Gry

Grafika i muzyka. Podsumowanie

przeczytasz w 2 min.

Jeśli chodzi o efekty wizualne, Alone in the Dark może pochwalić się naprawdę ładnie zaprojektowanymi, sporymi i klimatycznymi lokacjami. Jak również, całkiem ładnie odwzorowanymi postaciami. 

Problem polega na tym, że choć w stworzenie otoczenia w grze włożono sporo serca, to po raz kolejny, nie zadbano o szczegóły. W tym przypadku, są to tekstury, które nawet na najwyższym poziomie detali prezentują się średnio atrakcyjnie i oszpecają całkiem ładny świat.
Równie paskudnie wypadają w grze cienie, które nie dość, że nie zawsze się wyświetlaja, to jeszcze złożone są z bardzo widocznych i brzydkich pikseli. 
Przysłowiowym gwoździem do trumy jest z kolei sam Edward Carnby, bo choć jego postać wygląda całkiem przyzwoicie, to kiedy bohater zostaje ranny na jego ciele pojawiają się jasne plamy, które symulować mają rozdartą i zadrapaną skórę. W perspektywie pierwszej osoby wygląda to całkiem przyzwoicie, ale kiedy spojrzy się na to z perspektywy trzeciej osoby wyglądają sztucznie, jakby ktoś rzucił w Edwarda ciastem.


Trudno za to powiedzieć złe słowo o wszelakich animacjach płomieni. Jeśli Bioshock zasłynał z powodu realistycznej wody, to Alone in the Dark zapisze się w historii jako gra, która może obudzić w graczu piromana. Zabawa z ogniem właściwie nigdy się nie nudzi, bo obserwowanie jak kolejny przedmiot rozpada się na częsci pod wpływem ognia po prostu zapiera dech w piersiach.

Zaskoczeniem była też dla mnie muzyka. Choć na początku, śpiewające do znudzenia chórki wydawały mi się trochę zbyt pompatyczne, to po kilku godzinach gry stwierdzam, że wszystkie obecne w grze scieżki ładnie komponują się z samą rozgrywka i przyjemnie ich posłuchać nawet jako osobne dzieło.

Mniej przychylnie wypada w kontraście polska ścieżka dialogowa. Naprawdę nie mam zastrzeżeń do profesjonalizmu aktorów którzy podkładali głosy, bo grają swoje role przekonywująco. Niestety słabo pasują one do postaci w które się wcielają, a widać to zwłaszcza w przypadku Roberta Gonery.

Ponownie jak w Turoku, silnik gry ma zbudowane ograniczenie FPS

Podsumowanie

Alone in the Dark nie można podsumować inaczej niż gigantyczne rozczarowanie. Tak wiele ciekawych i fajnych pomysłów, zostało w tej produkcji zmarnowane poprzez liczne błędy i kiepską implementacje. Aż żal pomyśleć, o ile fajniejsza byłaby ta gra, gdyby poświecono jej choćby pół roku więcej na produkcje, a tak, jest to tylko kolejny kiepski survival-horror, których pełno jest na rynku. Jak na razie okazuje się, że przywracanie starych serii do życia nie kończy się zbyt szczęśliwie. Pozostaje więc mieć nadzieje, że ostatni z tej trójki - Fallout, okaże się wyjątkiem od reguły.

Moja ocena:
 
Grafika:
Grywalność:
Muzyka:
Ogólna ocena:

Komentarze

3
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    0
    Alternatywna recenzja Alone in the Dark:

    http://www.escapistmagazine.com/videos/view/zero-punctuation/130-Alone-in-the-Dark

    Znajmość angielskiego wymagana. Polecam.
    • avatar
      tuna007
      0
      kiepska gra ,ale Ewa ma figurkie przynajmniej do postawienia na polce

      Absinth
      • avatar
        Konto usunięte
        0
        Gra to totalne dno grafika nieco lepiej niż gta III, sterowanie graczem jest kompletnie niedopracowane non stop sie zmienia widok i kamera chodzenie niby w dół nagle sie robi w góre itp. Mnóstwo błędów np. wtapianie sie liny a nogę, w polskiej wersji (oryginał dołączony do karty 4870 od asusa) nie słychac głosu ludzi tylko płacz kobiety było słychać to co mówiła nie, itp. Gra to dno totalne nie polecam nikomu !!