Drony

Od pasjonata do pioniera dronów konsumenckich i dalej - w osiem lat

przeczytasz w 3 min.

Ten człowiek to Jordi Muñoz Bardales - współzałożyciel firmy 3D Robotics.

Jordi Munoz
foto: Wall Street Journal

Kiedy rozpoczęła się rewolucja, dzięki której drony konsumenckie stały się tak popularne? Najprawdopodobniej osiem lat temu, kiedy to 20-letni wówczas meksykański imigrant postanowił stworzyć sobie zabawkowy model helikoptera.

Ten człowiek to Jordi Muñoz Bardales. W 2007 roku, zaraz po przyjeździe z Ensenada czekał w Stanach Zjednoczonych na swoją zieloną kartę. Napędzany pasją otworzył kontroler Nintendo Wii, usunął z niego czujniki i podłączył je do mikrokontrolera za 18 dolarów. Stworzył w ten sposób mikrochip zaprogramowany do stabilizacji swojego zabawkowego helikoptera. Przez dekady modele samolotów były bardzo trudne do pilotowania – pan Muñoz zbudował urządzenie, którym niemal każdy mógł latać.

„Nawet nie znałem słowa dron” – powiedział pan Muñoz. – „Nazwałem go robotycznym helikopterem”.

Potem Jordi Muñoz Bardales próbował sprzedać swoją używaną konsolę Wii za 350 dolarów, aby zebrać pieniądze na nowy projekt – samolot, który mógłby samodzielnie latać. Plany Meksykanina tak spodobały się Chrisowi Andersonowi (wówczas redaktorowi Wired), że postanowił on wysłać Muñozowi czek na kwotę 500 dolarów, bez żadnych zobowiązań.

W 2009 roku Muñoz zaprojektował tak zwany autopilot – mózg konsumenckich dronów. Jeszcze w tym samym roku, wraz z Chrisem Andersonem założył on firmę 3D Robotics – obecnie największego producenta konsumenckich dronów w Stanach Zjednoczonych – która generuje dziesiątki milionów przychodów rocznie i zatrudnia przeszło 300 pracowników.

Obecnie 3D Robotics jest jednym z trzech najważniejszych graczy w sektorze dronów konsumenckich obok francuskiej firmy Parrot i mającego siedzibę w Hong Kongu DJI. Już w przyszłym tygodniu panowie Muñoz i Anderson zaprezentują swojego nowego drona (o czym pewnie będziecie mogli przeczytać na naszej stronie).

Wall Street Journal przeprowadził wywiad z Muñozem, który możecie przeczytać poniżej.

WSJ: Urodziłeś się w Meksyku, w rodzinie z klasy średniej. Jak to się stało, że dwie dekady później stałeś się wynalazcą drona konsumenckiego?

Muñoz: Samoloty były moją miłością odkąd pamiętam. W tym samym czasie interesowałem się elektroniką. Otwierałem zabawki, aby zobaczyć jak działają, mój ojciec pozwalał mi niszczyć je wszystkie. Gdy miałem 16 lat chciałem być inżynierem lotnictwa. W meksykańskim Narodowym Instytucie Politechnicznym jest to jednak bardzo trudne. Straciłem dwa lata na próbowaniu, po czym wróciłem do Tijuany i otworzyłem sklep z rybami i taco. Kiedy mój ojciec się o tym dowiedział, kazał mi go zamknąć i wysłał mnie do prywatnej uczelni w Ensenada. Zaliczyłem jeden semestr inżynierii komputerowej. Wtedy moja dziewczyna zaszła w ciążę. Była Amerykanką, więc zdecydowaliśmy się na życie z dzieckiem w Stanach Zjednoczonych.

WSJ: Jak zbudowałeś swojego pierwszego drona?

Muñoz: Nudziłem się. Trwał mój proces imigracyjny – nie mogłem opuścić kraju, nie mogłem podjąć nauki, nie mogłem pracować. Zacząłem poszerzać wiedzę na temat mikrokontrolerów. Czułem, że jest w nich coś niesamowitego. Odkryłem poradnik jak podłączyć czujniki z Nintendo Wii do mikrokontrolera. Byłem w stanie zmierzyć grawitację. Miałem więc wnętrze samolotu i zdalnie sterowany helikopter, który był bardzo trudny w pilotażu. Uznałem, że sensownie byłoby spróbować połączyć to wszystko. Czemu nie? I tak nie miałem nic do roboty. System autopilota wreszcie zadziałał – to był chyba najwspanialszy dzień. Po prostu usiadłem na trawie i włączyłem radio. Potem napisałem o tym na blogu. Ludzie zaczęli zadawać pytania i zauważyłem w tym okazję. Zbudowałem 40 egzemplarzy i otworzyłem sklep internetowy. Wyprzedały się w mniej niż godzinę. Sprzedawałem je po 40 dolarów, a kosztowały mnie około 5. Byłem tak bogaty, jak chciałem.

WSJ: Modele samolotów są na rynku od dziesięcioleci. Dlaczego drony są inne? Dlaczego stały się tak popularne?

Muñoz: Złożoność modelu helikoptera jest ogromna. Człowiek nie jest w stanie samodzielnie sterować czterema silnikami, próbować je zbalansować i jeszcze lecieć do przodu. Rozbije się. Drony przenoszą tę mechaniczną złożoność do poziomu oprogramowania. Wykonuje ono wszystkie trudne zadania związane z analizą danych z czujników, orientacją oraz stabilizacją. Latając helikopterem starasz się utrzymać go w stabilnej pozycji. Dron robi to za ciebie – ty tylko mówisz mu, jak w grze wideo, czy ma przesunąć się w prawo, czy w lewo. Teraz prawnik, doktor, dosłownie każdy może nim latać.

WSJ: Jakie są największe wyzwania w budowaniu biznesu wokół dronów? Czy negatywny odbiór społeczny jest problemem?

Muñoz: Właściwie nie wiemy co robimy i staramy się tylko robić to jak najlepiej. Próbujemy poznać rynek i patrzeć jak ludzie reagują. Cały czas się uczymy. Nie ma niczego trudniejszego. Kiedy ludzie widzą drony w ich głowach rodzą się teorie spiskowe. Ale kiedy widzą je w akcji mówią raczej: „to nie takie złe. Mogę polatać?” albo „też chcę!”. Zmieniają zdanie. To bardziej jak przekonywanie ich do technologii. Myślę, że ludzie zaczną się po prostu przyzwyczajać do dronów, potrzeba tylko czasu.


A jakie jest wasze podejście do dronów? Latacie? Planujecie zacząć? A może zupełnie to do was nie trafia?

Źródło: Wall Street Journal

Komentarze

2
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Akatzuky
    18
    W polszy ZUS by go wykończył w pierwszy rok