Nauka

W 2014 do oceanu wpadło coś nie z tego świata. Astronomowie chcą tego szukać

przeczytasz w 3 min.

W ciągu roku w Ziemię uderzają miliony meteorów, mniejszych i większych. W 2014 roku zdarzyło się coś wyjątkowego, w naszą atmosferę wszedł obiekt, nie z naszego Układu Słonecznego. Teraz astronomowie planują poszukiwania jego fragmentów, które prawdopodobnie wpadły do oceanu

Wydawałoby się, że astronomowie skoro mają dostęp do instrumentów obserwacyjnych, powinni wiedzieć o wszystkim co dzieje się w okolicy Ziemi, a szczególnie o przypadkach „zderzeń” z przelatującymi w okolicy asteroidami. Niestety część danych o takich zdarzeniach, mimo iż wyszczególniona w danych CNEOS (Center for Near-Earth Object Studies), czyli systemu monitorowania otoczenia Ziemi w poszukiwaniu niebezpiecznych obiektów, kluczowych dla obliczeń trajektorii, może być utajniona przez Departament Obrony USA (DoD).

Już od początku podejrzewano, że asteroida z 2014 roku może być spoza Układu Słonecznego

Tak stało się w przypadku stosunkowo niewielkiego meteoroidu, bo o rozmiarze niespełna jednego metra, który 8 stycznia 2014 roku rozpadł się nad południowym Pacyfikiem, a jego fragmenty spadły do oceanu. Jego ogromna prędkość w trakcie zderzenia, wynosząca 45 km/s i kierunek z jakiego nadleciał, już wtedy sugerowała, że może to być obiekt spoza Układu Słonecznego.

Lokalizacja upadku CNEOS 2014-01-08
Miejsce upadku meteoru (fot: Abraham (Avi) Loeb and Frank H. Laukien / CC - BY 4.0)

Kiedyś w trakcie podróży musiał napotkać masywne obiekty, które nadały mu taką prędkość. Mógł zostać wyrzucony z dużą prędkością z głębi macierzystego systemu, przelecieć dość blisko gwiazdy na drodze ku Słońcu, co zmodyfikowało jego trajektorię, ale i przyśpieszyło. I to do znacznie większej prędkości niż zarejestrowana (według szacunków poruszał się on z prędkoscią 60 km/s przed zderzeniem z Ziemią), bo w atmosferze przed wykryciem CNEOS 2014-01-08, jak oznaczono ten obiekt, z pewnością spowolnił.

Najbardziej niezwykłą hipotezą jest ta, która sugeruje przyśpieszenie w sposób sztuczny. Przypomina to trochę historię ze skalistymi pociskami miotanymi w stronę Ziemi przez wrogą inteligencję w powieści Żołnierze Kosmosu. Jednak ustalenie dokładnego źródła raczej nie będzie możliwe. Za to udało się w końcu oficjalnie potwierdzić, że istotnie CNEOS 2014-01-08 przyleciał do nas z przestrzeni międzygwiezdnej.

Według astronomów, międzygwiezdne okruchy materii trafiają w Ziemię średnio raz na 10 lat

I choć jego rozmiar 90 cm to niewiele w porównaniu z 200 metrowym tajemniczym obiektem Oumuamua, który przeleciał w pobliżu Ziemi 3 lata później, czy kometą Borisov, również międzygwiezdnym obiektem, to oficjalnie ten kosmiczny drobiazg jest najwcześniej zarejestrowanym przez nas gościem spoza Układu Słonecznego.

Dlaczego trajektorię asteroidy potwierdzono dopiero po tylu latach?

Potwierdzenie trajektorii CNEOS 2014-01-08 stało się możliwe dopiero teraz, bo przez lata część istotnych danych, w szczególności dane o błędach pomiarowych, dotyczących jego trajektorii była utajniona przez Departament Obrony USA.

Raport był gotowy już w 2019 roku, ale dopiero w marcu tego roku odtajniono brakujące elementy układanki i już po miesiącu analiz, polegających na odtworzeniu jego trasy z uwzględnieniem wszelkich znanych nam oddziaływań grawitacyjnych po drodze, udało się nam poznać naturę CNEOS 2014-01-08. Artykuł opisujący potwierdzenie jego trajektorii właśnie ukazał się w czasopiśmie Astrophysical Journal.

Asteroida z 2014 roku to nie jedyny taki tajemniczy obiekt, ale najstarszy potwierdzony

Okazuje się, że CNEOS 2014-01-08 nie jest jedynym obiektem, o którym informacje były utajnione przez Departament Obrony USA. Są i inne, których trajektorii z podobnych powodów nie można jeszcze dokładnie obliczyć. A szkoda, bo możliwość poznania jak najszybciej informacji o takich zdarzeniach może ułatwić dokładniejsze scharakteryzowanie miejsca, skąd mogły się wziąć takie międzygwiezdne obiekty.

Kto wie, być może życie na Ziemi zostało zasiane przez obiekt, który przybył z innego systemu gwiezdnego. Pewnie nigdy nie poznamy prawdy, ale taką okoliczność należy brać pod uwagę

Przydałyby się do tego także dokładne spektroskopowe obserwacje w momencie, gdy meteoroidy wchodzą w ziemską atmosferę. Z nich można dowiedzieć się sporo o ich składzie, a to byłoby wskazówką co do miejsca pochodzenia. W końcu tworzymy coraz dokładniejsze bazy danych o składzie sąsiadujących ze Słońcem gwiazd, więc mając taki odcisk palca z meteoru, można byłoby poszukać układu, który go odcisnął. Stworzenie takiego systemu monitorowania prawie wszystkich meteorów sugeruje astronom Amir Siraj z zespołu, który potwierdził trajektorię CNEOS 2014-01-08.

Najciekawsze dopiero przed nami, czyli próba znalezienia fragmentów CNEOS 2014-01-08

Większość meteorów rozpada się i ulega kompletnemu zniszczeniu w trakcie przelotu przez atmosferę, ale są też takie, które spadają na Ziemię. Poszukiwanie meteorytów, jak to wtedy nazywają się takie upadłe odłamki, to dość częste działanie. Nie tylko wśród astronomów, ale i miłośników poszukiwania obiektów nie z naszego świata.

W przypadku CNEOS 2014-01-08 sytuacja może być podobna (świadczą o tym dane z sejsmometrów), jednakże tym razem jego fragmenty mogły spaść na ocean, dlatego ewentualne poszukiwania będą znacznie trudniejsze. Jednak już teraz Avi Loeb i jego podopieczny Amir Siraj planują ekspedycję poszukiwawczą. Gdyby udało się znaleźć fragmenty tego meteorytu, dzięki analizie składu, szanse na namierzenie układu, z którego pochodzi, na przykład powiązanie ze znanymi nam historycznymi wybuchami gwiazd supernowych w naszej okolicy, byłoby prawdopodobne.

Gdyby udało się znaleźć fragmenty międzygwiezdnego meteorytu, to byłby to bezprecedensowy sukces. Osiągnięty za kwotę mniejszą nawet 10 tysięcy razy niż misja OSIRIS-Rex, w ramach której na Ziemię trafią fragmenty asteroidy Bennu

Plan poszukiwań zakłada, że fragmenty CNEOS 2014-01-08 zawierają w większości żelazo, dlatego będzie łatwo je wykryć z pomocą sanek (o wymiarach 2 x 1 x 0.2 m) wyposażonych w magnesy, które ciągnięte będą po dnie. Miejsce poszukiwań to okolice wyspy Manus z archipelagu wysp Bismarcka w pobliżu ziemskiego równika. Rejon poszukiwań ma rozmiary 10 x 10 km w odległości około 300 km od wyspy. Astronomowie spodziewają się znaleźć fragmenty meteorytu z 2014 roku o rozmiarach rzędu 0,1 mm. Teoretycznie bardzo małe, ale w praktyce stanowiące wystarczająco wyczerpujące źródło informacji.

Źródło: Astronomical Journal, astro-ph/2208.00092, inf. własna

Komentarze

1
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    baertus11
    2
    pandemia nie wypaliła... to może jakiś wirus z kosmosu?