Mecenas She-Hulk – miało być dynamicznie, zabawnie i zielono, a jest? Pierwsze wrażenia z serialu
Filmy / seriale / VOD

Mecenas She-Hulk – miało być dynamicznie, zabawnie i zielono, a jest? Pierwsze wrażenia z serialu

przeczytasz w 4 min.

Disney Plus wprowadza kolejną bohaterkę do swojego potężnego uniwersum. Czy She-Hulk uda się przebić niezbyt udaną passę seriali Marvela o damskich superbohaterach? Oto nasze pierwsze wrażenia z najnowszej produkcji Disneya.

Proszę wstać, Mecenas She-Hulk idzie

Mecenas She-Hulk to kolejny po Hawkeye i Moon Knight serial rozwijający uniwersum Marvela. Ostatnimi czasy widać jednak, że Disney Plus stawia na kobiety czego przykładem mogą być takie produkcje jak Ms.Marvel czy Prey.  Jak na razie superbohaterki Marvela nie miały dużo szczęścia. Najlepiej radziła sobie Jessica Jones, ale niestety, w wyniku przejęcia praw do produkcji Marvela przez Disney, serial został anulowany. Z kolei Ms. Marvel okazała się dość przeciętna, choć to i tak za dużo powiedziane. Ostatnia nadzieja więc w Mecenas She-Hulk.

Scenarzystka Jessica Gao po raz pierwszy staje przed tak poważnym zadaniem. Jej wcześniejsza kariera jest bowiem raczej znikoma, co w tym przypadku mogło niezbyt dobrze wróżyć. Zadanie to było o tyle trudniejsze, że nową bohaterkę należało wprowadzić w ten sposób, by nie zaburzyć wydarzeń w całym uniwersum, ale domknąć kilka nigdy nie zamkniętych wątków. A jak się jej to dotychczas udaje, tego dowiecie się czytając nasze pierwsze wrażenia z serialu Mecenas She-Hulk.

Jedna gniewna pani prawnik

Jennifer Walters jest kuzynką samego Bruce’a Bannera będącego teraz Smart Hulkiem. Podczas wycieczki ze swoim sławnym kuzynem dochodzi do wypadku spowodowanego przez statek kosmiczny, przez co auto naszych bohaterów spada w przepaść. Oboje doznają obrażeń, a krew Bruce’a łączy się z krwią Jennifer i tak oto powstaje She-Hulk.

Początek jest dość schematyczny - najpierw Jennifer jest nieświadoma swoich mocy, by później pod okiem swojego kuzyna rozpocząć szkolenie. Oczywiście jak to zwykle w tego typu filmach bywa, nasza bohaterka początkowo nie akceptuje swoich mocy i pragnie je ukryć. Niestety, nie za bardzo jej się to udaje. 

Mecenas She-Hulk -She-Hulk i Smart-Hulk

Gdy serial przenosi nas w końcu na salę sądową, gdzie Jennifer próbuje wykonywać swoją pracę, okoliczności zmuszają ją do stawienia czoła niejakiej Titanii. Broniąc ławę przysięgłych przed niechybną śmiercią ujawnia więc swoją drugą naturę, co ma dość istotne dalsze reperkusje. W tym momencie serialu pomyślałem jednak, że jeśli to Titania ma być główną antagonistką całej tej historii, to jej pierwsze spotkanie z She-Hulk wypadło bardzo słabo. Kończy się zbyt łatwo i zbyt szybko.

Jedyne co naprawdę dobrze wyszło twórcom pierwszych odcinków to humor. Dyskusje o tym czy Capitan America był prawiczkiem, zawody w ciskaniu głazami na odległość ze Smart Hulkiem czy radość z faktu, że She-Hulk szybciej metabolizuje alkohol i nie da się jej upić – to wszystko sprawia, że miło się ów serial ogląda, na ogólnym luzie. Od początku czujemy, że mamy tu do czynienia z komedią superbohaterską.  

Mecenas She-Hulk - Jennifer po ataku Titanii

Niestety, to niezłe pierwsze wrażenia znika wkrótce potem. Kolejny odcinek jest bowiem jak kubeł zimnej wody. Byłem pewien, że wrócimy do wątku Titanii, dowiemy się nieco więcej skąd wzięła się w sądzie i cała akcja ruszy z kopyta. No ale nic z tego – ot, mocne rozczarowanie. 

W wielkim skrócie Jennifer traci pracę, chwilę potem zatrudnia ją firmą wymagająca, aby na sali sądowej występowała jako She-Hulk. Na domiar złego jej pierwszym klientem zostaje Abominacja. I tu nie pomagają już nawet akcenty humorystyczne, bo są dodane jakby na siłę.

Jedyny dobry aspekt tego odcinka to występ Tima Rotha, jako ludzkiej formy Abominacji. Jego rozmowa z Jen może się podobać fanom uniwersum, bo ma świetne odwołania do filmu Incredible Hulk. Ale nawet uwzględniając ów gościnny występ widać wyraźnie, że serial Mecenas She-Hulk ma problem z dawkowaniem akcji i utrzymaniem odpowiednio wysokiego poziomu scenariusza. Dorzućmy do tego jeszcze efekty specjalne dość słabo wypadające na tle innych marvelowskich seriali oraz to jak ukazano Abominację w jego bestialskiej formie, i mamy taki sobie serialik, bez wielkich rewelacji.

Mecenas She-Hulk - Tim Roth jako Abominacja

Chciałem wierzyć, że następny odcinek przełamie złą passę. Płonne były jednak moje nadzieje, że ten serial da się jeszcze uratować.  Po prostu odcinki są zbyt krótkie i za mało się w nich dzieje. Dwie słabe sceny walki na trzy odcinki to raczej nie jest to czego oczekuje się od kina superbohaterskiego. Łamanie 4 ściany też tego serialu raczej nie ratuje – bo szczerze, jest to mało zabawne i dość męczące. 

Super, że pojawił się Wong, ale było go na ekranie tak mało, że właściwie mogłoby go nie być wcale. To już trzeci odcinek Mecenas She-Hulk, a nic tu nie zaskakuje, nie szokuje, nie porusza. Nie ma efektu WOW, który przyciągałby nas do ekranu i napędzał chęć obejrzenia jeszcze jednego odcinka.

Twórcy serialu obiecali nam po każdym odcinku scenę po napisach, ale nie znam chyba nikogo kto po napisach chciał zobaczyć She-Hulk i Megan Thee Stallion twerkujące w biurze. Przecież to niczego nie wnosi.

Mecenas She-Hulk - niewiele prawdziwej akcji

Mecenas She-Hulk - czy warto obejrzeć?  

Pierwsze wrażenia z nowego serialu Disney’a są niestety nienajlepsze. Mecenas She-Hulk nie dorównuje poziomem innym produkcjom MCU. Co gorsza, z odcinka na odcinek robi się coraz nudniej. Nie ma tu absolutnie niczego co mogłoby przyciągnąć nas przed ekrany i sprawiałoby, że czekalibyśmy z zapartym tchem na następny odcinek. Jeśli serial w dalszym ciągu będzie serwował nam taką „padakę” to marnie to widzę. 

Mimo wszystko jednak trzymam kciuki, żeby twórcy Mecenas She-Hulk wybudzili się z letargu i zaserwowali nam porządną akcję, a sam serial dostał potężnego kopa wraz z porządnie wykonanymi efektami specjalnymi. W przeciwnym wypadku będziemy mieli do czynienia z największym zmarnowaniem potencjału w historii całego marvelowskiego uniwersum.

Mecenas She-Hulk - Jennifer z przyjaciółką

Mecenas She-Hulk - co nam się podobało...

  • Tatiana Maslany jako Mecenas She-Hulk
  • świetny epizodyczny występ Tima Rotha
  • niekiedy humor - można kilka razy się uśmiechnąć

...a co nie za bardzo

  • brak akcji
  • efekty specjalne, które są na dość średnim poziomie
  • brak jakiegoś z góry określonego pomysłu na ten serial
  • żenujące żarty z facetów niczym w damskiej wersji Ghostbusters (o której każdy chciałby chyba zapomnieć)
  • niezbyt zabawne łamanie 4 ściany
  • bezsensowne sceny po napisach

Ocena wstępna

40% 2/5

Komentarze

6
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    pawluto
    4
    Jeśli bohaterką filmu jest baba to już na starcie film ma obniżoną ocene o dwa punkty...
    Bo jak baba jest bohaterką to mozna się spodziewać wiele nudnych powolnych scen , debilnych dialogów czy malowania ust szminką przez pól godziny albo dobierania ubrań z pełnej szafy z tekstem "Nie mam co na siebie włożyć..." :)
    • avatar
      stanczyk
      3
      Taka familijna wersja dla nastolatków z naciskiem na 12-latków. Po obejrzeniu chyba trzech odcinków - szkoda życia na to. Ale osobom o innych gustach może sie podobać. Bohaterka nie jest "nadęta" swoją bohaterskością...
      • avatar
        gehaes
        3
        cisną wzorem netflixa tzn panie piszą scenariusze filmów dla panów. potem panowie oceniają, słusznie zresztą, że to jakiś bełkot i wszystkim robi się smutno... xD
        • avatar
          chrispata
          2
          Ciekawe kiedy ta dziecinada z tym super duper herosami dobiegnie końca. Z pewnością będzie to bardzo korzystne dla całej branży filmowej.
          • avatar
            vacotivus
            1
            "Go woke, go broke"
            • avatar
              musslik
              -2
              Portal schodzi na psy :D czekam na recenzje gier po każdej misji...