
Cena postępu. Netflix czyści bibliotekę już nie tylko przez licencje, ale i technologię
Netflix na dobre żegna się z autorskim formatem interaktywnych filmów. Mamy do czynienia z sytuacją bezprecedensową.
To, że filmy pojawiają się i znikają, nie jest dla użytkowników platform VOD niczym nadzwyczajnym. Dotychczas niemal zawsze stały jednak za tym wyłącznie kwestie prawne. Ot dany serwis traci licencję na dystrybucję lub - jeśli sam ją wyprodukował - usuwa ją z biblioteki z własnej woli, by zarobić na jej licencjonowaniu na zewnątrz. Taka polityka sprawia jednak, że film, który znika z jednego serwisu, niemal zawsze da się obejrzeć na innej platformie lub - w najgorszym razie - zakupić w wersji fizycznej.
Poważniejszy problem pojawia się w momencie, gdy twórcy eksperymentują z formatem, a seans wymaga użycia technologii, która przestaje być rozwijana.
Netflix definitywnie kończy z interaktywnymi filmami
W 2017 roku Netflix rozszerzył swoją ofertę o produkcje interaktywne, w których widz za pomocą pilota lub ekranu dotykowego sam decyduje o rozwoju fabuły. Jednym z najgłośniejszych przykładów tego typu produkcji było "Czarne lustro: Bandersnatch". Choć pojedynczy seans trwał ok. 90 minut, to - z uwagi na mnogość rozgałęzień fabularnych - na film składało się łącznie 312 minut materiału.
Przez lata Netflix stworzył łącznie 24 tego typu produkcje, ale w 2024 roku rozpoczął ich stopniowe usuwanie. Na początku 2025 w bibliotece zostały już tylko dwie - wspomniany "Bandersnatch" oraz komedia "Unbreakable Kimmy Schmidt: Kimmy kontra Wielebny". I ich dni były jednak policzone, bo 12 maja nastąpiło ostateczne czyszczenie zasobów Netfliksa z interaktywnych produkcji.
Choć majowe czystki nie zostały przez Netfliksa skomentowane, to już w 2024 włodarze platformy przebąkiwali w wywiadach o problemach natury technologicznej. Do tej pory wszystkie aplikacje na telefony, tablety, komputery, Smart TV i gogle VR musiały być tworzone z myślą o obsłudze nierozwijanego już formatu, co najpewniej na dłuższą metę uznano za nieopłacalne. Zwłaszcza że od jakiegoś czasu Netflix inwestuje w gry.
Co ciekawe, 10 kwietnia na Netfliksie pojawił się 7. sezon serialu "Black Mirror", a jeden z odcinków stanowi w zasadzie kontynuację wątków zapoczątkowanych w "Bandersnatch". Widzowie mogli więc nabrać w ostatnim czasie ochoty na powrót do starszej produkcji, ale niedługo później stracili taką możliwość.
Jako że wspomniane produkcje były ściśle powiązane z technologią Netfliksa, w sposób przewidziany przez twórców nie da się ich już obejrzeć nigdzie, bo i nie ma sposobów na wierną archiwizację interaktywnych filmów. W przypadku "Black Mirror: Bandersnatch" za szczęściarzy mogą się uznawać jedynie wybrani członkowie gremiów przyznających nagrody, którzy w 2018 roku otrzymali fizyczne nośniki z filmem. Ich wartość kolekcjonerska najpewniej właśnie baaardzo wzrosła.
Komentarze
1Lepiej co chwila nowy serial wydawać po jednym sezonie i koniec, bo przecież tylko tak przyciągną widzów.