W końcu ktoś na to wpadł! DreameBot L20 Ultra zwiastuje przełom
Małe AGD do domu i ogrodu

W końcu ktoś na to wpadł! DreameBot L20 Ultra zwiastuje przełom

przeczytasz w 4 min.

Robotów sprzątających mamy teraz całe zatrzęsienie i ciężko jest się wyróżnić. Dreame jednak zdołało właśnie to uczynić, choć niestety znowu możemy czuć się wykluczeni. Na pocieszenie pozostają nam autonomiczne kosiarki i… roboty czyszczące basen!

Płatna współpraca z marką Dreame

Robot sprzątający Twoich marzeń – DreameBot L20 Ultra

Stanowisko marki Dreame na targach IFA 2023 nie było ani największe, ani też najlepiej umiejscowione, ale stanowczo było warte odwiedzenia. Z daleka już wypatrzyliśmy nietypowo ogromną stację do ładowania i opróżniania samego robota. Oczywiście opróżniany jest nie tylko zasobnik kurzu, ale również pojemnik na wodę, co obecnie nie jest niczym nadzwyczajnym. Nadzwyczajne było natomiast to, co ujrzeliśmy z tyłu stacji.

DreameBot L20 Ultra - zbiorniki na wodę
Pojemniki są duże, zatem nawet bez podpinania do instalacji wodnej starczą na wiele cykli czyszczenia.

Tam gdzie zwykle podpinany jest tylko kabel zasilający stację, wyprowadzono jeszcze dwa tajemnicze wężyki. Nietrudno było się domyślić, że służą one do doprowadzania i odprowadzania wody do stacji! Koniec z dolewaniem wody nad zlewem (i wylewania tej zużytej), pozostaje tylko co jakiś czas wymienić worek na kurz. A jak długi dokładnie będzie to czas? Według producenta może to być nawet do 65 dni, zatem uczciwie dwa miesiące możemy zupełnie zapomnieć o tym, że mamy w domu robota. A przynajmniej moglibyśmy, gdybyśmy mieszkali na terytorium Chin, na którym to dostępna będzie właśnie ta wersja… Dla Europy jeszcze nie zostało to potwierdzone.

DreameBot L20 Ultra - przyłacze wody
Szczerze to nie wiemy, co stoi na przeszkodzie, aby to rozwiązanie trafiło też do Europy - może kwestia certyfikacji?

Oczywiście sama automatyzacja wymiany wody nie wystarczyłaby, aby o robocie móc zapomnieć – ostatecznie szczotki mopujące też trzeba czasem wyczyścić… I to kolejna rzecz, którą DreameBot L20 Ultra robi za nas – baza została wyposażona w system czyszczący obrotowe szczotki i z tego, co mogliśmy zaobserwować, to działa to bardzo dobrze (a brudna woda po czyszczeniu trafia do odpowiedniego zbiornika lub (w modelu na rynek chiński) prosto do kanalizacji.

DreameBot L20 Ultra - zbiornik na kurz
Zapasowy worek na kurz zawsze jest pod ręką (po lewej widać miejsce na jego przechowywanie).

Skoro już przy szczotkach jesteśmy, to warto zaznaczyć, że te również nie są zupełnie zwyczajne. Mocowane są na magnes, zatem nie ma tu zatrzasków, które można połamać i z którymi trzeba się męczyć – kiedy przyjdzie pora na wymianę szczotek mopujacych na nowe, to czynność ta będzie bajecznie prosta. Ale to nie wszystko – otóż posiadają mechanizm, który sprawia, że podczas czyszczenia podłogi są one przesuwane w lewo i prawo, co nie tylko zwiększa obszar przez nie pokrywany (zatem również przyspiesza czyszczenie i oszczędza energię), ale również pozwala na znacznie dokładniejsze czyszczenie, które lepiej odwzorowuje ruchy wykonywane podczas ręcznego czyszczenia podłogi.

DreameBot L20 Ultra - czyszczenie mopa
Tak zaawansowany mechanizm czyszczenia pozwoli na wiele przejazdów bez konieczności prania mopów.

A to nadal nie koniec! Tegoroczny model nie różni się tylko stacją czyszczącą względem testowanego przez nas wcześniej DreameBot L10 Ultra– zwiększono również to, jak bardzo ten odkurzacz zasysa. To znaczy zwiększyła się moc ssąca – do aż 7000 Pa! To więcej, niż możemy spotkać w znacznie droższej konkurencji, ale przy tym robot i tak pracuje niegłośniej od swojego poprzednika (a w naszym odczuciu nawet ciszej). Większa jest oczywiście też bateria (jej pojemność wzrosła z 5200 mAh do 6400 mAh), co oznacza, że robot nawet przy tej maksymalnej mocy pozwoli tak samo długo pracować (a jeżeli skorzystamy z oszczędniejszych i cichszych trybów, to do stacji wróci dopiero po… 4 godzinach i 20 minutach!).

DreameBot L20 Ultra - nakładki mopująceDreameBot L20 Ultra - mechanizm mopujący
Dołożenie mechanizmu ruszającego mopami wydaje się drobną modyfikacją, ale znacząco poprawia skuteczność mopowania.

Zupełnie nowy jest też system wyznaczania trasy, nazwany tym razem Pathfinder, który umożliwia rozpoznawanie nawet 55 różnych typów przeszkód napotkanych przez robota i dostosowanie do nich trasy sprzątania. Posiada również podświetlenie LED, które pomaga podczas nocnych podróży. Naturalnie robot posiada zaawansowaną aplikację na wszystkie popularne urządzenia, a także współpracuje z Amazon Alexa i Google Assistant. Ach, jeszcze jedna ostatnia rzecz – poprawiono też system filtrowania – teraz jest zgodny z RHF8 (wcześniej RHF5).

Wolisz sprzątać sam? Tutaj również Dreame ma dla Ciebie coś nowego

Są sytuacje, w których nawet najlepszy robot samobieżny sobie nie poradzi. Dlatego też w domu wypada mieć dodatkowe narzędzia do usuwania takich zabrudzeń. Albo jedno narzędzie, ale takie solidne, np. nowego Dreame H12 Dual, czyli odkurzacz 3w1 – odkurza i mopuje podłogę, a w razie potrzeby szybkim ruchem można go transformować w poręczne narzędzie do czyszczenia np. kanapy, regałów albo ciasnych zakamarków.

Dreame H12 DualDreame H12 Pro
Po lewej H12 Dual, a po prawej H12 Pro.

Sam siebie oczywiście też wyczyści, wysuszy oraz naładuje (w dołączonej stacji), zatem nawet tutaj nasza praca zostaje ograniczona do minimum. A jak dobrze się sprawdza? Coż… dawno nie widzieliśmy, aby coś tak dobrze ssało – 16 000 Pa to już nie przelewki, podobnie jak możliwość pracy przez nawet 35 minut (w oszczędniejszym, ale nadal bardzo wydajnym trybie pracy spośród ogólnie czterech dostępnych). Zresztą nawet doborem trybu nie musimy się przejmować – Dreame H12 Dual sam wykrywa, po czym się przemieszcza i automatycznie może dostosować siłę ssania, potencjalnie wydłużając przy tym czas pracy na jednym ładowaniu (a takie ładowanie to około 5 godzin, dzięki czemu bateria powinna pożyć znacznie dłużej).

A kto odkurzy, to znaczy skosi trawnik? Również Dreame!

Zgadza się – Dreame planuje również wkroczyć na ciągle młody rynek samobieżnych kosiarek. Robi to nie tylko niesamowicie ciekawie od strony technologicznej, ale również w pięknym stylu wizualnym. Okazuje się, że kosiarka (tajemniczo nazwana w tym przypadku „Dreame A1”) może wyglądać iście futurystycznie i w sumie tak samo być nacechowana od strony technologicznej.

Dreame A1 - dostępne kolory
Do wyboru dostępne będę dwie wersje kolorystyczne - srebrna wydaje się być bardziej uniwersalna.

W dużym skrócie dostajemy produkt wolny od kabli oraz niewymagający łączności satelitarnej (z której korzysta większość konkurencyjnych rozwiązań). Działa to podobnie do… odkurzaczy samobieżnych :) Robot na początku (z naszą pomocą) poznaje nasz ogród, jego granice oraz strefy „no-go”, do których nie będzie mógł wjeżdżać (np. basen albo schody, których na ten moment jeszcze najlepiej nie rozpoznaje – brak czujników w podwoziu, z uwagi na ich natychmiastowe zabrudzenie zmieloną trawą). Następnie otrzymujemy mapę ogrodu, która jest w, uwaga, 3D!

Dreame A1 - front
Na froncie wyprowadzono dwa styki .

Na to pozwala zastosowany tutaj najnowszy radar i znacznie ułatwia to rozpoznawanie w przyszłości potencjalnych i niespodziewanych przeszkód na drodze kosiarki. Na utworzonej mapie możemy wybrać harmonogramy koszenia dla różnych obszarów lub ręcznie aktywować koszenie danego miejsca. Kosiarka będzie tak długo ruszać do pracy (i powracać po kilkudziesięciu minutach do ładowania), aż zadania nie ukończy.

Dreame A1 - radar
Zgrabne i skuteczne rozwiązanie, które, co ciekawe, nie boi się słońca.

Ma być przy tym cicha (poniżej 60 dB, zatem poziom „hałasu” generowanego przez laptopy gamingowe), potrafić podjechać pod skarpę o nachyleniu 45% oraz nie przejmować się deszczem (IPX6). Koszenie odbywać będzie się w pasach o szerokości 22 cm i z regulacją wysokości od 3 cm do 7 cm. Ogólnie aplikacja pozwoli ustawić obszar o powierzchni 2000 mkw., a sama kosiarka będzie potrzebować około 2 dni, aby go faktycznie skosić (zatem mówimy o wydajności 1000 mkw. na dzień, pod względem szybkości koszenia i ładowania). A dlaczego piszemy tutaj w czasie przyszłym? Otóż Dreame A1 do sprzedaży ma trafić dopiero na wiosnę 2024 roku – cena sugerowana na ten moment to około 8 tysięcy złotych.

Dreame A1 - aplikacja
Pod klapką na szczycie robota ukryto ekran i przyciski do sterowania bez pomocy aplikacji (widocznej powyżej na osobnym tablecie).

Masz też basen, którego nie wysprząta ani odkurzacz, ani kosiarka? Tutaj Dreame też ma coś w zanadrzu!

Ostatnią ciekawostką ze stanowiska Dreame, która przykuła nasza uwagę, jest robot sprzątający… basen! Działa to na zasadzie pompy, która przysysa go do ściany, na którą wcześniej się lekko wdrapie. O tym urządzeniu nie wiemy w sumie jeszcze nic, poza tym, że… działa :)

Dreame - dobot czyszczący baseny
Kawaī tanku :D

Płatna współpraca z marką Dreame

Komentarze

4
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    digitmaster
    1
    Znów guano z Lidarem na pokładzie. Już doczekać się nie mogę aż go rozkręcę żeby dobrać się do firmware. Zobaczymy na które chińskie serwery będzie wysyłał dane tym razem. L10 pięknie robił rekonesans po sieci wifi do której był podłączony oraz wyjątkowo ciekawski był względem najbliższego otoczenia. Szpiegowanie level hard.
    • avatar
      frankowski84
      0
      Mnie z premier IFA zaciekawiła nowa roomba. Czekam na testy i info o polskiej cenie.