Filmy / seriale / VOD

Byłem w kinie na filmie nagranym iPhone'em. Chcę więcej [OPINIA]

przeczytasz w 2 min.

"28 lat później" to najdroższy w historii film nagrany smartfonami. Danny Boyle udowodnił jednak, że używanie konsumenckiego sprzętu w dużych produkcjach ma sens.

Smartfony wykorzystywane są w Hollywood nie od dziś, ale zazwyczaj wynika to z ekstremalnych ograniczeń budżetowych lub chęci stylizacji filmu na amatorskie nagranie. Boyle miał jednak inną motywację. 

Budżet “28 lat później” to przyzwoite 60 mln dol., co jest ponadprzeciętnie wysoką kwotą jak na horror, z którą można przebierać w profesjonalnym sprzęcie. Ponadto twórcy mimo wszystko chętnie sięgali po dodatkowe oprzyrządowanie, na czele z zewnętrznymi obiektywami i stabilizatorami, więc film ostatecznie ma mało “smartfonowy” wygląd. Pełno w nim chociażby płytkiej głębi ostrości czy ujęć kręconych na długich ogniskowych. 

Nie jest też tak, że ekipa ograniczyła się do smartfonów. Co prawda w rozmowie z The Wired reżyser zdradził, że iPhone 15 Pro Max był "główną kamerą", ale nie ukrywał, że pojedyncze sceny nagrano z użyciem dronów 6K czy kamer noktowizyjnych Panasonica. Po co więc to wszystko? 

"28 lat później" wyciska ostatnie soki z mobilności iPhone’a

Choć Danny Boyle od lat lubuje się w nieoczywistych ujęciach, to podczas seansu "28 lat później" czuć, że smartfony pozwoliły mu odpiąć wrotki. Kamera co chwilę ląduje w jakichś ciasnych szczelinach, na drzewach, przy podłodze czy bezpośrednio na bohaterach, co potęguje klimat osaczenia. Świetnie współgra to z opowiadaną historią, bo mówimy o apokalipsie zombie, gdzie niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. 

Uzyskanie podobnego efektu za pomocą dużych i ciężkich kamer potencjalnie byłoby niemożliwe lub w najlepszym razie bardzo trudne. Najpewniej wymagałoby przebudowy wielu lokacji, co wydłużyłoby okres zdjęciowy, zwiększyło koszta i w efekcie wymusiło cięcia w innych aspektach. Wszystko więc sprowadza się do tego, że “28 lat później” nie mogłoby wyglądać jak wyglądać, gdyby nie smartfony. 

iPhone 15 Pro Max pozwolił też na uzyskanie efektu, który Danny Boyle nazywa “bullet-time’em dla ubogich”. Na potrzeby sekwencji filmu zaprojektowano trzy specjalne platformy; jedna była przeznaczona na osiem ułożonych w rzędzie telefonów, kolejna na dziesięć, a największa na dwadzieścia. Dzięki nim możliwe było uzyskanie spopularyzowanego przez “Matrixa” efektu zatrzymania czasu i okrążania postaci przez kamerę. 

Platforma z iPhone'ami na planie "28 lat później" (fot. Sony Pictures Entertainment / IGN)

Różnica jest taka, że na potrzeby “Matrixa” konieczne było wybudowanie skomplikowanych konstrukcji z kamerami, a wspomniane platformy z iPhone’ami 15 Pro Max zapewniały dużą mobilność. W “28 lat później” efekt bullet-time wykorzystywany jest bardzo intensywnie, często w dziwnych i nieoczywistych scenach w ruchu. 

Boyle chwali również iPhone’a za możliwość filmowania na opustoszałych terenach Nortumbrii, gdzie wkroczenie ekipy filmowej z ciężkim sprzętem filmowym było niemożliwe ze względów środowiskowych. 

Oby więcej smartfonów w Hollywood

Nie twierdzę, że dzięki iPhone’owi “28 lat później” jest najlepiej wyglądającym filmem w historii kina, ale na pewno jest jednym z najoryginalniejszych. Jeśli ktoś szuka w kinie nowych doznań, to raczej się nie zawiedzie. Jednocześnie jakość obrazu generowanego przez dzisiejsze smartfony jest na tyle dobra, że film nie krzyzie w oczy “tanią” plastyką. 

Mam nadzieję, że Boyle’owi uda się przetrzeć szlak i zainspirować innych twórców do eksperymentowania ze sprzętem. Branża filmowa ma 130-letnią historię, więc na tym etapie coraz trudniej jest zaskoczyć widza czymś świeżym, a smartfony samą swoją lekkością to umożliwiają.

Komentarze

0
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.

    Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!

Witaj!

Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

Połącz konto już teraz.

Zaloguj przez 1Login