
ASUS ProArt P16 H7606WP to sprzęt skrojony pod potencjalne potrzeby twórców contentu. Komputer jest piękny, świetnie wykonany, wydajny i drogi, a po eksperymencie uczynienia z niego mojej głównej maszyny do pracy, dzielę się z wami moimi spostrzeżeniami.
Jestem fanem korzystnej relacji ceny do możliwości, dlatego topowy laptop za 15000 zł raczej nigdy na moim biurku nie zagości. No, chyba że przyjedzie na testy, jak ASUS ProArt P16 H7606WP - komputer stworzony z myślą o twórcach contentu wysokiej jakości - tak to przynajmniej postrzegam. Dlaczego tylko dla tych, którzy tworzą świetne, najwyższej jakości kreacje? Otóż jest to laptop potwornie drogi, zatem można założyć, że pozwolić sobie na niego będą mogli jedynie ci zamożni twórcy, ludzie, którzy odnieśli pewien sukces w swoich niszach i dobrze tenże sukces zmonetyzowali. Sprawdźmy, czy dobrym pomysłem będzie wydanie ciężko zarobionych pieniędzy na sprzęt od ASUS-a.
Estetyka, jakość wykonania i możliwości
Do laptopów, które testuję i na których pracuję, podchodzę z pewnymi oczekiwaniami, dotyczącymi jakości, wydajności i detali, które dla mnie są istotne. O wszystkim w tym tekście opowiem, zaczynając od czegoś, co jest dla mnie nie smaczkiem, ale pewnym dowodem na wyważenie konstrukcji komputera i dbałość o dobre wrażenia wynikające z obcowania ze sprzętem. Tym czymś jest możliwość podniesienie pokrywy bez przytrzymywania bazy. ASUS ProArt P16 to potrafi i już ten drobny dla wielu detal, sprawił, że na ten drogi, bo kosztujący w okolicach aż 15 tys. zł komputer, spojrzałem przychylnie, tak z miłością.
Miłość widać też w detalach i jakości wykonania. Mamy tu sztywną i zwartą obudowę o zaskakująco niskim, jak na “wnętrzności” tego sprzętu, profilu. Mamy zawiasy, które doskonale utrzymują ekran w takim położeniu, jakie sobie wymyślimy. Mamy pięknie wkomponowany w pokrywę ekran z minimalistycznymi ramkami. Mamy wreszcie świetną, podświetlaną klawiaturę oraz duży, przyjemnie śliski, taki “szklany” touchpad. O jakości niech świadczy standard MIL-STD 810H, który otrzymują urządzenia odznaczające się znaczną wytrzymałością. Wszystko wygląda tu świetnie, krzyczy wręcz: “jest na bogato!”, niemniej o tym, jak ta jakość sprawdza się na co dzień, jak się na tym komputerze pracuje, opiszę za moment, by teraz wrzucić tu jeszcze kilka słów o możliwościach.
Jak przystało na sprzęt za potężne pieniądze, na podzespołach nie oszczędzano. Komputer śmiga na procesorze AMD Ryzen AI 9 HX 370, karcie graficznej NVIDIA GeForce RTX 4070, procesorze neuronowym AMD XDNA NPU i aż 64 GB pamięci RAM LPDDR5X. Na dane dostajemy 2 x 2 TB na dyskach SSD M.2 NVMe PCIe 4.0. Zastosowana bateria ma 90 WHrs i pozwala spokojnie na 8 godzin normalnej pracy ze średnią jasnością, co wydaje się wynikiem w pełni satysfakcjonującym. Jak widać, gdy spojrzeć na możliwości, na “kompetencje” tego laptopa, jest bardzo dobrze. Rzecz broni się też wagowo, bo 1,85 kilograma to niezły wynik i wymiarowo - upakowanie budzących respekt podzespołów i ekranu o przekątnej 16 cali i proporcjach 16:10 w obudowie mierzącej +/- 35 x 24 x 1,5 cm robi wrażenie. Smuci zastosowanie autorskiego portu ładowania, zamiast USB-C, ale cieszy ogólna mnogość portów, gdyż mamy tu:
- 1 x USB 3.2 Gen 2 typu C
- 1x USB 4.0 Gen 3 typu C
- 2 x USB 3.2 Gen 2 typu A
- 1x HDMI 2.1 FRL
- 1 x gniazdo audio mini-jack 3,5 mm typu combo
- czytnik kart SD Express 7.0
Na koniec tej sekcji poświęconej estetyce i możliwościom, zostawiłem sobie ekran ASUS ProArt P16, który jest iście przepiękny. OLED-owy panel o rozdzielczości 3840 x 2400 pikseli oferuje pełne pokrycie DCI-P3 i jasność 400 nitów. Obsługuje HDR, odświeża się w 60 Hz i zajmuje 88 proc. przestrzeni - te minimalistyczne ramki wyglądają cudnie. Dodajmy, że jest to panel dotykowy, których ja akurat fanem nie jestem, ale wiecie, jak to jest, darowanemu koniowi i w ogóle.
Dla kogo powstał ASUS ProArt P16 H7606WP?
ASUS ProArt P16 H7606WP to laptop stworzony dla twórców. Czyli dla kogo, zapytacie? Dla tych, którzy nagrywają i montują filmy, retuszują zdjęcia, ale głównie to montują i nagrywają filmy. Jasne, graficy też go polubią, a i spece od dźwięku będą z niego zadowoleni, ale jakoś tak się utarło, że dziś twórca to gość, który nagrywa i montuje filmy, i tak też laptop został wypozycjonowany.
Wydajność? Jest!
Nie bawię się w benchmarki i cyferki podczas swoich testów i dla ASUS-a ProArt P16 H7606WP nie zrobiłem wyjątku. Dla mnie komputer ma działać i realizować te zadania, do których realizacji został stworzony. ProArt P16 to laptop dla twórców, zatem - jak sprawdza się w tworzeniu? Nie mam uwag!
Laptop śmiga jak złoto, czy to piszę sobie akurat jakiś tekst i mam pootwierane kilkadziesiąt kart w Chrome, czy retuszuję jakieś zdjęcia w Luminarze (który jakoś wybitnie lekkim i responsywnym programem nie jest), czy wrzucam jakieś klipy do poklejenia w 4K w DaVinci Resolve. Nie zdarzyło mi się, by komputer przyciął, zwolnił, zamyślił się. Pod kątem kultury, stabilności i wydajności przy kreatywnej pracy P16 staje na wysokości zadania i wiele trzeba by mu wrzucić na tacę, by realnie go zmęczyć. Niemniej czymś, od czego się odzwyczaiłem, pracując na Macu, jest praca wentylatorów. Chłodzenie słychać i pewnie dla większości użytkowników sprzętu na Windowsie będzie to odgłos pomijalny (bo faktycznie zwykle jest dość subtelnie), ale dla mnie było to nieco drażniące. Ot, polubiłem pracę w absolutnej ciszy.
Jak się na tym pracuje?
Czas na konkrety, czas na wrażenia z użytkowania. Na pierwszy ogień pójdzie klawiatura, która jest prawie bajeczna. Wygląda świetnie, ma optymalny skok klawiszy - 1,7 mm, organoleptycznie większy niż w MacBookach, zbliżony tak na oko do topowych klawiatur w ThinkPadach (choć mierzenie na oko może być średnio precyzyjne i mocno zindywidualizowane). Teoretycznie do klawiatury nie można mieć nawet najmniejszych uwag, ale osobiście pisało mi się na niej, hm? Przyjemnie, dobrze, poprawnie. Takie 4 na 5, bo choć jest świetna, to MacBooki i ThinkPady robią to lepiej. W przypadku klawiatury w testowanym laptopie brakuje mi nieco wyprofilowania klawiszy. Są one niemal płaskie, ich wklęsłość jest minimalna, a gdyby ich profil był mniej “kwardatowaty” - dostałaby ode mnie wyższe noty. Poza tym wszystko gra, skok, odstęp, responsywność. Tylko jakoś samo pisanie sprawiało, że to co na papierze wygląda doskonale, w rzeczywistości mi osobiście nie przypasowało.
Czas na touchpad i tu krótka piłka - jest doskonały. Duży, genialnie rozpoznający gesty i wzbogacony o autorskie funkcje i pomysły, ot choćby DialPad, czyli wydzielone “kółko” na touchpadzie, które przydaje się np. podczas pracy z softem Adobe. Nie jest to “game changer” w żadnej mierze, ale jak się człowiek nauczy obsługi tego gadżetu, to faktycznie usprawnia to pracę nad contentem - w odpowiednich aplikacjach. Ot, fajny bonus do zarządzania kolorami, zmiany pędzli i innych “cudów wianków”. Dobra, coby się zanadto nie rozpisywać, touchpad w tym laptopie to bezwzględnie TOP touchpadów w laptopach z systemem Windows - nawet mechaniczne kliknięcia są takie "prawie haptyczne". Bajka. Cudo po prostu. Cieszy, że ASUS postarał się w tej materii, bo dobrze pamiętam, jak kilka lat temu to Huawei miał najlepsze touchpady, a dziś testowany ASUS, w mojej ocenie, wyznacza standardy.
Wszędzie to AI
Żyjemy w czasach, w których AI wyskakuje nam dosłownie z lodówki - wszyscy o sztucznej inteligencji mówią i wszyscy oczekują, że będzie ona prawdziwą rewolucją. ASUS dumnie do wyścigu zbrojeń w świecie AI dołącza, oferując nie tylko wsparcie dla Copilot od Microsoftu, który wszyty jest nawet w klawiaturę, ale też autorskie rozwiązania, których zadaniem jest uprzyjemnienie pracy oraz zwiększenie jej efektywności. “Sztucznointeligenckich” patentów mamy tu sporo, bo jest StoryCube, który ma zarządzać przechowywanymi multimediami, jest Adaptive Dimming, dopasowujący poziom podświetlenia ekranu oraz Adaptive Lock, czyli funkcja blokująca komputer, gdy akurat nie pracujemy i nie przesiadujemy przy nim. Sztuczna inteligencja w testowanym laptopie ma odpowiadać też za poprawę jakości dźwięku i… Wiem, wiem - wszystkie te rzeczy dawniej jakoś też potrafiły być zoptymalizowane i potrafiliśmy bez nich żyć, a teraz urosły do rangi wyróżników. Czy to użyteczne? Tak. Czy potrzebne? Nie. Czy obecność tych bonusów może zadecydować o kupnie tego komputera? No proszę, bądźmy poważni.
Rzeczą, która może się realnie w pracy przydać - spośród tych wszystkich implementacji AI - jest MuseTree. Ten generator obrazów faktycznie działa nieźle i rzeczy, które tworzy w oparciu o AI mogą się komuś realnie w pracy przydać. Za to więc plusik. Minusik zaś za epatowanie AI gdzie się da i próbę przekonania nas do tego, że to przyszłość, która nadeszła już dziś. Nie, to żaden przełom. Na testowanym laptopie z AI pracowało mi się tak samo, jak na kilkuletnim DELL-u, który o AI nawet nie słyszał. DELL miał jednak tę przewagę, że nie chciał mnie przekonywać do autorskich rozwiązań, co bardzo sobie w nim cenię. Jeśli macie podobnie i uważacie, że elektronika ma robić to, czego od niej wymagacie, a nie przekonywać was do nowych rozwiązań - będziecie musieli przez chwilę poszukać wspólnego języka z ASUS-em ProArt P16.
Głośniki, kamera i inne detale
Trzeba przyznać, że laptop doskonale odnajduje się podczas konsumpcji multimediów. Ekran jest cudny i przyjemnie się na niego patrzy, zwłaszcza w ciemniejszych pomieszczeniach, a głośniki to czysta magia. 4 głośniki niskotonowe i 2 głośniki wysokotonowe grają świetnie, czysto i dźwięcznie, sprawiając, że to jeden z najlepiej grających laptopów, jakie miałem w swoich rękach. Szkoda, że do poziomu głośników nie dorasta kamerka. Ta bowiem jest tylko dobra, oferując niezłe nagrania w 1080p, ale ma moduł IR, więc wspiera Windows Hello. Szczęśliwie, jakbym miał wybierać, to wolałbym lepsze głośniki niż kamerkę, więc nie czepiam się tu zanadto.
Ma słabe strony?
Czy ASUS ProArt P16 ma słabe strony? Czy ma wady? Ma jedną - cenę. Za 15000 zł można kupić bardzo poważny komputer stacjonarny. W tych pieniądzach można kupić solidnie doposażonego MacBooka lub topowo wyposażonego Thindpada. Można też kupić ze dwa komputery, na których z grubsza uda się wykonać te same zadania, co na ASUS ProArt P16, więc… Cena jest wadą, ale tylko dla tych, którzy zwracają na nią uwagę. Jeśli bowiem ktoś chce topowego laptopa, stworzonego z myślą o wymagających twórcach, na cenę testowanego modelu nawet nie spojrzy, a na pewno nie będzie nią zszokowany.
Do listy potencjalnych wad dorzucić można matrycę - jest błyszcząca i mimo tego, że zasadniczo jasna, to praca na dworze, czy na polu, czy po prostu pod chmurką momentami jest umiarkowanie przyjemna. Osobiście nawet w jasnym pokoju pracowało mi się średnio przyjemnie i to nawet przy maksymalnej jasności. Ot taka natura błyszczących ekranów. Z drugiej jednak strony, kto kupuje taki komputer do pracy na leżaku w ogrodzie?
Do wad zaliczę też przycisk Copilot znajdujący się na prawo od prawego klawisza Alt - klikałem go co chwila przy pisaniu, co było szalenie irytujące. Poza tym wentylatory. Komputer jest zasadniczo cichy, ale okazjonalnie odpala chłodzenie, które słychać. Jest subtelne, jeśli nie obciążamy komputera zanadto i dość głośne, gdy podejmujemy się bardziej wymagających zadań. Dla kogoś pracującego na super cichych MacBookach będzie to znaczna wada.
Warto postawić na ASUS ProArt P16 H7606WP?
Pytanko, czy ASUS ProArt P16 H7606WP to komputer, który warto kupić? Odpowiedź nie jest wcale oczywista i to mimo oczywistych zalet tego sprzętu. Po pierwsze, trzeba być twórcą przez wielkie “T”, by docenić możliwości tego sprzętu. Po drugie, trzeba być twórcą dość majętnym. Po trzecie, trzeba znać swoje potrzeby, gdyż poszukując laptopa możliwie uniwersalnego, można taniej kupić sprzęt, który i da radę podczas pracy kreatywnej i w trakcie pracy odtwórczej, mailowej, czy polegającej na obsłudze arkuszy kalkulacyjnych, a zwłaszcza podczas pisania sprawdzi się zwyczajnie lepiej.
Odpowiem na powyższe pytanie przewrotnie. Jeśli uważasz, że laptop skrojony pod potrzeby twórców contentu wszelkiej maści to coś, czego niezbędnie potrzebujesz, to pewnie przeglądasz rynek i sprawdzasz, co można na nim sensownego znaleźć, prawda? Jeśli tak jest, to wybierasz albo coś ze stajni Apple lub laptopa z Windowsem, prawda? Jeśli zdecydujesz się na sprzęt z “okienkami”, ASUS ProArt P16 H7606WP da ci dużo radości i nigdy cię nie zawiedzie. Proste.
Jeśli jednak nie przeglądasz rynku zaawansowanych laptopów, a po prostu szukasz szybkiego sprzętu, na którym wygodnie wyretuszuje się foty z wyjazdu na Korfu - kup coś za 5000 zł i bądź szczęśliwy, a za zaoszczędzone pieniądze ufunduj sobie ze dwa wyjazdy do Chorwacji czy innej Grecji.
Plusy
- piękny ekran
- super wydajność
- wysoka kultura pracy jak na Windowsa
- doskonały touchpad
- bardzo dobra klawiatura
- wzorowa jakość wykonania
- Wi-Fi 7
- bardzo dobre głośniki
Minusy
- cena (dla racjonalnych)
- błyszcząca matryca (dla czepialskich)
- matryca 60 Hz
- klawiatura nie jest tak wygodna, jak można by tego oczekiwać
- chłodzenie potrafi być głośne
- przycisk Copilot (nie jest to wada dla korzystających z AI)
Ocena ASUS ProArt P16 H7606WP
Produkt do przeprowadzenia testu został użyczony przez firmę ASUS. Firma użyczająca nie miała wpływu na treść ani wyglądu w nią przed publikacją. Jest to niezależna recenzja dziennikarska.
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!