Solidny kawał męskiego kina – recenzja serialu Lista Śmierci (Terminal List)
Filmy / seriale / VOD

Solidny kawał męskiego kina – recenzja serialu Lista Śmierci (Terminal List)

przeczytasz w 5 min.

Amazon Prime Video, poza niezłym kinem fantasy i sci-fi serwuje nam ostatnio solidną dawkę kina dla „prawdziwego faceta”, raz po raz sięgając po adaptacje. Kolejną jest Lista Śmierci (Terminal List). Jak radzi sobie ona na tle dawnych hitów pokroju Rambo? O tym w naszej recenzji.

Oldschoolowe kino akcji – Lista Śmierci (Terminal List)

Amazon Prime wyczuł pewną lukę na rynku seriali. Kino w stylu Rambo, Cobra czy Zaginiony w Akcji odeszło już trochę do lamusa. Powodem może być oczywiście to, że dla wielu osób dziś są one „mizoginistyczne, sexistowskie itp.” Jednak w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku to właśnie takie seriale przyciągały do kin i przed telewizory (magia kaset wideo) prawdziwe tłumy. Co więc zrobił Amazon? 

Cóż, postanowił powrócić do tego właśnie oldschoolowego kina akcji dostarczając nam w ostatnim czasie takie produkcje jak Reacher, Jack Ryan czy choćby The Boys. I to zdecydowanie bardzo dobra decyzja. Fanów klasycznego kina akcji nadal jest bowiem bardzo dużo, co z pewnością przyciągnie więcej widzów do Amazona. Widzów spragnionych takich właśnie seriali jak Lista Śmierci (Terminal List).    

Niewątpliwie ciekawym posunięciem było tu wybranie Chrissa Pratta na głównego bohatera. Aktor ten znany jest raczej ze swoich przygodowo – komediowych wcieleń w filmach Strażnicy Galaktyki czy nowych części Parku Jurajskiego. Czy sprawdził się on w roli prawdziwego twardziela? Czy udało mu się zerwać z dotychczasowym wizerunkiem? A przede wszystkim czy rola w Liście Śmierci pozwoli mu na wejście do kanonu aktorów kina akcji jak np. Chuck Norris? O tym wszystkim przeczytacie w naszej recenzji.  

Lista Śmierci - w akcie zemsty

"The Only Easy Day Was Yesterday"

James Reece (Chris Pratt) jest dowódcą elitarnej jednostki Navy Seals. Wraz ze swoimi żołnierzami pod osłoną nocy zostaje wysłany na misję chwytania afgańskiego przestępcy. Niestety na miejscu okazuje się, że jest to sprytnie zastawiona pułapka, w której giną prawie wszyscy komandosi. Oczywiście jako dowódca James zostaje obarczony winą za niepowodzenie misji. Kiedy okazuje się, że jedyny ocalały wraz z nim członek oddziału popełnia samobójstwo, a śledczy podają mu inna historię wydarzeń niż pamięta, Reece zaczyna podejrzewać, że coś jest nie tak. Niestety nikt nie chce mu wierzyć. 

Podczas pobytu w szpitalu, na badaniach po misji, ktoś próbuje go zabić co tylko upewnia go w tym, że coś jest tu bardzo nie tak. Szczególnie że w domu czeka go jeszcze większa tragedia, bo ktoś zamordował jego rodzinę. Oczywiście, na tym nie koniec, bo przybyli na miejsce przestępstwa agenci federalni usiłują go wrobić w morderstwo żony i córki. W tym momencie Reese już wie, że musi wziąć sprawy we własne ręce. Z pomocą dawnych przyjaciół rozpętuje więc vendettę, aby zabić wszystkich odpowiedzialnych, za to co spotkało jego i byłych towarzyszy z oddziału. 

Lista Śmierci - agenci federalni

Jakże pięknie i godnie jest umierać za ojczyznę

Jak wspominałem Amazon idealnie wyczuł lukę na rynku seriali. W przypadku Terminal List mamy tu bowiem do czynienia z kolejną ekranizacją kipiącej testosteronem książki, tym razem autorstwa Jamesa Carra (pod tym samym tytułem). I choć słyszałem zarzuty, że sama powieść o wiele lepiej nadawałby się na film niż 8 godzinny serial, to jednak według mnie to nie do końca prawda. 

Dzięki temu, iż akcja podzielona została na kilka odcinków możemy bliżej poznać naszego bohatera i zrozumieć uczucia jakie nim targają. Wszystko w co wierzył, czemu poświecił całe swoje życie legło w gruzach. Dla ojczyzny był gotów przecież na wszystko, nawet kosztem życia rodzinnego. A teraz ta ojczyzna i system odwracają się przeciwko niemu.  

W moim odczuciu List Śmierci (Terminal List) porusza bardzo ważne kwestie - samobójstwa wśród weteranów i traktowanie żołnierzy jako mięsa armatniego dla „wyższych celów. Ogromny szacunek dla twórców za wierne ukazanie szkolenia żołnierzy Navy Seals, w warunkach które niejednego człowieka mogłoby doprowadzić do załamania psychicznego i fizycznego. Ukazanie zaś akcji w Afganistanie to dla mnie mistrzostwo świata. Widać, że produkcja ta nastawiona jest przede wszystkim na realizm. Każdy z aktorów musiał przejść odpowiednie szkolenie, aby wypaść naprawdę wiarygodnie. Zwłaszcza Chris Pratt, który znany jest raczej z innych ról. 

Lista Śmierci - milioner Steve Horn

Festiwal Bólu i Przemocy 

Pierwsze kilka odcinków może się Wam ciągnąć, głównie dlatego, że nie do końca wiemy o co tak naprawdę chodzi. Czy Reese ma urojenia? A może naprawdę jego kolega z oddziału popełnił samobójstwo, a on sam w rozpaczy zabił własną rodzinę tylko tego nie pamięta? I właśnie powolnemu dochodzeniu do prawdy poświęcono pierwszą część Listy Śmierci. Osobiście, pozwoliło mi to na zrozumienie dokładnie uczuć bohatera, który raczej sam ich nie okazuje. 

Prattowi zarzuca się też że zdecydowanie daleko mu w tej roli do takich aktorów jak Sylwester Stallone czy Chuck Norris, ale to nie tak. Większość klasycznego kina akcji była pozbawiona głębi. Pierwszy z brzegu przykład - Commando. Mamy tam ex komandosa, któremu porywają córkę (przy czym relacja ojca z córką ukazana jest może 5 minut), a potem dostajemy po prostu festiwal rzezi (OK, teraz trochę śmiesznej, ale wówczas to było kino pierwsza klasa). W Terminal List Pratt rewelacyjnie zagrał człowieka, który stracił dosłownie wszystko łącznie z wiarą w to czemu poświecił całe życie. Został mu więc jeden cel - zabić wszystkich, którzy się do tego przyczynili. 

Lista Śmierci - minister obrony

Mniej więcej od połowy serialu dostajemy to czego oczekiwaliśmy, czyli prawdziwą ucztę kina akcji. Reece nie zawaha się bowiem przed niczym, nawet zastraszaniem rodzin dawnych przełożonych. A wszystko po to by tylko odhaczyć wszystkie nazwiska na swojej liście śmierci. Oczywiście, mamy tu też sporą dawkę strzelanin, bólu, krwi i przemocy. Wystarczy wspomnieć, że jednemu delikwentowi nasz bohater wycina siekierą jelito, przybija je do belki i każe mu iść. 

Sceny walki również są bardzo dobrze zrealizowane. Co ciekawe, Chris Pratt przeszedł szkolenie wojskowe specjalnie do filmu, w tym z technik mieszanych sztuk walki. Widać to szczególnie podczas sceny jednego pojedynku, gdy jego bohater zakłada przeciwnikowi profesjonalną dźwignie i łamie mu rękę. A trzeba też dodać, że fani kina akcji znajdą tu wiele nawiązań do klasyki – kiedy ranny Reece odpala flarę, rozgrzewa nóż a potem przykłada go sobie do rany z miejsca przypomina się nam scena z jednej części Rambo. Jasne, Jamesa Reece'a ciężko polubić, ale nie sposób go nie zrozumieć - ktoś kto stracił całą rodzinę nie cofnie się przed niczym by w ten czy inny sposób wymierzyć sprawiedliwość

Lista śmierci - egzekucja

Mistrzowie drugiego planu 

O tym jak dobrze wypadł Chris Pratt napisałem już dość. Na uwagę zasługuje jednak także bardzo dobry wybór aktorów drugoplanowych i rozpisanie ich ról. Zacznijmy od Taylora Kitscha, który w Terminal List gra skrzydłowego naszego głównego bohatera. Panowie wzajemnie świetnie się uzupełniają jako duet i trochę szkoda, że dostali wspólnie tak mało scen akcji. 

Constance Wu w roli dziennikarki śledczej, która stara się powstrzymać mordercze zapędy Reece’a i wierzy w systemową sprawiedliwość, jest bardzo przekonująca, a wątek prowadzenia przez nią śledztwa jest drugim najciekawszym w całym serialu.  Dodajmy do tego jeszcze takich aktorów jak JD Pardo czy LaMonica Garrett i mamy całkiem ciekawą plejadę gwiazd w roli bohaterów drugoplanowych.

A trzeba tu też dodać, że sporą rolę w serialu odgrywa także świetnie dobrana muzyka i dobrze zrealizowane efekty specjalne. Mamy więc dużą ilość country, a nawet czasem klasycznego heavy metalu. Wszystko to zaś tworzy naprawdę zgrane widowisko. Trzeba jednak przyznać, że nie jest to serial dla wszystkich.

I może dlatego został on tak źle oceniony przez krytyków – jedynie 39% na Rotten Tomatoes. Co ciekawe, oceny widzów w tym samym serwisie sięgają aż 98%. Gdy zestawimy to choćby z ocenami netflixowego Witchera, który ma tam aż 80% od krytyków, to wyłania nam się z tego obraz coraz bardziej powiększającego się odklejenia co poniektórych od rzeczywistości. Czy to wina nadmiernej poprawności politycznej – sami sobie odpowiedzcie. 

Lista Śmierci - Chris Pratt i Taylor Kitsch

Lista Śmierci (Terminal List) - czy warto obejrzeć? 

Według części zagranicznych mediów Lista Śmierci jest „krzykiem pomocy samców alfa” i „prawicową fantazją wiejskich chłopców, słuchających przestarzałego country i pijących piwo”. Chyba ktoś tu zapomniał, że dzięki takim „wiejskim chłopakom” istnieją nie tylko amerykańskie oddziały specjalne, ale i całe Stany Zjednoczone. Dla mnie Lista śmierci (Terminal List) jest dojrzałym kinem akcji na jakie od dawna czekałem. Czy jednak Wam się spodoba? To już musicie sprawdzić sami. Jeśli jednak lubicie mocne kino akcji rodem z lat 80-tych ubiegłego wieku to po seansie na Amazon Prime nie powinniście czuć się zawiedzeni.

Lista Śmierci - Chris Pratt jako dowódca oddziału

Ocena serialu Lista Śmierci (Terminal List):

  • Chris Pratt w dojrzałej roli
  • świetnie dobrani aktorzy drugoplanowi
  • realistycznie zrealizowane sceny militarne
  • wiernie oddane szkolenie Navy Seals
  • serial porusza ważne problemy społeczne takie jak PTSD
  • solidnie zrealizowane kino akcji
  • naprawdę ciekawa ścieżka dźwiękowa
     
  • początek może się nieco dłużyć
  • nie jest to zdecydowanie kino dla każdego (choć może to i plus)

Ocena końcowa

80% 4/5

Komentarze

11
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    M_ALEX
    2
    Obejrzałem cały serial, podobał się i ocena 4/5 jest zasłużona. Godny obejrzenia - Polecam :)
    • avatar
      MokryN
      2
      Jak można przetłumaczyć Terminal List na Lista Śmierci?
      • avatar
        rafalcl
        2
        Jak dobrze, że nie przeczytałem tego częściowego streszczenia przed obejrzeniem. Bardzo proszę, na przyszłość mniej informacji o fabule, ewentualnie należałoby wstawić ostrzeżenia.
        • avatar
          pawluto
          2
          Amazon to klasa sama w sobie.
          Dla odmiany Netflix to druga liga.
          Ostatnio reklamują film The Gray Man jako najdroższy film w dziejach Netflixa...
          Jeśli tak ma wyglądać najgroższy ich film to polecam zamykanie portalu bo abonenci będą uciekać...
          Film jest głupi długi naiwny - marna podróbka filmów z Bondem.
          • avatar
            Szwejk
            -1
            To męskie kino jest absolutnie nie warte subskrypcji. Serial jest słaby. Scenariusz jest tak płytki że najgorsza książka Clancy'ego to była powieść na miarę nagrody Nike. Chris Prat daje radę ale bez sens tej całej historii może zainteresować chyba tylko najmniej wymagających.
            • avatar
              Veritatis
              -2
              Dawno nie było tak dobrego serialu. Amen.
              • avatar
                kalkulatorek
                0
                Z opisu wnioskuję że straszne dłużyzny w tym serialu i ciągnie się jak.... (autocenzura) oglądał to ktoś z Was ??? Warte to tych kilku godzin życia ???
                (bez żadnej złośliwości pytam)