że momentami Kapital: Sparks of Revolution był dla mnie dość dużym wyzwaniem. Nawet na niskim poziomie trudności niby wszystko szło z górki, ale zdarzały się momenty, gdzie złodzieje kradli zboże z magazynów, domy płonęły, a tory kolejowe zwyczajnie się psuły. 

W tej grze trzeba żonglować naraz wieloma decyzjami – gdy nie potrzebujemy akurat chleba, wstrzymujemy pracę piekarni, a kiedy potrzebujemy podpisać petycję, chwilowo przerzucamy robotników z akademii do ratusza. Kiedy jednak przyjdzie nam odkryć szczepionkę na jakiejś nowe choróbsko, znów tych samych ludzi przywracamy ze stanowisk urzędniczych do naukowych. Mało tu logiki, dużo dopasowywania się do potrzeb surowców i społecznych nastrojów.

Kapital: Sparks of Revolution - podejmowanie decyzji

Całkowicie poraził mnie jednak niewielki rozmiar mapy. Miejsce kończy się bardzo szybko i gdy miałem już ponad 700 obywateli, nie miałem gdzie ich lokować i… grzebać. Oj tak, kiedy panuje epidemia, trup ściele się gęsto. Musiałem dostawić trzy nowe domy pogrzebowe, żeby ludzie nie protestowali ze względu na ciała leżące na ulicach. Z kolei cmentarze zajmują olbrzymią ilość terenu. Można zniszczyć jeden, a na jego miejscu postawić nowy, pusty, ale to psuje nastroje społeczne. Wspominałem już, że momentami mało tu logiki, a liczą się tylko cyferki? No właśnie…

Liczyłem na to, że poprawi coś wyjście z trybu kampanii i uruchomienie gry swobodnej. Otóż nie, to wciąż ta sama miniaturowa lokacja, bez zmian pór roku, wielkości czy ilości stawów blokujących pola budowy. Nie wspominając już o warunkach zwycięstwa. Główną atrakcją jest tu więc przejście podstawowej osi fabularnej, która jest dla gracza lekcją o zarządzaniu w dobie rewolucji i społecznych podziałów. To wciąż ciekawa przygoda, ale po kilkunastu godzinach trochę nie ma sensu wracać już do Kapital: Sparks of Revolution.

Kapital: Sparks of Revolution - zaraza

Gra jak miasto – ciągle w budowie

Niektóre błędy jestem w stanie tej produkcji wybaczyć, jako że nie bawiłem się w jej finalną wersję. Kilkukrotnie musiałem wczytywać zapis gry, bo za bardzo rozbudowałem swoje miasteczko i nie „odhaczały” mi się cele kolejnych misji obowiązkowych. Mam tylko nadzieję, że różne mechaniczne utrudnienia zostały wyłapane podczas ostatnich testów. 

Kapital: Sparks of Revolution nie jest grą technicznie zaawansowaną. Oprawa audiowizualna przywodzi na myśl tytuły z lat 90-tych ubiegłego wieku - grafiki są dwuwymiarowe, a mieszkańcy to armia klonów. Z kolei minimalna ilość opcji konfiguracyjnych i trybów rozgrywki sprawia, że to produkcja jedynie na raz. 

Kapital: Sparks of Revolution - walka z przestępczością

Kapital: Sparks of Revolution – czy warto kupić?

Jeśli jesteś miłośnikiem gier strategicznych możesz dać tej grze szansę. Przyznaję, że przez kilkanaście godzin zabawy patrzyłem z zaangażowaniem jak rośnie liczba surowców i poparcie mieszkańców. Niestety, zbyt mało tu elementów, żeby przyciągnąć gracza na dłużej. Brakło mi chociażby ekranów z podsumowaniami, statystykami i statusem poszczególnych budynków. Przyglądanie się wszystkim elementom na mapie, żeby patrzeć, czy funkcjonują bez usterek było dość męczące.

Przyznaję, że główny atut gry – podział na klasy i dbanie o ich poparcie – wyszło twórcom naprawdę dobrze. Czytając kolejne opisy, wczuwałem się w problemy mieszkańców i kiedy jeszcze dbałem o warstwę fabularną miałem nieliche dylematy po czyjej stronie stanąć. 

Jeśli więc masz w głowie jakąś wizję tego, czy dawać pracownikom 500+ albo inny socjal, czy może też wprowadzać im dodatkowe zmiany i podwyższać podatki, uruchom Kapital: Sparks of Revolution. Sprawdzisz, czy kolejne petycje i protesty nie sprawią aby, że zmienisz swoje zdanie i opowiesz się po stronie tych, których jeszcze niedawno mógłbyś potępiać.

Kapital: Sparks of Revolution - gwałtowne prostesty

Ocena gry Kapital: Sparks of Revolution

  • podział społeczeństwa na klasy
  • interesujące mini historie i wydarzenia
  • ciekawa mechanika wprowadzania ustaw
  • w miarę prosta rozgrywka może przyciągnąć początkujących graczy
     
  • oprawa audiowizualna z ubiegłego wieku
  • mała liczba trybów i opcji konfiguracyjnych
  • brak ekranów z podsumowaniami czy statystykami

Ocena końcowa

60% 3/5

  • Grafika:
    • 2.0 / Słaby
  • Dźwięk:
    • 2.0 / Słaby
  • Grywalność:
    • 3.0 / Zadowalający

Grę Kapital: Sparks of Revolution na potrzeby recenzji otrzymaliśmy za darmo od firmy Cenega S.A.

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    pawluto
    2
    Graficznie to są czasy jakby Amigi 500...
    Pomysł dobry ale wykonanie fatalne...
    • avatar
      OpusDei
      1
      Odpalić w tym symulacje "nowego ładu" i 4 rewolucji przemysłowej da rade?
      • avatar
        Mayu13
        0
        Regularnie wracam do pierwszych odsłon Anno. Grafika tej gry mi nie przeszkadza, sprawdzę ją na pewno.