
iPhone Air jest przyjemnie lekki i smukły, dzięki czemu korzysta się z niego lepiej niż z iPhone’a 17 i 17 Pro. Ale jakim kosztem?
"To jak uciąć sobie rękę i mówić, że zrzuciło się 3 kg" - pisałem w maju o Galaxy S25 Edge, wskazując na to, że jego odchudzenie zostało okupione drastycznymi kompromisami. Przez kilka miesięcy spodziewałem się, że dokładnie to samo będę mógł powiedzieć o iPhonie Air, ale nie. Takie porównanie byłoby niedomówieniem.
iPhone Air bardziej przypomina mi sytuację, w której ktoś w celu zrzucenia kilku kilogramów pozbawiłby się ręki, oka, ucha, śledziony i wszystkich zębów.
iPhone Air kontra Galaxy S25 Edge. Apple zdecydował się na znacznie bardziej drastyczne kompromisy funkcjonalne niż Samsung
Dość wspomnieć, że:
- iPhone Air ma z tyłu tylko jeden aparat. Galaxy S25 Edge zachował dodatkowo obiektyw ultraszerokokątny.
- iPhone Air ma aparat główny z mniejszą matrycą niż iPhone 17 Pro. Galaxy S25 Edge odziedziczył aparat główny po topowym Galaxy S25 Ultra.
- iPhone Air ma tylko jeden głośnik, umieszczony nad ekranem. Galaxy S25 Edge ma głośniki po obu stronach ekranu, które grają stereo.
- iPhone Air nie ma slotu na kartę SIM, więc wymusza korzystanie ze standardu eSIM. Galaxy S25 Edge ma zarówno eSIM, jak i dwa sloty na fizyczne karty SIM.
- iPhone Air ma starsze złącze USB-C 2.0. Galaxy S25 Edge obsługuje nowszy i szybszy standard 3.2 Gen 1.
Na tym nie koniec, bo z iPhone’em Air jest tak, że jedne kompromisy pociągają za sobą kolejne, których na pierwszy rzut oka nie widać.
Przez to, że smartfon ma z tyłu tylko jeden aparat, nie potrafi tworzyć mapy głębi. Z tego powodu Apple pozbawił go trybu Cinematic Mode, który pozwala nagrywać filmy z cyfrowym rozmyciem tła i dostępny był dotychczas na wszystkich topowych modelach od iPhone’a 13 w górę, z wyjątkiem budżetowego iPhone’a 16e.
Brak obiektywu ultraszerokokątnego z autofokusem oznacza też, że iPhone Air jako jedyny z nowej serii nie ma trybu makro.
Port USB-C w iPhonie Air nie obsługuje standardu DisplayPort, przez co smartfon jest pozbawiony kompatybilności z zewnętrznymi wyświetlaczami. Na Reddicie trafiłem chociażby na wątek, w którym świeżo upieczeni nabywcy odkryli, że ich nowego telefonu nie da się połączyć z okularami rozszerzonej rzeczywistości Xreal.
Może nie wszystko będzie dla ciebie problemem dziś, ale czy jesteś pewien, że nie stanie się problemem za rok lub dwa? Osobiście nie będę zdziwiony, jeśli w przyszłości Apple wprowadzi nowe akcesoria lub funkcje iOS-u, których iPhone Air przez swoje okrojone wyposażenie jako jedyny z nowych smartfonów nie obsłuży.
Trzeba oczywiście zaznaczyć, że iPhone Air ma grubość 5,6 mm, więc jest odrobinę smuklejszy niż Galaxy S25 Edge (5,8 mm). Nie jest to jednak dla mnie różnica rzucająca na kolana, a na pewno nie uznaję jej za wartą wydłużenia listy kompromisów.
iPhone Air ma jednak swoje atuty, bo ta smukłość i lekkość robią robotę
Skłamałbym, gdybym napisał, że cienkie smartfony nie mają absolutnie żadnego sensu. iPhone Air jest bardzo przyjemny w użytkowaniu, bo nie obciąża ani dłoni, ani kieszeni. Miła odskocznia od ponad 200-gramowych kobył.
Mniej oczywistym atutem iPhone’a Air jest także dla mnie rozmiar. To oczywiście kwestia osobistych preferencji, ale dla mnie iPhone 17 i 17 Pro (6,3 cala) są trochę za małe, a iPhone 17 Pro Max (6,9 cala) trochę za duży. 6,5-calowy iPhone Air jest dla mnie optymalny.
O dziwo odchudzenie obudowy nie wpłynęło negatywnie na jej wytrzymałość, w czym zapewne zasługa tytanowej ramy. Nie udało mi się zgiąć iPhone’a Air gołymi rękami, a próbowałem.
Moim zdaniem absurdem projektowym jest jednak umieszczanie w cienkim smartfonie fotograficznej wyspy rozciągającej się na całą szerokość telefonu. Gdy trzymam iPhone’a Air poziomo, wrażenie smukłości pryska, bo w jednej dłoni smartfon wydaje się bardzo cienki, a w drugiej bardzo gruby.
To kolejna kwestia, którą Samsung w mojej ocenie rozwiązał lepiej. W Galaxy S25 Edge aparat został zepchnięty do rogu, przez co jest mniej inwazyjny i nie zaburza wrażenia smukłości nawet w orientacji poziomej.
Z drugiej jednak strony iPhone Air przez brak głośników stereo i tak nie jest smartfonem, na którym miałbym ochotę oglądać wideo i grać w gry. Pojedynczy głośnik gra nieźle, ale dźwięk wydobywający się tylko z jednej strony to dla mnie multimedialny regres o 10 lat.
Wydajność iPhone’a Air jest wyższa niż się spodziewałem
iPhone Air, w przeciwieństwie do iPhone’a 17 Pro, nie ma systemu chłodzenia z komorą parową. Spodziewałem się, że w połączeniu z brakiem aluminiowej obudowy i smuklejszą konstrukcją przełoży się to na duże różnice w wydajności, ale te - choć występują - nie są drastyczne.
Gdy 10-krotnie powtórzyłem test Geekbench 6, iPhone Air wykręcił o 4 proc. niższy wynik wejściowy niż iPhone 17 Pro Max, ale w żadnym z tych telefonów nie odnotowałem objawów throttlingu, mimo że pracowały na pełnych obrotach przez kilkadziesiąt minut.
Ponadto iPhone Air i iPhone 17 Pro Max podczas testów uruchamiały u mnie gry i aplikacje równocześnie i wyrenderowały 10-minutowy film 4K w dokładnie takim samym czasie. Air ma jednak jeden rdzeń GPU mniej, co może mieć przełożenie na niektóre gry. Zwłaszcza te, które wyjdą w kolejnych latach.
Z baterią iPhone’a Air też da się żyć
Przed premierą chyba wszyscy oczekiwali, że najmocniej oberwie się baterii. I faktycznie pojemność 3149 mAh jest komicznie mała, ale czip Apple A19 Pro zdaje się być wyjątkowo energooszczędny, więc na tle starszych modeli nie ma dramatu.
Gdy podczas testów używałem iPhone’a 17 Pro Max jako głównego telefonu, zazwyczaj mogłem go ładować co drugi dzień. W przypadku iPhone’a Air codzienne ładowanie to konieczność, ale też nie zdarzyło mi się, by bateria padła przed końcem dnia. Jeśli komuś baaardzo zależy na smukłym telefonie, to akurat bateria jest moim zdaniem kompromisem do przełknięcia.
Nie polecam za to oficjalnego powerbanka MagSafe, który kosztuje absurdalne 499 zł i nie pasuje do żadnego innego iPhone’a. Zdecydowanie lepiej sięgnąć po jakąś uniwersalną alternatywę.
Aparat iPhone’a Air to największy funkcjonalny regres
Pojedynczy aparat w telefonie za 5000 zł sam w sobie jest dla mnie jakąś abstrakcją, a Apple zastosował dodatkowo mniejszą matrycę z iPhone’a 17, a nie tę topową z iPhone’a 17 Pro.
Brak obiektywu ultraszerokokątnego, teleobiektywu i trybu makro jest bardzo ograniczający. I nie wiem, czy to kwestia mniejszej matrycy, czy algorytmów, ale w trudniejszych warunkach oświetleniowych iPhone Air - mimo jaśniejszej optyki - lubi bardziej przyciemniać cienie niż iPhone 17 Pro.


iPhone Air (po lewej) i iPhone 17 Pro Max (po prawej)


iPhone Air (po lewej) i iPhone 17 Pro Max (po prawej)


iPhone Air (po lewej) i iPhone 17 Pro Max (po prawej)
Brak drugiego oczka zdaje się też mieć przełożenie na działanie trybu portretowego, zwłaszcza gdy fotografuje się inne obiekty niż ludzie. Trafiłem np. na witrynę sklepową, na której obok siebie stały dwa manekiny o różnych rozmiarach. Choć oba znajdowały się w dokładnie takiej samej odległości od aparatu, to pozbawione mapy głębi oprogramowanie uznało najpewniej, że mniejszy manekin znajduje się z tyłu.
Co ciekawe, po zrobieniu zdjęcia oba manekiny trafiły na pierwszy plan, ale maksymalne rozmycie tła jest mniej intensywne niż na podglądzie. Mam wrażenie, że algorytmy mają trudności z oszacowaniem odległości, gdy w kadrze nie znajdują się ludzie.
Brak dwóch aparatów uniemożliwia także robienie filmów z cyfrowo rozmytym tłem, a akurat Cinematic Mode jest funkcją, którą bardzo lubię w innych iPhone’ach.
Sama jakość zwykłych zdjęć z iPhone’a Air jest jednak w porządku, bo Apple umie w aparaty. Smartfonowi brakuje po prostu dodatkowych komponentów, które pozwoliłyby wyciągnąć fotograficznie coś więcej.
Miło też, że iPhone Air ma ten sam aparat przedni, co iPhone’y 17. Kwadratowa matryca pozwala na robienie pionowych i poziomych zdjęć w dowolnej orientacji telefonu, co omówiłem już w recenzji iPhone’a 17 Pro Max.
Czy warto kupić iPhone’a Air?
Gdybym miał wymienić rzeczy, za które cenię iPhone’y najbardziej, to na pewno wspomniałbym o:
- ponadprzeciętnie dobrych głośnikach stereo;
- wyjątkowo spójnej estetyce zdjęć z różnych obiektywów; bezkonkurencyjnej płynności zoomowania;
- funkcji Cinematic Mode, która działa znacznie lepiej niż konkurencyjne rozwiązania;
- bardzo dobrej współpracy z akcesoriami firm trzecich.
iPhone Air nie ma żadnej z tych rzeczy. By odchudzić obudowę, Apple okroił aparaty, audio i nawet port USB, przez co wystrzelał się z wielu ze swoich największych atutów.
iPhone’a Air ciężko mi polecić nawet osobom, które nie mają wielkich wymagań i szukają tzw. telefonu do dzwonienia, bo brak slotu na fizyczną kartę SIM na dziś mocno ogranicza wybór ofert operatorskich.
A już największą abstrakcją jest dla mnie cena 5299 zł za podstawowy wariant pamięciowy, podczas gdy za 500 zł więcej można mieć iPhone’a 17 Pro, który funkcjonalnie rozjeżdża Aira na każdym polu. Zresztą znacznie tańszy iPhone 17 też go rozjeżdża, więc nawet gdyby oba kosztowały tyle samo, to i tak wolałbym "siedemnastkę".
Smukłość, lekkość i wielkość iPhone’a Air są fajne, ale tak wysoka cena i tak długa lista kompromisów to moim zdaniem gruba przesada.
Warto kupić, jeśli:
- ergonomia i wygoda użytkowania telefonu mają dla ciebie absolutnie kluczowe znaczenie.
Nie warto kupić, jeśli:
- lista twoich technicznych wymagań wykracza poza "ma iOS i działa".
Niezależna opinia redakcji. Telefon na test został bezpłatnie wypożyczony od firmy Apple.
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!