Lords of The Fallen – czarny koń 2014 roku?
Gry

Lords of The Fallen – czarny koń 2014 roku?

przeczytasz w 2 min.

Ekipa pod wodzą Tomka Gopa nie zawodzi dostarczając nam solidne RPG w ponurym, ale jakże interesującym klimacie. Oto jego recenzja i testy wydajności.

Ocena benchmark.pl
  • 4,2/5
Plusy

głębia rozgrywki; dobrze przemyślany system walki; wymagający bossowie; solidna oprawa audiowizualna; pod wieloma względami to taki Dark Souls 2 na sterydach; trzy różne zakończenia gry

Minusy

interfejs użytkownika trąci myszką; jak na RPG zbyt krótka; nieco uproszczony element tworzenia i rozwoju naszej postaci; optymalizacja wymaga poprawy

Muszę przyznać - po tych wszystkich szumnych zapowiedziach, wywiadach z Tomkiem Gopem miałem spore obawy czy Lords of the Fallen spełni pokładane w nim nadzieje. Na całe szczęście najnowsze dzieło studia City Games nie zawodzi dostarczając nam masę dobrej zabawy w bardzo ładnym opakowaniu. Jeśli podobało się wam Dark Souls to możecie praktycznie w ciemno kupić Lords of the Fallen. Te dwa tytuły są do siebie bardzo podobne, przy czym owe podobieństwo dotyczy jedynie najlepszych cech tego pierwszego. I żebyście nie odnieśli mylnego wrażenia – Lords of the Fallen to w żadnym przypadku nie jest dosłowną kalką Dark Souls, zwyczajnie wykorzystano w nim sprawdzone schematy z uznanej produkcji studia From Software. W końcu dobre pomysły należy powielać. Nie ma sensu wymyślać koła na nowo, choć warto podkreślić, że produkcja CI Games oferuje również kilka świeżych, interesujących rozwiązań.

Lords of The Fallen - pokonany boss

Zabawę standardowo rozpoczynamy od stworzenia naszej postaci. Ok, może takie określenie nie do końca pasuje do oferowanego tu systemu. Bohater jest bowiem zawsze ten sam, my tylko decydujemy o jego klasie startowej. Wybór jest raczej skromny i bardzo oklepany – możemy zostać wojakiem, łotrzykiem lub klerykiem. Oczywiście ta decyzja niesie za sobą wszystkie logiczne konsekwencje poczynając od preferowanego stylu i tempa walki, rodzaju oręża jakim będziemy się posługiwać, a kończąc na rozwijaniu określonych atrybutów naszej postaci. W sumie nic odkrywczego, no ale trudno w tej kwestii być oryginalnym. Warto w tym miejscu zwrócić jednak uwagę na fakt, że początkowy wybór klasy nie odcina nas od możliwości korzystania z oręża przeznaczonego dla pozostałych. Jest to o tyle ważne, że podobnie jak w innych produkcjach tego typu łupy są generowane losowo, a więc może się zdarzyć sytuacja, że grając np. łotrzykiem znajdziemy świetny kostur czy ciężką zbroję. Dzięki nieco luźniejszej formule możemy skorzystać zarówno z jednego jak i drugiego, choć są tutaj pewne, logiczne ograniczenia.

Lords of The Fallen - wejście do klasztoru

Zanim jednak przejdę do opisu samej rozgrywki kilka słów o fabule i naszym bohaterze, który nosi jakże urokliwe imię – Harkyn. W tym miejscu pojawia się pierwsza niespodzianka. Bowiem jeśli ktoś myśli, że poprowadzi do boju dosłownego bohatera to grubo się myli. Nasza postać jest… rasowym przestępcą. Dość powiedzieć, że w świecie gry każdy występek jest karany stosownym tatuażem na ciele delikwenta, a Harkyn ma takowych wiele, bardzo wiele. No, ale jak to bywa w życiu – los bywa przewrotny i tak oto nasz „bohater” w okolicznościach, które zostaną wyjaśnione w trakcie rozgrywki dostanie misję swojego życia (a przy okazji wyjdzie z więzienia) – zabić wszelkie plugawe istoty. A tych ostatnich na swojej drodze spotkamy wiele. Bestiariusz nie jest może zbyt bogaty, ale wystarczający różnorodny, aby zapewnić nam systematycznie nowe wyzwania. O fabule napiszę tylko tyle, że dla graczy, którzy lubią zagłębiać się w historię oraz ogólnie lore danego RPG-a czeka tutaj wiele miłych niespodzianek. Wiem jednak, że nikt nie lubi spoilerów, na tym zakończę więc ten wątek.

Lords of The Fallen - scena z zamkiem