Yooka-Laylee – takich platformówek już się nie robi
Gry

Yooka-Laylee – takich platformówek już się nie robi

przeczytasz w 5 min.

Twórcy Banjo-Kazooie wierzą w platformówkowy renesans, a ich Yooka-Laylee celuje nie tylko w najmłodszych graczy, ale też w ich sentymentalnych rodziców.

Ocena benchmark.pl
  • 4,2/5
Plusy

- kolorowe i pomysłowo zaprojektowane lokacje,; - satysfakcja z odkrywania nowych atrakcji w znanych miejscach,; - sporo humoru (również absurdalnego i autoironicznego),; - światy rozszerzające się w miarę dokonywanych postępów,; - ciekawi bohaterowie,; - dla najmłodszych to nie tylko dobra zabawa, ale też doświadczenie uczące kreatywnie myśleć,; - całkiem wymagające wyzwania tak zręcznościowe, jak i logiczne...

Minusy

...które dla niektórych mogą być nieco frustrujące,; - miejscami do rozgrywki wkrada się monotonia,; - w zasadzie tylko dla fanów eksploracji i zbieractwa,; - grafika, chociaż stylowa, nie olśniewa.

Yooka-Laylee, czyli między tradycją a nowością

Nie tak dawno temu Ratchet & Clank odtrąbiło swój wielki powrót, a jakiś czas później gruchnęła po świecie wieść o odświeżaniu Crash Bandicoot na PlayStation 4. Wniosek? Gracze pragną platformówek i to nie tylko ambitnych, w stylu Limbo czy Inside, ale też tych bardziej klasycznych, kolorowych i dziecięco zabawnych.

Twórcy kultowego Banjo-Kazooie nie mogli pozostać głusi na to zapotrzebowanie i w odpowiedzi przygotowali Yooka-Laylee, które już przed premierą dowiodło swojej atrakcyjności zbierając ponad dwa miliony funtów na platformie Kickstarter.

Yooka-Laylee - koło sterowe

Efekt prac studia Playtonic Games to tytuł, który żywcem czerpie z dawnych rozwiązań, a jednocześnie jest świeżutki jak bułeczki prosto z pieca. Przy Yooka-Laylee można więc znaleźć nie tylko idealne odprężenie i mnóstwo świetnej zabawy, ale też powód do wzruszeń, bo niejednemu wiarusowi wirtualnej rozrywki przypomną się stare dobre czasy pierwszego PlayStation. 

Nietoperz na kameleonie i kaczka w maszynie

Yooka-Laylee to tak naprawdę Yooka i Laylee, czyli duet zielonego kameleona i fioletowego nietoperza. Ten pierwszy odwala większość roboty, takiej jak bieganie, skakanie i okładanie ogonem wszystkiego, co się rusza. 

Natomiast drugi z nich siedzi na głowie swojego jaszczurzego kumpla i... zrzędzi. No dobrze, czasem zdarzy mu się też zamachać skrzydłami albo pisnąć falą ultradźwięków, ale to właśnie jego urokliwe malkontenctwo wysuwa się na pierwszy plan.

W ogóle plejada gwiazd Yooka-Laylee potrafi zachwycić i rozbawić, czego zresztą można było się spodziewać przypominając sobie bohaterów Banjo-Kazooie. Starczy wspomnieć, że w nowym tytule Playtonic Games obok tytułowej pary znajdziemy też węża-podróżnika z żyłką do interesów, kaczkę zamkniętą w dystrybutorze gum do żucia, pikselowatego dinozaura lubującego się w automatach do gier oraz wiodący czarny charakter Yooka-Laylee, który przypomina trochę Pingwina z komiksów o Batmanie.

Yooka-Laylee - kaczka w dystrybutorze gum do żucia

Każda z tych postaci posiada swój własny jedno- albo dwusylabowy język (w napisach tłumaczony na angielski), który dodaje wszystkim wypowiedziom komizmu. Sama treść dialogów też obfituje w humor, który może nie zawsze jest szczególnie wyszukany, ale za to potrafi autoironicznie obrócić w perzynę „czwartą ścianę”.

Świetnym tego przykładem jest rycerz z łopatą („Shovel Knight”), który narzeka, że zbłądził przypadkiem do uniwersum Yooka-Laylee i wciąż nie może przyzwyczaić się do trójwymiarowego środowiska. Co zresztą jest szczerą prawdą – jak zapewne zauważą fani platformówek. 

Znowuż innym razem nasz złośliwy nietoperz wytyka pewnemu elegancikowi, że nie jest nawet w połowie tak wytworny, jak gość, który mieszka „w świecie numer 2”.
Krótko mówiąc, w Yooka-Laylee dowcipów nie brakuje. Czasami przyprawią nas one jedynie o mały uśmieszek, a innym razem o spazmatyczny rechot. I, co ciekawe, to humor nieco sztubacki, który jednak przypadnie do gustu też dojrzalszym odbiorcom ze względu na poukrywane w nim aluzje.

Yooka-Laylee - elegancik

Pingwin zjadł mi książkę

Twórcy Yooka-Laylee nie ukrywali, że obierają sobie za cel stworzenie platformówki, która przede wszystkim będzie koncentrować się na ogólnie pojętym zbieractwie. I z tego założenia wywiązali się wzorowo. A do tego dopilnowali, żeby fabuła była mu w pełni podporządkowana.

Opowieść, w której bierzemy udział, zaczyna się więc w momencie, kiedy pingwinopodobny drab i jego podwładny kaczor zamknięty w szklanej maszynie wcielają w życie demoniczny plan zdobycia wszystkich książek na świecie. Na szczęście wśród opasłych woluminów znajduje się pewien spryciarz, który stawia opór gigantycznemu odkurzaczowi do gromadzenia literatury i rozszczepia się na pojedyncze kartki.

Yooka-Laylee - złowieszczy przeciwnik

Jak łatwo się łatwo domyślić duet Yooka-Laylee prędko wyrusza na poszukiwanie tych porozrzucanych stronic. Zwłaszcza, że składają się one na „tę jedyną” księgę, wyjątkową i stanowiącą klucz do... Prawdę mówiąc, jej funkcja jest owiana lekką tajemnicą, a w każdym razie zostaje wyłożona dosyć mętnie. 

W dodatku poszukiwanie „jedynej księgi” pachnie trochę religijnym ekstremizmem, ale z pewnością to tylko moje skojarzenie, które nijak nie pokrywa się z zamysłem twórców. Dość na tym, że szukamy książki – niezłe przesłanie, skoro to gra również (a może przede wszystkim) dla dzieci.

Yooka-Laylee - w wagoniku kolejki

Chłopcy z placu zabaw

Chodzę, zbieram kartki, zbieram kartki, chodzę, chodzę, zbieram, zbieram... Taka dziecinna pioseneczka sama ciśnie się na usta, kiedy wędrujemy przez kolorowe krajobrazy Yooka-Laylee. Z tej prostej przyczyny, że nie znajdziemy tu wartkiej akcji na miarę Ratchet i Clank albo, sięgając do bardziej „dorosłych” produkcji, Uncharted.

Konstrukcja rozgrywki w Yooka-Laylee przypomina relaksujący spacer, podczas którego kolekcjonujemy piórka, kartki wspomnianej księgi i inne fanty rozsypane po kolorowych światach.

Nie znaczy to jednak, że czeka nas maraton ziewania. Co to, to nie! Ta odprężająca formuła daje sporo frajdy, bo naszpikowano ją niełatwymi wyzwaniami tak zręcznościowymi, jak i logicznymi.

Yooka-Laylee - zagadki logiczne

Bywa i tak, że rozwiązanie jednej zagadki otwiera nam drogę do wielu innych. Dajmy na to, kiedy pomożemy chmurze, która cierpi na swego rodzaju atmosferyczne zaparcie, chlusnąć deszczem, suche dotąd koryto rzeki wypełni się wodą i odmieni się oblicze całej planszy.

Ponadto za zbierane kartki odblokowujemy nowe światy, a te, do których już mamy dostęp możemy poszerzyć o nowe atrakcje. I tak to, co wydawało się malutką piaskownicą, urasta to sporych rozmiarów mapy. Tam, gdzie wcześniej były ślepe zaułki, teraz znajdujemy nietknięte naszą stopą ścieżki. W jednym miejscu wyrośnie wieża, w innym pojawi się boss.

Yooka-Laylee - sztubackie żarciki

Nowe możliwość otwierają też specjalnie ruchy odblokowywane przez węża-handlarza w zamian za pozbierane przez nas piórka. Kiedy nauczymy się sonicznego strzału, możemy za jego pomocą budzić zaspanych strażników, którzy byli nam do tej pory obojętni. Znowuż potężne uderzenie o ziemię pozwoli kruszyć kamienie, za którymi kryć się może na przykład nowa postać.

Jednym słowem, o nudzie nie ma mowy. Jej siostra monotonia czasem wkrada się do rozgrywki, ale z rzadka. O ile więc lubimy powracać do tych samych miejsc i odkrywać w nich coraz to nowe przejścia, bądź przedmioty do znalezienia, o tyle Yooka-Laylee ma duże szanse, żeby trafić w nasz gust.  

Yooka-Laylee - bohater jako spychacz

Łezka płynie po policzku

Yooka-Laylee nie jest grą dla każdego. Niektórych może odrzucić cukierkowa, ale dosyć prosta grafika, inni będą kręcić nosami na swobodną eksploracje, która zajmuje miejsce fabularnych fajerwerków i wciskającej w fotel akcji.

Natomiast wielbiciele starych, dobrych platformówek z radością powitają Yooka-Laylee, które zabiera nas w sentymentalną podróż na najwyższym poziomie, przy okazji zapewniając też dostęp do kilku arcade'owych mini-gierek utrzymanych w klimacie retro.

To właśnie dzięki nim całość sprawdza się nieźle również jako kanapowa rozrywka z przyjaciółmi... Albo z dziećmi, bo czemu nie wykorzystać tej okazji do zacieśnienia rodzinnych więzi?

Yooka-Laylee - nietypowe rzuty kamer

I to ostatnie jest chyba największym atutem Yooka-Laylee. To tytuł prawdziwie międzypokoleniowy. Ratchet i Clank pokazał nam jak mogą wyglądać współczesne platformówki, ale to produkcja Playtonic Games, mimo że niepozbawiona wad, udowadnia, że nawet z nieco archaiczne rozwiązania wciąż można zrobić ciekawy użytek, jeśli tylko ożywić je odrobiną kreatywności. Nie takiej dojrzałej do bólu i przeintelektualizowanej, ale prostej, dziecięcej, która każe z zapartym tchem odkrywać nowe światy i cieszyć się z każdego znalezionego po drodze skarbu.

Ocena końcowa:

  • kolorowe i pomysłowo zaprojektowane lokacje
  • satysfakcja z odkrywania nowych atrakcji w znanych miejscach
  • sporo humoru (również absurdalnego i autoironicznego)
  • ciekawi bohaterowie
  • dla najmłodszych to nie tylko dobra zabawa, ale też doświadczenie uczące kreatywnie myśleć
  • całkiem wymagające wyzwania, tak zręcznościowe, jak i logiczne...
     
  • ...które dla niektórych mogą być nieco frustrujące
  • miejscami do rozgrywki wkrada się monotonia
  • w zasadzie tylko dla fanów eksploracji i zbieractwa
  • grafika, chociaż stylowa, nie olśniewa
  • brak polskiej wersji językowej to spory minus
     
  • Grafika:
     dobry
  • Dźwięk:
     dobry plus
  • Grywalność:
     dobry

84%

Komentarze

0
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.

    Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!