Ruiner - cyberpunkowe objawienie prosto z Polski
Gry

Ruiner - cyberpunkowe objawienie prosto z Polski

przeczytasz w 4 min.

Implanty, neony i przyszłościowa dystopia, a to wszystko serwowane ze sporą dawką przemocy. Ruiner udowadnia, że Polacy potrafią tworzyć naprawdę świetne gry.

Ocena benchmark.pl
  • 4,5/5
Plusy

- świetna mechanika walki,; - możliwości rozwoju bohatera,; - wyborny klimat cyberpunku,; - niezła oprawa audiowizualna,; - ciekawy system walki,; - dość wysoki poziom trudności…

Minusy

…który może niektórych zniechęcić do zabawy,; - nieprecyzyjne celowanie na padzie,; - walki bywają chaotyczne.

Ruiner nie bierze jeńców

Zresztą wystarczy chwila spędzona w dusznych, przesyconych neonowym światłem lokacjach aby zrozumieć, że z potencjalnych jeńców po prostu niewiele zostanie. Ruiner uderza przy tym w podobne tony jak Hotline Miami, ale robi to na własny, unikatowy sposób łącząc w sobie cechy zarówno zręcznościówki jak i brutalnej gry akcji.

Za Ruinera odpowiada Reikon Games - niewielkie studio założone przed trzema laty w Warszawie. Niech jednak nikogo nie zwiedzie młody wiek zespołu, ponieważ w jego skład wchodzą ludzie pracujący nad najgłośniejszymi polskimi produkcjami ostatnich lat, m. in. This War Of Mine, serii o Wiedźminie czy Dead Island. I to się czuje.

Ruiner - Rengkok nigdy nie śpi

Świat przedstawiony w Ruiner nie jest ani sympatyczny, ani przyjemny. To przesycona brutalnością i narkotykami dystopia roku 2091, gdzie więzi międzyludzkie zostały zastąpione przez implanty oraz nanotechnologie. Dodajmy do tego podziały klasowe oraz wszechwładną korporację Heaven, która uzależniła ludzi od swoich produktów, a otrzymamy całkiem klasyczną, cyberpunkową mieszankę.

Z jednej to strony nic nowego, bo podobne rzeczy widzieliśmy już w Ghost in The Shell albo w Łowcy Androidów, jednak Ruiner nie próbuje być na siłę oryginalny. Znaczy to tyle, że nikt tutaj nie wynajduje koła na nowo. I dobrze. Bo Ruiner najlepszy jest... no właśnie w rujnowaniu.

KILL THE BOSS

Już od pierwszych minut Ruiner pokazuje, że został skrojony na miarę. Sama opowieść zaczyna się całkiem prosto. Wcielamy się w rolę bezimiennego mordercy, który otrzymuje tylko jedno zlecenie: KILL THE BOSS. A dopaść mamy nikogo innego jak właśnie szefa korporacji Heaven. Podejmujemy się tego oczywiście w najbardziej ofensywny sposób, czyli torując sobie drogę przez zastępy strażników.

Ruiner - zabici strażnicy

Właśnie w tym miejscu zacząłem dostrzegać pazury, którymi Ruiner zaczepił się we mnie i nie chciał puścić. Im dłużej grałem, tym mocniej się trzymał. Walka jest zdecydowanie najmocniejszym elementem gry i przynosi mnóstwo satysfakcji. Kiedy więc dotarłem do finału pierwszego rozdziału byłem wymęczony poziomem trudności, a równocześnie nakręcony tempem w jakim rozgrywałem kolejne starcia.

Jednak rozgrywka w Ruinerze nie ogranicza się tylko do masakrowania przeciwników, zdarzają się też spokojniejsze etapy, kiedy zwiedzamy mniej lub bardziej zapuszczone zakątki Rengkok, pełniącego w grze rolę huba, do którego wracamy między kolejnymi misjami. 

Ruiner - miejsce leczenia

Samo Rengkok to zresztą doskonały przykład tego jak ekipa z Reikon Games czuje cyberpunk. Miasto składa się z kilku dzielnic, a o możliwości zamieszkania w nich decydują pieniądze, czy też ich growy odpowiednik - karma. 

Od majętności danego obywatela zależy więc możliwość zamieszkania w lepszej lub gorszej dzielnicy. My oczywiście lądujemy w najgorszej możliwej, na samych obrzeżach, w południowym Rengkok. 

Widać, że świat Ruinera został poukładany z sensem. Mamy tu typowe dla cyberpunku rozwarstwienie społeczne, wszechwładne korporacje, dehumanizację i dominację technologii nad człowiekiem. A wszystko odpowiednio skatalogowane w dostępnej w menu bazie danych.

To całkiem niespodziewane w produkcji nastawionej przede wszystkim na rozwałkę, choć nawet bez tego Ruiner doskonale broni się jako zręcznościowa gra akcji.

Gazruką przez łeb

I nie tylko gazrurką. Broni w Ruinerze jest naprawdę sporo i strzela się z nich całkiem przyjemnie. Przynajmniej w wersji na PC, o czym za moment. Zadowoleni będą fani tłuczenia i siepania oraz amatorzy wszelkiego rodzaju miotaczy śmierci i zniszczenia. 

Mamy więc kilka rodzajów strzelb i karabinów, do tego katany i płonące piły łańcuchowe. Słowem, każdy powinien znaleźć coś dla siebie, choć mi zdecydowanie bardziej pasowało posługiwanie się bronią białą.

Dlaczego? Ponieważ grałem na konsoli i musiałem się użerać z nieprecyzyjnym celowaniem. Niestety pomysł aby lewą gałkę przypisać do ruchu postaci, a prawą do kierunku w którym ją obracamy uważam za nietrafiony. I to tak bardzo, że momentami miałem ochotę rzucić padem o podłogę.

Ruiner - próba rozmowy

To co sprawdza się w grach FPP, niestety nie pasuje do ukazanej w rzucie izometrycznym dynamicznej strzelaniny. W efekcie lwią część czasu (i życia) podczas walki tracimy na próby wycelowania w nacierającego przeciwnika, zwykle strzelając gdzieś obok niego. Trochę kiszka. A wystarczyło aby postać obracała się w kierunku, w którym wykonuje uniki, w grze nazywane zrywami.

Zrywy to zresztą nie jedyne umiejętności, z których korzystamy. Za otrzymane w walce punkty doświadczenia możemy na przykład rozwinąć zdolność regeneracji zdrowia, tarczę ochronną, a nawet możliwość hakowania umysłów przeciwników tak, aby walczyli po naszej stronie.

Ruiner - walka bronią białą

I znowu, niby nic nowego, a jednak przynosi masę frajdy w walce. W praktyce wygląda to tak: szybkie, agresywne zrywy, kilka ciosów gazrurką i zryw do kolejnego przeciwnika, włączamy tarczę ochronną, seria z karabinu, zryw, spowolnienie czasu aby przeskakując zygzakiem od jednego do drugiego strażnika wykończyć wszystkich w jednej, długiej kombinacji. Słowa nie oddadzą jak intensywna jest walka w Ruinerze. Warto przekonać się o tym samemu. Nawet na konsoli.

Satysfakcja w cierpieniu

Taką zasadę głosi Kościół Niepokoju wchodzący w skład bogatego uniwersum Ruinera. I w jakiś sposób dobrze obrazuje to moje uczucia do tej gry. Ruiner jest trudny i bezwzględny. Giniemy przez nieuwagę, przez głupi zryw wykonany do przeciwnika z granatnikiem, przez to że w ferworze walki zapomnieliśmy się uleczyć. Do tego dochodzą jeszcze wymagające starcia z bossami.

Ruiner - tablica rozwoju postaci

A jednak mimo to grałem, przechodziłem kolejne poziomy, kręciłem się po orientalnym Rengkok, zdobywałem ulepszenia, tłukłem kolejnych przeciwników, a wszystko w rytmie świetnej, elektronicznej muzyki. Graficznie też trudno cokolwiek Ruinerowi zarzucić - animacja jest płynna, a efekty towarzyszące walce ogląda się po prostu przyjemnie. Czego chcieć więcej?

Na pewno większej precyzji w strzelaniu na padzie. Bez niej łatwo się pogubić, kiedy na ekranie dużo się dzieje. Jednak nawet ten mankament można przeboleć, ponieważ w Ruinera po prostu gra się wyśmienicie. 

Czy będzie to najlepsza polska gra tego roku? Trudno powiedzieć, mamy przecież równie dobrego Observera, także mocno osadzonego w cyberpunku. Dla fanów brutalnych i dynamicznych zręcznościówek Ruiner to pozycja obowiązkowa, a dla innych graczy... w sumie też. Pod warunkiem, że lubicie wyzwania.

Ruiner - trafiony przeciwnik

Ocena końcowa:

  • świetna mechanika walki
  • możliwości rozwoju bohatera
  • wyborny klimat cyberpunku
  • niezła oprawa audiowizualna
  • ciekawy system walki
  • dość wysoki poziom trudności...
     
  • ...który może niektórych zniechęcić do zabawy
  • nieprecyzyjne celowanie na padzie
  • walki bywają chaotyczne

     
  • Grafika:
     dobry plus
  • Dźwięk:
     dobry plus
  • Grywalność:
     dobry plus

Ocena ogólna:

90% 4,5/5

Super Produkt

Komentarze

7
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    wanakamura
    5
    Narzekanie że Padem jest nieprecyzyjnie to jak narzekanie że myszką trzeba ruszać na boki :-D.
    Przecież wszystkie gry na pady mają auto-aim ta gra po prostu go niema czyli jest pod myszkę i klawiaturę czyż nie?
    • avatar
      spocco
      2
      "PLUSY
      - świetna mechanika walki,
      (...)
      - ciekawy system walki,"

      Zapomnieliście tylko wspomnieć, że mechanika walki jest ciekawa ;)
      • avatar
        jezu84
        0
        Czyli takie Alienation? Z opisu wynika, że sterowanie jest dokładnie takie jak tam - czyli zdecydowanie do przyzwyczajenia. Alienation było mega, to też nieźle się zapowiada :)
        • avatar
          shoken
          0
          Troche jak gra z amigi ale może własnie o to chodzi
          • avatar
            thoorin
            0
            Skusiłem się na tą grę po pozytywnych recenzjach w Internecie i uważam, że są to moje najgorzej wydane pieniądze w tym roku. Naprawdę nie rozumiem tych pozytywów w recenzjach. Sterowanie jest denerwujące, nie wiem czemu dokładnie, ale coś jest nie tak. Brak jakiejkolwiek fabuły, tylko misja Kill the Boss. Cała gra polega na przemierzeniu korytarzy do momentu, aż trafimy na odrobinę większą przestrzeń. Tam wyskakują na nas fale wrogów i jak ich pokonamy to idziemy kawałek dalej, żeby znowu było to samo.