Vampyr – ciężkie wyjście na światło dzienne
Gry

Vampyr – ciężkie wyjście na światło dzienne

przeczytasz w 6 min.

Czy gra Vampyr warta jest zakupu. Z naszej recenzji dowiesz się o plusach i minusach tej produkcji. Sprawdzi naszą opinię o tej grze i zobacz ocenę końcową.

Ocena benchmark.pl
  • 3,8/5
Plusy

- niezwykle wciągająca fabuła,; - absolutnie fantastycznie budowany klimat,; - ciekawy główny bohater i kilka postaci pobocznych,; - nieźli, całkiem wymagający bossowie,; - interesujący system poznawania rozmówców i podejmowania ważnych decyzji.

Minusy

…który jednak powinien mieć znacznie większy wpływ na rozgrywkę,; - „pozamykany” świat z dziwacznie odblokowywanymi przejściami,; - sztucznie wydłużana rozgrywka (brak „szybkich podróży”, spora ilość przeciętnych zadań pobocznych),; - nie do końca przemyślany system rozwoju postaci,; - przesadnie duża ilość walk, które zazwyczaj przebiegają według z góry ustalonego przez nas schematu,; - drobne problemy techniczne.

Gdyby trzeba wymienić z marszu jak najwięcej gier o wampirach podane tytuły dałoby się pewnie policzyć na palcach jednej ręki. Każda jednak warta była zapamiętania, prawda? Trudno się więc dziwić ogromnych emocji jakie wywoływał i wciąż wywołuje Vampyr.

Vampyr powstawał w bólach. Co do tego nie mam wątpliwości. Dwa lata z rzędu uczestniczyłem w pokazach tego tytułu na targach Gamescom i za każdym razem odnosiłem wrażenie, że choć twórcy z DONTNOD mają niesamowicie wielkie ambicje, część z ich pomysłów albo wyląduje w koszu albo zostanie mocno okrojona. Nie łatwo porywać się na wampirzy miks RPGgry akcji

Efekt końcowy nie był bynajmniej do przewidzenia. Bo chyba nikt nie przypuszczał, że ten tytuł wzbudzi aż tak skrajne emocje – jedni pokochali mroczny Londyn z początków XX wieku, trawiony epidemią Hiszpanki i szerzącą się plagą wampiryzmu, inni – zmieszali Vampyra z błotem za hektolitry bzdur, męczące mechaniki i całą masę niespełnionych obietnic. 

Vampyr - doktor Jonathan Reid
Kliknij zdjęcie by zobaczyć większe!

Przyznam szczerze, że i mną targały spore wątpliwości przy pierwszych próbach oceny tego tytułu. Dawno nie miałem takiej zagwozdki próbując zebrać myśli i spostrzeżenia, które nadałyby ton  recenzji tejże gry. 

Vampyr jest bowiem pełen sprzeczności – obok intrygującej fabuły i absolutnie fantastycznego, mrocznego klimatu dostajemy tu średnio strawną papkę z nieco przekombinowanych mechanik, dziwacznie zbudowanego świata, mało porywających zadań pobocznych i do bólu powtarzalnych walk (z małymi wyjątkami).  

Ale choć z wad Vampyra mógłbym stworzyć litanię to jedna rzecz potrafi spowodować, że zupełnie się o nich zapomina. Przygody przemienionego w wampira doktora Jonathana Reida wciągają jak diabli. 

Jeśli siadając do gry o 18-stej z zamiarem zagrania 2-3h orientujesz się nagle, że za oknem zrobiło się już jasno i zostało już tylko kilka minut do pobudki ustawionej na 6:30 to chyba jednak z Vampyr nie jest aż tak źle, prawda?

Bohater na miarę

Wszystko jednak musi mieć swój początek, a ten tutaj już od pierwszych sekund zwiastuje wyjątkowo mroczną opowieść. Oto światowej sławy lekarz, wspomniany już wyżej Jonathan Reid, ekspert od nowatorskich metod transfuzji wraca z frontu I Wojny Światowej w nie do końca jasnych okolicznościach, budząc się w dole pełnym trupów. 

Co gorsze ktoś zamienił go w wampira przez co już na starcie popełnia wielką zbrodnie wbijając kły w nieodpowiednią osobę, co później stanie się jego głównym brzemieniem. I tym lepiej poprzestanę, bo opowiadanie o szczegółach może popsuć komuś zabawę. 

Dość powiedzieć, że wraz głównym bohaterem, który koniec końców ląduje w szpitalu (nie ma to jak lis w kurniku) staramy się odpowiedzieć na pytanie – kto i po co zamienił nas w wampira. 

Droga do oświecenia jednak daleka i wiedzie przez kilka dzielnic Londynu, w których przyjdzie nam rozmawiać w kilkudziesięcioma postaciami. I to nie raz, bo za każdą z nich kryje się jakaś historia, którą dobrze jest poznać, choćby po to by zainicjować jak najwięcej misji pobocznych, których wykonanie przynosi tak potrzebne do ewolucji wampira doświadczenie.

Do tego jednak potrzeba kolejnych wskazówek, które niejako otwierają zablokowane opcje dialogowe. Uzyskujemy je znajdując pozostawione ślady, po kryjomu podsłuchując dane osoby bądź też, i to zdarza się najczęściej, podczas rozmów z innymi postaciami. To zaś oznacza jedno – w Vampyr trzeba się nieźle nabiegać, i to dosłownie, bo odległości pomiędzy poszczególnymi rozmówcami bywają spore. 

Vampyr - mapa dzielnicy Whitechapel

Nocne rozmowy w toku

No dobrze, ale tak właściwie po co te wszystkie rozmowy? Pomijając oczywistość w postaci nieraz dziwacznych zadań pobocznych pokroju znalezienia najbardziej egzotycznej londyńskiej restauracji dla jednego z handlarzy, Vampyr próbuje wzbudzić w nas poczucie odpowiedzialności. Nie tylko za podejmowane podczas nich decyzje, czasami o kluczowym znaczeniu dla dalszego przebiegu historii.

Skoro nasz bohater to potencjalny drapieżnik, który wybiera swoje ofiary to poznanie ich lepiej, ich powiązań i problemów, może w pewien sposób wpłynąć na naszą decyzję – wypić czy nie wypić, oto jest pytanie. 

Vampyr - rozmowa i decyzja co do ważnej odpowiedzi

Co ciekawe jednak, Vampyr karmi się nie tyle krwią ofiar, co zdrowiem mieszkańców każdej z dzielnic. Z tego aspektu uczyniono właściwie sedno gry, bo im niższy jest stan dzielnicy tym łatwiej o jego utratę, która skutkuje większą ilością potworów na ulicach i śmiercią poszczególnych bohaterów niezależnych. 

Niby nic, ale każda z tych postaci to potencjalne źródło ożywczego doświadczenia dla naszego doktorka. Pasek ich krwi nie jest tu bowiem jedynie dla ozdoby. To z niego odczytamy ile PD możemy zyskać jeśli zdecydujemy się na taki obiad. 

Tu jednak pojawia się kolejna zagwozdka – ów poziom może zostać mocno zredukowany przez chorobę danej postaci. I dlatego, jak każdy lekarz, możemy naszą trzódkę leczyć podając im odpowiednie lekarstwo. To zaś wpływa również na stan dzielnicy…i w ten sposób koło się zamyka. Prawda, że proste?

Vampyr - walki na ulicach

A jednak mimo tak daleko idących uproszczeń, które zresztą dla wielu graczy są trudne do przełknięcia choćby z uwagi na dość złudny wpływ naszych działań na życie mieszkańców dzielnicy, ten system moralności jedno robi dobrze – niesamowicie kusi. 

Widok paska „zdrowia” z liczbą przekraczającą 5000 czasami wręcz hipnotyzuje, szczególnie gdy postawimy sobie za cel przejść grę nikogo nie zabijając. Będąc „dobrym wampirem” na tą ilość doświadczenia w grze pracuje się niejednokrotnie grubo ponad godzinę, a to i tak szybko okazuje się za mało, by dobrze rozwinąć swoją postać. 

Vampyr - poziom krwi postaci

Upiorny Londyn

I to naprawdę tutaj czuć. Londyn skąpany w szarościach i czerniach, z mocno kontrastująca czerwienią krwi, prezentuje się świetnie. Nie raz jeżą się tu włosy na karku, a zimny dreszcz przebiega po plecach. Pod względem klimatu Vampyr bije na głowę niejedną znacznie droższą produkcję.

Jest to zasługa nie tylko niezłej oprawy wizualnej czy niezwykle sugestywnej ścieżki dźwiękowej, ale też ciekawie zaprojektowanych lokacji i prawdziwie wyjątkowych bossów. Walka z nimi to najczęściej naprawdę spore wyzwanie, szczególnie przy skąpych wkładach w ewolucje naszego wampira.

I tu niestety pojawia się pierwszy duży zgrzyt – cały system rozwoju bohatera podporządkowany został walce. Nie znalazło się w nim nic bardziej erpegowego jak choćby poziom hipnozy (który powiększa się automatycznie wraz z postępem fabuły) czy inne umiejętności pomagające podczas rozmów z mieszkańcami Londynu.

Vampyr - umiejętność systemu ewolucji bohatera

To zresztą nie koniec „problemów” Vampyra. Każda ewolucja to upływ czasu. Poza przesunięciem akcji o kolejną noc oznacza to zmiany w dzielnicach – pojawiają się nowe zachorowania i wydarzenia specjalne, resetują się też patrole łowców wampirów czasami znacznie podnosząc swój poziom. Gdy to pojmiemy zaczynamy odwlekać kolejne ewolucje tylko po to by sobie uprościć. Chyba nie o to tutaj chodziło.

Walka z pomniejszymi przeciwnikami też nie należy do szczególnie satysfakcjonujących. Wystarczy nauczyć się jednego schematu, by klepać nim kolejne potwory, nawet jeśli ich poziom znacznie odbiega od naszego. 

Co gorsze, w miarę postępów w grze pomniejszych starć przybywa w zastraszającym tempie i zamiast sprawiać przyjemność zaczynają nużyć. Wówczas też dociera do nas, że niektórych umiejętności nie opłaca się rozwijać ponad pewien poziom, bo nie przynoszą one podczas walk większych korzyści.

Vampyr - walka z pomniejszym bossem

Nic jednak nie frustruje bardziej niż całkowity brak w grze jakiegokolwiek systemu szybkiej podróży. Składający się z kilku dzielnic Londyn to istna plątanina uliczek, tajnych przejść i kanałów. Niełatwo się w niej odnaleźć na początku gry, ale i pod koniec można się tu nieźle pogubić. 

Twórcy postawili bowiem przed nami sztuczne granice w postaci poblokowanych przejść, które albo trzeba otworzyć od drugiej strony (i ile wcześniej znajdziemy do nich drogę), albo poczekać aż same się otworzą w miarę postępów fabuły. 

Gdy po raz kolejny napotykamy więc zadanie, które zmusza nas do przejścia z jednego krańca mapy na drugi, powoli dostajemy białej gorączki. Za każdym razem wiąże się to z pokonaniem kilkunastu przeciwników, którzy staną nam na drodze. Jeszcze gorzej gdy cofamy się tylko po to aby użyć poznanej przed chwilą wskazówki do rozmowy z jakąś postacią, a niestety takich akcji jest tu sporo.

Vampyr - klimatyczne lokacje

Vampyr z wolna pokazuje kły

Nie da się ukryć, że Vampyr ma więcej wad niż zalet. A jednak potrafi oczarować gęstym jak smoła klimatem i wciągnąć do zabawy na długie godziny. Jasne, jedni powiedzą, że fabułka gry jest miałka i dziurawa jak sito, ale dla mnie odkrywanie tajemnic wamipiryzmu i toczącej Londyn dziwnej plagi było wystarczającym magnesem by spędzić z tym tytułem dobrze ponad 20 godzin.

Co najlepsze, nie przeszkadzała mi nawet iluzoryczność podejmowanych przeze mnie decyzji. Poza niewielkimi wyjątkami nie mają one szczególnie znaczącego wpływu na otaczający nas świat. Podobnie zresztą jak ewolucja mojego bohatera, którą wielokrotnie przeciągałem w czasie. 

Vampyr - zmieniony filar społeczności

Czy w takim razie Vampyr warto kupić? Tak, ale tylko wówczas gdy cenicie przede wszystkim wciągającą historię. Pewnie zabrzmi to dziwacznie, ale Vampyrowi ewidentnie zaszkodził rozgłos. Im większy jest bowiem szum wokół danej produkcji tym bardziej wybujałe są oczekiwania graczy. I tu niestety w całości się to sprawdziło. Oczekiwano jakości na miarę największych hitów. 

Tymczasem Vampyr, choć pełen niedoróbek i nie do końca trafnych mechanik, jest po prostu niezłą grą. Przynajmniej jak grę AA, o ograniczonym budżecie. Mimo to potrafi porwać i nie puścić aż do samego końca, a przecież o to w tym wszystkich chodzi, nieprawdaż?

Vampyr - słuchanie serca

Ocena końcowa Vampyr:

  • niezwykle wciągająca fabuła
  • absolutnie fantastycznie budowany klimat
  • ciekawy główny bohater i kilka postaci pobocznych
  • nieźli, całkiem wymagający bossowie
  • interesujący system poznawania rozmówców i podejmowania ważnych decyzji...
     
  • ...który jednak powinien mieć znacznie większy wpływ na rozgrywkę
  • "pozamykany" świat z dziwacznie odblokowywanymi przejściami
  • sztucznie wydłużana rozgrywka (brak "szybkich podróży", spora ilość przeciętnych zadań podocznych)
  • nie do końca przemyślany system rozwoju postaci
  • przesadnie duża ilość walk, które zazwyczaj przebiegają według z góry ustalonego przez nas schematu
  • drobne problemy techniczne
     
  • Grafika:
     dobry
  • Dźwięk:
     dobry
  • Grywalność:
     dostateczny

Ocena ogólna:

76% 3,8/5

Egzemplarz recenzencki gry Vampyr otrzymaliśmy bezpłatnie od dystrybutora gry - firmy CDP

Komentarze

4
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    xGatki
    0
    Przereklamowany.
    • avatar
      Konto usunięte
      0
      Jestem graczem PC. Wrażenie po uruchomieniu gry.
      I wygląd i wrażenie z poruszania się postacią: Xbox 1, 15 lat temu. Tak, ma jakiś tam klimat.