Gry

Grafika i muzyka

przeczytasz w 2 min.

Jeśli chodzi o grafikę, Lost: Via Domus w żaden sposób nie zaskakuje, chociaż najważniejszy element, czyli dżungla, broni się całkiem nieźle. Niestety jednak reszta lokacji jest po prostu brzydka i mało atrakcyjna. Obóz rozbitków na przykład, wydaje się być zaprojektowany trochę na siłę, a ogólnie wszystkie lokacje w grze są małe, niemal do znudzenia ograniczone różnego rodzaju blokadami i większości przypadków służą tylko i wyłącznie jako zapychacze przestrzeni. Nie ma w nich nic ciekawego do obejrzenia. Równie mało atrakcyjne są postacie, które występują w grze. Choć model głównego bohatera zaprojektowany jest z dbałością o detale, to reszta postaci odwzorowana jest już nie zbyt precyzyjnie i bardzo często słabo przypomina aktorów, grających ich role w filmie. Dodatkowo, osoby w grze poruszają się nienaturalnie, są kanciaste, a ich usta nawet nie otwierają się, kiedy coś mówią. Wszystko to, tylko odbiera chęć do dalszej gry.

Najgorzej jest jednak z dźwiękiem, bo choć muzyka w grze stoi na całkiem przyzwoitym poziomie i dobrze komponuje się z tym, co się dzieje, to tylko bardzo niewielka liczba oryginalnych aktorów z serialu użyczyła głosów swoim komputerowym odpowiednikom. Zamiast tego w grze występuję cały szereg aktorów próbujących "udawać" głosy, które znamy z serialu, ale to nie działa. Każdy, kto oglądał choćby jeden odcinek Losta zrozumie, że coś jest nie tak, a osoba z która Elliot rozmawia po prostu nie brzmi tak jak powinna. W wielu przypadkach głos aktora zupełnie odbiega od tego co znamy i prawie kompletnie nie pasuje do postaci, w szczególności rzuca się to w oczy w przypadku Sawyera i Johna Locka. Nie wiem czy jest to kwestia braku chęci ze strony aktorów czy oszczędzania pieniędzy, ale skutecznie morduje to jakiekolwiek resztki klimatu, które w tej grze zostały i utwierdza w przekonaniu, że Lost: Via Domus z serialem łączy właściwie tylko tytuł.


Grywalność

Teoretycznie miała to być gra przygodowa - miała, bo właściwie niewiele z tego, co dzieję się na ekranie ma cokolwiek wspólnego z tym gatunkiem. Elementy przygodowe sprowadzają się do rozwiązywania prostych zagadek, albo będąc bardziej precyzyjnym, jednego rodzaju zagadki, która powtarza się w grze ciągle. Polega ona na przekierowywaniu energii elektrycznej w różnego rodzaju panelach, tak, aby po umieszczeniu wszystkich bezpieczników na swoich miejscach i ułożeniu ich w odpowiedniej pozycji, końcowy wynik zgadzał się z ilością energii potrzebnej do uruchomienia danej maszyny, czy odblokowania jakiś drzwi. Rozwiązywanie tych zagadek w większości przypadków jednak wymaga po prostu znajomości podstawowej matematyki i nie jest jakimś ogromnym wyzwaniem. Szkoda, bo przecież Lost ma bardzo duży potencjał jeśli chodzi o tajemnicze zagadki, ale ku mojemu rozczarowaniu, zupełnie go nie wykorzystano.