Ciekawostki

Latać każdy… będzie mógł? Zapowiedziano dwa nowe projekty

przeczytasz w 2 min.

Latające taksówki i latające samochody – coraz więcej firm wykazuje zainteresowanie tego typu konstrukcjami. To dobry znak, bo w ten sposób zwiększa się szansa na powodzenie.

Transport jednoosobowy, jak i w małych grupach, opiera się dziś na ruchu drogowym. Niewykluczone jednak, że z biegiem lat coraz częściej kilometry będziemy pokonywać w powietrzu. Jest wiele projektów, które mają takie założenia, a ostatnio ich lista wydłużyła się o kolejne dwa.

Rolls-Royce i latająca taksówka

Latająca taksówka to koncepcja, u której podstaw znajdują się maszyny typu VTOL (czyli takie, które pionowo startują i lądują) zdolne do transportu kilku (najczęściej 4-5 osób). Nad czymś takim właśnie pracują między innymi inżynierowie Ubera (którzy chcą mieć gotową konstrukcję w 2020 roku) i „wiele problemów transportu miejskiego” rozwiązać wkrótce chce też Airbus. Teraz do rywalizacji dołączył kolejny gracz, którego nikomu nie trzeba przedstawiać – Rolls-Royce.

Rolls-Royce taxi
Rolls-Royce

Brytyjski producent zaprezentował koncepcyjną maszynę (a właściwie jej trójwymiarowe rendery) ze składającymi się skrzydłami (pozwalającymi lądować nawet na niedużej powierzchni), kabiną dla 5 osób oraz sześcioma wirnikami i napędem hybrydowym (umożliwiającym osiągnięcie prędkości 400 km/h). Nie będzie to superekologiczne rozwiązanie, ale za to ma być bardziej efektywne, jak zapowiada Rolls-Royce. Ma też pozwolić na szybszy debiut – na początku przyszłej dekady.

Opener i latający samochód

Latający samochód z kolei to określenie, jakie stosuje się do opisywania „osobistych maszyn latających”. Służą one do transportu jednej osoby, będącej zarazem pilotem i pasażerem. Coś takiego chce nam zaserwować siostrzeniec Johna DeLoreana, konkurs na taki projekt sponsoruje Boeing, a jeszcze inaczej do tematu podchodzi Kitty Hawk – firma, którą finansowo wspiera współzałożyciel Google, Larry Page. Ten sam człowiek postanowił pomóc teraz innemu przedsiębiorstwu o nazwie Opener.

Opener BlackFly
Opener

Opener zaprezentował ostatnio swój nowy prototyp o nazwie BlackFly. Ta elektryczna maszyna (z ośmioma wirnikami na dwóch skrzydłach) rozpędzać będzie się do 100 km/h i może pokonać 40 km na jednym ładowaniu. Nawet jeśli nie są to imponujące liczby, to nie należy ignorować tego projektu, ponieważ jego największym atutem ma być niezwykle proste sterowanie, dzięki czemu każdy ma sobie z tym poradzić. Autorzy zapowiadają „atrakcyjną cenę”, ale nie zdradzają, co się pod tym kryje.

Źródło: Engadget, Rolls-Royce, Opener, Reuters, BBC. Foto: Rolls-Royce

Komentarze

4
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Smuga
    5
    Nie znoszę kiedy nazywa się takie coś "samochodem". Takie usilne wciskanie "patrzcie, to już sajens-fikszyn!". Kiedy znikną skrzydła i śmigła - wtedy pogadamy. To coś można uznać za co najwyżej upośledzoną awionetkę.
    • avatar
      bodziokrak
      4
      Zamek już niemal gotowy, przynajmniej jakoś dolecę.
      • avatar
        Konto usunięte
        3
        Po chlebek i bułeczki to ja latam codziennie. Przydałby się teleport.