
Duże, dobrze wycenione, ale czy godne polecenia? Sprawdziłem słuchawki HyperX Cloud Jet
HyperX Cloud Jet to słuchawki dla graczy, które ogarniają łączność Bluetooth i Wi-Fi, mają mikrofon na giętkim wysięgniku i obiecują dużo komfortu oraz wrażeń z grania. Rzeczywistość je weryfikuje, ale pod pewnymi względami pozytywnie zaskakują.
HyperX Cloud Jet to duże słuchawki z mikrofonem, które krzyczą w głos, z wnętrza pudełka: “jesteśmy słuchawkami gamingowymi”! Może i nie świecą się na miliony kolorów, bo żadnych RGB-owych bajerów tu człowiek nie znajdzie, ale wielkością, designem i kilkoma stylistycznymi akcentami sprawiają, że nawet ktoś, kto ostatni raz grał w cokolwiek w 2003 roku i tak rozpozna w nich słuchawki gamingowe. Dobrze wycenione dodajmy! Pytanie tylko, czy HyperX Cloud Jet mają się czym przebić na bardzo zatłoczonym rynku budżetowych słuchawek dla graczy?
Pierwsze wrażenie z HyperX Cloud Jet
Moja przygoda zaczęła się od krzyku: “ależ to wielkie słuchawki”. Dalej było tylko, hm. Po kolei! HyperX Cloud Jet to duże słuchawki. Są gamingowe, co widać i czuć, ale naprawdę duże, a przynajmniej dziwnie zaprojektowane. Zwykle nie mam problemu z za dużymi słuchawkami, a nawet więcej, lubię spore muszle, ale tutaj coś projektowo się nie spieło i żeby ulokować uszy w muszlach muszę słuchawki podnieść na tyle, że materiałowo-gumowy pasek nie dotyka nawet mojej głowy. To znaczy dotyka, ale nie opiera się na niej. Gdybym chciał, by słuchawki leżały na głowie wygodnie, to muszle opadałyby im tak nisko, że przygniatałyby mi uszy, a konkretnie górną część uszu.
Jak się pewnie można domyślić rozmiar słuchawek i rozmiar pałąka sprawiają, że są to w mojej ocenie szokująco niewygodne słuchawki. Fakt, że źle leżą na mojej głowie to jedno, ale przez to, że źle leżą, to materiałowe pady ciągle ocierały się o moje okulary, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Ech, jak ktoś ma dużą, naprawdę dużą głowę, to może mu ta “obszerna” charakterystyka HyperX Cloud Jet podpasuje, ale ja przyznaję, że tak niewygodnych słuchawek nie miałem na testach już dawno.
Gwoli wyjaśnienia - konstukcja pałąka jest taka, że jest on nierozsuwalny, a rozmiar regulujemy wspomnianą materiałowo-gumową opaską. Nie wiem, kto na to wpadł i kto na to pozwolił, bo regulacja u mnie wiele pod względem komfortu nie zmieniła. Owszem, uszy nawet mieściły mi się w muszlach, ale słuchawki ciągle wisiały mi na głowie, zamiast uczciwie ją otulać. Może się czepiam, ale jest to po prostu wybitnie nieudana konstrukcja w moim odczuciu, której nie ratuje nawet fakt, że muszle nie są zapięte na sztywno, a delikatnie kołyszą się na boki, by dopasować się do uszu, czy tam kształtu głowy.
To było pierwsze wrażenie, takie organoleptyczne. Drugim, też organoleptycznym wrażeniem, było rozczarowanie materiałami. Wiem, to stosunkowo niedrogie słuchawki dla graczy, ale tworzywa sztuczne, z których są zbudowane to bardzo niska klasa rozgrywkowa. Plastiki są nieprzyjemnie szorstkawe, twarde, pozbawione ciekawych faktur i zwyczajnie tanie. Pady na muszlach są miękkie, pokryte oddychającym materiałem, który jest już całkiem okej (choć mi nie przypasował), a pasek pod pałąkiem jest po prostu okej.
Spasowanie elementów też nie zachwyca, ale przynajmniej nic tu nadmiernie nie trzeszczy. Szkoda też, że mikrofon trzyma się w dwóch pozycjach - w pionowej, powiedzmy “nieaktywnej” oraz w rozłożonej, tej przeznaczonej do gadania. Próby ustawienia go tak, by trzymał się nieco powyżej linii ust kończyły się klęską po kilkunastu minutach - wystarczyło mocniej ruszyć głową, by mikrofon opadł swobodnie na samiuśki dół.
A, mały minus! W pudełku nie znajdziemy etui. Znajdziemy materiałowy worek, raczej jednorazowy, jak dla mnie, a sztywnego etui, takiego wiecie, hard case’a zabrakło. Szkoda. Niewygodne będzie przewożenie ze sobą słuchawek na jakieś gamingowe zawody. Z drugiej strony, słuchawki kosztują nieco ponad 200 zł, więc… Wrzucam info, że etui nie ma, ale umówmy się, że to umiarkowanie ważne. Istotne jest za to to, że w pudełku znalazło się miejsce na kabelek USB-A do USB-C oraz na adapterek Wi-Fi. Trudno może wyobrazić sobie, by miało tych dodatków zabraknąć, ale z recenzenckiego obowiązku podkreślam obecność powyższych.
Co potrafią HyperX Cloud Jet?
Wykonaniem, wygodą i estetyką HyperX Cloud Jet mnie, delikatnie rzecz ujmując, nie zachwyciły, ale zanim do werdyktów i ocen dźwięku, kilka słów o tym, co te słuchawki potrafią. Tu na start- najważniejsze: kosztują nieco tylko ponad 200 zł. Druga kluczowa sprawa: są podwójnie bezprzewodowe, bo można sparować je z komputerem czy konsolą za pomocą Bluetooth (standard 5.2) oraz Wi-Fi (2,4 GHz). Trzecia ważna rzecz (zwłaszcza dla graczy) to fakt, że mikrofon w HyperX Cloud Jet wycisza się automatycznie po podniesieniu go do pionowej pozycji. Dalej warto wiedzieć o tym, że producent deklaruje do 25 godzin pracy na jednym ładowaniu i to w sumie wszystko jeśli chodzi o specyfikację, co winno w tekście wybrzmieć.
Na lewej muszli, tej z mikrofonem, znajdziemy port USB-C, włącznik oraz przycisk, suwak właściwie do zmiany rodzaju połączenia bezprzewodowego z Bluetooth na Wi-Fi. Producent umieścił tam również wygodne pokrętło do zmiany głośności. To dobre rozwiązanie - osobiście nie pojmuję słuchawek z gamingowym sznytem, które zamiast takiego pokrętła mają po prostu dwa guziki.
Jak to gra?
Czy HyperX Cloud Jet nadają się do słuchania muzyki? Cóż, teoretycznie motocyklem o pojemności 125 cm3 można jeździć po autostradach, ale każdy kto próbował wie, że to umiarkowana przyjemność. Tu jest podobnie. Można odpalić sobie Spotyfi na HyperX Cloud Jet, ale lepiej sobie darować. Z muzycznej perspektywy nic tu dobrze nie gra, nic do siebie nie pasuje poza tym, że jest szeroko i przestrzennie. Może do odpalenia jakichś “orkiestrowo-symfonicznych” tematów będzie okej, ale zasadniczo dźwięk jest płaski, nijaki, niemający w sobie nic ciekawego. Do słuchania muzyki zatem można sobie HyperX Cloud Jet wykorzystać, bo nikt tego nie sprawdza, ale nie polecam.
Jak się w tym gra?
I tu dzieją się zabawne rzeczy, bo słuchawki, na których słuchanie muzyki było dla mnie doświadczeniem granicznym, w grach dały mi mnóstwo frajdy. No dobra, może nie mnóstwo, ale przynajmniej robiły to, co słuchawki gamingowe robić powinny. Przestrzenna charakterystyka w grach sprawdza się świetnie i nawet tak średnio grające słuchawki, jak HyperX Cloud Jet są tego przykładem.
Dynamiczne wymiany ognia, tłuczenie mieczem w ścierwojady (ogrywam Gothica 2 na Switchu) miały swoją ładną, przyjemną dla ucha dźwiękową reprezentację. HyperX Cloud Jet zaskoczyły mnie też tym, jak dobrze oddają kierunek, z którego dochodzi do nas dźwięk, czym sprawiły, że pomyślałem nawet, że dla gracza “na dorobku” dłubiącego w strzelanki online będą niezłym wyborem. Dobre wrażenia z gier potęguje pewnie przyzwoita izolacja od otoczenia. Nie dobra, a przyzwoita, choć zakładam, że jeśli komuś lepiej te słuchawki “usiądą” na głowie, to i wrażenia z gamingowych potyczek będzie miał ten ktoś lepsze.
Tu dodam też, że na pozytywną ocenę zasługuje mikrofon. Brzmienie ma budżetowe i płaskie, stłumione nieco, ale stroni od przypadkowych przesterów i nie zniekształca głosu zanadto. Owszem, potrafi złapać jakieś dźwięki tła, jak ktoś sobie np. obok nas w pokoju z kimś innym rozmawia, bo tak średnio radzi sobie z kierunkowością, ale dramatu nie ma, co jak na tak atrakcyjnie wyceniony sprzęt jest mocnym punktem, godną uwagi zaletą podczas ogólnej oceny HyperX Cloud Jet.
Co z baterią?
Bateria nie urywa niczego, nie zachwyca, ale i nie zawodzi. Słuchawki potrafią zbliżyć się do granicy 20 godzin na jednym ładowaniu. Raczej jej nie przekroczą, ale te (mniej więcej) 17/18 godzin u mnie dawały radę, więc tu nie będę się czepiał - mimo tego, iż na rynku spokojnie znajdziemy słuchawki, które i czasem pracy zostawiają HyperX Cloud Jet w tyle.
Dobre te HyperX Cloud Jet czy nie dobre?
Pod względem relacji ceny do jakości, czyli dźwięku i wygody oraz ogólnych możliwości, nie mogę HyperX Cloud Jet ocenić jednoznacznie pozytywnie. W moim przekonaniu w okolicach 200 zł znaleźć można lepsze słuchawki, nieco bardziej uniwersalne dźwiękowo, nieco lepiej wykonane i znacznie wygodniejsze. Niemniej, dla kogoś z większą głową (lub bujną czupryną, która zwiększa “powierzchnię” głowy), kto w nosie ma uniwersalność i liczy się dla niego relacja jakości wrażeń podczas grania do ceny i rozpoznawalności marki - HyperX Cloud Jet mogą “zagrać pozytywnie”. Dla mnie jednak to nieszczególnie udany model.
Dlaczego warto kupić?
Prestiż, a w sumie to bardziej rozpoznawalność marki ma znaczenie. Dźwięk istotny jest tylko w grach, a jak gra się kończy, słuchawki lądują gdzieś na wieszaku. Duża głowa to powód do dumy. Z PC łączy się słuchawki po Wi-Fi, a z konsolą po Bluetooth. Jeśli choć jedno z tych zdań cię przekonuje, to możliwe, że HyperX Cloud Jet dobrze odnajdą się w twoim gamingowym uniwersum.
Dlaczego nie warto kupić?
Jeśli ktoś oczekuje minimalnej uniwersalności od słuchawek gamingowych, nie ma w HyperX Cloud Jet czego szukać. Jeśli ktoś ma mniejszą niż większą głowę, nosi okulary i/lub przykłada wagę do jakości materiałów oraz ogólnego komfortu - lepiej niech rozejrzy się za innymi słuchawkami.
Produkt do przeprowadzenia testu został użyczony przez firmę HyperX. Firma użyczająca nie miała wpływu na treść ani wyglądu w nią przed publikacją. Jest to niezależna recenzja dziennikarska.
Komentarze
4a jeżeli gorzej usiądą, to będzie już nieprzyzwoicie słabo?
dlaczego warto/nie warto kupić?
Duża głowa to powód do dumy./Jeśli ktoś ma mniejszą niż większą głowę, nosi okulary i/lub przykłada wagę do jakości materiałów oraz ogólnego komfortu - lepiej niech rozejrzy się za innymi słuchawkami.
czy to są odpowiedzi na postawione pytania? bo jakby nic z tego nie wynika po za jakąś kuluarową poradą neurologa - psychiatry.
takich i podobnych farmazonów oraz dyrdymałów, bez jakichkolwiek konkretów popartych twardymi dowodami dawno nie czytałem
Bo ja benda wracał cały czas!!!