• benchmark.pl
  • Ciekawostki
  • Prędkość to życie. Kilka słów o tym, dlaczego prędkość jest tak cywilizacyjnie kluczowa
Prędkość to życie. Kilka słów o tym, dlaczego prędkość jest tak cywilizacyjnie kluczowa
Ciekawostki

Prędkość to życie. Kilka słów o tym, dlaczego prędkość jest tak cywilizacyjnie kluczowa

przeczytasz w 5 min.

Władza nad ruchem to władza nad ludźmi. Władza nad prędkością to cywilizacyjne „być albo nie być” nowoczesnych społeczeństw - również w czasach informacyjnych!

Informacja z krótkim terminem przydatności do spożycia

Żyć młodo - umierać szybko! Albo jakoś tak. Oto zawołanie zbuntowanej młodzieży i zbuntowanych staruchów w kryzysie wieku średniego. Pech albo ślepy traf chciał, że to żyć szybko - umierać młodo (z poprzednią wersją to sobie jaja robiłem…) stało się niejako dewizą ery informacyjnej. Może nie dosłownie, ale dokonując tu potężnej parafrazy - dziś żyjemy diabelnie szybko. Tak szybko, że weekend, podczas którego nie pracujemy, ciągnąć się nam potrafi w nieskończoność.

W samym szybkim życiu nie byłoby może nic z gruntu złego - ot dzięki temu, czysto teoretycznie, możemy sporo doświadczyć, dużo zobaczyć, no poużywać życia trochę. To też jednak nieco iluzoryczne jest, gdyż w zawrotnym tempie przyswajania bodźców w gruncie rzeczy jedynie przesmykujemy się po doświadczeniach. Tak doświadczamy, ale nie przeżywamy. I nawet to, co ważne jest dla nas teledyskiem. 

Sposób życia człowieka ery informacyjnej jest pewną wynikową charakterystycznego dla niej chaosu. Jesteśmy dziś, jak w filmie, który stara się zgarnąć wór Oscarów (już wiemy, że się to udało - wyniki Oskarów 2023). - „Wszystko, wszędzie, naraz”. Informacje bombardują nas ze wszystkich stron, od rozmaitych serwisów informacyjnych w telewizji i ich słynnych pasków, po Discover od Google - panel, który podpowiada nam na ekranie smartfonów teoretycznie interesujące nas treści na podstawie wszystkowiedzących algorytmów internetowego potwora z Mountain View.

Skoro zaś informacji mamy wokół nas aż tyle i skoro poszczególne media dosłownie zabijają się o to, byśmy to w treści właśnie ich autorstwa kliknęli, to oczywiste jest, że:

  • nie biorą się one znikąd, a zewsząd - dziś wszystko jest informacją, jak i wszystko jest contentem,
  • jak nie ma o czym napisać, to trzeba wymyślić, o czym napisać,
  • jak jest coś, o czym naprawdę warto napisać, to napiszą o tym wszyscy, więc… Trzeba się spieszyć!

Ford GTInformacja musi być szybka jak Ford GT. No, powiedzmy...

Informacja z krótkim terminem przydatności do spożycia

Informacja, a konkretnie news czy tam aktualność (jak zwał, tak zwał), która grzeje, żre, interesuje wszystkich, a zatem po prostu jest na topie, to informacja na wagę złota. Za jej szybkie przedstawienie w prostej, zrozumiałej, atrakcyjnej dla odbiorcy formie można wypchać kieszenie wyświetleniami. A że wyświetlenia to kasa od reklamodawców - warto walczyć o czytelnika, o odbiorcę. Warto naparzać newsami ile wlezie i ze wszech miar warto bić po oczach newsami o ważnych, interesujących wszystkich sprawach. Jeśli nasz materiał szybko trafi do odbiorców może stać się nie tylko najpopularniejszą treścią podejmującą dany temat - może przerodzić się we wzór, który powielały będą inne media, a to już wartość sama w sobie, która buduje prestiż na rynku i zdobywa serca skąpych reklamodawców.

Zgoła inaczej wygląda sytuacja, w której przegapimy jakąś ważną wiadomość. Ot weźmy przykład zanieczyszczenia Odry latem 2022 roku. Powiedzmy, że temat gruchnął 16 sierpnia, a my przygotujemy newsa na 20 sierpnia. Po ptakach! Po zawodach! Za późno! Każdy zainteresowany zdąży już o Odrze poczytać do tego czasu i będzie bardziej niż na bieżąco z tematem. No to może artykuł przygotować na tego 20 sierpnia? No też średnio, bo podobnych artykułów już było na pęczki i jeśli nie będzie w nim coś przełomowego, to tekst nie zatrybi. Jak widać, czas jest kluczowy! 

Co jednak w sytuacji, gdy np. kompletnie odpuścimy temat takiej tam Odry, bo skupimy się na czymś innym i napiszemy o tym, ale taki super ekstra tekst, ale na początku września? Ano, ktoś go przeczyta, ktoś skomentuje, ale w żadnym wymiarze nie będzie to coś, co przyciągnie do nas setki, tysiące czytelników. I to nawet nie dlatego, że tekst będzie słaby i nie dlatego, że Odra przestanie wszystkich interesować. Powodem będzie to, że przez te, plus minus, dwa tygodnie zdąży wybuchnąć jakaś inna bomba, którą będzie trzeba szybko opisać. I tak w koło Macieju.

Tematy, które się rodzą nagle równie nagle umierają. Ich szybkie i sprawne zoperacjonalizowanie może wygenerować cudownie olbrzymi ruch, ale musi być to zrobione w punkt, w czas - musi trafić w moment. Bo jak w moment nie trafi, to w świecie pojawi się mnóstwo innych zagadnień, które akurat będą żarły. I mogą to być zagadnienia kompletnie innej rangi - ważne, że będą kręciły odbiorców. Czy możliwa jest zatem sytuacja, w której zamiast o zanieczyszczeniu Odry i dzielnej walki z tą oczywistą i dotkliwą dla nas wszystkich katastrofą, ludzie będą woleli przeczytać newsa i nowej kreacji jakiejś gwiazdki, co to pokazała dupę na jakiejś gali MMA dla patoinfluencerów? Możliwe, ha! Wręcz pewne!

Informacja jest dziś jak muszka - owocówka. Rodzi się, rozkwita i umiera. Jedynie szybkie dotarcie do niej i jeszcze szybsze, błyskawiczne wręcz, jej opracowanie pozwala na czerpanie profitów. Najciekawsze jest w tym wszystkim to, że tych łamiących informacji wcale nie ma dziś w mediach i w świecie tak w ogóle więcej niż kiedyś. Po prostu mamy do nich łatwiejszy dostęp, a cały proces dowiadywania się o rzeczach jest procesem zmonetyzowanym. Media przekazują nam informacje, bo dzięki temu mogą zarabiać. 

PrędkościomierzSkoro o prędkości, to z prędkościomierzem. 

Im szybciej, tym więcej

Im szybciej piszemy, im szybciej produkujemy treści tym szybciej docieramy z nimi do odbiorcy i tym więcej odbiorców przyciągamy do swojej strony. A jak więcej odbiorców to i kasa za reklamę większa. Prosta sprawa. To jednak niejedyna „zaleta” życia i pracy w zgodzie z imperatywem prędkości. Drugą jest ilość. 

Co ciekawe, na ilość zwykle się nie patrzy. Świat copywriterów patrzy na ilość, bo copywriterzy od ilości mają płacone (od ilości znaków ze spacjami w popełnianych przez siebie tekstach). Media, a skoro media to i cała influencerka w zasadzie, patrzą zwykle na szybko wypluwania z siebie nowych treści, często nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że dokonując się w tym ciągłym sprincie, jednocześnie produkują mnóstwo contentu. Zalewają świat contentem, a świat ten… Jest z tego okrutnie zadowolony!

Z potężnej ilości contentu w sieci cieszy się Google - im więcej treści, tym mniejsza szansa, że kiedykolwiek uda się zmienić sposób poszukiwania informacji w internecie. Wszak roboty Google podają nam wyniki wpisywanych w wyszukiwarkę zapytań na podstawie morza tekstów, które analizują na co dzień i wśród którego poszukują dla nas, rzekomo, najlepszych, najbardziej akuratnych odpowiedzi. Z morza contentu cieszą się również reklamodawcy, bo to pokazuje, że dany portal, blog czy tam influencer działają prężnie, a zatem są godni zaufania, a nawet odbiorcy - bo na danej stronie można przeczytać coś jeszcze, kiedy już się skończy lekturę tekstu, który ich na ową stronę ściągnął. Tempo produkcji treści wiąże się z ilością produkowanych treści. Uwaga, tu nie będzie żadnej łamiącej pointy - tak po prostu jest i tyle.

Liczy się tylko prędkość!

No dobra, by informacja przyniosła pieniądze, musimy trafić z nią szybko i zaadresować ją do odbiorcy, którego będzie mogła potencjalnie zainteresować. To już wiemy. O tym, że im szybciej piszemy, tym więcej napiszemy, a w czasach, w których wszystko jest contentem, jest jakąś treścią - to pewne „być albo nie być” dla mediów - wiemy również. Jako podsumowanie więc weźmy na klatę fakt, że prędkość decyduje o tym przysłowiowym “być albo nie być” nie tylko mediów, ale i nas wszystkich. 

Dostęp do prędkości, możliwość szybkiego reagowania to fundament cywilizacji, wszak ten, kto porusza się szybciej i sprawniej zawsze zyskuje przewagę nad tym, który porusza się wolniej, mniej sprawnie, bardziej ślamazarnie. Poza tym, w mniejszej skali, bo gdzieś do schyłku feudalizmu kontrola ruchu społeczeństwa była podstawą cementującą dystrybucję władzy. Chłop przypisany do ziemi, to chłop niegenerujący trudności, nieprzemieszczający się - no taki klasycznie, mniej awanturujący się. Kiedy jednak czasy po rewolucji przemysłowej uwolniły ruch, kiedy na pierwszy plan wysunęło się nie pytanie „jak się przemieścić?”, ale „jak przemieścić się szybko?” - równie szybko władza starała się zareagować. Każda władza w inny sposób, ale uwolnienie peryferiów spod kurateli centrum należało z perspektywy ośrodków władzy zahamować.

PrędkośćZnalezienie zdjęć ilustrujących pojęcie prędkości na stocku to trudna sprawa jest...

Nie musimy zresztą silić się tu na jakieś wybitnie rozbudowane historyczne analogie. Taki choćby przecież przaśny PRL upadł właśnie przez to, że ludzie ze sobą rozmawiali, że uczyli się szybko przekazywać informacje, zrzeszać i działać po prostu szybciej niż opresyjny aparat władzy. Prędkość jest kluczem, gdyż im szybsi jesteśmy, tym trudniej nas zatrzymać. Tę dewizę era informacyjna przepracowała doskonale, czyniąc z niej sposób funkcjonowania nowoczesnego społeczeństwa, a nawet to i społeczeństwa ponowoczesnego, by utrzymać jako taką paranaukowość dyskursu. 

Dominacja szybszego nad wolniejszym jest dla naszych czasów i dla realiów, w których akurat ja funkcjonuję, czyli dla szeroko rozumianego świata mediów, strategią absolutnie kluczową i przy tym poziomie monetyzacji rynku ucieczka od niej jest zwyczajnie niemożliwa. I to jest dopiero smutne, bo wiecie, czysto logicznie rzecz ujmując - nie można być szybszym niż informacja sama w sobie. Innymi słowy, tak jak nie można wyobrazić sobie niewyobrażalnego, tak nie można napisać o czymś, co się nie stało. Chociaż, chwila, moment…

Ciągłe próby prześcignięcia Strusia Pędziwiatra kończą się na jeden z czterech sposobów:

  • albo nam się udaje - docieramy szybko do informacji, szybko ją przepracowujemy i wygrywamy dane starcie z innymi mediami,
  • albo nam się prawie udaje, bo szybko wynajdujemy informacje, ale przepracowujemy i opracowujemy ją po macoszemu, byle szybciej, więc finalnie nasz materiał ma jakość iście znikomą,
  • albo nam się nie udaje i przegrywamy starcie, odkrawając dla siebie mały kawałek tortu w danym rozdaniu,
  • albo startujemy w innym wyścigu i gdy inny pozyskują informacje, my je wymyślamy.

Informacyjny pęd za pieniądzem, czytelnikiem i informacją samą w sobie doprowadził do degrengolady jakościowego dziennikarstwa i przyczynił się do powstania rzeczywistości fake newsów. Świata, w którym nie ważne, czy coś jest prawdziwe - ważne, by sprzedać to w taki sposób, jakby prawdziwe faktycznie było. A jak nie prawdziwe, to choć prawdopodobne. To takie „zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich” świata mediów.

Komentarze

6
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    eskowik
    3
    prędkośc stała sie wyznacznikiem postępu cywilizacyjnego i to ma jakiś sens bo jak by nie było prędkości to by nie było tez postępu czyli im szybciej sobie coś wymienisz czy to będzie telewizor komputer konsola do gier tym lepiej.I to ma takie zastosowanie w tym świecie komputerów i tam pojawia sie prędkość bo trzeba wymienić procek i karte graficzną.
    ALe zapomina sie tez o jednej rzeczy przy prędkości że moze byc tez przyczyną bolesnych obrażeń jak nie śmiertelnych więc nie zawsze tak trzeba szybko wymieniać te procesory i karty graficzne tylko sobie mozna to przemyślec tak żeby to miało sens.
    • avatar
      michael85
      0
      Władza robi wszystko żeby ograniczyć prędkość w naszym życiu a co za tym idzie ograniczyć nasza wolność. Stąd pomysły ograniczeń w rodzaju "strefa 30". Inteligentni ludzie rozumieją że problemem nie jest prędkość tylko błędy organizacyjne ruchu i glupota niektórych kierowców. W DE na 60% dróg nie ma ograniczeń a mimo to ginie tam mniej ludzi niż na polskich drogach gdzie ograniczenia sa. Jak to możliwe?Ograniczanie prędkości nie tylko ogranicza naszą wolność ale przede wszystkim to potężne narzędzie do drenowania kieszeni kierowców w świetle prawa. Kierowcy są traktowani jak dojna krowa.
      • avatar
        pawluto
        -3
        Ale bzdety...widać że nie macie o czym pisać...
        • avatar
          indexinfo
          0
          Niby prędkość publikowania informacji jest tak istotna, a potem "wiszą" one przez kilka dni. Potrafią się tylko zmienić nagłówki, a treść pozostaje praktycznie ta sama. Poza tym w większości krajów nic się nie dzieje przez przeważającą część roku. Oczywiście to jest tylko wrażenie, które można odnieść czytając nasze serwisy informacyjne. Dodatkowo zdecydowanie dominują informacje o prawdziwych lub tylko hipotetycznych problemach. O pozytywnych zdarzeniach rzadziej jesteśmy informowani jeśli nie jest to rządowa propaganda.
          • avatar
            vacotivus
            0
            Patrząc, gdzie ten tekst jest opublikowany, aż korci rzec "na złodzieju czapka gore".