Technologie i Firma

Twój świetny pomysł nie ma znaczenia - Chińczycy go skopiują

przeczytasz w 3 min.

Coraz mocniej daje się we znaki chińska kultura naśladownictwa. Złodzieje pomysłów to już prawdziwa plaga.

Naśladowcy czy może jednak złodzieje pomysłów? Jakkolwiek by ich nie nazwać, zdecydowanie możemy mówić już o pladze. Szczególnie mocno taka koncepcja rozwinęła się w Chinach (w których kwestia patentów to temat na zupełnie inną opowieść). Rzecz polega na tym, by skopiować pomysł z Kickstartera i rozpocząć sprzedaż, zanim jeszcze „ta prawdziwa” zbiórka dobiegnie końca.

Przypadek Shermana

Jedną z ofiar błyskawicznych naśladowców jest Jekuitel Sherman z Izraela. Przez kilka miesięcy pracował on nad swoim akcesorium – zewnętrzną obudową do smartfona, która mogła też pełnić funkcję kijka do selfie. Dzięki zaoszczędzonym pieniądzom stworzył prototyp, nagrał filmik promujący przyszły produkt i rozpoczął zbiórkę crowdfundingową. 

Zbiórka ruszyła w grudniu 2015 roku. Tydzień później akcesoria oparte dokładnie na tej samej koncepcji (a niektóre mające nawet w nazwie Stikbox) masowo zaczęły pojawiać się w AliExpress. Ceny zaczynały (a właściwie nadal zaczynają) się już od 10 dolarów, podczas gdy Sherman za swój produkt chciał 39 funtów (czyli około 47,5 dol.).

Stikbox

Sherman padł ofiarą błyskawicznych naśladowców z Chin. Izraelczyk nie zdołał jeszcze wypromować swojego projektu, a gdzieś w Państwie Środka już ktoś zdążył wypatrzyć pomysł, rozpocząć produkcję, a nawet wprowadzić akcesorium do sprzedaży. Wściekły był nie tylko sam Sherman, ale też ci, którzy wsparli projekt na Kickstarterze. Wśród komentarzy pojawił się na przykład taki: „Chcesz za swój produkt dwa razy więcej niż Chińczycy, a wątpię, że będzie on lepszy niż ten stworzony przez nich”. 

Kultura naśladowców

Chińska podróbka – to stwierdzenie jest chyba wszystkim doskonale znane. Producenci z tego kraju od wielu już lat starają się wytwarzać produkty, które przypominają te oferowane przez czołowych producentów – tyle tylko, że za ułamek pierwotnej ceny (i najczęściej też zdecydowanie odstających pod względem jakości).

Do tej pory najczęściej jednak kopiowano produkty pożądane przez miliony ludzi na całym świecie – iPhone’y czy też luksusową odzież. Rosnąca popularność crowdfundingu i start-upów spowodowała jednak, że Chińczycy coraz częściej kradną też pomysły na niewielkie akcesoria i gadżety, które podczas prezentacji cieszyły się entuzjastycznym przyjęciem.

Łatwo jest jednak oskarżać Chińczyków o kradzież pomysłów, ale warto zastanowić się nad tym, od czego się to wszystko zaczęło. Silvia Lindtner, która bada chińską kulturę przedsiębiorczości, twierdzi, że gwałtownego wzrostu takich praktyk należy wypatrywać w latach 90.

Pod koniec ubiegłego wieku czołowi producenci sprzętu elektronicznego zaczęli podpisywać kontrakty z chińskimi fabrykami. I tak, najdroższe i często postrzegane jako luksusowe urządzenia powstawały w Państwie Środka, a ci, którzy składali je w masowych ilościach, w większości przypadków nie mogli sobie na nie pozwolić. Równocześnie, mogli dokładnie przyjrzeć się „jak to jest zrobione” i wiedzę tę postanowili wykorzystać, by dostarczyć nowoczesne produkty biedniejszym obywatelom.

Fabryka Chiny

Tak narodził się aPod, tak narodziła się Nokla i tak narodziła się kultura naśladowców. Polityka, która zakłada, że kluczem do sukcesu w biznesie jest szybkość i cena, a niekoniecznie oryginalność. Kopiowanie zresztą można zauważyć też u najważniejszych producentów – wszak gdy jeden z nich wprowadzi innowację, chwilę później wszyscy oferują to samo (lub coś podobnego). – Kopiowanie jest częścią kultury – stwierdziła Lindtner – kto lepszy i szybszy, ten wygrywa.

Problem nie do rozwiązania?

Czy istnieje w ogóle jakiś sposób na powstrzymanie naśladowców? To bardzo wątpliwe. Nawet najlepsza broń, w postaci patentów, będzie się sprawdzała coraz rzadziej. Nie chodzi nawet o różne prawa w różnych krajach, ale o to, jak prawo to jest egzekwowane. 

Wspomniana już rewolucja produkcyjna w Chinach sprawiła, że w całym kraju zaczęły pojawiać się liczne większe i mniejsze fabryki. Wygrać sprawę sądową z jedną z nich, nie będzie większym problemem. Ale pozwanie każdego zakładu (a wiele z nich jest przystosowanych do tych samych zadań produkcyjnych) byłoby kosztowne i czasochłonne, a w efekcie zupełnie nieopłacalne, tym bardziej że mała firma nie ma takich zysków, by sąd mógł ustalić rozsądne zadośćuczynienie.

Dziś to, czy mamy świetny pomysł, jest bez znaczenia. Przegrywamy w momencie, w którym chcemy pozyskać fundusze przedstawiając prototyp. Już w tym momencie gdzieś w Chinach, w fabryce mieszczącej się w jakimś starym budynku, pierwsza zmiana „taniej siły roboczej” już rozpoczyna montaż. I przedsiębiorcy muszą pogodzić się z tą nową rzeczywistością. 

Jedyny sposób, w jaki można wygrać z naśladowcami, jest oferowanie produktów w atrakcyjnych cenach i takich, które są nie do podrobienia. Coraz popularniejsze staje się też inwestowanie producentów sprzętu w oprogramowanie. Na „podróbce” nie zostanie na przykład zainstalowany system iOS. 

Niemniej ważne jest dbanie o dobrą markę. Coraz bardziej w cenie jest też kierowanie produktów do konkretnych grup docelowych, tak jak swego czasu firma GoPro celowała swoimi kamerami przede wszystkim w miłośników sportów wyczynowych.

Kopiują, bo warto

A czy jest jakaś jasna strona naśladowców? Zajmujący się tą tematyką Benjamin Joffe twierdzi, że tak. Jeśli nasz produkt jest innowacyjny, a jednocześnie oferuje bardzo wysoką jakość, to duża liczba „podróbek” może pozytywnie wpłynąć na jego popularność. Z czasem też ludzie mogą zacząć spoglądać na oryginał. Poza tym...

Jeaniene Frost napisała swego czasu, że „naśladownictwo to najszczersza forma pochlebstwa”. I trudno się z tym nie zgodzić. Coś, co nie jest warte skopiowania, na pewno skopiowane nie zostanie. Rzecz jednak w tym – co dobitnie pokazuje przykład Shermana – że naśladownictwo jest nie tylko szczerą formą, ale też dość kosztowną.

Źródło: Quartz. Foto: Reuters/Bobby Yip (1), Alibaba (2), South China Morning Post (3)

Komentarze

22
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    wojtek_pl
    7
    Khehehe...
    „Chcesz za swój produkt dwa razy więcej niż Chińczycy, a wątpię, że będzie on lepszy niż ten stworzony przez nich”.
    Przecież ten wynalazek i tak byłby robiony w Chinach, bo tam taniej !!!!
    A przedsiębiorczość Chińczyków budzi podziw.
    Dla mnie wniosek jest jeden. Zamiast ogłaszać się na Kikstaterze należy od razu iść do Chińczyków i zaczynać produkcję.
    • avatar
      Talek
      1
      Zabawne, że bohaterem artykułu jest Izraelczyk, wszak żydzi tak kochają kapitalism, a w zasadzie skopiuj i sprzedaj za mniej to podstawa dzisiejszego kapitalismu, z tym że na zachodzie obwarowano to patentami i znakami towarowymi to inna bajka. I to jest też spory problem, że 80% dzisiejszych wynalazków to nie są wcale wynalazki, bo z naukami ścisłymi niewiele mają wspólnego a i tak na wszystko dzisiaj dostaje sie patenty. Ja swego czasu jeździłem do Pekinu na zakupy i nie czuje sie jakbym kogoś okradał tylko dlatego że kupiłem taki sam produkt jak od zachodniego koncernu 5 x taniej a w zasadzie jedyna różnica to brak markowej naklejki bo produkt ten sam, w wiekszosci przypadków z tej samej fabryki, jedynie z innej taśmy leci (troche jak z produktami dla biedronki hehe). Ludzie mają prawo zarabiac na swoich pomysłach, ale nakładanie kilkuset % marży na sprzedawany towar jest okradaniem swojego klienta, wiec najwyżej mogą sie czuc w ten sam sposób jak my widzac swoje produkty w chińskim wydaniu.
      • avatar
        Konto usunięte
        1
        Chińczycy tylko uczą się od najlepszych. Przecież np. amerykański system patentowy jest stworzony wprost po to by umożliwić dużym korpo okradanie mniejszych. Ktoś kiedyś porównywał daty patentów w Chinach i amerykańskich i się okazało, że całkiem sporo "innowacji" które ponoć Chińczycy zajumali było bezczelnie ukradzione przez zachodnie korpo chińskim pomysłodawcom.
        Więc zastanówmy się gdzie ta kultura naśladownictwa i kto ją rozpropagował?
        • avatar
          shadowman333
          0
          Z jednej strony jest to cios dla pomysłodawców i producentów, ale z drugiej strony skoro walą takie ceny, to nic dziwnego, że ktoś robi to samo za część ceny oryginału.
          • avatar
            Konto usunięte
            0
            Z całym szacunkiem po przeczytaniu komentarzy pod artykułem widzę oburzenie. Moje zdanie jest podobne. Żydek stracił, ale w drugą stronę to nikt by się nawet nie oglądał. Mam pytanie do autora tego tekstu. Jaką on ma pewność, że ktoś identyczny pomysł nie wcielił w życie w chinach i został niesłusznie pomówiony? Zapewne autor nie ruszy swoich 4ch liter nawet żeby sprawdzić czy źródło z którego się posilił jest stronnicze dla któreś ze stron. Nie jestem antysemitą, ale musiałbym być ślepy jakie profity Żydzi potrafią czerpać na krzywdzie którą im się wyrządza, nawet jeśli oprawca jest narzędziem w cudzych rękach. Źydzi dobrze radzą sobie w kapitalizmie, ale jak nikt inny potrafią zarówno w nim jak i socjalizmie osiągać wpływy i używać jednego w drugim. Poza tym bardzo dobrze potrafią obracać się i zarządzać swoją wspólnotą, a gdy przyjdzie potrzeba wyprzeć się jej. Wg. Biblii "będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie (...)" naród wybrany (reszta to podludzie? reszta to gorsy sort?). Nie szerzę nienawiści, nie wrzucam wszystkich do jednego worka, ale nie da się zauważyć że wpływ swojego własnego środowiska wpływa na własne pokolenia. Poza tym ja ten cytat odbieram w taki sposób, że:
            - może tak jest/będzie ale będą to dzieci które nie są krwi wielu narodów (dzisiaj już nie ma 100% chińczyka czy finlandczyka)
            - mowa jest o narodzie nie o ludziach (głębszy przekaz). To najwyżej czeka wymiana paszportów :P
            • avatar
              Yogii26
              0
              Wniosek jest prosty. Skopiujmy Chińczyków i niech ci skopiowani kopiują pomysły od tych oryginalnych :D