Samochody elektryczne

Kolejny pożar elektryka. Ford Mustang Mach-E obalił pewien mit

przeczytasz w 2 min.

Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku poinformowała o pożarze elektrycznego Forda Mustanga Mach-E na stacji paliw w Trójmieście. Ten incydent pokazał, że gaszenie auta na prąd wcale nie musi trwać wiele godzin.

Statystyki mówią, że to samochody spalinowe palą się częściej niż elektryki. W przypadku pożarów tych drugich, często mówi się jednak o tym, że proces gaszenia zajmuje wiele godzin. Sytuacja z Gdańska, która miała miejsce 28 maja pokazuje jednak, że pożar samochodu elektrycznego można opanować w krótkim czasie, a przy tym auto nie nadaje się do “kasacji”.

Pożar elektrycznego Mustanga w Gdańsku

Jak informuje KM PSP w Gdańsku na Twitterze, strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze Mustanga Mach-E zaparkowanego na stacji paliw po godzinie 16. Na miejsce zadysponowano łącznie 5 jednostek, którym ugaszenie pożaru zajęło… 2 godziny.

Czas wygaszania pojazdu jest szokujący szczególnie w kontekście marcowego pożaru Mercedesa EQA na Kaszubach, którego opanowanie trwało 21 godzin, a strażacy uznali to za “nowy rekord Polski”.

Jak pokazuje jednak pożar Forda w Gdańsku, niebezpieczne wydarzenie może być zneutralizowane w o wiele krótszym czasie. W rzeczonym Mustangu Mach-E doszło do pożaru baterii, a auto nie było podłączone do ładowania. Powody pojawienia się ognia nie są znane – niemniej, ta sytuacja zdaniem komentujących sprawę w mediach społecznościowych udowadnia, że w istocie auta na prąd nie są tak niebezpieczne, jak je piszą.

Gaszenie płonącego Mustanga Mach-E zajęło 2 godziny i pochłonęło kilka metrów sześciennych wody. Pierwszą godzinę jednostki ratunkowe polewały auto wodą, kolejną natomiast monitorowały, czy temperatura baterii nie wzrasta. W tej sytuacji nie użyto specjalnego kontenera, w którym zatapia się płonące samochody, bo nie było ku temu powodów.

Kiedy temperatura akumulatora spadła poniżej 30 st. C, strażacy pozostali na miejscu do godziny 21:30, aby obserwować, czy bateria nie zapali się ponownie. Cały proces trwał kilka godzin, jednak ten najbardziej kluczowy etap, a więc polegający na pozbyciu się ognia wymagał właściwie kilkudziesięciu minut.

Rzecznik PSP w Gdańsku stwierdził, że “wnętrze auta było nietknięte, pod maską trochę stopionych plastików”. Stoi to w opozycji z często powielanym zdaniem, jakoby pożar elektryka był nieodwracalny i wiązał się z całkowitym zniszczeniem pojazdu.

Komentarze

23
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Trim23
    14
    Jak stary był to samochód? Czy był włączony, czy wyłączony? Czy samochód spalinowy może się w takich samych warunkach zapalić? No i, czy po zgaszeniu pożaru samochodu spalinowego, strażacy muszą nadal przebywać na miejscu, aby upewnić się, że znowu się nie zapali?

    Nie uważam, że samochody elektryczne są złe, ale cieszenie się z faktu, że pożar trwał tylko 2h jakoś nie napawa optymizmem.
    • avatar
      Marek1981
      9
      eh żenada, zwykłego spaliniaka pewnie udałoby się ugasić gaśnicą lub 2. A tu kilka/kilkanaście godzin i sukces:) To rzeczywiście obala mity:P
      • avatar
        rahimpfk
        9
        Co by było, gdyby stało się to w środku nocy na wypełnionym po brzegi parkingu podziemnym?
        • avatar
          Kojot321
          8
          Sukces!
          Pacjent stabilny. Nie żyje...
          • avatar
            cochinek
            8
            Ta sytuacja tylko potwierdza ze elektryki sa niebezpieczne tak jak właśnie piszą. Nowe auto nie ma prawa sie zapalić.
            I ciekawe czy faktycznie auto nie będzie zezłomowane po godzinie polewania wodą. Bo jak do wymiany jest teraz cała bateria + "kilka stopionych plastików" + całe przemoczone wnętrze to coś czuje że ubezpieczyciel wlepi "całkę" i Mustang ląduje na śmietniku.
            • avatar
              zack24
              7
              Tak, oczywiście i teraz samochód wróci do użytku tuż po wizycie w warsztacie i nałożeniu szpachli. Koszt akumulatora jest pomijalny, przecież, bo cały nie spłonął.
              W piątek 19.05 br. kolega wziął na warsztat spalone audi a7, tzn. coś się zjarało pod maską. Gaszenie przy użyciu gaśnicy z samochodu + jakiś samarytanin, który poratować próbował swoją butlą ale mało skutecznie. Niemniej auto ugaszone. Dzisiaj tj. 29.05 czyli 10 dni po incydencie - auto wyjechało z warsztatu. Koszt naprawy z AC 23k. Podejrzewam, że gdyby nie poszło z AC, to magicy naprawiliby go za 16k i może jeździć. Natomiast, kiedy brat zaliczył niewielkie wgniecenie podłogi w Jaguarze e-Pace, to serwis zaproponował wymianę baterii za 130k. Wymiana podłogi (części + robota), polski mechanik w GB = 4k funtów. To jest świetlana przyszłość motoryzacji.
              Tęsknię za japońskimi i niemieckimi cudami, które można było naprawiać. Dziś zamiast do mechanika to jedziesz do programisty w pierwszej kolejności....
              • avatar
                adamlabedz
                6
                "Stoi to w opozycji z często powielanym zdaniem, jakoby pożar elektryka był nieodwracalny i wiązał się z całkowitym zniszczeniem pojazdu" czyli auto zostanie naprawione? Czekam na informacje o kosztach :D
                • avatar
                  bolek
                  5
                  aż sobie zajrzałem do tych statystyk bo jakieś podejrzane mi się wydało no i się zgadza, oni policzyli ilość pożarów w autach elektrycznych do ilości aut ogółem i wyszło im że palą się rzadziej. Jak taki gniot można było wogóle opublikować
                  • avatar
                    pAwEx
                    4
                    Co nie zmieni szkody całkowitej zapewne.
                    • avatar
                      antoo599
                      4
                      głównie dlatego że pożar wykryto dość wcześnie, i nie był on duży, a gdyby było zwarcie na baterii tak jak w mercedesie, to by mieli tyle samo gaszenia a może nawet i więcej.
                      Samo to że się cieszą że gasi się go 2 godziny nie napawa optymizmem, gdzie w spalinowych wystarczy 5l wody i gaśnica lub dwie(ewentualnie 10 minut akcji gaśniczej dla większego płomienia).
                      • avatar
                        Janisz
                        3
                        Obalanie mitu... Sraty taty - znaczy zwyczajnie że to nie bateria sie zapaliła tylko instalacja...
                        • avatar
                          Witalis
                          3
                          Przypominam że wszystko działo się na stacji paliw i mówiono nawet o ewakuacji mieszkańców. Zapalił się silnik elektryczny a nie ogniwa więc to żaden rekord.
                          • avatar
                            baertus11
                            3
                            ja to się tak zastanawiam, gdzie utylizowane będą te samochody po pożarze. Czyżby w zamkniętych "przez ekologię" kopalniach?
                            • avatar
                              piterk2006
                              2
                              Szybka reakcja i dobra konstrukcja. Powodzenia z taką akcją gdy samochód będzie palił się kilkadziesiąt minut przed przyjazdem straży, albo będzie miał kilka lat. Ewentualnie nie będzie mustangiem tylko teslą i to w dodatku w wersji eko dla biedaków, która z pewnością powstanie żeby ludzie zmuszeni do przesiadki na eko mieli co kupić.
                              • avatar
                                ECRYGIGS
                                1
                                facebook.com/reel/1428620901012138 xD
                                • avatar
                                  qrek1
                                  0
                                  Samozapłon samochodu elektrycznego pokazał "że w istocie auta na prąd nie są tak niebezpieczne, jak je piszą." LOL
                                  • avatar
                                    gehaes
                                    0
                                    białe auto bez klamek, nie kojarzy się to zbyt dobrze :)
                                    • avatar
                                      Daj chipsa
                                      0
                                      Cały pakiet baterii do wymiany bo jednak dostały temperatury i wody. Blacha podłogi do wymiany, większość gum i przewodów elektrycznych i hamulcowych. Wnętrze pewnie też dostało co najmniej dymem i wali typowo dla spalonej elektroniki oraz baterii. Na moje oko raczej kasacja.
                                      • avatar
                                        mun66
                                        0
                                        co za brednie to jest szkoda całkowita. nikt tego auta nie będzie naprawiał.