Zaginięcie Ethana Cartera - interaktywna opowieść grozy
Gry komputerowe

Zaginięcie Ethana Cartera - interaktywna opowieść grozy

przeczytasz w 5 min.

Astronauci z Adrianem Chmielarzem na czele atakują swoją nową produkcją. Niedługą, ale niezwykle klimatyczną.

Ocena benchmark.pl
  • 4,4/5
Plusy

świetna fabuła osadzona w klimatach grozy zbliżonymi do H. P. Lovecrafta, znakomita oprawa audiowizualna,

Minusy

niedługa, momentami męcząca rozgrywka, mało wymagająca od gracza

Wlazł kotek na płotek i mruga,
piękna to piosneczka niedługa.

O Zaginięciu Ethana Cartera, nowej grze polskiej firmy The Astronauts, było głośno od dłuższego czasu. Astronauci z panem Adrianem Chmielarzem na czele zadbali o odpowiednią reklamę swojej produkcji i wzięli na warsztat temat wdzięczny, acz ostatnio mało popularny, a konkretnie gatunek grozy z silnym wskazaniem na twórczość Samotnika z Providence, czyli H. P. Lovecrafta. Zadbano również o odpowiedni rozgłos po premierze - pan Chmielarz beształ publicznie tych recenzentów, którzy ośmielili się napisać, że gra jest zbyt krótka - bowiem od dawna zapowiadał, że chce stworzyć grę krótką. Aby wilk był syty, a owca cała, nie będziemy używać w tej recenzji słowa "za krótka", a zastąpimy je zwrotem "niedługa".

Wlazł kurek na murek i pieje;
niech się nikt z tych piosnek nie śmieje.

Niech piękne, klimatyczne krajobrazy was nie zwiodą. W "Zaginięciu Ethana Cartera" z ekranu sączy się Groza - przez duże "G". Już po krótkim spacerze natkniemy się na pierwsze zwłoki, których stan może przyprawić o mdłości. Gra nie będzie nas jednak straszyć trupami z szafy, a fabułą, w której miłośnicy grozy znajdą wiele nawiązań do twórczości Derletha i Lovecrafta. 

Oprawa audiowizualna gry zasługuje na krótkie "wow!". Zaginięcie Ethana Cartera została oparta o silnik Unreal Engine 3 i polska ekipa pokazała, że świetnie potrafi go wykorzystać. Gra jest piękna, pełna detali i tekstur wysokiej rozdzielczości. Do rozgrywki śmiało można dodać godzinę, w której po prostu będziemy podziwiać ten techniczny majstersztyk. Nie jest to może grafika, którą nazwalibyśmy przełomową, jednak Astronauci sprawili się świetnie. Podobnie rzecz ma się z oprawą audio - jest doskonale dostosowana do gry i klimatyczna. Angielski dubbing stoi na równie wysokim poziomie, jednak polską wersję językową ocenilbyśmy oczko niżej. Warto zaznaczyć, że w grze znajdziemy wiele lokacji, które istnieją w rzeczywistości - np. Zaporę Pilchowice czy też ewangelicki kościół w Karkonoszach, zwany Świątynią Wang. Z różnych względów, twórcy gry zdecydowali się jednak na umieszczenia akcji gry gdzieś w stanie Wisconsin, w miejcu zwanym Red Creek Valley.

W grze wcielamy się w postać Paula Prospero - detektywa i specjalistę od spraw paranormalnych. Od jakiegoś czasu koresponduje on z chłopcem - tytułowym Ethanem Carterem - którego wiedza na temat pewnych spraw jest wyjątkowo obszerna i przerażająca. Paul przybywa do Red Creek Valley by spotkać się z Ethanem i odkrywa, że sprawy wymknęły się spod kontroli. Musi rozwikłać zagadkę tego miejsca oraz (korzystając ze swoich niepospolitych zdolności) odnaleźć chłopca. Brzmi interesująco prawda?

A żaden niezgadnie, niezoczy,
Co sobie powiemy przez oczy:

Świat w grze widzimy z perspektywy pierwszej osoby, a więc naszego bohatera. Nie jest to gra z otwartym światem i pomimo pozornej swobody, szybko odkryjemy, że możemy się poruszać jedynie po wybranych ścieżkach. Niezbyt przeszkadza to jednak w rozgrywce i ogranicza błądzenie po malowniczych lokacjach. Dodajmy do tego brak interfejsu, inwentarza, czy mapy. Radź pan sobie sam, panie detektyw. A będzie on co jakiś czas odkrywał ślady oraz miejsce zbrodni. W tym momencie musi dokładnie przyjrzeć się otoczeniu i umieścić dane przedmioty na miejscach w których były podczas dramatycznych wypadków. Następnie uruchamia swoje paranormalne moce - jego oczom ukazują się poszczególne sceny z wydarzeń, które musi ustawić w porządku chronologicznym. Gdy mu się tu powiedzie, poznaje część historii i może podążać dalej. Rozwiazanie fajne, ale zanadto uproszczone. Dodajmy do tego, że nasz bohater za pomocą swoich paranormalnych zmysłów może dostrzec lokalizację poszukiwanych przedmiotów, to rozgrywka staje się zbyt prosta, a aktywność gracza (i jego szarych komórek) ograniczona do minimum.

"Zaginięcie Ethana Cartera"  jest w zasadzie interaktywną powieścią, gdzie gracz nie jest zmuszany do przesadnej ilości zadań. Ot, parę zagadek tu i tam oraz jedna zręcznościowa przebieżka. Przez większą część rozgrywki będziemy po prostu przemierzać piękne lokacje i słuchać komentarzy bohatera. Z początku zastanawiałem się, dlaczego w grze zaimplementowano opcję biegu, podczas którego nasz bohater się nie męczy (a biegnie z szybkością olimpijskiego rekordzisty). Bieganie jest istotną cześcią rozgrywki - będziemy biegać po terenie nie wiedząc co dalej zrobić, bądź z konieczności powrotu do danej lokacji. Gdybyśmy to mieli zrobić spacerowym chodem, gra szybko wylądowałaby w katalogu rzeczy do zrobienia "na później". 

Niedługa, niekrótka, a w sam raz.
Zaśpiewaj koteczku jeszcze raz.

Zaginięcie Ethana Cartera to ciekawy i pod wieloma względami udany eksperyment. Jako debiut Astronautów można go wręcz uznać za świetny, ale nie obyło się bez pewnych zgrzytów. Z początku umówiliśmy się, że nie będziemy używać słowa "krótka", więc pozwolę sobie przypomnieć, że nie jest to produkcja na długie jesienne wieczory. Można ją skończyć w 4 godziny, a przypomnijmy, że kosztuje 80 zł (79,99 zł u oficjalnego dystrybutora). Rozumiem, że Astronauci chcieli stworzyć grę niespecjalnie długą i że ilość to nie jakość, jednak wydaje mi się, że te rzeczy można pogodzić tak, aby odbiorcy byli bardziej usatysfakcjonowani. Być może lepszym torem byłoby tworzenie gry w odcinkach, jak choćby The Walking Dead.

"Zaginięcie Ethana Cartera" to dobra (a nawet bardzo dobra) produkcja, chociaż jest to bardziej interaktywna powieść, a nie gra. Wiele scen z Ethana pozostanie nam długo w pamięci, jednak fabuła i oprawa audiowizualna to nie wszystko. Gameplay niestety nie jest spójny i potrafi nużyć, z pewnością możnaby to zrobić lepiej. Pomimo tego, właśnie w tym momencie składam ukłon i generuję kilkanaście klaśnięć w kierunku ekipy The Astronauts. Mam nadzieję, że "Zaginięcie Ethana Cartera" sprzeda się dobrze, a wy będziecie mogli nadal podążać w tym kierunku, zwłaszcza jeśli będzie się on obracał wokół weird fiction.

Na zakończenie przypomijmy jeszcze, że gra ukaże się również w wersji na PS4.

Moja ocena:
Grafika:
 dobry plus
Dźwięk:
 dobry plus
Grywalność:
 zadowalająca plus
Ogólna ocena: 

Maciej PiotrowskiOkiem starego zgREDa Barona
Maciej Piotrowski

Zaginięcie Ethana Cartera ….jedna z najbardziej oczekiwanych polskich gier ostatnich lat i jedna z największych zagadek. Astronautom pod kierownictwem Adriana Chmielarza udało się tu bowiem wykreować atmosferę tajemnicy zanim tak naprawdę ktokolwiek, poza producentami miał możliwość faktycznie gry „dotknąć”. Ale stworzyć takie wrażenie to jedno, gorzej z jego utrzymaniem podczas rozgrywki. Jednak Ethan i w tej materii zaskakuje. To że gra nie prowadzi nas za rączkę, że właściwie nie ma w niej żadnych podpowiedzi, że wszystko trzeba sobie samemu w głowie ułożyć - jest w obecnych czasach tak cudownie niepoprawne, że pozytywnego odbioru tej produkcji nie są w stanie nadkruszyć nawet ani niekończące się spacery ani niezbyt długi czas gry. Zresztą chyba i dobrze, że opowiadana w grze historia jest w miarę zwarta, a nie sztuczne rozwleczona. Ktoś może powiedzieć – a co to niby jest to ganianie po lesie jak nie przeciąganie rozgrywki. Otóż nie, bo nawet i ten element buduje tu specyficzny senny klimat rozrywany wręcz kolejnymi makabrycznymi odkryciami. Przypomina mi to trochę „Twin Peaks”. Szczególnie w takich momentach jak słynny już „kosmita”. I choćby właśnie dla takich chwil warto w ten tytuł zagrać. Panowie i Panie z Astronauts – dziękuje za te niepowtarzalne „pięć minut” i jedną z najlepszych, najbardziej klimatycznych scen „podwodnych” jakie było mi dane doświadczyć od lat. Moja ocena: 4,5/5

Robert MatuszakOkiem growego maniaka
Robert Matuszak

Nie będę ukrywał, iż na mój odbiór poszukiwań Ethana w dużym stopniu wpływ miała poprzednia produkcja, w którą to miałem przyjemność zagrać. Po przesiadce z ponad 20 godzin włóczenia się po Sewastopolu i unikaniu bujającego się po nim Ksenomorfa, spacer po „sielskim” i cudownie pięknym lasku w The Vanishing of Ethan Carter przyjąłem niczym objęcia urokliwej niewiasty, wyciągającej do mnie ramiona. Oczywiście wspomniana dziewoja zaraz po wtuleniu też spróbuje nas ugryźć tu i tam, albowiem debiut Austonautów to nie symulator zbierania grzybów. Co prawda groza nie zaatakowała mnie tu w tym samym stopniu co Marcina, jednak dreszczyk emocji związany z eksploracją wręcz kipiącego od tajemnic, na wpół onirycznego Red Creek Valley, był jak najbardziej obecny. Zakończenie tytułu to już w ogóle inna liga, bo tak mocnego uderzenia dawno w elektronicznej rozgrywce nie uświadczyłem.
The Vanishing of Ethan Carter to zdecydowanie nie gra dla każdego, tocząca się swoim własnym, nieśpiesznym tempem. Jeśli eksploracja i motyw „tych pozornie spokojnych mieścin, w których stało się coś bardzo nieprzyjemnego” nie rajcuje Cię do tego samego stopnia co i mnie, istnieje wszelkie prawdopodobieństwo, że wynudzisz się tutaj na śmierć. Każdy zaś, kto od gier wymaga dzisiaj czegoś więcej i ubóstwia proces doszukiwania się drugiego, a nawet i trzeciego dna w historii ogrywanej produkcji, W Zaginięciu Ethana Cartera poczuje się jak w raju. I dlatego też sam najnowszą grę Adriana Chmielarza i jego nowej ekipy z ręką na sercu polecam – nawet jeśli fan robienia wyższej filozofii z gier wideo ze mnie żaden.
Moja ocena: 4/5

Komentarze

14
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Kieresz
    6
    tak jak mowia....gra nie dla kazdego.....grafika pierwsza liga swiatowa, klimat tez mega, polecam
    • avatar
      Konto usunięte
      5
      Gra rewelacja, świetna muzyka, grafika i historia (choć krótka, tak na 6-8 godzin). Nie wiem jak oni to zrobili, ale grafika w tej grze wywarła na mnie znacznie większe wrażenia, aniżeli crysis 3, naprawdę bardzo realistycznie to wszystko oddali, tekstury to jakieś mistrzostwo świata :). Dla samej grafiki warto tą grę zobaczyć.. a jak masz już panel 3D, to dosłownie jak przechadzka po prawdziwym lesie :)
      • avatar
        bezymienny
        2
        Gra jak gra ale te widoczki ... zupełnie jak Św. Wang w Karpaczu, albo zupełnie jak zapora Pilchowicka albo zupełnie podobne do Doliny Bobru ... zbieżność obrazków czysto przypadkowa :)
        • avatar
          szampon010
          1
          Warto wspomnieć o bardzo dobrym udźwiękowieniu,które świetnie komponuje się z obrazem oraz zmieniającą się akcją.Grę przeszedłem,faktycznie nie jest zbyt długa.W niektórych przypadkach wcale nie można uznać tego za negatyw-tak według mnie jest w tym przypadku.
          • avatar
            Konto usunięte
            1
            Wszystko by było fajnie, gdyby tylko trwała te 5-6h.
            • avatar
              malpigwalt
              0
              Własnie zacząłem grać,muszę powiedzieć ze już mi się podoba. Często,gęsto gra u mnie wylatuje z twardziela po 10 minutach.
              A o jej długości nic na razie nie mogę powiedzieć.
              • avatar
                pawluto
                0
                Niestety - zapowiadało się na hit i wyszło jak zwykle...
                Gra dziwna - powiedziałbym że głupia.
                Dlaczego ?
                Ano dlatego że bezsensowne zagadki (? zagadki ? ) i ciągłe chodzenie i oglądanie terenu w poszukiwaniu śladów poprostu nudzą.
                Dobrze że ten stary człowiek może biegać bo gra byłaby długa na 10 godzin ...gdyby tak powolnie facio chodził...
                Dlaczego bezsensowne zagadki ?
                Przykład - dom na tamą - znalezione na zewnątrz nożyczki trzeba położyć na biurku...w celu ? Co daje tam odniesienie nożyczek skoro dom jest splądrowany opuszczony i zaniedbany ?
                To samo z toporkiem - dom to ruina ale trzeba powiesić toporek w gablocie...no i korba do drezyny...potrzebna by przejechać no góra 120 metrów...albo lampa olejowa znaleziona w kościele - trzeba ją postawić obok olejarki by naprawić...ale napis naprawiono a lampa taka sama...
                A już szczyt głupoty - by dostać się na dół do domu nad tamą trzeba zjechać windą ale...nie da się bo nie działają klawisze przywołania...więc wykonujemy skok w szyb windy ( wysokość około 4-5 pięter) - bohater to starszy mezczyzna skacze i...totalnie nic mu nie jest ! Superman ?
                Graficznie gra wygląda całkiem niezle ale Alan Wake jednak był troche lepszy w grafice i w optymalizacji.
                Tu czasami gdy cały czas biegniemy to przytnie ( mowa o grze na 3 giga ramu)
                Niestety - nudne chodzenie dobija tą grę do poziomu średnich gier , nie wybijających się.
                Na bardzo wielki plus zasługuje dzwięk i muzyka.
                To jest akurat zrobione rewelacyjnie.
                • avatar
                  Konto usunięte
                  -8
                  Ciekawe kiedy sie ukaze w koncu jakas grac dla ludzi z iq powyzej 120