Nauka

Wielooki teleskop będzie śledził wybuchające gwiazdy

przeczytasz w 2 min.

Argus był mitologicznym olbrzymem o stu oczach, który pilnował na zlecenie Hery nimfy Io, aby Zeus nie mógł z nią cudzołożyć. Sprytny Hermes grając na flecie uśpił Argusa i go zabił. Jednak ten wielooki gigant spać nie będzie.

Teleskop o imieniu giganta

Argus Array Pathfinder, bo tak nazywa się pierwsza wersja tego urządzenia (w każdym razie pierwsza korzystająca z nazwy Argus, bo w 2015 roku ten sam zespół zbudował urządzenie z 27 mini teleskopami o nazwie Evryscope) nie dorównuje swojemu patronowi liczbą oczu, bo składać będzie on się jedynie z 38 teleskopów (oczu), które pokryją swoim polem widzenia fragment nocnego nieba 1700 razy większy od Księżyca w pełni. Teleskop rozpocznie swoją pracę w górach Karoliny Północnej już w październiku tego roku. Jest to jedynie przygrywka do większego projektu, ponieważ w zamyśle twórców pełna wersja urządzenia przebije możliwości mitologicznego olbrzyma kilkukrotnie, bo Argus Array pokryje swym polem widzenia cale nocne niebo dzięki zespołowi 900 teleskopów. Kierujący zespołem z Uniwersytetu Północnej Karoliny Nicholas Law realizację tego projektu przewiduje na 2025 rok.

Co będzie obserwował Argus?

Kompleks teleskopów będzie śledził najdrobniejsze zmiany w gwiazdach na obserwowanym obszarze następujące sekunda po sekundzie, tworząc przy tym w zasadzie film o nocnym niebie. Jego celem jest uchwycenie krótkotrwałych lub szybko zmieniających się zjawisk astrofizycznych znanych jako stan przejściowe, w co wliczają się wybuchające gwiazdy, tranzyty czarnych dziur na tle innych obiektów, łączenie się ze sobą gwiazd neutronowych albo nawet zaćmienia odległych gwiazd powodowane przez nieznane obiekty w naszym Układzie Słonecznym. Jest to szansa na dostrzeżenie nieuchwytnej dotąd dziewiątej planety czającej się gdzieś na zewnętrznych obrzeżach naszego Układu. 

Jak to jest zrobione?

Argus dąży do tego by z wykorzystaniem zespołu gotowych teleskopów z których każdy ma średnicę zaledwie 20 centymetrów osiągnąć wyniki porównywalne z teleskopem posiadającym drogie i podatne na uszkodzenia duże lustro. Ostateczny projekt powinien z powodzeniem zastąpić teleskop o zwierciadle mającym około 5 metrów średnicy. Oczy teleskopu będą osadzone w konstrukcji w kształcie misy i obserwować wyznaczony wycinek nieba przez świetlik w kopule. Wraz z upływem czasu czasza z teleskopami i cała kopuła będą się powoli obracać by dostosować się do pozornego ruchu gwiazd na nieboskłonie.

Oto jak powinna się prezentować ostateczna wersja teleskopu

Aby wykrywać szybko zmieniające się obrazy naukowcy pracujący nad projektem zastąpią czujniki światła ze sprzężeniem ładunkowym (CCD) detektorami półprzewodnikowymi z tlenkiem metali, które są w stanie zarejestrować zmiany w ciągu sekundy, w porównaniu z kilkoma sekundami w przypadku CCD. 

Koszt budowy Argus Array powinien wynieść około 20 milionów dolarów, jest to śmiesznie mało w porównaniu z setkami milionów dolarów, które trzeba byłoby zainwestować w wielkozwierciadłowy teleskop o porównywalnych do Argusa osiągach.

Źródło: science.org 

Komentarze

1
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    kkastr
    2
    W ten sposób naciągając fakty można spokojnie powiedzieć, że każdy mały teleskop (albo dowolna grupa małych teleskopów) może zastąpić teleskop o zwierciadle 5m. Jeśli zrobimy bardzo wiele zdjęć tego samego skrawka nieba, na małym teleskopie i je złożymy, to w końcu uda się dostrzec tak słabe obiekty jak na jednym zdjęciu z dużego teleskopu. Miłośnicy robią tak od lat, uzyskując porażająco piękne zdjęcia nieba nie do odróżnienia od zdjęć z największych teleskopów. Ale właśnie chodzi o to, ile czasu zajmie osiągnięcie tego samego efektu. Można pół roku robić jedno zdjęcie i przegoni się największe teleskopy na ziemi. Ale tylko jeśli obiekt przez pół roku nie będzie się ruszał. I w tym czasie duży teleskop wykona 1000 takich zdjęć tysiąca różnych obiektów, a nie tylko jedno. Projekt Argus Array nie jest bez sensu, jest całkiem ciekawy. Ale stopień naciągania faktów przez współczesnych naukowców dla PRu w różnych projektach jest zdecydowanie przesadny.