Lustrzanki

Główne cechy aparatu

przeczytasz w 6 min.

Optyka - mamy kolejną różnicę w stosunku do kompaktów. Proszę zauważyć, że nie napisałem obiektyw, tylko optyka - w przypadku lustrzanki opiszę cechy optyki, a nie jednego, niewymiennego obiektywu. Dużo miejsca poświęciłem obiektywom na wstępie tekstu, podam tutaj następne fakty.
Po pierwsze obiektywy Zuiko Digital mają zaimplementowany algorytm, który pozwala na zniwelowanie szkodliwego efektu zniekształcania obrazu przy ujęciach szerokokątnych. Mówiąc inaczej, dzięki zastosowaniu dedykowanego szkła, aparat potrafi "prostować" zdjęcia. Flagowy model E-1 robił to bardzo dobrze. Jego młodszy brat radzi sobie nieco gorzej, jednak w nowej wersji oprogramowania do E-300 różnice te zostały zmniejszone. Trzeba pamiętać o tym, że obiektyw sprzedawany razem z aparatem, w tzw. wersji "KIT" to podstawowe i tanie szkło, które jednak jest i tak bardzo dobre, zdecydowanie lepsze, niż w aparatach konkurencji. Pojawia się tutaj następna, ogromna zaleta aparatów lustrzanych: możemy zmienić obiektyw. Jeśli nie chcemy korzystać z podstawowego szkła, zawsze możemy kupić sam korpus i wybrać coś z oferty obiektywów wyższej klasy, i to nie tylko z produktów Olympusa, ale także np. firmy Sigma.

Kolejną cechą optyki jest mechanizm manualnego ustawiania ostrości. W testowanym aparacie ręczne ustawianie ostrości odbywa się za pośrednictwem silniczka, wbudowanego w obiektyw. Sadziłem, że to niedobry pomysł, pamiętając niedokładne mechanizmy kompaktów. Jednak w tej klasie sprzętu nie ma mowy o wpadce z brakiem precyzji. Ustawianie manualne to cała przyjemność, wszystko pracuje lekko i bardzo dokładnie, brawo!

Testowałem aparat z podstawowym obiektywem, modelem EZ 14-45mm F3.5-5.6 . Bardzo dobrze rysuje obraz, ostro, choć nie za ostro, jak to czasami ma miejsce w tańszych aparatach. Może nie jest demonem jasności czy zakresu zoom

zoom minimalny

zoom maksymalny

ale jak na "pierwsze" szkło jest zupełnie wystarczający. Inaczej sprawa przedstawia się w przypadku, kiedy zdecydujemy się na zakup E-300 w komplecie z dwoma obiektywami. Drugi "długi" obiektyw dysponuje zakresem pokrywającym ogniskową 80-300 mm (dla filmu 35mm). Maksymalne zbliżenie jest bardzo imponujące.

zoom max z  obiektywem 80-300 mm

Właściwie na tym, że w lustrzankach można wymieniać obiektywy, zakończył się już proces "samoprzekonywania" mnie do zrezygnowania z kompaktów czy hybryd, ale przecież to nie koniec cech i funkcji E-300. Badam dalej :

Sensor CCD - przy omówieniu matrycy od razu pojawia się kolejna różnica i ogromna zaleta lustrzanek. Cyfrowe aparaty fotograficzne mają znacznie większe powierzchniowo matryce. Na zdjęciu poniżej

widzimy od lewej standardową, 5-7MP matryce, stosowaną w kompaktach, pośrodku sensor doskonałego poprzednika obecnej serii E, modelu E-20N, po prawej matryca Olympusa E-300. Różnica jest ogromna, a jaki ma to wpływ na jakość zdjęć, pokażę w dalszej części testu. Wspomniałem już na początku, że matrycę tę stworzył Kodak i nazywa ją FFT KODAK KAF-8300CE CCD. Parę słów teraz o pewnej innowacji zastosowanej w tym przetworniku, mam na myśli Full Frame Tranfer (FFT). Jest to bardzo sprytna technologia, polegająca na zwiększeniu powierzchni aktywnej elementów światłoczułych przez ułożenie pasów przesyłu danych pod fotodiodami, a nie jak ma to miejsce w innych matrycach, obok rzędów pikseli. Daje to większą dynamikę sensora, oraz szybszy transfer i mniejsze szumy. Ten ultranowoczesny sensor oddzielony jest od świata filtrem barw podstawowych (RGB) oraz filtrem zmiękczającym, co daje lepszą jakość obrazu docierającego do elementów światłoczułych i chroni przed szkodliwym efektem mory.

Zmorą konstruktorów (a jeszcze bardziej użytkowników) lustrzanek jest kurz na matrycy. Proszę pamiętać, że każdorazowa wymiana obiektywu to równocześnie możliwość dostania się do środka aparatu cząsteczek kurzu, które po otwarciu migawki przedostają się na matrycę (w aparatach nielustrzanych nie występuje ten problem).

Olympus stworzył świetny system niwelujący skutki tego zjawiska. Zastosowano tu "filtr ultradźwiękowy", SSWF (SuperSonicWaveFilter), umieszczając go między migawką a sensorem. Każde uruchomienie aparatu powoduje wprowadzenie filtru w mikrodrgania (ok. 220,000 razy/sekundę), które po prostu wpływają na ruch powietrza wokół sensora - drobinki kurzu spadają z jego powierzchni, przyklejając się do specjalnej taśmy umieszczonej poniżej. Brzmi niesamowicie, ale tak jest naprawdę. Proces czyszczenia CCD można wywołać też ręcznie z poziomu MENU. Magiczna, niebieska dioda na górze korpusu sygnalizuje nam działanie opisanego filtru ultradźwiękowego.

Autofocus - automatyczny pomiar ostrości odbywa się poprzez obiektyw. Dysponujemy w przypadku E-300 trzema czujnikami, umieszczonymi w części centralnej. Czujnik środkowy ma układ krzyżowy, co pozwala na lepsze działanie w przypadku elementów zawierających linie poziome czy pionowe - w takich sytuacjach zwykłe punkty pomiarowe często się gubią. Aktywny w danej chwili czujnik jest podświetlony w wizjerze na czerwono. Do zalet systemu AF można zaliczyć możliwość wyboru aktywnego punktu pomiaru oraz bardzo przyzwoitą szybkość działania.

Dysponujemy trzema trybami pracy systemu AF - pojedynczy pomiar, uaktywniany po naciśnięciu do połowy spustu, tryb ciągły, w którym aparat cały czas mierzy ostrość, oraz oczywiście manualny, o cechach którego pisałem przy okazji opisywania obiektywu. Jednak największą zaletą systemu ustawiania ostrości jest połączenie automatyki z możliwością ręcznej korekcji. Jest to niesamowicie wygodny i doskonały sposób pomiaru ostrości. Automatyka pracuje, ustawia nam ostrość, ale w każdej chwili możemy dokonać ręcznej korekcji - za taką możliwość należą się słowa uznania dla inżynierów Olympusa. Canon oraz Nikon podobne rozwiązanie stosują w swoich droższych obiektywach.

Jakby tego było mało, aparat pozwala na wprowadzenie priorytetu migawki przed ostrością - czyli zdjęcie zostanie wykonane nawet w przypadku braku ostrości.

Niestety, są również wady systemu AF. Po pierwsze 3 czujniki to w dzisiejszych czasach stanowczo za mało, konkurencja dysponuje pięcioma (Nikon D70) czy nawet siedmioma czujnikami AF (Canon 350D). Po drugie rozwiązanie wspomagania pomiaru ostrości w trudnych warunkach oświetleniowych mnie osobiście się nie podoba. Producent wykorzystuje tutaj serię krótkich błysków (stroboskop) wbudowanej lampy błyskowej - jest to sposób mało dyskretny i nie nadaje się do fotografowania ludzi, którzy zostają "przestraszeni" serią błysków i nienaturalnie wychodzą na zdjęciach. Tutaj znacznie lepiej sprawdza się dedykowana lampka wspomagająca AF w Nikonie D70.
System AF generalnie sprawdza się bardzo dobrze, a możliwość ręcznej korekcji jest tak przydatnym pomysłem, że niweluje opisane wady.

Wizjer - to kolejny element, który odróżnia lustrzanki od innych aparatów. W kompaktach mieliśmy do czynienia z wizjerem optycznym, w hybrydach umieszczony jest dodatkowy wyświetlacz LCD.

W lustrzankach cyfrowych wizjer jest jedynym miejscem, gdzie dokonujemy kadrowania. Jest to istotna różnica w stosunku do aparatów nie lustrzanych. Nie możemy kadrować obserwując obraz na LCD. Czy to wada? Nie, to po prostu cecha lustrzanek, na razie tak musi być. Istnieje co prawda jeden model lustrzanki cyfrowej, oferujący kadrowanie na LCD (Fuji S3 Pro), ale obraz jest czarno biały, wyświetlany maksymalnie przez 30 sekund i nie można w trakcie kadrowania zrobić zdjęcia, więc jest to raczej gadżet i zapowiedź przyszłych prac konstruktorów. Wracając do wizjera - widzimy 95% kadru, obraz jest wystarczająco jasny i wyraźny. Po prawej stronie znajduje się wyświetlacz, na którym cały czas możemy kontrolować najistotniejsze parametry zdjęcia. Na matówce widzimy obszar centralnego pomiaru światła oraz 3 punkty AF. Wizjer posiada możliwość korekcji dioptrii, także osoby noszące okulary nie muszą się martwić.

Inne cechy aparatu

Lampa błyskowa - wbudowana lampa błyskowa podnosi się poprzez naciśnięcie przycisku z tyłu aparatu. Ma średnią moc (liczba przewodnia 11 przy ISO 100), pracuje w wielu programach, w tym synchronizacji z długimi czasami na pierwszą lub drugą kurtynę migawki - wyjaśniałem to w poprzednich testach.

Dużą zaletą jest opracowany przez Olympusa mechanizm podnoszenia lampy. Po pierwsze unosi się wysoko, a po drugie jest przesunięta w stronę obiektywu, co w sumie daje brak efektu zaciemnienia obrazu przez końcówkę obiektywu - świetne rozwiązanie. Niestety, lampa wykorzystywana jest także do wspomagania autofocusa, o czym pisałem wcześniej. Umieszczenie lampki obok sanek mocowania zewnętrznej lampy błyskowej pozwala na stosowanie jednocześnie dwóch lamp, to bardzo dobry pomysł otwierający ciekawe możliwości oświetlania sceny. Także czas synchronizacji, wynoszący 1/180s jest na wysokim poziomie. Wbudowana lampa błyskowa to kolejna, mocna strona E-300.

Monitor LCD - nasz aparat nie posiada niestety górnego wyświetlacza, w związku z tym monitor LCD jest jedynym miejscem, w którym wyświetlane są wszystkie informacje oraz obsługiwane jest MENU.

LCD ma wielkość 1.8" i wysoką rozdzielczość (134,000 punktów). Obraz jest bardzo ostry i wyraźny, a dzięki nowej technologii Advanced Super View, pozwala również na pracę w ostrym słońcu. Obsługiwany właśnie parametr zdjęcia jest podświetlany na zielono i regulowany pokrętłem funkcyjnym, umieszczonym pod głównym, na górze korpusu. W pierwszej chwili zastosowana kolorystyka wydaje się nieco smutna, jednak szybko docenimy stonowane, ciemne barwy na naszym TFT, chociażby dlatego, że wyglądają bardzo profesjonalnie : A poważnie mówiąc, lustrzanka cyfrowa to narzędzie do wykonywania zdjęć, a nie pokaz możliwości kolorystycznych, także brak tematów MENU i stonowane barwy są jak najbardziej pożądane.

Tryby pracy - Olympus E-300 jak przystało na lustrzankę oferuje dużą ilość trybów kontroli ekspozycji. Na głównym pokrętle znajdziemy aż 10 pozycji: poczynając od półautomatycznych preselekcji czasu czy przysłony, poprzez pełen manual i tryb programowy (przy tym ustawieniu możemy swobodnie regulować parę czas-przysłona i jest to bardzo duża zaleta aparatu). Następnie przechodzimy to 5 trybów tematycznych, czyli portret, krajobraz, makro, sport i sceny nocne. Na końcu mamy do dyspozycji, po ustawieniu pokrętła na pozycję SCENE, 14 zaimplementowanych w pamięci aparatu trybów pracy na każdą okazję (5 pokrywa się z wcześniej podanymi). W nich to konstruktorzy aparatu wpisali tysiące przykładowych sytuacji zdjęciowych, które automatyka aparatu stosuje do wykonania zdjęcia, posiłkując się oczywiście informacjami z obiektywu - ilość światła, odległość, ostrość. Nasz testowany model jest jak widać doskonałym narzędziem dla zaawansowanego fotografika, który korzysta z ustawień manualnych bądź półautomatycznych, ale także początkujący użytkownik poradzi sobie z jego obsługą i wykona dobre zdjęcie, na początku przy pomocy automatyki.

Pomiar ekspozycji - zaawansowany aparat nie może obejść się bez dobrego pomiaru światła, tak też jest tutaj. System radzi sobie świetnie, w każdych warunkach. W większości sytuacji poradzi sobie doskonale pomiar matrycowy ESP, który zbiera informacje z całego kadru i decyduje o wartości ekspozycji. Nawet w tak trudnych warunkach jak na zdjęciu poniżej

nieźle sobie dał radę. Źródło światła jest za drzewami, z przodu ciemno, a jednak pomiar jest prawidłowy - niebo nie jest przepalone, a i w cieniach coś widać. Możemy skorzystać jeszcze z pomiaru centralnie-ważonego i punktowego, czyli mamy wszystko, co potrzeba do prawidłowego naświetlenia zdjęcia. Co bardzo ważne: sposób pomiaru wybieramy pokrętłem, rozwiązanie szybkie i bardzo wygodne, słowa pochwały dla E-300.

Testowany model jest przebogaty w funkcje i możliwości ustawień, nie sposób wymienić tu nawet połowy z nich, żeby nie zanudzać. Jeszcze o niektórych udogodnieniach opowiem przy okazji omawiania jakości zdjęć, pora teraz zająć się samą obsługą tego cacka.