Serwery

QNAP - sieciowy serwer plików

przeczytasz w 2 min.

QNAP jest czym w rodzaju małego, prostego komputerka, z własnym procesorem, pamięcią i systemem operacyjnym, z przyjaznym, łatwym w obsłudze interfejsem. Zgrabna obudowa, cicha praca, podatność na ewe

O sieciowym serwerze plików QNAP słyszałem już ponad rok temu, gdy znajomy chwalił się jak to urządził swoje nowe mieszkanie. Oczywiście nie rozmawialiśmy o kafelkach i kolorach ścian ;), ale wkutych w ścianę metrach kabli sieciowych, audio i wideo, routerach, zestawach media center i domowych serwerach. Wtedy po raz pierwszy pokazał mi możliwości takiej stacji QNAP.

Bardzo poważna nazwa dla urządzenia które wygląda całkiem niepozornie,
wygląda na tyle estetycznie, że może stać na biurku obok monitora, ale równie dobrze
można je bez problemu upchnąć gdzieś pomiędzy routerem, modemem i drukarką



solidna, aluminiowa obudowa, przyjemny panel przedni


z przodu przycisk 'COPY, złącze USB, oraz obowiązkowe diody informacyjne
z tyłu dwa złącza USB, jedno eSATA, RJ-45

Możliwość połączenia się z dowolnego miejsca (na ziemi) - rzecz jasna w którym jest zasięg sieci, choćby WiFi - z domowym dyskiem, na którym znajdują się fotki, filmy, muzyka, przydatne pliki, informacje itp., rozbudza wyobraźnie co do zastosowań, ale też nie powala na kolana. Można przecież zbudować prosty komputerek, zainstalować na nim linuxa, udostępnić katalogi w sieci, podłączyć do routera i gotowe. No tak, tyle że będzie to proste tylko dla kogoś, kto zna się na sprzęcie, linuxie, sieciach, zabezpieczeniach itd.

składając TS-101 samodzielnie, siłą rzeczy musimy go rozkręcić aby włożyć do środka dysk,
można się wtedy przekonać, że QNAP to żaden tam tajwański shit - ale pewnie dlatego nie jest tani



Płyta główna QNAP'a to poważny kawałek elektroniki, mamy jeden CPU, trzy inne układy logiczne,
64MB pamięci RAM (dla systemu operacyjnego) i 16MB pamięci flash na stałe dane,



aluminiowa obudowa pełni jednocześnie funkcje radiatora dla CPU - sprytnie

QNAP jest właśnie czym w rodzaju małego, prostego komputerka, z własnym procesorem, pamięcią i systemem operacyjnym, z przyjaznym, łatwym w obsłudze interfejsem. Zgrabna obudowa, cicha praca, podatność na ewentualne awarie z pewnością dużo dużo mniejsza od Peceta - jeśli założyć, że jako serwer plików ma pracować 24/24.

Od polskiego dystrybutora tej marki otrzymaliśmy na miesiąc testów model TS-101. W sprzedaży jest jeszcze dostępny nieco tańszy TS-100, za którego trzeba dziś zapłacić nieco ponad 700 zł. Model 101 kosztuje już 1000 zł. Sporo, jeśli wziąć pod uwagę, że do zestawu osobno trzeba dokupić jeszcze dysk twardy. W przypadku zestawu TS-101 z 320GB dyskiem twardym, otrzymujemy urządzenie za kwotę ~1300 zł. Co więc takie cudo za 13 stówek potrafi?