Komputery

Walka o prestiż wśród podzespołów. Wzrost znaczenia zasilaczy komputerowych

przeczytasz w 3 min.

Jakiś czas temu zajęliśmy się na naszej stronie tematyką zasilaczy komputerowych. Sprowokowały nas do tego ciągłe pytania i problemy, których przyczyną był zazwyczaj słaby i nie dający stabilnych napięć zasilacz.

Dziwna sprawa: o ile producenci procesorów i kart graficznych wydają miliony dolarów, aby przekonać nas do zakupu ich nowych produktów, tak wytwórcy zasilaczy siedzą sobie cichutko nie podnosząc głosu. A to właśnie oni mieliby obecnie największe pole do popisu i nadzieję na wzrastające zyski.

Komputerowy zasilacz stał się obecnie równie ważny, jak procesor, płyta główna czy karta graficzna. Co więcej, jest niezbędny, aby komputer mógł pracować stabilnie. Nie wolno lekceważyć zasilacza, upychając jego koszt na szarym końcu, czyli: poproszę najtańszą obudowę.

Osoby pracujące w serwisach komputerowych znają smutne statystyki, określające ilość sprzętów spalonych przez niestabilny zasilacz. Niestety, bardzo trudno będzie przekonać szarego, nie znającego się na sprzęcie użytkownika do wydania 150 złotych więcej na coś, co nie ma wpływu na wydajność komputera. W naszym smutnym kraju przeważająca ilość klientów ma niewielkie pojęcie o sprzęcie komputerowym, co nie jest rzeczą dziwną ani naganną. Ale przyjrzyjmy się sposobom dokonywania zakupów przez takich ludzi.

Część z nich kieruje swe kroki ku gigantycznym budynkom hipermarketów. Magiczne słowo "abrakadabra" zostało dziś zastąpione przez mające jeszcze większą moc słowo "promocja". Kowalski wraz ze znającym się inaczej na sprzęcie szwagrem i trójką podnieconych do szaleństwa dzieciaków wysiadają z samochodu, wchodzą pomiędzy stoiska, znajdują pracującego od tygodnia non-stop sprzedawcę i wygłaszają standardową kwestię: poproszę komputer - ten w promocji, z monitorem za pół ceny, drukarką za darmo i skanerem, do którego sklep jeszcze dodaje kupon rabatowy (5% zniżki przy zakupie wiertarki udarowej CosmosTech).

Uszczęśliwiona rodzina po obowiązkowym odwiedzeniu fastfooda wraca do domu, szwagier podłącza kabelki i komputer działa. Niesamowite... bo mógłby nie działać? Pomijając absurdalne konfiguracje typu P4 2.66 GHz + GF4 MX420 to raczej trudno spotkać komputer pochodzący z hipermarketu z porządnym, wydajnym zasilaczem. Jakoś ten sprzęt działa... czasem się zawiesi, zresetuje - ale to taka skomplikowana maszyna, że przecież ma prawo, a poza tym to na pewno wina Windowsa. Konfiguracja niereformowalna - wymieńmy w niej kartę graficzną na nieco mocniejszą i zasilacz przemówi do nas sposobem północnoamerykańskich Indian, czyli za pomocą sygnałów dymnych. Była promocja - Kowalski w ten sposób ucina pretensje dzieci, które nie mogą odpalić połowy gier - poza tym kupiłem wam przecież wczoraj 20 gier, wydając na to całe 100 złotych, więc siedźcie cicho bo oglądam mecz!

Innym sposobem nabycia przez Kowalskiego szumiącej bomby zegarowej jest porównywanie oferty cenowej w sklepach komputerowych. Bo Kowalski nie w ciemię bity, zanim kupi, to dobrze się zastanowi przed podjęciem decyzji, zjeździ całe miasto wypalając paliwka za 50 zł, ale znajdzie najtańszy sklep, nie da się naciągnąć oszustom chcącym zarobić na nim w nieuczciwy sposób. Bystry Kowalski (oczywiście ze szwagrem) bierze rozpiskę swojego zestawu w jednym sklepie, po czym oznajmiając pewnym siebie głosem: my to jeszcze się namyślimy - udaje się na drugi koniec miasta, gdzie w innym sklepie rzuca na ladę karteczkę i pyta: sprzeda mi pan to taniej? A sprzedawca widząc wypasiony zestaw z zasilaczem 420W Chiefteca kosztującym 340 złotych bez namysłu skreśla tą pozycję wstawiając w zamian Codegena również 400W, albo nawet Tracera 500W (niech się klient ucieszy). No i cena IDENTYCZNEGO zestawu od razu spada o 200 złotych, transakcja zostaje zawarta, a zadowolony Kowalski rozpowiada wszystkim znajomym, jak to znalazł najtańszy sklep w mieście. Pięciu Kowalskich przyciągnie do sklepu dziesięciu następnych klientów, i tak sprzedawca chcąc dbać o dobrą opinie cały czas zmuszony jest do maksymalnego zbijania ceny, a najłatwiej oczywiście robi się to na niepozornym PSU.

Bardzo opornie następuje przesuwanie się zasilaczy w górę hierarchii ważności podzespołów komputerowych. Na świecie są miliony pecetów ze słabymi zasilaczami w środku, część z nich po próbie modernizacji zażąda lepszego zasilacza. Oby przedstawienie tego żądania przebiegło w łagodny i bezbolesny sposób.

Producenci zasilaczy stoją przed trudnym zadaniem - muszą przekonać rynek masowy, że zasilacz w komputerze jest równie ważny jak procesor. Jak to zrobić? Za pomocą jakich środków? Na pewno pomocne i przekonywujące byłyby środki drastyczne. Swego czasu znana strona o sprzęcie komputerowym tomshardware.com udostępniła filmik prezentujący efektowny zgon lichego zasilacza. Działający na wyobraźnię przekaz zrobił karierę w Internecie, ale dotarł tylko do entuzjastów komputerowych i hobbystów. A chodzi o to, aby Kowalski wchodząc do sklepu zmodernizował nieco wypowiadaną kwestie: poproszę komputer, ale z dobrym zasilaczem, nie chcę szajsu który po miesiącu spali mi pół komputera.