• benchmark.pl
  • Gry
  • Chciałbyś uciec z kraju? W świetnym Road 96 sprawdzisz, czy to faktycznie dobra przygoda
Chciałbyś uciec z kraju? W świetnym Road 96 sprawdzisz, czy to faktycznie dobra przygoda
Gry

Chciałbyś uciec z kraju? W świetnym Road 96 sprawdzisz, czy to faktycznie dobra przygoda

przeczytasz w 5 min.

Zdarza się Wam pomyśleć, że źle się dzieje i czas rzucić wszystko w pieruny i wyjechać, choćby w Bieszczady? W Road 96 poznacie kilka niesamowitych historii i wiele przygód osób, które ten plan wcieliły w życie. To będzie ucieczka, której pozazdrościcie!

Definicja gry przygodowej uległa ewolucji przez lata, w miarę przejścia od klasyków, jak Syberia, Neverhood czy Najdłuższa podróż do produkcji pokroju Journey czy Detroit: Become Human. W nazwę gatunku jest jednak wpisana „przygoda” i ten element się nie zmienił. Jasne, jest to pojęcie względne, bo przecież główny bohater typowej strzelanki takiej jak choćby Doom też wiele przeżył, podróżując na Marsa w poszukiwaniu bestii z piekła. 

Jednak to Road 96 jest kwintesencją prawdziwej przygody, czyli licznych perypetii, jakie mogą nas spotkać już po opuszczeniu progu domu. Twórcy zadbali o to, by ta historia obfitowała w wyraziste postacie, trudne wybory i wielowątkową opowieść, którą odkrywa się z dużym zaciekawieniem „warstwa po warstwie”. Nie pozostało mi więc nic innego jak zakrzyknąć teraz „No to w drogę!”

Wszyscy czasem chcemy uciec

Chociaż motyw wędrówki zazwyczaj wiąże się z symboliką i uniwersalnym przesłaniem do interpretacji, to w Road 96 sytuacja jest dość prosta i klarowna. Państwo Petria sypie się od środka, obecny prezydent nie ma zamiaru przeprowadzać uczciwych, demokratycznych wyborów, media są stronnicze, opozycyjny kontrkandydat ma niewielkie szanse na elekcję, a w tle czai się grupa rebeliantów, którzy mogą szykować krwawe powstania. I jak tu żyć w takim kraju?

Każdego dnia zmęczeni swoim losem obywatele wyruszają więc w drogę, w poszukiwaniu lepszego życia. Autostopem, autobusem za ostatnie grosze albo kradzionym samochodem – każdy sposób jest dobry, byle dostać się do tytułowej drogi 96, która prowadzi do pilnie strzeżonej granicy. Najbardziej zbuntowani są nastolatkowie, więc to oni tłumnie uciekają z domów. To ich stara się też wyłapać policja, w związku z czym mają najwięcej problemów w trasie. I to właśnie w ich skórze będziemy zwiedzać lokacje, rozmawiać z napotkanymi postaciami, zbierać przedmioty i dokonywać rozmaitych wyborów.

Szybko jednak okazuje się, że to nie kierowani przez nas „młodzi gniewni” są najważniejsi w całej tej historii o ucieczce z Petrii. Każda wędrówka dzieli się bowiem na rozdziały, podczas których spotykamy sporo niezależnych postaci. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ósemka z nich jest tak wyrazista, że mimochodem stają się faktycznymi „głównymi” bohaterami, mimo że bezpośrednio nimi nie kierujemy. Co ciekawe, nie ma tu rozróżnienia na mniej lub bardziej ważne osoby – wszyscy mają do opowiedzenia swoją historię, a poznanie ich losów to najciekawszy element Road 96.

Road 96 - nastolatkowi ucuekinierzy
Road 96 - mapa i bohaterowie

Rozgrywka sprowadza się więc do tego, że wielokrotnie staramy się uciec za granicę, kolejnymi postaciami. Fabuła zamyka się w sześciu takich trasach, podczas których przygody są dobierane po części losowo, a po części na podstawie naszych wyborów. Gdy już około trzeciej „rundy” odkryłem, że bardziej zależy mi na innych osobach, niż na własnym bohaterze, nie miałem problemu z podejmowaniem ciężkich wyborów, w tym poświęcaniu „swojego” życia. Muszę przyznać, że to ciekawy zabieg w grach, kiedy bardziej przywiązałem się do NPC, niż kierowanego awatara.

Równocześnie wszystkie opowieści trzymają dobry poziom. Każda jest odrobinę inna, jednak ciężko mi wskazać mniej lub bardziej udane, jak to miało miejsce chociażby w przypadku wydanego niedawno Last Stop. Jasne, same historie się różnią, ale każdy rozdział wciąga, niezależnie od napotkanych postaci – a te są diametralnie inne. 

W nastolatce Zoe widzę intrygującą wersję Chloe Price z Life Is Strange. Z kolei bandyci Stan i Mitch są jakby żywcem wyrwani z „Gangu Olsena”, a ponury i tajemniczy Jarod już od pierwszego pojawienia się na ekranie sprawia, że ciarki przebiegają po plecach. Jeśli od kogoś chciałbym pobierać lekcje tworzenia klimatu w fikcji, to zgłosiłbym się właśnie do DigixArt Studio, które swoim Road 96 w niejednym graczu wywoła masę emocji.

Road 96 - Jarod

Każda podróż jest inna

Informacja o tym, że mój wybór, jako gracza, ma wpływ na dalszy przebieg gry to już standard w grach przygodowych i często witam go uśmiechem politowania. W Road 96 implementacja takiego systemu jest jednak niezwykle udana. Grając w ten tytuł ponownie uwierzyłem, że twórcy mają zapas pomysłów i cały wór ścieżek fabularnych, którymi będą sypali jak z rękawa, gdy tylko zdecyduję się podjąć taką czy inną decyzję.

Po pierwsze, kolejność rozgrywania rozdziałów jest losowa. Na samym początku wita nas króciutki test psychologiczny, który definiuje pierwszy etap. Oczywiście dla eksperymentu wykonałem go dwa razy, identycznie. Efekt? Otrzymałem delikatnie inny scenariusz startowy, a kiedy udzieliłem innych odpowiedzi, początek był całkiem inny. To mi się podoba, bo zdecydowanie wzmacnia regrywalność.

Po drugie, historie tutaj się przeplatają. Jeśli więc na początku idąc wzdłuż drogi pomożemy policjantce Fanny, to później być może wybierzemy autostop, by spotkać nastoletniego Alexa. Ten z kolei podwiezie nas do awanturniczej Zoe, której występki przywiodą do nas… Fanny – raz jeszcze, żebyśmy poznali dalszy ciąg jej historii. Testowanie różnych opcji pokazało mi jednak, że twórcy postarali się, żeby rzeczywiście każde podejście do Road 96 było inne.

Road 96 - próba zatrzymania wozu

Zakończenie całej głównej osi fabularnej w Road 96 to zabawa na około dziesięć godzin. Każda z sześciu podróży to od 30 minut do półtorej godziny, zależnie od tego jak bardzo się pospieszymy i ile przystanków zrobimy w drodze do granicy. Ja w całym tym czasie poznałem w pełni wątek tylko jednej postaci, a historie kolejnych odkryłem średnio w około 76%. Finalny rozdział pokazuje nam jednak jak opowieść kończy się dla każdej z nich. Brakujące fragmenty pozwalają nam jednak odkryć szczegóły ich historii.

Kiedy uruchomiłem wariant „Nowa gra+”, wielką zaletą było pozostawienie wyuczonych w trakcie podróży umiejętności. To otwiera więcej opcji dialogowych i ułatwia przetrwanie. Przyznaję, że przechodzenie tych samych rozdziałów nieco mnie nużyło, ale sama gra nawet za drugim razem mieszała mi historie tak, że znanych i nowych epizodów otrzymywałem mniej więcej po połowie. 

Dużą zaletą Road 96 są też sprytnie poutykane mini-gry. Czasem jest to dostrojenie częstotliwości radia, innym razem granie w cymbergaja, ponga czy trzy kubki. Gra nie daje nam forów i za każdym razem trzeba się postarać, żeby wygrać. Z drugiej strony jednak porażka też nie ma wielkiego wpływu na fabułę. Ogólnie, Road 96 jest grą łatwą i niemal nie sposób się tu zaciąć, a zginąć jest bardzo trudno. Czuć jednak emocje związane z podejmowaniem wyborów, bo te naprawdę mają tutaj znaczenie.

Road 96 - mini gry

Petria okiem i uchem wędrowca

Co tu dużo pisać – oprawa graficzna Road 96 nie każdemu będzie się podobać. Rysunkowy styl jest dość uniwersalny, ale nie oszukujmy się – modele wydają się jakby ciosane z drzewa. Sporo tu też przenikających się tekstur, a sam bohater jest tylko wyimaginowaną kropką, bo obracając kamerą nie zobaczymy żadnych kończyn.  Nie jest jednak brzydko i do grafiki można się z czasem przyzwyczaić.

Z kolei zachwycony jestem ścieżką dźwiękową. Zależnie od opowieści i rozgrywającej się akcji, z głośników dobiegają inne melodie. W trakcie podróży zbieramy też kasety, które można odtwarzać w spotykanych magnetofonach. Genialnym zabiegiem jest też nazywanie epizodów tytułami piosenek. Gdy więc pierwszy raz miałem spotkać nastoletnią Zoe i na ekranie ujrzałem napis „Smells Like Teen Spirit” nie tylko bezbłędnie odgadłem klimat, ale wiedziałem też jaki utwór będzie mi chodził po głowie.

Road 96 - zbuntowana nastolatka

Road 96 – czy warto kupić?

To jest ta przygoda, na którą czekałem! Umówmy się – w zamkniętych historiach ciężko o prawdziwą losowość i wolność wyboru. Twórcy Road 96 sprawili jednak, że gracze mogą uwierzyć w tę iluzję swobody. Dodajmy do tego wszystkiego angażujące emocjonalnie postacie, całkiem niezły (choć odrobinę przewidywalny) wątek główny i mamy przepis na sukces.

Do tej pory literatura drogi kojarzyła mi się z Jackiem Kerouackiem i jego „W drodze”. W kinie z kolei sięgałbym po tytuły pokroju „Easy Rider” czy biograficzne „Wszystko za życie”. Teraz już wiem, że do podróżniczego kanonu śmiało mogą dołączyć także gry. I to właśnie za sprawą Road 96, które bez problemu można nazwać ikoniczną „grą drogi”. To coś więcej niż garść zebranych historii - to prawdziwe przeżycie, które polecam każdemu. 

Road 96 - policjant

Ocena Road 96:

  • rewelacyjny klimat niczym z kina drogi
  • świetna oprawa muzyczna
  • częściowa losowość spotkań i spora liczba wyborów
  • odmienne postacie, które można polubić
     
  • kanciasta grafika nie każdemu musi się podobać
  • po kilku godzinach czynności stają się powtarzalne
  • całość jest odrobinę zbyt prosta

Ocena końcowa

88% 4.4/5

  • Grafika:
    • 3.0 / dostateczny
  • Dźwięk:
    • 4.5 / dobry plus
  • Grywalność:
    • 4.5 / dobry plus

  • Wyróżnienie "Dobry Produkt" - benchmark.pl

Grę Road 96 na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od Koch Media Poland

Komentarze

2
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    fonzie
    5
    "A: Musimy stąd uciekać natychmist.
    M: Gdzie? widziałeś jak to wszystko zorganizowane, dostaną nas wszędzie.
    A: Ucieczka to nas obowiązek
    M: Co, gdzie, drzwi pod prądem, podkop, lampa w podłodze wszystko to popiepszone. Zostawcie mnie..." xD
    • avatar
      NasHee
      1
      Chciałbyś uciec z kraju? Czytując klasyka: "nie chcem ale muszem"