Licencja oprogramowania i legalność wg prawa autorskiego
Technologie i Firma

Licencja oprogramowania i legalność wg prawa autorskiego

przeczytasz w 2 min.

Z cyklu "Software i prawo": Licencja oprogramowania w firmie. Dlaczego warto orientować się w tym temacie? Różne typy i rodzaje licencji.

Licencja oprogramowania to rodzaj umowy zawieranej pomiędzy użytkownikiem, a dysponentem praw autorskich do danego tytułu (najczęściej producentem lub wydawcą). Jakkolwiek słowo „licencja” może brzmieć poważnie, to z pewnością wielu czytelników kojarzy pojęcia takie jak freeware czy shareware - typowe określenie różnych wariantów funkcjonowania oprogramowania, a to właśnie najpopularniejsze rodzaje licencji.

W treści licencji określane są zasady w myśl, jakich użytkownik może korzystać z oprogramowania. Polskie ustawodawstwo przyznaje sporą doniosłość treści tego typu dokumentów. To w nim twórca aplikacji reguluje wszystkie kwestie dotyczące właściwego stosowania programu - określa na przykład, czy może być on używany w pracy czy tylko do użytku niekomercyjnego oraz na ilu komputerach równocześnie możemy dany program zainstalować.

Freeware: licencja oprogramowania pozwalająca na rozpowszechnianie aplikacji bez udostępnienia kodu źródłowego.

Fani gier komputerowych właśnie  w tym miejscu powinni szukać odpowiedzi na pytanie czy twórcy nie będą mieli pretensji w związku ze stworzeniem modyfikacji czy fanowskiego tłumaczenia. Wreszcie, także fani gier, mogą w treści licencji oprogramowania dowiedzieć się jak producent zapatruje się na upublicznianie screenshotów i gameplay’ów z gier - przeważnie brakuje jasnego stanowiska twórców, choć są chlubne wyjątki, gdzie wprost wyrażono na to przyzwolenie w licencjach. YouTube’owi zapaleńcy na anglojęzycznych stronach internetowych przygotowali nawet specjalny zbiór tego typu tytułów, więc warto się z nim zapoznać nim rozpoczniemy karierę internetowego mistrza gry.

Google_chrome

Należy przy tym przypomnieć, że oprogramowanie pełni specyficzną funkcję na gruncie polskiego prawa. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie przewiduje dla programów komputerowych niektórych zasad przypisanych filmom, muzyce czy książkom. Z tego też względu nie mieszczą się one w granicach dozwolonego użytku. Jeżeli jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że generalnie możemy oglądać w sieci i pobierać z niej amerykańskie seriale, tak w przypadku stosowania podobnej praktyki w zakresie oprogramowania, mogą nas w związku z tym czekać liczne nieprzyjemności - co zostało szerzej omówione w pozostałych artykułach w 14-tej odsłonie magazynu Tip oraz w cyklu "Software i prawo".

Shareware: licencja oprogramowania pozwalająca na rozpowszechnienie programu z pewnymi ograniczeniami.

Licencja oprogramowania jest definiowana przez twórców, jednak podobieństwa między jej poszczególnymi wersjami sprawiły, że wykształciło się ich kilka zasadniczych rodzajów. Zapewne nie słyszeliście o beerware, która wymaga odwdzięczenia się autorowi programu piwem przy najbliższej, możliwej okazji. Znacie zapewne za to abandonware, ale - co ciekawe - z punktu widzenia prawa coś takiego jak abandonware nie istnieje.

O abandonware i innych rodzajach licencji oprogramowania szerzej porozmawiamy sobie w kolejnych artykułach z cyklu "Software i prawo".

 

Komentarze

11
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    14
    Kolejny z cyklu śmiesznych moralizatorskich artykułów pt. "Dlaczego biedne społeczeństwo polskie korzysta z nielegalnego oprogramowania. Umoralnianie. Zwalczanie patologii." Otóż drogi benchmarku, ludzie zaczną korzystać z legalnego oprogramowania wtedy, gdy ich wypłata starczy na zaspokojenie podstawowych potrzeb (jedzenie, lokum) i zacznie im zostawać na inne wydatki. Napisanie paru debilnych artykułów pod dyktando zleceniodawcy liczącego debilne "utracone korzyści" tego nie zmieni. Zaniechajcie.
    • avatar
      BariGT
      13
      Dlaczego ludzie nie czytaja licencji? Bo:

      A - jest napisana prawniczym belkotem, z ktorego i tak nic nie wiadomo.
      B - W sumie i tak wszytsko wiadomo. Uzytkownikowi nie wolno nic i odpowiada za wszytsko. Wydawcy wolno wszytsko i nie odpowiada za nic.

      Swoja droga artykul o niczym: ludzie uzywaja piratow bo zarabiaja grosze i zadne grozne zapisy w licencjach tego nie zmienia. Potem przychodza porownania do kradziezy Ferrari, potem wziete z sufitu straty wydawcow, potem pyskowki, itd

      • avatar
        Konto usunięte
        3
        prawo autorskie to jedna z najwiekszych sciem w historii