• benchmark.pl
  • Gry
  • Zombie Army 4: Dead War – martwych nazistów dobra historia nie obchodzi
Zombie Army 4: Dead War – martwych nazistów dobra historia nie obchodzi
Gry

Zombie Army 4: Dead War – martwych nazistów dobra historia nie obchodzi

przeczytasz w 5 min.

Zombie Army 4: Dead War to nie jest gra dla każdego. Nie znajdziemy tu porywającej fabuły ani ciekawej alternatywnej wersji historii. Są za to hordy nieumarłych, demoniczne czołgi, upiorni naziści i masa niezłej, kooperacyjnej zabawy. No właśnie, w zasadzie tylko kooperacyjnej.

Ocena benchmark.pl
  • 3,6/5

Czy jest ktoś kto nie zna serii Sniper Elite? Drugowojenne, snajperskie opowieści z frontu towarzyszą nam już od blisko 15 lat. Ba, można nawet zaryzykować twierdzenie, że bez nich nie byłoby choćby naszego rodzimego Sniper: Ghost Warrior Contracts

Oczywiście, to spore uogólnienie, ale nie da się zaprzeczyć, że chyba każdy kojarzy specyficzną kamerę ze zwolnionym lotem pocisku, której zwieńczeniem są obrazowo ukazane poczynione przez kule zniszczenia. Pękająca wątroba, roztrzaskana czaszka, wybuchające oko, serce czy płuco – wszystko to z przerażającą dokładnością. 

Zombie Army 4: Dead War - kamery x-ray nie ma tu tyle jak w Sniper Elite 4

Brzmi nieco makabrycznie, ale, co tu dużo mówić, właśnie dlatego tak wielu z nas, pasjonatów snajperskich podchodów z niecierpliwością wyczekiwało Sniper Elite 4. A co z Zombie Army? No cóż, to znacznie trudniejszy temat. 

Niby seria ta bezpośrednio wywodzi się ze Sniper Elite, ale jej dużo mroczniejsze klimaty, nastawienie przede wszystkim na sieciową kooperację i zastąpienie snajperskich podchodów masową eksterminacją hord nieumarłych nie każdemu może przypasować. Szczególnie, gdy tak jak Zombie Army 4: Dead War zmienia nieco proporcje samej rozgrywki.

Zombie Army 4: Dead War to ten typ gry, przy którym jeden powie “to nie moja bajka”, drugi – dajcie mi jeszcze.

Nazi zombie znów witają snajperów…a nie, jednak nie 

Ano właśnie, do tej pory w Zombie Army czuć było dawny snajperski rodowód nawet jeśli sama rozgrywka, z racji wałęsających się hord zombie, była nieco bardziej bezpośrednia. W Zombie Army 4: Dead War momentów, w których możemy faktycznie pobawić się w snajpera jest tak naprawdę jak na lekarstwo. 

Owszem, jak najbardziej da się używać karabinu z lunetą nawet na pobliskich wrogach, ale szczerze, znacznie skuteczniejszą metodą eliminacji wydaje się sięgnięcie po drugą broń, którą może być czy to automat pokroju nieśmiertelnego Thompsona czy też jedna ze strzelb. Aż szkoda, że dostępny arsenał ograniczony tu został jedynie do 10 różnych pukawek.

Zombie Army 4: Dead War - w kryjówce|Zombie Army 4: Dead War - modyfikacje broni

Twórcy Zombie Army 4: Dead War postanowili nieco pomajstrować przy mechanikach rozgrywki. Bo choć wciąż jest tu znane ze Sniper Elite strzelanie na wdechu ze spowolnieniem czasu tak naprawdę nie ma  za bardzo kiedy tego używać. Znacznie częściej sięgamy więc po nowość jaką są ładujące się podczas gry specjale. 

W przypadku karabinów snajperskich jest to również spowolnienie czasu z widocznym celowniczkiem. Szkoda tylko, że taki strzał nie jest ani jakoś mocniejszy (co widać choćby podczas strzelania do potężniejszych przeciwników pokroju osiłków z miotaczami płomieni) ani też nie gwarantuje, że na koniec uraczeni zostaniemy rentgenowskim widokiem roztrzaskiwanych kości czy organów. Ba, taka kamera uruchamia się sama, podczas normalnej walki, gdy gra uzna, że dany strzał na to zasługuje.

Rozgrywka w Zombie Army 4: Dead War stała się jeszcze bardziej zręcznościowa. Bo oprócz szybkiego „zdejmowania” przeciwników trzeba teraz jeszcze pilnować ładujących się specjali.

Co ciekawe, owe specjale rozciągnięto nie tylko na pozostałe bronie (w przypadku pistoletu mamy tu coś na kształt rozwiązania z Max Payne, z zaznaczaniem wrogów w zwolnionym tempie), ale też na finiszery, dzięki którym możemy odzyskać nieco z utraconego zdrowia. 

Cała rozgrywka stała się więc dużo bardziej zręcznościowa, bo oprócz szybkiego „zdejmowania” przeciwników trzeba jeszcze pilnować ładujących się specjali. Ten od snajperki nie jest może zbyt pomocny, ale opcja przypisana drugiej broni (natychmiastowe przeładowywanie) albo atak leczący w niejednej sytuacji może uratować nasz "tyłek”.

Zombie Army 4: Dead War - gra w kooperacji
Zombie Army 4: Dead War - opancerzone zombie

Jest jeszcze jedna drobna zmiana, której na pierwszy rzut oka możemy nie dostrzec. Twórcy Army Zombie 4: Dead War oddali nam do dyspozycji 4 różne postacie. Większość z grających na początek sięgnie zapewne po nieśmiertelnego Karla Fairburne’a, bohatera poprzednich części i ostatnich dwóch odsłon serii Sniper Elite. Tymczasem każdy heros ma obecnie zestaw własnych umiejętności specjalnych, z których część wymaga odblokowania wedle zasady – im więcej gramy, tym więcej mamy. I to rozwiązanie rozszerza nieco możliwości kooperacji w trybie sieciowym, o ile oczywiście gracze dobrze poznali już prowadzone przez siebie postacie.

Zombie Army 4: Dead War - Karl i Karl z rekinem
Karl uskakuje przed rekinem zombie, a na łódce czeka na niego...Karl:)

Zombie Army 4: Dead War, czyli stęchlizna, nieumarli i pośpiech, wieczny pośpiech

Pod względem schematu samej rozgrywki ta część serii nie różni się zbytnio od poprzednich odsłon czy innych, podobnych gier. Znów mamy więc korytarzowo skonstruowane lokacje, poprzedzielane różnego typu atrakcjami, które w większości zasadzają się na jednym – wybiciu do nogi nadciągających hord przeciwników. Na końcu każdego rozdziału standardowo mamy kryjówkę, w której uzupełnimy arsenał i zmodyfikujemy broń, o ile tylko udało nam się gdzieś po drodze znaleźć pakiety ulepszeń.

Jednym słowem, oklepany już, do bólu liniowy schemat Left 4 Dead i tym podobnych. W zasadzie jedynym jaśniejszym akcentem Zombie Army 4: Dead War są sekcje, w których płyniemy po kanałach Wenecji, dokonujemy jakichś bohaterskich czynów bądź napełniamy fontanny krwią pokonanych. 

Zombie Army 4: Dead War - odpieranie ataków w barki

Nie ma więc co liczyć na bardziej  interesujące zagadki pokroju tych ze Strange Brigade. A szkoda, bo to mogłoby dodać rozgrywce nieco kolorytu. Samo bieganie i strzelanie, nawet jeśli przeplatane szukaniem jakichś włączników czy obroną miejsca, z czasem staje nudne. Ponure, niemal pachnące stęchlizną lokacje, nawet jeśli super klimatyczne, w tym nie pomagają.

Zombie Army 4: Dead War ma jeszcze jeden, nieco poważniejszy problem. Pal licho taką sobie grafikę czy ginącą gdzieś podczas walki ścieżkę dźwiękową. Potrafię nawet przełknąć brak prawdziwie emocjonujących scen, które trzymają od początku do końca. Nawet jak na arenę z ogłuszającym rykiem wjedzie czołg zombie to po kilku sekundach wrażenie „WOW” gdzieś się ulatnia. Dlaczego? Po prostu ginie pośród całej masy rozpraszaczy w postaci atakujących nas zewsząd hord pozostałych wrogów.

Zombie Army 4: Dead War - czołg zombie

Wszystko to jednak da się przełknąć. Znacznie bardziej irytuje mnie pośpiech innych graczy w pokonywaniu kolejnych poziomów. Nie ma tu miejsca ani na przyglądanie się co lepszym strzałom zakończonym spektakularnym x-ray’em, ani tym bardziej na śledzenie fabuły. Host może przerwać tu każdą „cutscenkę” przez co przechodzenie kampanii w trybie kooperacji sieciowej by poznać historię nieco mija się z celem.

Ktoś powie pewnie teraz „Co za problem? Przecież można podejść do niej samemu.” Jasne, że można, ale prędzej czy później dotrzemy do tak frustrująco trudnego miejsca, że bez pomocy się obejdzie. Szczególnie, gdy na arenę wejdą wspomniane już wyżej osiłki zombie z bronią ciężką. Możemy więc albo liczyć po cichu, że ktoś w końcu dołączy do naszej rozgrywki (o ile ustawiliśmy grę publiczną) albo "wejść" do kogoś innego.

Jedyny problem jest taki, że gra nie zapisuje postępów sieciowych jako naszych, dokonanych w naszej wersji kampanii (choć osiągnięcia zdobyte u innych graczy "wpadają"). I przez to właśnie byłem bliski porzucenia gry. No bo ile razy można próbować przejść te same misje. Nie wspomniałem bowiem jeszcze, że Zombie Army 4: Dead War bywa kapryśna jeśli chodzi o połączenie sieciowe. Sami gracze też nie za bardzo tu pomagają - spóźniasz się, zostajesz w tyle? No to do widzenia, wylot z gry. Jedyne w tym momencie co uratowało Zombie Army 4: Dead War przed wyrzuceniem z dysku to całkiem satyfakcjonująca rozgrywka i ciekawe bonusy odblokowywane za zdobywane podczas gry punkty i rangi.

Zombie Army 4: Dead War - oblokowywane bonusy

Zombie Army 4: Dead War – czy warto zagrać?

Nie da się ukryć, że Zombie Army 4: Dead War to ten typ gry, przy którym jeden powie “to nie moja bajka”, drugi – dajcie mi jeszcze. Fani dobrej, kooperacyjnej młócki z pewnością przywitają ten tytuł z otwartymi ramionami. Pozostali powinni jednak wiedzieć, że w zasadzie, poza kilkoma kosmetycznymi zmianami, to wciąż to sama, oparta o nieco oklepane już schematy rozgrywka.

Przydałoby się więcej odważnych ruchów ze strony twórców takich jak choćby dodanie lokalnego trybu kooperacji. Niestety, zamiast tego znów wybrano bezpieczne rozwiązania i drogę DLC, które już teraz starszą cenami. Szkoda, naprawdę. Z Zombie Army 4: Dead War mogła być świetna gra, a jest tylko poprawna.

Zombie Army 4: Dead War - Hitler zombie

Ocena Zombie Army 4: Dead War

  • niezły, wyjątkowo mroczny klimat
  • ciekawie zaprojektowane lokacje
  • sporej długości kampania
  • dużo elementów do odblokowania
  • niezły tryb hordy i podnoszące regrywalność wydarzenia tygodniowe
  • wciąż spora frajda z koopercayjnej zabawy
     
  • bez wsparcia innych graczy poziom trudności potrafi niekiedy frustrować
  • grając w kooperacji nie da się śledzić fabuły
  • nieco zaprzepaszczony potencjał snajperek
  • dość skromny arsenał broni
  • ceny dodatków DLC mogą lekko szokować
     
  • Grafika:
     dostateczny plus
  • Dźwięk:
     dostateczny
  • Grywalność:
     dobry

Ocena ogólna:

72% 3,6/5

Na potrzeby niniejszej recenzji grę Zombie Army 4: Dead War w wersji na Xbox One otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Cenega S.A.

Oto co jeszcze może Cię zainteresować:

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    studionti
    1
    Znowu ci martwi naziści, to już jest nudna groteska a kiedy wreszcie będziemy strzelać do komunistów? Chcemy czegoś nowego i bardziej na czasie.
    • avatar
      pawluto
      0
      Za dużo tych znaczników i zbędnych parametrów podczas gry.
      Ale i tak gra zapowiada się kozacko.
      • avatar
        zuzannator
        0
        Martwi naziści i murzynki walczące ze NAZI-złem :) Ale dno