Gry

FIFA Manager 09 cz. 2

przeczytasz w 2 min.

FIFA Manager od kilku dobrych lat serwuje nam podgląd spotkań w trybie trójwymiarowym, korzystając z silnika wzorowanego na znanym symulatorze piłkarskim FIFY. W efekcie wrażenia wizualne siłą rzeczy są naprawdę dobre w zestawieniu z Football Managerem.

Jakość tego trybu pozostawia jednak sporo do życzenia. Wirtualni piłkarze grają gorzej niż osiedlowy klub seniora, totalnie ignorują narzuconą im taktykę, a dostępna w grze możliwość kierowania losami jednego z zawodników (podobnie jak znany z FIFY tryb Be a Pro) nie dostarcza tyle zabawy.

Zdecydowanie bezpieczniej jest więc odpalić sobie mecz w którymś z pozostałych trybów. Na przykład tekstowym, choć tutaj opis sytuacji również nie może równać się z tym, czego możemy uświadczyć w Football Managerze. Nie pomaga też komentarz w wykonaniu Włodzimierza Szaranowicza i Dariusza Szpakowskiego. W gruncie rzeczy moje odczucia wobec niego są pozytywne – może jest to jednak efekt prywatnej sympatii do tej dwójki komentatorów. W każdym razie – fajnie, że są!

Są jednak atrakcje, które dzieło EA serwuje, a to stworzone przez Sports Interactive zostało (podejrzewam, że jak najbardziej świadomie) ich pozbawione. W trakcie zabawy możemy przede wszystkim w dość dużym stopniu skupić się na przebiegu indywidualnej kariery... i to nie tylko sportowej.

Koncentrujemy się na rozwoju postaci naszego menedżera, który nie jest jedynie sztywną postacią o pensji wynoszącej 300$ tygodniowo. Uczymy się grać w golfa, kupujemy samochody, zakładamy rodzinę. To dość ciekawe podejście do kwestii menedżerów sportowych.



Tego typu „simowe” opcje przekładają się zresztą na proces prowadzenia klubu sportowego, gdzie wyjątkowo silny nacisk położono właśnie na kwestie związane z administracją i okołofutbolową rozrywką. Budki hot-dogowe, pobliskie kebaby, wielkie telebimy – z tego typu „wyzwaniami” w istocie przyjdzie nam zmierzyć się w trakcie zabawy.

Twórcy zadbali o takie detale jak rozbudowa stadionu, dając przy okazji możliwość stworzenia nie tylko potęgi czysto piłkarskiej, ale też zapewnienia drużynie realnego zaplecza gospodarczo-infrastruktorwego. Brzmi niewiarygodnie, ale w końcu to właśnie takie zadania częstokroć leżą w gestii prawdziwych menedżerów klubów piłkarskich (a nie, jak już ustaliliśmy, trenerów).

Zagorzałym miłośnikom futbolu, którzy na dodatek zjedli zęby na Championship Managerze, a później Football Managerze, zdecydowanie odradzam. Aspekt sportowy został tu ograniczony. Gra stała się nie tyle menedżerem i sportówką, co połączeniem sima za tycoonem o tematyce piłkarskiej. Taka krzyżówka The Sims z Airline Tycoon, gdzie zamiast lotniska mamy klub sportowy.

W tej roli FIFA Manager radzi sobie bardzo dobrze i jeszcze należy jej się pochwała za bogato rozwinięty aspekt piłkarski. Ale tylko i wyłącznie w takim wypadku. Być może w sytuacji, kiedy na rynku bezapelacyjnie króluje Football Manager jest to najrozsądniejsze wyjście z sytuacji.