Thor: Miłość i grom to seans idealny na długie jesienne wieczory. Recenzja filmu
Filmy / seriale / VOD

Thor: Miłość i grom to seans idealny na długie jesienne wieczory. Recenzja filmu

przeczytasz w 4 min.

Gdybym miał porównać do czegoś Thor: Miłość i grom byłby to zapewne koncert glam metalowej kapeli. Chris Hemsworth niczym rasowy frontman daje czadu, a w tle oglądamy wspaniałe efekty pirotechniczne i słyszymy sporą ilość klasycznego rock’n’rolla. Czy można chcieć więcej?

Kończąc fazę MCU - Thor: Miłość i grom

Stało się! Marvel powoli wkracza w kolejną fazę swojego uniwersum. Czwarta obfitowała w kilka bardzo dobrych filmów pokroju Spider-Man: Bez drogi do domu i seriali jak choćby Moon Knight. Thor: Miłość i grom to przedostatni film tej fazy. Przed nami jeszcze tylko Wakanda Forever i czas wkraczać w kolejny etap. Dla wielu zagorzałych fanów MCU umarło wraz z Tonym Starkiem. Ja jednak mimo to wciąż wierzę w to uniwersum i dostrzegam w zapowiedziach kilka perełek jak drugi sezon Lokiego czy Daredevil: Born Again. Zanim to jednak nastąpi warto odpalić sobie Disney + i poświęcić wieczór na seans Thor: Miłość i grom, jeżeli jeszcze nie byliście na tym w kinie. Dlaczego? Już wyjaśniam.

Reżyserem najnowszej części przygód Thora zajął się ponownie Taika Waititi. Można było więc spodziewać się, że w filmie znajdzie się spora dawka humoru. Twórca ten, znany takich produkcji jak „Co robimy w ukryciu” i Jojo Rabit (za którego zgarnął Oscara), nie przebiera w środkach by bawić widzów. I choćby dlatego warto Thor: Miłość i grom obejrzeć. Wierzcie mi, tym seansem się nie zawiedziecie!

Thor: Miłość i grom - Thor i Strażnicy Galaktyki

Drakkarem po tęczy

Jeżeli śledzicie losy bohaterów Marvela to zapewne wiecie, że Bóg Gromu nieco się zaniedbał po ostatecznej konfrontacji z Thanosem. Zapuścił brodę dłuższą od samego Świętego Mikołaja, nabawił się potężnego mięśnia piwnego i w ogóle przestał wierzyć w siebie. Ostatni raz widziany był jak wraz ze swoim ukochanym Stormbreakerem wsiadał na pokład kosmicznego statku Strażników Galaktyki.

Thor: Miłość i grom zaczyna się więc od przemiany naszego bohatera z powrotem w herosa z prawdziwego zdarzenia. Wraz ze Star-Lordem i jego drużyną przemierza kosmos i chroni jego mieszkańców przed najmniejszymi objawami zła. W tym czasie dowiadujemy się, że jego ex miłość - Jane Foster (Natalie Portman) zachorowała na raka (czwarte stadium). Chwytając się ostatniej deski ratunku wyrusza ona do Nowego Asgardu w poszukiwaniu Mjolnira, gdyż wierzy, że tylko on może przedłużyć jej życie. Co ciekawe młot uznaje ją za “godną” i tak oto Jane staje się damską wersją Boga Gromu.

Thor: Miłość i grom - Thor i Jane

Jakby tego wszystkiego było mało gdzieś w odmętach kosmosu pojawia się Gorr Bogobójca (w tej roli Christian Bale), który planuje wymordować wszystkich bogów. Jane i Thor muszą połączyć siły, aby pokonać wspólnie arcypotężnego przeciwnika, który na domiar złego porwał wszystkie dzieci z Nowego Asgardu.

Nasi bohaterowie, wspólnie ze znajomą Valkirią wsiadają więc do magicznego drakkaru, który ciągną dwie kosmiczne kozy i ruszają po tęczy zmierzyć się z niebezpieczeństwem. Po drodze odwiedzają siedzibę innych bogów, spotkają gadającą bułeczkę bao i samego Zeusa, a także dowiadują się jak wygląda bóg Korga. Oj, dzieje się, dzieje. A to tylko początek!

Thor: Miłość i grom - Zeus

Bawi i porusza

Thor ukazany w najnowszej odsłonie serii jest chyba najbardziej ludzką wersją samego siebie. W ogóle postać Boga Gromu z filmu staje się coraz ciekawsza i coraz bardziej się rozwija. Jak wiadomo było od początku jednym z głównych wątków jest tutaj miłość Thora i Jane. Ten motyw solidnie rozbudowano. Dowiedzieliśmy się też dużo więcej jak wyglądała ich relacja i dlaczego tak naprawdę doszło do rozstania. Kiedy Thor znów spotka miłość swojego życia uczucie ponownie zaczyna kwitnąć. Jane jest jednak śmiertelnie chora i powoli zbliża się nieuniknione. Zamiast pustego romansowania oto staje przed nami prawdziwa miłość, która wystawiona jest na jedną z najcięższych prób. Seans nie jest więc pozbawiony także i solidnej dawki wzruszeń.

Jeżeli zaś mowa o silnych emocjach trzeba powiedzieć też co nieco o Gorze. Główny antagonista opowieści, grany przez Christiana Bale’a, też ma całkiem solidną motywację do swoich działań, która może poruszyć niejedną osobę. Gorr bowiem miał córkę i wraz z nią podróżował przez pustynię. Nie mogąc jej uratować błaga jednego z bogów o pomoc. Nie dla siebie, ale dla swojego umierającego dziecka. Niestety jego wołanie o pomoc pozostaje bez echa. Nic więc dziwnego, że kiedy spotka swoje bóstwo, które wyleguje się w cieniu nad jeziorem zajadając się owocami, zapała chęcią zemsty za śmierć córki.

Thor: Miłość i grom - Gorr Bogobójca

Hemsworth, Portman i Bale - czego chcieć więcej

Trzeba przyznać, że aktorstwo w Thor: Miłość i grom stoi na najwyższym poziomie. Ale co się dziwić, jeżeli ma się takie nazwiska w obsadzie. Mogę jedynie narzekać na czas jaki przydzielono poszczególnym bohaterom na ekranie. Christian Bale po świetnym występie na początku filmu prawie całkowicie znika, aż do finałowej konfrontacji. Szczerze jak dla mnie Gorr przebija pod wieloma względami nawet Thanosa, który jak dotąd był najlepszym antagonistą w całym MCU. Dlatego grzechem wręcz jest okrojenie występu tej postaci na ekranie.

Co zaś tyczy się Natalie Portman tu też mam lekki niedosyt. Cała geneza tego jak przemieniła się w Amazing Thor trwa dosłownie kilka minut. Co prawda jest to podane nam w sposób logiczny i sensowny, ale nazbyt skrótowy. Ot, w jednej scenie mamy Jane, która czyta, iż młot Thora może przedłużyć życie temu, który go dzierży, by za chwilę, w kolejnej nasza bohaterka nagle pojawiła się już zbroi, miotając błyskawicami na lewo i prawo. Podejrzewam, że przyjdzie czas na solowy film z Natalie Portman, a wszystko to miało nas tylko zachęcić. Jednak duet Hemsworth - Portman ogląda się tak dobrze, że mogłoby być tego więcej.

Thor: Miłość i grom - kadr z planu filmowego

No i jest jeszcze oczywiście Thor, który w wykonaniu Hemswortha wypada nadzwyczaj przekonująco. Jak już wcześniej pisałem bohater ten przeszedł ogromną przemianę. Na początku był ciekawym dodatkiem do ekipy Avengersów, ale jego solowe filmy, za wyjątkiem Thor: Ragnarok, były dość mocno średnie. Teraz kiedy zniknął Tony Stark i oryginalny Kapitan Ameryka to Thor przejmuje pierwsze skrzypce w sadze Marvela. Co tu dużo pisać - na takiego Thora od dawna czekałem

Thor: Miłość i grom - czy warto obejrzeć

Trzeba przyznać, że Marvel ostatnio sporo eksperymentuje. Przykładem może być choćby dość mocno średnia niby komedia prawnicza Mecenas She-Hulk oraz bardzo słaba teenage drama - Ms.Marvel.  Pełnometrażowe produkcje też ostatnio wychodzą im bardzo różnie - wystarczy spojrzeć na niewypał jakim okazał się Eternals. Dlatego szczerze bałem się najnowszej odsłony jednego z moich ulubionych bohaterów w całym uniwersum.

Wspaniale było się jednak miło rozczarować. Okazało się, że, że Thor: Miłość i grom to świetne rozrywkowe kino, które nie tylko potrafi bawić, ale także wzruszyć. Jeżeli nie macie więc nic zaplanowanego na wieczór, a nie mieliście okazji być w kinie na najnowszej odsłonie przygód Thora to włączcie Disney+ i zapnijcie pasy, bo czeka was ostra jazda bez trzymanki.

Thor: Miłość i grom - Bóg Gromu na ratunek

Ocena filmu Thor: Miłość i grom (Disney+):

  • świetnie wykreowani bohaterowie
  • Christian Bale jako Gorr Bogobójca
  • rewelacyjna oprawa muzyczna
  • kawał solidnej rozrywki
  • sporo całkiem niezłego humoru
  • jak dotychczas to najlepszy Thor,zaraz obok Thor: Ragnarok
     
  • zbyt mało czasu ekranowego dla głównego antagonisty
  • pewne wątki potraktowane po macoszemu

Ocena końcowa

90% 4.5/5

Komentarze

15
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    dudiwoy
    4
    To raczej parodia Thora niż kolejna odsłona serii. Najgłupsza część jaką przyszło mi (w bólach) obejrzeć...
    • avatar
      narazieniemam
      3
      O gustach się nie dyskutuje, ale dla mnie nowy Thor to zlepek scen o różnym zabarwieniu klejony za pomocą taśmy klejącej - w efekcie wyszło pozszywane monstrum, które nie broni się ani jako kino akcji, ani jako kino superbohaterskie, ani jako romans, ani jako komedia.
      • avatar
        owatanka
        3
        Taka dosc slaba komedia raczej nie polecam
        • avatar
          paankracyk
          2
          Po wizycie w kinie muszę przyznać, że MCU się skończył po ostatnich avengersach. Biorąc pod uwagę kilkadziesiąt wypuszczanych taśmowo produkcji trzeba przyznać, że i tak trwało to dość długo.
          • avatar
            Konto usunięte
            2
            Film dla dzieci w przedziale od 8 do 10 lat,humor też nie najwyższych lotów,ale czego oczekiwać od filmu skierowanego dla libkow.
            • avatar
              ophiuchus
              2
              GNIOT :( Zawiodłem się na tym filmie.
              • avatar
                maaaad
                1
                Film bezdennie głupi, kretyński, niespójny. Wydaje się, że ekipa od Marvella sięgnęła dna, ale z każdym kolejnym filmem udowadniają, że potrafią zrobić film jeszcze gorszy.
                • avatar
                  -1
                  Do plusów dodałabym kozy, do minusów nieco nużący wątek miłosny i troszkę zbyt częste robienie z Thora półgłówka ;)
                  • avatar
                    Adelar
                    0
                    Wszystko fajnie, ale lepiej żeby platformy video dzieliły się odrobinę produkcjami. Nie kupię kolejnego abonamentu oprócz Netfliksa i HBO żeby obejrzeć jeden film...
                    Niechby produkcje były dostępne z opóźnieniem, ale nie na wyłączność.
                    • avatar
                      gromzjasnegonieba
                      0
                      Calkiem przyzwoity film. Ja do kina nie kupilbym biletow na ten film ale na Disney+ oglada sie bez wyrzutow sumienia.
                      • avatar
                        pawluto
                        0
                        Patrze na foty z tego filmu i już wiem że go nie obejrzę ! masakra i tandeta.
                        Lepsze efekty specjalne widziałem ostanio w serialu The Boys - sami się przekonajcie.