Agents of Mayhem - rozróba na pół gwizdka
Gry

Agents of Mayhem - rozróba na pół gwizdka

przeczytasz w 5 min.

Twórcy Agents of Mayhem mieli proste zadanie: stworzyć sympatyczną, pełną akcji strzelaninę, przy której trudno się nudzić. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić.

Ocena benchmark.pl
  • 2,9/5
Plusy

- niezły klimat i odrobina humoru,; - różnorodność agentów,; - wyjątkowo przyjemne strzelanie,; - system rozwoju postaci,; - spore możliwości wypełniania zadań...

Minusy

...które są niestety bardzo monotonne,; - problemy z optymalizacją,; - nędzny model jazdy samochodami,; - nieciekawy i pustawy Seu.

Agents of Mayhem na tropie oryginalności

"Weźmy Seul, trochę go zmniejszmy i napakujmy neonami, których i tak ma w nadmiarze. Dodajmy do tego wariacką fabułę o superagentach broniących pokoju na świecie. Najlepiej zróbmy strzelaninę, grę akcjiRPG w jednym! No, i żeby nie było zbyt poważnie potraktujmy temat z jajem. Niech to będzie taki Overwatch, tylko dla jednego gracza. Stwórzmy markę, która dorówna Saints Row..."

... możliwe że tak właśnie przebiegały narady studia Volition odpowiedzialnego za Agents of Mayhem. I rzeczywiście gra przypomina kolorowe puzzle, których każdy element wygląda na wyjęty z innej układanki. Jest wybuchowo, szybko i kolorowo. Niestety w tej różnorodności gubi się trochę własny charakter produkcji.

Najpierw strzelaj, potem strzelaj

Nie będę ukrywać, że lubię gry akcji. Najlepiej takie, które pozwalają na swobodną eksplorację świata i nie traktują siebie zbyt serio. Dlatego z nadzieją oczekiwałem Agents of Mayhem, które miało ambicje skusić graczy od lat czekających na trzeciego Crackdowna i trochę zmęczonych dostępnymi już na rynku sandboksami.

Pozornie wszystko powinno się udać. Fundamenty podłożone przez Saints Row wydają się dość solidnie, aby ten spin-off serii zamieszał na rynku. No, bo czemu nie? Wystarczy jajcarska fabuła i dobry system walki. I tutaj dość szybko pojawił się pierwszy zgrzyt, bo choć w Agents of Mayhem strzela się całkiem przyjemnie, to jednak historia nie jest ani oryginalna ani porywająca.

Agents of Mayhem - operacja zesłani z nieba

Ot, dostajemy trochę sztampową opowieść o konflikcie między tymi dobrymi, czyli naszą organizacją Mayhem, a zrzeszających złoczyńców Legionem. Nasi bohaterowie to luzaki, cwaniaki i niezłe świrusy, a tamci to mściwi okrutnicy planujący przejąć władzę nad światem.

Chciałbym jednak aby te klisze były stosowane z jakimś pomysłem, choćby z humorem. Niestety tak nie jest. Dość powiedzieć, że przez całą rozgrywkę uśmiechnąłem się może z kilka razy, i to głównie dzięki komentarzom bohaterów. Potem zostało mi już tylko zgrzytanie zębami.

Nie wiem, może po prostu tytuł ten skierowany jest do młodszej widowni. To wyjaśniałoby dziwne złagodzenie Agents of Mayhem, i to od strony fabularnej i stylistycznej. Komiksowa grafika jeszcze ujdzie, ale szkoda, że zrezygnowano z ikonicznych, szalonych patentów Saints Row. Ewidentnie jest tutaj mniej obcesowo i wulgarnie.

Agents of Mayhem - puste ulice Seulu

Sytuację ratuje na szczęście bogata galeria agentów, którymi przyjedzie na pokierować. Nie są oni jednak dostępni od początku. Aby się w nich wcielić musimy wykonywać rozmaite zadania poboczne. 

Jak łatwo się domyślić, nasza drużyna nie jest jednorodna. Ba, poszczególni agenci różnią się miedzy sobą uzbrojeniem oraz umiejętnościami. Weźmy na warsztat podstawową trójkę bohaterów, którymi kierujemy od początku przygody. Niedoszły aktor i celebryta Hollywood posługuje się karabinem maszynowym, oraz granatnikiem, piękna Fortune strzela z dwóch pistoletów i korzysta z pomocy drona, a potężny Hardtrack dzierży shotguna i miotacz min.

Przed wyruszeniem w teren kompletujemy sobie trzyosobową załogę i rzucamy się w wir walki. Żeby było jeszcze ciekawiej podczas gry możemy się między bohaterami swobodnie przełączać, co pozwala na dobranie taktyki odpowiedniej do przeciwnika. 

Co powiecie na wielkiego Yetiego, który może zamrażać wrogów? A może siejącą z łuku Ramę? Natomiast fani Saints Row, którzy zamówili grę w preorderze mogą dodatkowo wcielić się w znanego z serii Gata. Nieźle.

Agents of Mayhem - idź do początku misji

Agents Of Mayhem pozwala więc na dużą swobodę w zakresie wykonywania misji. Zadowoleni będą zwolennicy ataków dystansowych jak i bezpośrednich starć. Dodatkowo twórcy przygotowali dla graczy aż piętnaście poziomów trudności, w których odnajdą się zwolennicy przyjemnego strzelania, jak i hardkorowi fani ciężkich, ulicznych potyczek.

Do tego nasi agenci w miarę wykonywania kolejnych zadań awansują na wyższe poziomy doświadczenia, dzięki czemu uzyskujemy dostęp do ich nowych zdolności, lepszych broni i ataków specjalnych. To wszystko umożliwia stworzenie bojowej drużyny marzeń, której nie straszne żadne wyzwanie.

Zanim jednak nasi herosi ruszą w teren odwiedzamy jeszcze latającą fortecę Mayhemu czyli ARK, która pełni rolę huba. To właśnie tam możemy zawitać do rusznikarza, który rozbuduje naszą broń, technika odpowiedzialnego za gadżety albo wybrać dostępną misję. No i oczywiście przygotować samych agentów. Sami się przecież nie dozbroją.

Agents of Mayhem - briefing przed misją

Strzelaj i skacz, strzelaj i skacz, powtórz...

Wspomnianych misji jest dużo. Naprawdę. Szkoda tylko, że twórcy Agents of Mayhem poszli w ilość, a nie jakość. Zdecydowana większość zadań sprowadza się w zasadzie do przybycia w określone miejsce (może to być skwer w centrum miasta, albo dach wieżowca), wytłuczenia wszystkich przeciwników, zniszczenia jakiegoś ustrojstwa Legionu i… powędrowania dalej, do kolejnej miejscówki, w której robimy dokładnie to samo. I tak dalej.

Taka powtarzalność misji występuje prawie za każdym razem i o ile początkowo mi nie przeszkadzała, to po kilkunastu zadaniach miałem jej dosyć. No, bo ile razy można robić w kółko to samo?

Zdarzają się jednak perełki, za sprawą których mocniej ściskałem pada, jak choćby misja, podczas której uciekałem samochodem przed kosmicznym laserem szyjącym do mnie z nieba. Coś jak w filmie z Jamesem Bondem :)

Agents of Mayhem - strzelanie

Niestety Agents of Mayhem kuleje dokładnie w tym samym aspekcie, który pogrzebał Mafię III. Pojedź tam, zabij paru złych gości, potem udaj się gdzie indziej i powtórz scenariusz. I o ile Mafię troszeczkę ratował wspaniały, brudny klimat Luizjany, świetnie nakreślone postacie i filmowa fabuła, tak tutaj tego brakuje. 

Owszem, grafika jest kolorowa, ale nie urzeka. Dość powiedzieć, że leciwe GTA V wygląda o klasę lepiej. I gdzie tam Seulowi do tętniącego życiem Los Santos.

Sytuacji nie polepsza także model jazdy samochodów. Oprócz fury naszej agencji możemy bowiem poprowadzić wiele krążących po ulicach Seulu aut... no i to w zasadzie tyle. Naprawdę, nie ma o czym mówić. 

Wszystkimi autami w Agents of Mayhem jeździ się mniej więcej identycznie. To znaczy tak monotonnie, że czasami przyjemniej jest skakać agentami po dachach budynków. Nie tego spodziewałem się po grze, w której niekiedy przychodzi nam przemierzać całe dzielnice miasta podczas wykonywania zadania.

Agents of Mayhem - jazda samochodem

I gdyby chociaż te wszystkie powtarzalne misje, na które docieramy prowadząc owe kartony z kołami dało się wykonywać względnie przyjemnie, to może nie byłoby tak źle. Ostatecznie strzelanie w Agents of Mayhem daje naprawdę dużo frajdy. 

Niestety tym, co rozkłada tę grę na łopatki jest zła optymalizacja. Hmm, „zła” to mało powiedziane. O ile dysponując dobrym komputerem nie uświadczymy może spadków animacji tak na konsolach widzimy je praktycznie co chwile.

W wersji na zwykłą PS4 (na PS4 Pro jest nieco lepiej) gra potrafi gubić klatki animacji choćby podczas rutynowych wizyt w ARKu. Nie są co prawda na tyle duże, aby utrudnić rozgrywkę, ale zauważalne. Na początku pomyślałem: "OK, może w Seulu będzie lepiej". Nie było. 

A kiedy rozpoczyna się walka to niestety zaczyna się też dramat. Wystarczy kilku przeciwników, parę wybuchów i wykonany atak specjalny, a liczba klatek na sekundę spada w okolice dwudziestu. No, i jak tu czerpać radość z rozgrywki?

Agents of Mayhem - krytyczne zabójstwo

Agenci specjalnej troski

Szkoda mi tej gry. Tak szczerze, po ludzku. Czy spodziewałem się rewolucji? Nie, bo i nic jej nie zapowiadało. Obiecywano mi natomiast wesołą, zwariowaną przygodę pełną humoru i akcji. Tymczasem w pakiecie otrzymałem tylko połowę tego. 

Tytułowi agenci może i dają radę, a elementy erpegowe zatrzymują na dłużej przy telewizorze, niestety na każdy plus tej produkcji przypada kilka minusów, które pokazują, że gra jest niedopracowana. Wygląda to tak jakby po wymyśleniu bohaterów, fabuły i systemu rozwoju postaci twórcy poszli po najmniejszej linii oporu i wypełnili plastikowy Seul zestawem powtarzalnych zadań.

Agents of Mayhem - hackowanie

Agents of Mayhem to projekt ze sporym potencjałem, który cierpi bolączki typowe dla gier sandboksowych. Jego świat jest rozległy, ale pusty i wieje z niego nudą. Zadania poboczne są boleśnie powtarzalne, grafika jakoś specjalnie nie urzeka, a spadki animacji sugerują, że tytuł nadal wymaga poprawek, przynajmniej w wersji na konsole. Przyjemne strzelanie to jednak za mało, aby wstrzelić się choćby do pierwszej dwudziestki najlepszych gier tego roku.

Agents of Mayhem - bieg za samochodami

Ocena końcowa:

  • niezły klimat i odrobina humoru
  • różnorodność agentów
  • wyjątkowo przyjemne strzelanie
  • system rozwoju postaci
  • spore możliwości wypełniania zadań...
     
  • ...który są niestety bardzo monotonne
  • problemy z optymalizacją
  • nędzny model jazdy samochodami
  • nieciekawy i pustawy Seul

     
  • Grafika:
     dostateczny plus
  • Dźwięk:
     dostateczny
  • Grywalność:
     słaby plus

Ocena ogólna:

58% 2,9/5

Komentarze

1
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    studionti
    3
    Ta gra jest BARDZO słaba. Jeżeli graliście w Saints Row (a ja grałem i bardzo ją ceniłem, zwłaszcza 3 część), to będziecie bardzo zawiedzeni. Postawiono silny nacisk na poprawność polityczną, nawet porwanie samochodu jest tutaj pastiszem. W skrócie: nudna, żenująco nudna z idiotycznymi rozwiązaniami i co najgorsze - odpychającymi bezpłciowymi postaciami. Za taką kasę? Zainwestujcie lepiej w Mass Effect Andromeda, to przy tym badziewiu arcydzieło.
    To takie Agents of Merkel!