• benchmark.pl
  • Gry
  • Disintegration to dziwny, ale i całkiem ciekawy pomysł na miks sieciowej strzelaniny i RTS’a
Disintegration to dziwny, ale i całkiem ciekawy pomysł na miks sieciowej strzelaniny i RTS’a
Gry

Disintegration to dziwny, ale i całkiem ciekawy pomysł na miks sieciowej strzelaniny i RTS’a

przeczytasz w 3 min.

Pierwsze zapowiedzi Disintegration pokazywały szczegóły zaawansowanej maszyny, latającego, uzbrojonego motocykla. Ostre, soczyste grafiki prezentują się świetnie, ale nijak nie oddają samej rozgrywki. A ta jest naprawdę ciekawa.

Ocena benchmark.pl
  • 4/5
Plusy

- innowacyjne połączenie dwóch gatunków,; - zróżnicowane pojazdy o odczuwalnie różnych statystykach,; - ciekawy pomysł na rozgrywkę w kampanii dla pojedynczego gracza,; - barwne postacie w trybie fabularnym,; - wizualne fajerwerki robią wrażenie.

Minusy

- fabuła kampanii i świat Disintegration nie powala oryginalnością,; - oprawa wizualna mogłaby być lepsza.

Wydawane przez Private Division (wydawcę, który zaopiekował się też The Outer Worlds), Disintegration to jedna z wielu prób zrobienia czegoś nowego z rynkiem strzelanek, stworzenia nowej niszy, która wybuchnie popularnością jak PUBG czy Fortnite. Nie tak dawno miałem przyjemność pisać o The Cycle od Yagera, które także próbowało się wybić w ten sposób. Twórcy Disintegration, studio V1 Interactive ma jednak wyraźnie inny pomysł na rozgrywkę, łącząc strzelankę z grą RTS.

Ze względu na nietypową formułę, granie w Disintegration najbardziej przypominało mi starusieńkie już Divinity: Dragon Commander, gdzie mogliśmy polatać sobie smokiem, a przy okazji trzeba było zarządzać dużymi, maszerującymi poniżej armiami. Gra była potwornie niewygodna w obsłudze, ale ciekawa. V1 Interactive wymyśliło, jak zrobić coś podobnego, ale lepiej. I to w trybie wieloosobowym.

Bo choć Disintegration na pierwszy rzut oka wygląda jak kolejna strzelanka, przemyca spory ładunek strategii czasu rzeczywistego

Pierwsze wrażenia z Disintegration – bardzo pozytywna mieszanka gatunków

Techniczne demo, w jakie miałem okazję zagrać na przestrzeni ostatnich dni dało mi pewien wgląd w to, czym jest cała gra. To sieciowa strzelanka, gdzie sunąc na latającym motorze prowadzimy oddział trzech lub czterech żołnierzy, który wykonuje dla nas rozmaite zadania. Gracz jest tu głównym „zadawaczem obrażeń”, podczas gdy piechurzy służą zarówno za narzędzia do wykonywania celów misji (zajmowania punktów lub przenoszenia rdzeni energetycznych przez mapę) jak i są, efektywnie jego „umiejętnościami”. 

Disintegration - ustalanie wyglądu drużyny

Choć dużo czasu spędzimy tu śmigając w górę i w dół, strzelając do wrogich motocyklistów, pilnowanie tego, gdzie są i co robią nasze jednostki, jest kluczowe. Bez sił naziemnych żadna ilość zabójstw czy asyst nie przyczyni się do zwycięstwa. Bo choć Disintegration na pierwszy rzut oka wygląda jak kolejna strzelanka, przemyca spory ładunek strategii czasu rzeczywistego. Nie jest to może najbardziej oczywiste połączenie, ale podczas testów zdawało się działać całkiem nieźle.

Fajerwerki są silną stroną Disintegration, a wygląd map – sporą słabością

Tym, co prezentowało się oszałamiająco w samej grze były efekty strzałów, eksplozje i wizualny szum towarzyszący umiejętnościom. W bitwach pięciu na pięciu graczy dochodzi momentami do sytuacji, gdzie ekran zalewany jest światełkami laserów, ikonami wrogów i wybuchami tak bardzo, że czujemy się niczym w dyskotece. To jednak tylko wycinek całej rozgrywki. 

Disintegration - widowiskowe eksplozje

Większość starć to polowanie na osamotnionych wrogów, i próby zdjęcia ich zanim połapią się, z której strony obrywają. Jako, że nasz motor porusza się (w ograniczonym zakresie) w górę i w dół, walki są mocno trójwymiarowe, przez co zdolność śledzenia akcji bywa bardzo cenna. 

Z pomocą przychodzą tu mapy, które niestety są zaskakująco puste. Dwa zlepki szaroburości, na jakich miałem okazję walczyć – ruiny miasta i złomowisko – były w równym stopniu nijakie. O dziwo, sprawdzały się w ten sposób świetnie jako tło dla wspomnianych wyżej fajerwerków. Nie zachwycały jednak w przerwach w akcji, gdy gra na chwilę się uspokajała. Miejmy nadzieję, że w pełnej wersji zobaczymy nieco bardziej rozbudowane, albo przynajmniej bogatsze w detale mapy.

Disintegration błyszczy, gdy śmigamy na motorach

Problem z mapami jest z kolei kompletnie nieodczuwalny, gdy patrzymy na motory. Oferta dostępnych podczas gry wehikułów była zróżnicowana zarówno pod względem wyglądu, jak i cech oraz umiejętności. Powolne, ciężkie maszyny spotykają się tutaj z lekkimi jak piórko i równie wytrzymałymi śmigaczami , a jeżeli nie chcemy pruć do wroga z szybkostrzelnego karabinu, zawsze możemy złapać motocyklowy odpowiednik snajperki lub granatnik z przyklejanymi ładunkami.

Frajda z latania była dla mnie odczuwalnie większa, gdy siadałem za sterami tych bardziej zwrotnych pojazdów, choć arsenał sztuczek, jakie mamy do dyspozycji siedząc w latającym czołgu też ma swoje zalety.

Disintegration - utracony punkt

Beta i co dalej?

Przed Disintegration stoi trudne wyzwanie – musi wbić się na rynek, który nie jest przesadnie zainteresowany innowacjami. Szczególnie takimi, które sprawiają, że strzelanie jest trudniejsze i ma dodatkowe wymagania. Elementy RTS w tej grze dają jednak nadzieję, że produkcją V1 Interactive zainteresują się wygłodniali fani strategii, co może dać temu tytułowi szanse na bycie zauważoną. 

Nie znamy jeszcze modelu, w jakim ukaże się gra – wciąż nie ogłoszono, czy będzie to tytuł płatny, czy darmowy. To duża różnica, bo o ile w becie Disintegration bawiłem się całkiem nieźle, nie wiem, czy byłbym gotów zapłacić, by zostać w świecie latających motorów na dłużej.

Disintegration - walka

Ocena wstępna Disintegration:

  • innowacyjne połączenie dwóch gatunków
  • zróżnicowane pojazdy o odczuwalnie różnych statystykach
  • wizualne fajerwerki robią wrażenie
     
  • nudne mapy
  • zwiastun obiecywał lepszy poziom oprawy graficznej

80% 4/5

Oto co jeszcze może Cię zainteresować:

Komentarze

2
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    0
    Wygląda jakby mechanika zerżnięta z "battlezone", innowacji w tym żadnej nie widzę. Chyba że ktoś uważa, że innowacją jest ożywianie cudzych pomysłów sprzed dwóch dekad.
    • avatar
      Web1b
      0
      It would seem that the technicians twisted the battle zone, I see no progress in it. Unless one imagines that development will breathe life into the minds of individuals two decades back UPSers