• benchmark.pl
  • Gry
  • Rustler - nadchodzi średniowieczne GTA zrobione tak, że koń by się uśmiał
Rustler - nadchodzi średniowieczne GTA zrobione tak, że koń by się uśmiał
Gry

Rustler - nadchodzi średniowieczne GTA zrobione tak, że koń by się uśmiał

przeczytasz w 4 min.

Nigdy nie sądziłem, że tęskniłem za GTA 2. A tu niespodziewanie nadchodzi Rustler, czyli Grand Theft Horse, który pokazuje, że jest w stanie odświeżyć wspomnienia, robiąc to samo, tylko lepiej, zgrabniej i znacznie zabawniej. Jeśli to jest wczesny dostęp, to czekam na więcej!

ocena redakcji:
  • 4,1/5

Dowolne dzieło popkultury, które od początku tworzone jest jako parodia, ma u mnie ograniczony kredyt zaufania. Na przykład gra, która od początku reklamowana jest jako "wielki hit w krzywym zwierciadle", zamiast chwalić się oryginalnym konceptem. Zazwyczaj wolę włąśnie, kiedy produkcja jest w założeniu autorska, z subtelnie wplecionymi nawiązaniami. Tak było chociażby w rodzimych hitach Wiedźmiń 3 czy Cyberpunk 2077, w których do tej pory gracze odkrywają drobne smaczki.

Z kolei odtwarzanie sprawdzonych formatów w na siłę ironicznej lub karykaturalnej formie wydaje mi się często przesadzone. Takie odczucia miałem przy graniu w serię Saints Row, która była dla mnie niczym "GTA na sterydach", a jej tempo rozgrywki kompletnie mi nie odpowiadało. Ciężko się więc dziwić, że żywiłem obawy do polskiej gry Rustler, nazywanej także Grand Theft Horse. To mogła być średnia produkcja z wymuszonym humorem. Zabawa z wersją z wczesnego dostępu pokazała jednak, że jest znacznie, znacznie lepiej, niż mogłem się spodziewać.

Ponury typek w kolorowym świecie

Rzezimieszka o imieniu Guy, którym przyjdzie nam kierować, poznajemy gdy budzi się nad ranem z ciężkim kacem. Już kilka chwil z tym osobliwym jegomościem pokazuje nam, że będziemy przede wszystkim kraść, rabować, mordować i... wygłaszać cięte komentarze w kierunku innych ludzi i otaczającej rzeczywistości.

Akcja Rustlera ma co prawda miejsce w średniowieczu, ale twórcy chwalą się "historyczną niedokładnością". Z jednej strony mamy tu więc rycerzy, pojedynki na miecze i poruszanie się konno, z drugiej zaś - czy wierzchowce straży powinny świecić się na czerwono i niebiesko? Albo czy to normalne, że na murach grodu wymalowane są sprayem hasła szkalujące imię panującego króla?

Przyznaję, że przez pierwszą godzinę zabawy co krok robiłem zrzuty ekranu, śmiejąc się pod nosem i przyznając "a to dobre!". Absurd goni tu absurd - przed wjazdem bramą do podgrodzia widnieje drewniany znak informujący o wysokości przejazdu, a białe deski w błotnistej ulicy tworzą średniowieczną "zebrę" dla pieszych. Z kolei przaśność dialogów i liczne nawiązania do popkultury i internetowego humoru sprawiają, że warto się nad nimi zatrzymać i śmiać się w głos.

Jestem o tyle podatny na humor Rustlera, że wyłapuję takie smaczki jak "rozum i godność człowieka", nabijanie się ze współczesnych polskich kabaretów czy też żywcem wyrwane fragmenty skeczów z Monty Pythona. Być może twórcy inspirowali się też takimi elementami, o których nie mam pojęcia, ale nawet ta część żartów, które zrozumiałem w lot, pozwoliła mi się świetnie bawić.

Grand Theft Horse, czyli GTA kopnięte przez konia

Żebyście nie mieli żadnych wątpliwości - humor to olbrzymi atut Rustlera, ale nie jego jedyna broń. Widok płynnie zmieniający się z izometrycznego na całkowicie pionowy to tylko jedna ze wskazówek, że cofamy się do rozgrywki w stylu GTA 2. Początkowy film otwierający grę jest już stuprocentowym potwierdzeniem tych podejrzeń - rewelacyjnie komiczne intro to bezczelna, średniowieczna parodia hitu od Rockstar z 1999 roku. Zresztą, porównajcie zamieszczone kilka akapitów wyżej wprowadzenie z polskiej produkcji z poniższym filmem z hitu Rockstar.

Dalej jest tylko lepiej - mamy tu podobne do serii GTA zadania poboczne - zgadzają się nawet misje w stylu "kill frenzy", w których musimy wykonać określoną liczbę zabójstw w limicie czasowym. Oczywiście, wszystko to podane jest w pseudo-średniowiecznym stylu, więc zamiast odprowadzać do garażu modele samochodów dla kolekcjonera, tu przywozimy rozmaite konie do człowieka z krainy This Neigh Land. Jeśli bawi Was ta nazwa, to uwierzcie, że podobnych elementów znajdziecie tu na pęczki.

Muszę też ostrzec niektórych wrażliwych graczy - jeśli od kpin i docinków wolicie polityczną poprawność, to Rustler może nie być Waszą ulubioną produkcją. Duża dawka przekleństw i satyra w rodzaju: "Przegrałeś - ścigany zboczeniec znalazł schronienie w kościele" stanowią tutaj chleb codzienny. Do tego rodzaju humoru potrzeba odrobiny dystansu.

Rustler Grand Theft Horse zadanie

Co najlepsze, twórcy z Jutsu Games włożyli w Rustler znacznie więcej energii niż potrzeba do narysowania zgrabnej karykatury. Im udało się zaprojektować prostą, niezależną grę, która sama w sobie jest dobra i wciągająca - a to, że równocześnie parodiuje coś na każdym kroku, stanowi tylko wartość dodaną.

Przyznaję więc, że z przyjemnością wykonywałem kolejne zadania. Jasne, jako że to wersja we wczesnym dostępie, to niektóre elementy wymagają jeszcze dopracowania. Walka wręcz jest na tyle nieskomplikowana, że czasem chciałoby się więcej głębi - a to lepszego celowania, a to znów większej różnorodności w broniach dystansowych. Z kolei konne wyścigi potrafią frustrować poziomem trudności, a pojedyncze błędy sprawiały, że nie byłem w stanie ukończyć niektórych misji pobocznych.

Rustler Grand Theft Horse parking dla koni

Większość elementów działała jednak świetnie. Już po kilku godzinach nauczyłem się dobrze zaprojektowanej mapy. Pamiętałem gdzie znajduje się jaka broń, czy listy gończe do zerwania (żeby obniżyć poziom pościgu). To kolejny raz przypomniało mi, że bardziej doceniam świat Vice City, który znam na pamięć niż rozległe tereny San Andreas, w których gubię się bez nawigacji. Rustler pozwala dobrze się poznać - więc drogę z miasta do stajni Pimp a Horse (zmiana umaszczenia konia) jestem już w stanie przebyć z zamkniętymi oczami.

W tego typu grach ciężko uniknąć wtórności zadań - zazwyczaj trzeba gdzieś pojechać, ukraść konia, obić komuś hełm lub odebrać wskazany przedmiot. Rustler opakowuje to wszystko w tak swawolną otoczkę fabularną, że nawet nie zwróciłem uwagi na powtarzalność misji. Do tego dość podstawowe - ale zawsze - drzewko rozwoju umiejętności sprawia, że chce mi się szukać ukrytych podków i zaliczać dostępne wyzwania.

Prosta oprawa graficzna ma w sobie sporo uroku. Komiksowość cell-shadingu wzmacnia czytelność, a przy tym nie popełniono tego błędu, co przy polskim Seven: The Days Long Gone - mianowicie, nie ma tu przesytu elementami i nie gubimy się w otoczeniu. Co zaś się tyczy udźwiękowienia - żałuję trochę, że nie zatrudniono lektorów, bo komiczne dialogi na to zasługują. Wspomnę tylko o udanym patencie z radiem - jeśli chcesz posłuchać muzyki w trakcie drogi, musisz zatrudnić barda, który biega za tobą z lutnią. Genialne!

Rustler Grand Theft Horse walka

Rustler - czy warto to kupić?

Siadając do nowej gry Jutsu Games nie miałem wielkich oczekiwań. Ich wcześniej wydany Operator Numeru Alarmowego był sympatyczną produkcją, ale aspirującą raczej do miana ciekawej gry mobilnej niż poważnego tytułu, o którym się pamięta. Rustler jednak zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i cieszę się, że miałem okazję go testować - inaczej pewnie bym go przegapił i byłaby to duża strata.

Jeśli gry mają przede wszystkim bawić, to Rustler idealnie wpisuje się w to założenie. Przy okazji misje mogą stanowić lekkie wyzwanie dzięki dobrze wyważonemu balansowi trudności, a perypetie głównego bohatera potrafią solidnie wciągnąć w wątek fabularny. Trzymam kciuki, żeby twórcy poprawili kilka pomniejszych błędów. Jeśli tak się wydarzy, to w dniu premiery będę - niczym bardowie z Rustler - stał na każdym rogu i wykonywał pieśni pochwalne na temat tej polskiej, niezależnej produkcji, zachęcając do jej zakupu.

Rustler Grand Theft Horse bard

Ocena wstępna Rustler (Grand Theft Horse):

  • olbrzymia dawka humoru
  • dobre rozwiązania zaczerpnięte z GTA
  • interesujące misje główne i poboczne
  • prosta, ale czytelna grafika
     
  • pomniejsze błędy wczesnej wersji
  • walka i uzbrojenie mogłyby być bardziej zróżnicowane

82% 4,1/5

Oto co jeszcze może Cię zainteresować:

Komentarze

7
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Klops
    4
    Amiga Gobliiins to pierwsza "śmieszna" gra w jaką grałem. Czy dużo się zmieniło od 1991r. ? ;)P
    • avatar
      bastek03
      3
      Coś Wam się gwiazdki z oceną rozjechały :)
      • avatar
        greghostor
        -19
        Jak tą szmire można w ogólne porównywać z GTA