BanBye - co to jest? Do czego służy nowa platforma?
Internet

BanBye - co to jest? Do czego służy nowa platforma?

przeczytasz w 5 min.

Platforma, gdzie materiały wideo banowane na YouTube znajdują swoich odbiorców. Tak właśnie opisuje się BanBye. Nowy „polski YouTube” wolny od cenzury politycznej ma wielkie ambicje, ale na razie pozostaje niszą dla niewielkiej grupy odbiorców.

Internet jest pełen platform „wolnych od cenzury”, które mają swoją misję

Nie trzeba szukać daleko. Wystarczy, że poruszamy się po polskim podwórku - bez trudu spotkamy się z narodowym odpowiednikiem Facebooka. Albicla miała być miejscem, w którym poglądy prawicowe nie będą cenzurowane. W pewnym stopniu się to udało, bo serwis stale funkcjonuje. Jego problemem jest natomiast to, że szczyt popularności zdobył dzięki tzw. trollom internetowym, którzy masowo rejestrowali się jako popularne w polskim internecie persony (m.in. Karol Wojtyła, Mariusz Pudzianowski etc.).

Na podobny pomysł wpadł Donald Trump, który utworzył platformę społecznościową TRUTH Social. Zostańmy jednak w Polsce - i spójrzmy na rodzimy odpowiednik YouTube, czyli BanBye.

Co to jest BanBye?

BanBye to platforma wideo, która powstała jako odpowiedź na cenzurę treści o poglądach prawicowym w popularnym YouTube. Twórcy odpowiedzialni za projekt (m.in. wRealu24) mówią o swoim serwisie jako miejscu, gdzie:

  • Administracja nie usuwa kont twórców treści oraz użytkowników komentujących udostępniane materiały. Wolność słowa jest tutaj kluczowa i każdy ma prawo do swojego zdania.
  • Znajdują się materiały, które wykluczono z Internetu. Oczywiście takie, które są zgodne z prawem - ale ich twórcy zostali zbanowani z mainstreamowego YouTube. Mowa tu zatem głównie o skrajnie prawicowych treściach.
  • Dostęp do materiałów o konkretnych poglądach lub konkretnych twórców nie jest utrudniany przez administrację.
  • Istnieje szereg funkcji pozwalających wygodnie korzystać z serwisu. Platfoma ma zatem być pełnoprawnym konkurentem YouTube.

Czy BanBye funkcjonuje? Jak działa ta platforma

Pierwszy szok, którego doznałem zaraz po wejściu na stronę główną BanBye dotyczył tego, że platforma wygląda naprawdę całkiem nieźle. Widać tutaj pewne inspiracje YouTube oraz Twitch - ale generalnie rzecz biorąc, projekt wygląda tak, jakby naprawdę został przygotowany z dbałością o szczegóły.

Odtwarzacz wideo działa sprawnie (choć poprzedzają go długie reklamy z prośbą o wsparcie funkcjonowania platformy), przeglądanie treści przebiega wyjątkowo sprawnie i cały interfejs wydaje się być intuicyjny. Przeszkadzają niestety drobiazgi takie jak nieprzetłumaczony na język polski przycisk służący do wczytania większej ilości filmów - nie jest to jednak wyjątkowo irytujące w świetle tego, jak wygląda reszta serwisu.

BanBye strona główna Strona główna BanBye. Serwis akurat obchodzi swoją pierwszą rocznicę istnienia

Treści podzielone na osobne kategorie i oznaczone specjalnymi ikonami

BanBye zadbało o to, aby treści udostępniane na platformie były odpowiednio skategoryzowane. Nie brakuje zatem filmów dotyczących ekonomii, edukacji, filozofii, gier, ale też gotowania lub szeroko pojętego lifestyle’u. Teoretycznie oczywiście. W praktyce natomiast większość z nich jest całkowicie pusta.

Dodatkową funkcją, której na próżno szukać na YouTube są specjalne ikony, którymi twórcy oznaczają swoje filmy. Są to m.in. „uciszany przez…”, „blokowany przez…”, które sugerują cenzurowanie konkretnych treści w mainstreamie.

Jest trochę tak, jak na zwykłym YouTube

Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że BanBye to całkiem nieźle odwzorowana kopia YouTube. Wiadomo, wielka różnica dotyczy treści, które znajdziemy na polskiej platformie, ale poza tym - jest wszystko, czego potrzeba.

Łapki w górę oraz w dół (tutaj w porównaniu z YT nie są ukryte) pod filmami to oczywistość, której nie mogło zabraknąć. Jest też licznik odsłon, możliwość dzielenia się materiałem na popularnych serwisach społecznościowych, ale także opcja zapisania filmu na liście „Na później”.

Wyjątkowo sprawnie funkcjonuje też odtwarzacz. Wygląda na trochę mniej „profesjonalny” niż na klasycznym YouTube, ale ma wszystko, czego potrzeba - wybór jakości, ale też prędkości odtwarzania.

Sam podczas korzystania z BanBye nie zauważyłem problemów z odtwarzaczem. Wszystko działa płynnie - i to zaskoczyło mnie najbardziej.

Nie może być jednak tak kolorowo, prawda? Przecież z jakiegoś powodu BanBye nie może przedostać się do głównego nurtu i dla wielu jest portalem, który kojarzy się ze skrajnymi w kontekście przekonań i poglądów materiałami.

Co to jest BanBye - ale tak naprawdę - bez porównań do YouTube. Ot, czy znajdziemy tutaj cokolwiek wartościowego i pozwalającego platformie stać się pełnoprawnym serwisem wideo?

BanBye Filmy uciszane i zbanowane na innych portalach - takich treści na BanBye znajdziemy całe mnóstwo

Co jest nie tak z BanBye?

Wszystkie problemy, które istnieją na BanBye są bezpośrednio powiązane z funduszami. A właściwie to z ich brakiem. Wyobraź sobie, że postanawiasz zostać twórcą wideo, a swoimi materiałami chcesz dzielić się w każdym możliwym medium. Najpopularniejsze platformy społecznościowe umożliwiają to właściwie ot tak. A BanBye? Hola hola, nie tak szybko.

Twórca na BanBye musi przejść odpowiednią weryfikację. Sami właściciele serwisu w sekcji FAQ piszą: „koszty przesyłu danych uniemożliwiają nam pełne otwarcie BanBye dla każdego chętnego do publikacji własnych materiałów. (...) jeśli jesteś zainteresowany taką możliwością, skontaktuj się z nami, (...) opisz kim jesteś i dlaczego chcesz publikować w BanBye, jeśli publikujesz już własne materiały w mediach, pokaż nam swoje prace”.

Serwis mówi zatem stanowcze nie cenzurze. Ups, przepraszam - to wymaga podkreślenia. NIE! - mówi BanBye. Tak samo ochoczo zwracają się twórcy platformy w stosunku potencjalnych autorów treści

Trudno w tej sytuacji nie odnieść wrażenia, że za kotarą pozornej wolności słowa skrywa się druga kotara, której odsłonięcie wymaga spełnienie konkretnych wymagań. No ale wiadomo, koszty prowadzenia działalności i przesyłu danych są zbyt wysokie, więc trzeba wybierać osoby, które mogą zostać twórcami na BanBye.

BanBye Wizualnie BanBye nieco przypomina połączenie YouTube i Twitch. Wyróżniają się jednak sekcje z prośbą o wsparcie finansowe platformy

Określenie „sekta” pojawia się tutaj zbyt często

Ja doskonale rozumiem, że Internet bez hejtu i mniej lub bardziej konstruktywnej krytyki nie istnieje. Pozorna anonimowość w Internecie dla wielu jest swoistym przyzwoleniem na „poluzowanie lejców” i wylanie na ekran słów, które niechętnie chcielibyśmy usłyszeć w rzeczywistości.

Rozumiem też, że osoby o poglądach lewicowych nie muszą zgadzać się z prawicą - i odwrotnie. Ale czy to powód, żeby w niemal każdym dostępnym materiale snuć teorie spiskowe na niewyobrażalne tematy, wyzywać przeciwników prawicy od „sekciarzy” i tworzyć zamkniętą bańkę informacyjną, w której prawda jest jedna?

Tak właśnie jest na BanBye. Przez kilka dni systematycznie przeglądałem materiały na tej platformie i myślę, że potrzebuję co najmniej kilku dni urlopu. Nie dość, że treści pojawiają się wyjątkowo rzadko, to są przesycone dialogiem w stylu: „szczepionki zabijają nagle” (są też twórcy, którzy jeszcze ostrzej podchodzą do tematu i - uwaga - używają określenia… $zczepionki), „tracimy Polskę”, „prawda o [tu wpisz cokolwiek]” etc.

Wszędzie na tej platformie można trafić na kulisy spraw, które nigdy i nigdzie nie zostały wyjawione - ale w jakiś sposób dotarli do nich twórcy, których ogląda w porywach do 20 tysięcy osób.

BanBye Fragment zakładki FAQ na BanBye. Właściciele mówią, że na platformie nie ma cenzury, ale za to jest weryfikacja twórców

Brakuje pieniędzy, więc trzeba oglądać w słabej jakości

Budżet się nie spina, a treści „bez cenzury” trzeba publikować. Jak to ogranąć? Ano wystarczy ograniczyć jakość materiałów do 480p i poprosić w każdym możliwym miejscu o wsparcie finansowe platformy.

Twórcy BanBye nie zdążyli jeszcze co prawda zaktualizować sekcji FAQ dotyczącej planów rozwoju na 2023 rok - i stale wisi tam tekst dotyczący obecnego roku - ale to nie problem. Wiemy, że plany są ambitne. Serwery trzeba utrzymywać i zwiększać ich przepustowość, a z tą może być na ten moment problem.

Właściciele jednak nie zapowiadają pobierania opłat za prezentowane treści. Wszystko jest za darmo (do czasu pojawienia się modelu subskrypcyjnego za wybrane treści). No, chyba że chcesz sypnąć groszem na wsparcie platformy - to oczywiście w każdym miejscu wyświetla się stosowny komunikat na czerwonym tle, który wygląda agresywniej od żółtych pasków na TVN.

Czy na BanBye znajdziemy cokolwiek, co nie jest związane z polityką?

Jasne, można się na przykład dowiedzieć „jak ubrać się na ślub” albo „czy maseczka może być elegancka - jak ubrać się elegancko”. Można też przejść do kategorii Gry z nadzieją, że może trafi się jakiś fajny gameplay z Call of Duty: Warzone. Trafimy tu jednak tylko na jeden film odpowiadający na pytanie „jak zachęcić dziecko do poznawania Boga?”.

W kwestii filmów technologicznych BanBye również zawodzi. Poza tym, że całkiem sporą popularnością w tej kategorii cieszy się film dotyczący niebezpiecznego wpływu smartfona na zdrowie ludzi, znajdą się też perełki z frazą „prawda wychodzi na jaw” w tytule (tak, dotyczy to szczepionek i trafiło do kategorii technologia).

Na BanBye oczywiście można zaglądać systematycznie. Ale po co?

Można też chodzić codziennie na siłownię, robić sobie zdjęcie w lustrze i wychodzić. Nie ma również przeszkód, aby czerpać wiedzę o wiadomościach ze świata z chińskiego portalu newsowego nie używając przy tym tłumacza i znając wyłącznie język polski. Można, ale po co?

Tak samo jest z BanBye. Można odwiedzać tę platformę i wierzyć, że stanie się realną konkurencją YouTube, ale jaki w tym sens? BanBye jest skierowane dla konkretnie sprecyzowanej grupy odbiorców. To nie jest serwis, który każdy Polak powinien zapisać w zakładkach i odwiedzać każdego poranka lub po pracy.

Musisz być całkowicie pewien swoich poglądów (bo to główna tematyka platformy), aby czerpać jakąkolwiek satysfakcję z odwiedzin na BanBye. Istnieje jednak szansa, że jeśli tak jest - to BanBye nie jest ci obcy i zdarza ci się zerknąć, jakie nowe materiały się pojawiły.

Jeśli natomiast polityka nie jest twoją największą pasją lub głosisz poglądy absolutnie odwrotne do prawicowych, które trafiają na BanBye - nie ma najmniejszego sensu, aby odwiedzać ten portal. Nie dowiesz się z niego nic rzeczowego - i na próżno szukać w nim treści, których kontekst jest pozbawiony polityki.

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    eMDeKaeS
    1
    Teraz zaczyna się taka moda na wszystko bez cenzury, a później ludzie będą się zastanawiali, która z 20 wersji prawdy jest prawdziwa. Ewidentne kłamstwa powinny być usuwane.
    • avatar
      Yetii
      1
      Póki nie było Internetu, ilość debili nie rzucała się w oczy. Jak w tym powiedzonku.
      Niestety ale ilość idiotów poraża. Nie wierzycie ? Zróbcie sobie prowokację np. na FB.
      Przy odrobinie inteligencji będziecie mieli jednego dnia kilkaset laików, albo wrogich komentarzy. W zależności co chcecie osiągnąć. Zaczną się kłócić między sobą. Zwolennicy bronić Was jak niepodległości. A później to już walić po pyskach jak leci.
      Chcesz stracić szacunek do własnego gatunku - poczytaj co on pisze w necie. I to nie januszek trolluszek. A często i gęsto ci z 1 stron wielkich gazet.