Ciekawostki

Pieniądze ze sprzedaży CO2. Na co Polska je wydaje?

przeczytasz w 3 min.

Polska zarabia miliardy złotych ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Środki te powinny iść na transformację energetyczną. Na co je wydajemy i czy robimy to w odpowiedni sposób?

Sprzedaż uprawnień do emisji CO2 przynosi Polsce naprawdę duże pieniądze. Jak informuje redakcja serwisu wysokienapiecie.pl, dochody z aukcji uprawnień do emisji dwutlenku węgla (EUA) w 2023 r. wyniosły 24,4 mld. Ok. 75 proc. tej kwoty trafiło do budżetu państwa, a 25 proc. zasiliło Fundusz Rekompensat Pośrednich Kosztów Emisji. Korzystają z niego przedsiębiorcy energochłonni.

Polska będzie musiała przedstawić Komisji Europejskiej raport dotyczące wydatków na cele związane z klimatem do końca lipca 2024 r. Do tej pory na ten cel należało przeznaczać co najmniej połowę dochodów z aukcji, a od zmiany dyrektywy wszystkie środki powinny być wydawane na ten cel. Niestety aktualnie pieniądze nie płyną w większości na transformację energetyczną.

Na co wydajemy pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2?

Ostatni raport dotyczy 2022 r. Wówczas dochody ze sprzedaży uprawnień przekroczyły 23 mld zł. Główną pozycję w raportach zajmuje wsparcie wytwarzania energii z OZE przez obowiązek umarzania zielonych certyfikatów. W 2022 r. na ten cel wydano 4,1 mld zł.

Bardzo duże wydatki przekazywane są na cele związane z energetyką jądrową. Jak zaznacza redakcja serwisu Wysokie Napięcie, w 2022 r. przekazano na ten cel prawie 4 mld zł. Kwota ta odpowiada wartości obligacji, które w grudniu Ministerstwo Finansów przekazało spółce Polskie Elektrownie Jądrowe.
 
W 2021 r. na wsparcie kolei przekazano 2,4 mld zł, w 2022 – 833 mln zł. W raportach uwzględniono też m.in. programy realizowane przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej: Czyste Powietrze, Mój Prąd i Mój Elektryk.

– Dyrektywa ETS zostawia furtkę, która umożliwia wydatkowanie przychodów z aukcji na inne cele niż transformacja pod warunkiem, że państwa członkowskie zapewnią równowartość wydatków z innych przychodów. Podobnie to działa dziś w Polsce – mówi w rozmowie z portalem WysokieNapiecie.pl Paweł Mzyk, kierownik Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami.

– Mamy ustawę o systemie handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych, która określa zadania, na jakie należy przeznaczyć część dochodów z aukcji uprawnień. Co najmniej połowa musi być wydana na wskazane cele przyczyniające się do redukcji emisji. Nie są to znaczone pieniądze, więc jeśli rząd poniósł wcześniej wydatki zgodnie z celami ustawy i dyrektywy, to może je także zaliczyć w sprawozdaniu przedstawianym co roku Komisji Europejskiej – dodaje.

Paweł Mzyk nie spodziewa się zwiększenia wydatków na transformację nawet po zmianie dyrektywy. Wynika to z faktu, że ceny praw do emisji spadają (w 2022 r. było to 98 euro za tonę CO2, a w 2024 cena wynosi raptem 52 euro) oraz dlatego, że sprzedaje się coraz mniej uprawnień.

– Polska jest zobowiązana dokonać transpozycji unijnych przepisów i do zmiany ustawy z 12 czerwca 2015 r. o systemie handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych. Jesteśmy już spóźnieni, ponieważ termin na dokonanie transpozycji tych przepisów upłynął z końcem 2023 r. Rząd powinien jak najszybciej dokonać zmiany przepisów krajowych. Co ważne, nowe brzmienie dyrektywy zaczęło obowiązywać z początkiem tego roku. Oznacza to, że w już sprawozdaniu obejmującym rok 2024 Polska będzie musiała ujawnić, w jaki sposób wykorzystała 100 procent dochodów ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 – wyjaśnia Anna Frączyk, prawniczka w Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, autorka raportu "Kreatywna księgowość. Jak Polska marnuje środki z EU ETS" w rozmowie z dziennikarzami serwisu Wysokie Napięcie.

– Warto zwrócić uwagę, że państwa członkowskie zobowiązane zostały do wykorzystania „dochodów lub równowartości finansowej tych dochodów” na co najmniej jeden z celów, o których mowa w art. 10 ust. 3 Dyrektywy EU EST (cele klimatyczne i środowiskowe). To nie jest dobra wiadomość. Takie brzmienie przepisów umożliwia dalsze funkcjonowania praktyk podobnych do tych, które mamy w Polsce, gdzie dochody ze sprzedaży uprawnień do emisji EU ETS trafiają do budżetu państwa – dodaje.

Potrzebne zmiany w wydawaniu pieniędzy

Zdaniem Anny Frączyk, środki powinny zasilać fundusz celowy i finansować konkretne działania dekarbonizacyjne. Mowa tu np. o poprawie efektywności energetycznej czy wsparciu rozwoju społeczności energetycznych lub publicznego transportu niskoemisyjnego.

Komentarze

22
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    K8v8M
    4
    No niestety. Gdybyśmy te pieniądze wydawali zgodnie z przeznaczeniem to mielibyśmy sfinansowane budowy kilku elektrowni jądrowych, co pozwoliłoby ocalić życie tysięcy osób i dać nam niezależność energetyczną. Do tego w perspektywie relatywnie niskie ceny energii elektrycznej.
    • avatar
      Marek1981
      -2
      Przestańcie siać kłamstwa i zdezinformacje. Polska nie zarabia na etsie lecz traci!. To budżet dostaje ochłapy by inwestować w co unia każe
      • avatar
        pawluto
        0
        Dziś jest 18 marca a zobaczmy jaka jest pogoda za oknem...
        Każdy kto by dziś mnie spotkał na mieście i gadał o ekologii i ociepleniu klimatu , dostałby w mordę za kłamstwa !
        • avatar
          Veritatis
          0
          Jak trzeba mieć zryty mózg, żeby w ogóle pisać tak idiotyczny artykuł?. Obstawiam, że dokumentnie. LOL
          • avatar
            GejzerJara
            0
            temat nie dla tego portalu niestety, ale .....

            niestety PIS opłaty emisyjne też epicko ....... spartolił. Wg. zobowiązań wobec UE, z opłat emisyjnych CO2 połowa, podkreślam POŁOWA powinna iść na wsparcie transformacji energetycznej. choćby na modernizację sieci energetycznej, przechowalnie energii (tzw. elektrownie pompowe tam gdzie się da, elektrownie grawitacyjne, modernizacja bloków węglowych aby bardziej dynamicznie potrafiły zmieniać swoją moc dostosowując się do OZE), ale niestety. większość szła na zasypywanie dziurska budżetowego, bo zajęli się jakimś dziwacznym i szkodliwym rozdawnictwem.

            teraz to nawet nie bardzo się opłaca przyłączenie instalacji foto do sieci, bo rozliczenie jest kwotowe. w dodatku to ma być na taryfę zmienną, czyli w samo południe jak jest największa produkcja to nie dość że wyłączenia, to dodatkowo energia tak tanio sprzedawana, że nie pokrywa kosztów przesyłu które zostały tu narzucone na producenta prądu foto. w efekcie się nawet dopłaca do produkcji prądu, zamiast zyskiwać.

            z wiatrakami to też jeden wielki cyrk. postawię sobie mały wiatrak na dachu o średnicy do 2,5m po to aby od szczytu dachu nie przekroczyć wysokości 3m bo takie przepisy, i jest ok. ale jak to samo postawię na maszcie obok domu, sumaryczna wysokość ta sama, to staję się wielkim przestępcą.

            No i gdzie tu OZE ? gdzie tu wsparcie z kwot za emisję CO2 ? Dodam że akumulatory które by rozładowały sporo ruchu w sieci, nawet ulgi VAT na to nie ma, co samo w sobie jest chore.

            a teraz z powodu niewydolności sieci, pomimo wprowadzenia przez PiS opłaty mocowej która też miała iść na modernizację, prąd będzie mega drogi. On by i tak zdrożał, niezależnie od tego czy pis by się utrzymał przy władzy. bo albo nadal by odwalali ściemę w formie "tarcz finansowych" i nadal mielibyśmy wysoką inflację, albo to by po prostu zdrożało. chyba jednak inflacja jest o wiele gorsza.

            aha. chwalenie się przez władze, szczególnie poprzednie niską inflacją, to jest HIPOKRYZJA. Jeśli inflacja jest niska ale przedsiębiorstwa NIE inwestują w rozwój, to oznacza że mamy po prostu ogromną BIEDĘ.