• benchmark.pl
  • Gry
  • Recenzja Dying Light 2 – szykujcie się na jedną z najlepszych gier 2022 roku!
Recenzja Dying Light 2 – szykujcie się na jedną z najlepszych gier 2022 roku!
Gry

Recenzja Dying Light 2 – szykujcie się na jedną z najlepszych gier 2022 roku!

przeczytasz w 17 min.

Czy był ktoś kto nie czekał na Dying Light 2? Wedle zapowiedzi szykowało nam się objawienie na miarę Wiedźmina 3. Ile było w tym przechwałek? Po ponad 40 godzinach zabawy mogę Was zapewnić, że niewiele. A oto i dlaczego warto tę grę mieć w swojej kolekcji.

ocena redakcji:
  • 4,8/5

Dying Light 2 otwiera doskonały miesiąc

No i w końcu nadszedł ten najbardziej wyczekiwany miesiąc, jeśli chodzi o premiery gier. Po marazmie jakim raczył nas obdarzyć 2021 rok, można wreszcie szykować portfele, bo będzie na co wydawać pieniądze. Sifu, Total War: Warhammer III, Horizon Forbidden West czy choćby Elden Ringróżnorodność gier, które w tym miesiącu trafią w ręce graczy jest tak ogromna, że każdy fan elektronicznej rozgrywki znajdzie tu coś dla siebie. Warto jednak pamiętać, że w tym zacnym gronie znalazło się również miejsce dla naszego rodzimego Dying Light 2 – produkcji, która pierwotnie miała zadebiutować jeszcze w 2020 roku.

Z jednej strony można powiedzieć „niestety”, bo gdyby wtedy (lub w 2021 roku) to dzieło Techlandu zadebiutowało, moglibyśmy jednoznacznie wskazać, jaka produkcja zgarnie wszystkie możliwe nagrody. Z drugiej strony jednak możemy czuć się strasznie dumni, ponieważ Techland ze swoim Dying Light 2 staje do bardzo wyrównanej walki z chociażby takim Elden Ring (o ile nowy tytuł FromSoftware okaże się tak dobry, jak chcielibyśmy go widzieć) o miano najlepszej gry 2022 roku.

Ba, śmiem nawet twierdzić, że to inne produkcje mogą, a nawet muszą obawiać się Dying Light 2, ponieważ poza paroma drobnymi błędami jest to produkcja DOSKONAŁA (no prawie doskonała). Bez zbędnego ględzenia, zapraszam Was do mojej (i nie tylko) recenzji Dying Light 2!

Emocjonalny rollercoaster

W grze wcielamy się w postać Aidena Caldwella – gościa, który w wyniku dziwnych eksperymentów przeprowadzanych na nim w przeszłości, traci kontakt ze swoją siostrą. Mimo iż od tamtych wydarzeń minęło dobre kilkanaście lat, Aiden nie utracił nadziei na jej odnalezienie. Żeby tego było mało nasz bohater nie pamięta za wiele z przeszłości, a jedyne co kojarzy to imię doktora, który przeprowadzał eksperymenty na nim i reszcie dzieciaków.

Jak się już pewnie domyślacie, to właśnie jego tropem będziemy podążać, ponieważ jedynie on może mieć jakieś sensowne informacje na temat naszej siostry. W międzyczasie Aiden zostaje zainfekowany i choć wykazuje znacznie zwiększoną odporność na wirusa, to od czasu do czasu jego infekcja da się mu we znaki. To jednak dopiero początek jazdy bez trzymanki, bo to, co tutaj Wam zdradziliśmy, to zaledwie krótki wstęp, który dzieje się przez pierwsze 2-3 godziny gry.

Prawdziwa jazda zaczyna się dopiero w Starym Villedorze (Old Villedor), gdzie do spółki z tutejszym lokalsem – Hakonem – próbujemy znaleźć sposób na dostanie się do głównej części miasta. Oczywiście zadanie, które z pozoru wydaje się proste wcale takie nie jest. Po drodze bowiem nie tylko będziemy musieli zmierzyć się z różnego rodzaju zakażonymi (a tych w Dying Light 2 jest naprawdę sporo), ale również i z ludźmi.

I nie, nie mam tu na myśli jedynie walki z bandytami (Renegades). W grze bowiem przyjdzie nam wykonać również liczne, różnorodne zadania dla dwóch frakcji. Owe frakcje to Survivors (Ocaleni) oraz Peacekeepers (Stróże Prawa) lub w skrócie “PK”. I jeśli pamiętacie jak Techland zapowiadał, że przyjdzie nam podejmować znaczące wybory, to muszę pochwalić twórców – jest tu tego multum.

Dying Light 2 – w grze nie brakuje takich smaczków

Co najważniejsze, nie chodzi mi tylko o wybory, które tyczą się głównych zadań. Podczas wykonywania misji pobocznych czy innych, dodatkowych aktywności również przyjdzie nam podejmować bardzo trudne decyzje, czasem prowadzące wręcz do śmierci naszych ulubionych postaci.

A skoro już przy postaciach jesteśmy to nie sposób nie wspomnieć, że i one mocno zapadają w pamięć. Pokuszę się nawet o porównanie Dying Light 2 do bardzo, ale to bardzo dobrego serialu, ponieważ to, co przedstawia Dying Light 2 wciąga mocniej, niż niejeden hitowy serial Netflixa. W tej grze po prostu wszystko ma ręce i nogi. Postacie, które prezentują zgoła odmienny światopogląd i nie sposób się z nimi nie zżyć. Dialogi, których słucha się z zaciekawieniem. No i wreszcie historia, o której nie sposób nie myśleć 24 godziny na dobę.

Pod koniec już nawet narzeczona zaczęła się irytować, bo zamiast wspólnego oglądania filmów, niczym uzależniony, chciałem tylko wracać do gry. Sami więc widzicie do czego może doprowadzić Was nowa produkcja Techlandu.

Dying Light 2 – zachód słońca

Ulepszony Parkour? Raczej rewolucja

Pewnie zastanawiacie się czy dało się poprawić jedną z najfajniejszych mechanik poprzedniego Dying Lighta. Wiecie co? Dało się. I to jak. Powiem krótko – czapki z głów dla Techlandu za to, jak wiele serca i ciężkiej pracy włożyli w to, aby tę mechanikę ulepszyć. Ba, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nasze rodzime studio dopracowało ją do perfekcji.

Poruszanie się po mieście jest teraz bardzo płynne, a same animacje są po prostu wyśmienite. Najbardziej jednak podobały mi się dwie rzeczy – umiejętne i stopniowe wprowadzanie nowych elementów do rozgrywki oraz to, w jaki sposób Techland zachęca nas do eksploracji miasta nocą. Nie muszę chyba dodawać, ile różnych emocji potrafi wywołać takie bieganie.

Dying Light 2 – ogromny zombie

W pierwszym Dying Light nocna eksploracja była bardzo uciążliwa i praktycznie nie wnosiła za wiele dobrego dla naszej postaci. W Dying Light 2 sytuacja jest zgoła inna – to właśnie nocne wypady sprawiały mi najwięcej frajdy, głównie przez parkour (o czym pisałem wyżej) oraz właśnie przez fakt, że Techland nie o tyle nas do tego zmusza, co motywuje. W jaki sposób? A no chociażby w taki, że oprócz lepszego sprzętu czy licznych aktywności, które możemy wykonać jedynie nocą, dostajemy również więcej punktów doświadczenia za nocną walkę i parkour. Nie wspominając już o tym, że miasto wtedy ożywa. Choć w przypadku zombie to chyba mało trafne określenie, co nie?

Jakby tego było mało, nocą na ulice wychodzą nowe gatunki zombie, których za dnia nie znajdziemy. I tak przyjdzie nam stoczyć walkę z istotą, która pluje w nas jakimś toksycznym jadem, żeby chwilę później zmierzyć się z ogromnym, gnijącym umarlakiem, który jednym dobrym ciosem odrzuca nas na 10-15 metrów. A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? A no to, że choć spędziłem w tej grze ponad 40 godzin wciąż odnoszę wrażenie, że jeszcze dużo do odkrycia przede mną.

Dying Light 2 – prawda, że obrzydliwy?

Techland przygotował również nie lada gratkę dla tych, którzy lubią poczuć odrobinę adrenaliny oraz oddech ścigających nas zombie. I jeśli choć odrobinę kojarzycie GTA i pościgi, to bardzo szybko zrozumiecie o czym mówię. W nocy bowiem po drogach miasta pałętają się również wyjce (howler), które gdy tylko dostrzegą Aidena, zaalarmują pozostałe zombie, co rozpocznie pościg. I to właśnie tutaj wychodzi dopiero, w jak wysokim stopniu opanowaliśmy parkour, bowiem ucieczka ulicami miasta, do niczego dobrego nie doprowadzi. I choć z ani jednego pościgu nie udało mi się ujść z życiem, to mogę śmiało stwierdzić, że Techland odrobił zadanie domowe i już teraz zachęcam Was do eksplorowania miasta nocą, bo uwierzcie mi – naprawdę warto.

Dying Light 2 – w nocy ludzie też żyją

A kojarzycie gadżety, które pokazano nam podczas licznych przedpremierowych prezentacji gry? Wiecie linka z hakiem czy choćby prowizoryczna paralotnia. Powiem Wam szczerze – w głowie mi się nie mieściło jak wiele godzin dobrej zabawy mogą takie dwie, z pozoru małe “pierdołki” sprawić. I o ile linką z hakiem jarałem się trochę mniej, o tyle paralotnia to istne cudo. Fakt, trzeba trochę poćwiczyć zanim mniej więcej opanuje się sterowanie, ale gdy już się to uda, to uwierzcie, że sporo czasu spędzicie po prostu na samym lataniu. No bo kto nie chciałby choć przez chwilę poczuć się jak prawdziwy paralotniarz, co nie?

Dying Light 2 – Paralotnia

A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Że owe gadżety nie są tylko jakimś bezwartościowym dodatkiem, na jedną/dwie misje. Gdy już uzyskamy do nich dostęp, to w mieście odblokowują nam się również nowe możliwości takie jak nowe budynki, na które można się dostać lub najprościej mówiąc – zwiększy to nasze możliwości na przeżycie. Jak sami widzicie gadżety są pomocne i świetnie podkręcają frajdę płynącą z zabawy. Do tego twórcy sami podpowiadają nam jak z nich korzystać by odkrywać nowe rzeczy w różnych, wcześniej odwiedzonych miejscach.

Od kamrata do niezłego chwata

Oczywiście, nie zapomniano także o rozwijaniu naszej postaci. Ten element podzielono tu na kilka części. Z jednej strony mamy coś w rodzaju poziomu mocy naszego bohatera, która rośnie wraz z ogólnym jego rozwojem. Ten z kolei dzieli się na walkę, parkour i statystyki ogólne, czyli zdrowie, wytrzymałość i odporność. Jak się pewnie domyślacie walkę rozwijamy, cóż po prostu walcząc, natomiast parkour – wykonując odpowiednie akrobacje.

Dying Light 2 – spotkań w barze również nie brakuje

Statystyki natomiast warunkują, jakie umiejętności jesteśmy w stanie opanować. Im większy współczynnik wytrzymałości, tym lepsze umiejętności z drzewka parkouru jesteśmy w stanie przyswoić. Adekwatnie im większy poziom zdrowia, tym większa zdolność bojowa naszego bohatera. Statystyki z kolei podnosimy, znajdując rozsiane po całym świecie inhibitory. I tutaj również byłem mile zaskoczony, bowiem do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, jak w bardzo przystępny, a zarazem ciekawy sposób można podejść do rozwoju postaci. W Dying Light 2 tworzy się bowiem swego rodzaju reakcja łańcuchowa, która sprawia, że wszystko ma bardzo istotne znaczenie.

Dying Light 2 – ekwipunek

Bij, trzaśnij, tnij i wjedź z buta

Na szczęście nie tylko parkour doczekał się w Dying Light 2 znaczących zmian. Te dotknęły bowiem również samą walkę. Jeśli graliście w pierwszą część serii to zapewne wiecie, że gdzieś tam ona była. Ja osobiście, kiedy po raz pierwszy miałem styczność z tym tytułem odniosłem wrażenie, że starcia nie były odpowiednio zbalansowane. No bo o ile walka z zombie okazywała się zazwyczaj stosunkowo prosta, o tyle walka z ludźmi już tak nie do końca.

I choć w Dying Light 2 ze zwykłymi zombie dalej można sobie łatwo poradzić, to jednak już z tymi bardziej zaawansowanymi trzeba się czasem nieźle napracować. Tutaj z kolei z pomocą przychodzą nam mechaniki parkouru, które w nowym dziele Techlandu nabierają całkowicie innego znaczenia. Tak, dobrze czytacie. Wszelkiego rodzaju uniki, przeskoki nad przeciwnikami, kopniaki z powietrza, miażdżenie głowy, itp. faktycznie przydają się w walce. I choć większość z tych rzeczy znalazła swoje miejsce w pierwszej części, o tyle teraz można spokojnie rozprawić się z grupką bandytów korzystając z samego parkouru. Warto to chociażby zrobić dla samych animacji. Często nawet dochodziłem do takiej sytuacji, że podczas walki korzystałem wyłącznie z parkouru, bo nie mogłem wyjść z podziwu, jak wspaniale prezentuje się zarówno parkour, jak i "finiszery".

Dying Light 2 – walka

No dobra, panie Sewerynie, lubisz pan parkour, ale ja nie lubię i co teraz? Spokojnie, na to Techland też znalazł rozwiązanie. W grze mamy bowiem dostęp do różnego rodzaju opancerzenia – zaczynając od maski, a kończąc na butach. Te z kolei mogą mieć zgoła inne przeznaczenie, bowiem istnieje podział sprzętu w zależności od stylu jaki preferujecie.

I tak możemy stworzyć na przykład typowego wojownika, który będzie miał bardzo wysoki współczynnik pancerza oraz będzie specjalizował się w walce bronią dwuręczną. Z drugiej strony jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby eliminować wrogów z łuku, wykorzystując do tego liczne zarośla czy elementy otoczenia. A może jednak wolicie posługiwać się bronią jednoręczną, a dodatkowo korzystać z parkouru podczas walki? Nie ma najmniejszego problemu. Każdy znajdzie tu własny, pasujący do niego styl, bo gra nic z góry nie narzuca.

Dying Light 2 – umiejętności

500 godzin? Jak dla mnie warto!

Pamiętacie szumny komunikat Techlandu, że pełne przejście Dying Light 2 zajmie tyle, co przejście z Warszawy do Madrytu? OK, może nie było to za dobre podejście do reklamy swojego produktu, patrząc na to jak zareagowali na nią sami gracze. Ale wiecie co? Jak już wciągniemy się w świat Dying Light 2 to te wspomniane 500 godzin zaczynają nabierać sensu.

Pozwolę sobie porównać tutaj Dying Light 2 do takiego Wiedźmina III. Problemem (chyba w sumie jedynym) “Wieśka” były te liczne pytajniki/zapychacze (niepotrzebne skreślić), których wykonywanie z początku sprawiało frajdę, jednak później stawało się drogą przez mękę. Tymczasem w Dying Light 2 choć aktywności jest naprawdę sporo, są one od siebie na tyle różne, że praktycznie ani przez chwilę nie pomyślałem, żeby dać sobie z nimi spokój.

Dying Light 2 – mapa

Chcesz poćwiczyć parkour? Masz wyzwania parkourowe. A może masz ochotę sprawdzić się w walce? Nie ma problemu – wystarczy, że pójdziesz nocą w odpowiednie miejsce na mapie, żeby zmierzyć się z jakąś bardziej wypasioną odmianą zombie. Ba, możesz też pobawić się w elektryka i naprawić elektrownie czy choćby wieżę wodną, by na końcu przydzielić ją do odpowiedniej frakcji.

Wyborów masz tu całe mrowie. Tylko pamiętaj, że każda podjęta decyzja niesie również ze sobą konsekwencje. Co tu dużo pisać, w Dying Light 2 po prostu nie ma miejsca na nudę. Czy starczy nam aktywności na owe mityczne 500 godzin? Bardzo możliwe.

Dying Light 2 – piękne widoki

Graficzny majstersztyk w połączeniu z błędami

Kojarzycie film Jestem Legendą z Willem Smithem w roli głównej? No to świat zaprezentowany w Dying Light 2 bardzo mocno kojarzy się z tym właśnie filmem. Najprościej mówiąc – postapokaliptyczny klimat czuć tutaj na kilometr. Porzucone, zniszczone domy, zardzewiałe samochody pozostawione w nieładzie na ulicach, jakby podczas ucieczki i opustoszałe metra – to wszystko sprawia, że czujemy się właśnie tak, jakby to nam przypadł zaszczyt grać w Jestem Legendą.

I jeśli dodamy do tego dopracowany każdy, nawet najmniejszy szczegół, to otrzymujemy świat, na którym nie sposób nie zawiesić na dłużej wzroku. Sam wdrapywałem się na szczyty budynków, aby podziwiać ponure, postapokaliptyczne otoczenie. A trzeba wspomnieć, że zasadniczo aż tak bardzo nie przywiązuję uwagi do oprawy wizualnej. Tu jednak nie potrafiłem nie zaklaskać na widok niektórych widoków.

Dying Light 2 – otaczający nas świat

Wielkie brawa należą się też twórcom za optymalizację gry. Ogrywając Dying Light na PS5 zdecydowałem się tym razem na tryb jakościowy (4K przy 30 kl/s.) i muszę przyznać, że ani przez chwilę nie odczułem jakiegoś znaczącego spadku FPS-ów. Co prawda zdarzyło mi się, że gra 2-3 razy zaliczyła ni stąd ni zowąd zwiechę do takiego stopnia, że musiałem zresetować konsolę, ale trzeba pamiętać, że grałem w wersję przedpremierową, która cały czas dostawała łatki.

Ale, ale, bo tak wychwalam ten Techland i Dying Light 2, że w końcu pomyślicie, że to gra pozbawiona wad. Niestety, tak różowo nie jest. Błędy są, i to czasami mocno irytujące. A to z podłogi wyskoczył mi zombie. A to znowu główna postać się zbugowała. Zdarzały się też sytuacje, że nie było słychać co dana postać do nas mówi albo gdy ucinane były napisy i totalnie nie wiedziałem co w danej chwili się dzieje. Myślicie, że to drobnostki? No to co powiecie, gdy coś takiego dopadnie Was, gdy stoicie przed jakimś konkretnym wyborem fabularnym. Tak średnio, bym powiedział, co nie?

Dying Light 2 – błąd

Fatalny, (jeśli nie powiedzieć wołający o pomstę do nieba) okazał się dla mnie polski dubbing. I to do takiego stopnia, że po usłyszeniu pierwszej linii dialogowej od razu przełączyłem się na język angielski. I jeśli możecie sobie na to pozwolić, to Wam też to radzę. No ale z drugiej strony, kto co lubi. Wszak o gustach się nie dyskutuje i w sumie pozostaje tylko życzyć twórcom, żeby to był ich największy problem.

Niestety, bywają tu też błędy, które, o ile w czas nie zostaną naprawione, mogą nieźle napsuć Wam krwi. Jakie? Ano choćby takie, które wprowadzają totalny chaos w rozgrywkę. Opis misji sugeruje na przykład konieczność poznania ludzi w okolicy. Wydaje się więc to proste - podbiłem do wszystkich, pogadałem i co? I nic. Później okazało się, że wystarczyło po prostu pokręcić się co nieco po okolicy wykonując różne zadania poboczne. Cóż, przydałoby się być rochę bardziej konkretnym.

Dying Light 2 – ktoś zamawiał zbugowanego zombie?

Wojciech  Spychała - Redaktor benchmark.pl
Wojciech Spychała

Dying Light 2 okiem zapalonego pecetowca

Do Dying Light 2 podchodziłem początkowo czysto służbowo – ot kolejna gra do sprawdzenia wydajności kart graficznych (zapraszam do artykułu na ten temat). Standardowo rozpocząłem więc od szukania odpowiedniego miejsc testowych, które mocno obciążą kartę graficzną lub procesor. I to był moment, kiedy rodzina widziała mnie po raz ostatni…  Dying Light 2 jest jedną z najciekawszych, a przy tym najbardziej dopieszczonych gier, w jakie grałem w ostatnich latach!

Zaznaczę tu jeszcze, że piszę to z pozycji osoby, której zupełnie nie wciągnęła pierwsza część (teraz pewnie do niej wrócę, aby chociaż fabularnie ją dokończyć). Można zatem powiedzieć, że nastawiony byłem sceptycznie (zwłaszcza po innej wielkiej premierze dużego polskiego studia sprzed 2 lat…).  Tym większe jednak było moje pozytywne zaskoczenie. Dying Light 2 nie tylko poprawia wszystko to, co w jedynce było średnio zrobione, ale też dodaje mnóstwo nowości i wszystko to ubiera w niesamowicie wiarygodny obraz postapokaliptycznego świata.

Dying Light 2 - szczegółowość świata

Wersja na PC, w którą miałem przyjemność grać przed premierą, była w zasadzie całkowicie pozbawiona błędów i glitchy – dosłownie jeden jedyny raz po użyciu szybkiej podróży pojawiłem się zablokowany w ścianie. A skoro już przy szybkich podróżach jesteśmy, to dobrze oddają one to, jak Villedor (tak nazywa się miasto w grze) jest pełne życia (oraz nie-życia ;)) i aktywności, a samo przemieszczanie się po nim jest zabawą (w dodatku nagradzaną w postaci punktów doświadczenia za parkour). Sprawia to, że szybkiej podróży, realizowanej przez kilka rozsianych na wielkiej mapie stacji metra, używałem dopiero pod koniec gry, gdy dystanse do pokonania potrafiły wymagać kilku minut sprintu.

Dying Light 2 - panorama miasta
Panorama miast, zwłaszcza na monitorze 32:9 zapiera dech w piersiach - a to nawet nie jest szczególnie wysoki budynek! 

Płynność ruchu oraz łatwość robienia przeróżnych akrobacji dają ogromną satysfakcję z przemieszczania się. Również system walki okazał się być na tyle rozbudowany, że każdy tu znajdzie coś dla siebie – począwszy od brutalnego wymachiwania ogromnymi maczugami, przez szybką walkę krótkimi ostrzami z wykorzystaniem elementów parkouru i na klasyce gatunku kończąc, czyli „stealth archer” (choć łuki odblokowujemy dopiero w 1/3 gry).

Dying Light 2 PC - kolejne widoczki

Na wyższym poziomie trudności użyteczne też bywają wziewne boostery, które trzeba dobierać odpowiednio do okazji. Dobrze zbalansowany jest też system ulepszania broni - te zużywają się na tyle wolno, aby nie irytować, ale na tyle szybko, aby w ciągu gry móc spróbować bardzo wielu różnych stylów walki. Podobnie nasz rynsztunek możemy dobierać do stylu gry (z dostępnych 4 typów). Wiem, to wszystko może brzmieć przytłaczająco, ale uwierzcie mi, że takie nie jest! Nawet taki dinozaur gamingu jak ja, którego odrzucają wszystkie współczesne i przekombinowane shootery sieciowe, błyskawicznie odnalazł się we wszystkich mechanikach.

Dying Light 2 - ekwipunek
Im więcej trudniejszych zombie utłuczemy, tym bardziej będziemy mogli ulepszyć nasz sprzęt - proste i satysfakcjonujące :) 

Od pierwszego wejrzenia urzekła mnie również oprawa graficzna, mimo że jest dosyć nierówna. Jest to prawdziwe mistrzostwo pod względem artystycznym oraz ilości detali świata, nieco tylko miejscami przyćmiewane bardzo niskiej jakości teksturami (choć gra i tak bez problemu konsumuje 12 GB vRAM na RTX 3080 Ti…). Muszę pochwalić też ten tytuł za świetną implementację śledzenia promieni – co prawda skupiono się tu głownie na cieniach i oświetleniu (podobnie jak w najnowszym Metro), ale niesamowicie podkręca to klimat takiej gry.

Jeżeli Wasz sprzęt na to pozwala, to polecam grać z aktywnym Ray Tracingiem, nawet kosztem innych ustawień. Tylko nie rozdzielczości! Dying Light 2 ma tak niesamowicie szczegółowy świat, że nawet natywne 1920x1080 wygląda po prostu słabo i prawdziwy urok gra pokazuje w 1440p i wyżej!

Na koniec jeszcze odniosę się do kwestii fabularnych, ale oczywiście bez spoilerów. Główny wątek jest bardzo angażujący, a prowadzenie gracza przez kolejne etapy gry przypomina mi nieco rewelacyjną pod tym względem pierwszą część Wiedźmina. Dreszczyku emocji dodaje sposób w jaki Dying Light 2 realizuje zapisywanie stanu gry – nie ma tu (przynajmniej w wersji 1.0.2) opcji zrobienia ręcznego zapisu przed podjęciem ważnego wyboru! A tych jest całkiem sporo, część też pod presją czasu danego na udzielenie odpowiedzi. Niesamowite, jak taki techniczny detal zwiększa „zżycie się” ze światem gry i wagę podejmowanych decyzji.

Dying Light 2 - Postacie z gry

Postacie drugoplanowe mają sporo głębi (choć nie aż tyle, co w Cyberpunk 2077), a zadania poboczne (napotykane przez nas w stylu znanym z Dzikiego Gonu, czyli przypadkowo podczas przemierzania mapy) bardzo dobrze maskują typowe mechaniki gier. Tutaj nawet klasyczne wspinanie się na wieżę jest uzasadnione fabularnie i daje poczucie robienia czegoś pożytecznego, w przeciwieństwie do gier ze stajni Ubisoftu. Sama długość gry też jest odpowiednia – po traumie zafundowanej mi przez CDPR w ich ostatnim dziele przynajmniej trzy razy byłem przekonany, że jestem na finale, a gra się dopiero rozkręcała!

Moja osobista ocena, gdy jestem obecnie przed rozpoczęciem epilogu, to bardzo solidne 4.5/5 – do ideału zabrakło bowiem nieco lepszego systemu rozwoju postaci. Niemniej z pewnością jest to super gra (i taki też znaczek bym przyznał), z jednym tylko zastrzeżeniem – grajcie z angielskim dubbingiem. Polski casting oceniam bardzo przeciętnie - dialogi brzmią mocno sztucznie i często są źle spasowane z długością kwestii. Jeżeli granie po polsku jest dla Was koniecznością, to obawiam się, że ocena powinna polecieć spokojnie o całe oczko w dół.

Po lewej ustawienia wysokie, a po prawej wysokie plus najwyższy poziom Ray Tracingu - nie wypada grać bez śledzenia promieni ;)

Maciej Piotrowski - Redaktor benchmark.pl
Maciej Piotrowski

Okiem redakcyjnego marudy

Moi koledzy rozpływają się z zachwytach, a ja, jak zwykle zresztą, wpadłem tu, żeby sobie odrobinę ponarzekać. Nie przeczę, Dying Light 2 ma w sobie to coś, tę magię, która powoduje, że jak już siądziemy do gry to ciężko oderwać się od ekranu. Kłopot w tym, że taką przygodę dużo lepiej przechodzi się w kooperacji. Przynajmniej mnie sprawiło to wielką frajdę w pierwszej części tej serii.

Dlatego też bardzo żałuje, że do dnia publikacji naszej recenzji tryb ten był na konsolach zablokowany. Pozostało mi więc zmagać się z zombiakami samotnie, z duszą na ramieniu. Co jak co, ale Dying Light 2 potrafi grać na naszych emocjach jak na mandolinie. Dość powiedzieć, że kilkukrotnie musiałem odejść od konsoli, zrobić przerwę i odsapnąć, bo twórcy czasami fundują nam tu tak gęstą atmosferę zagrożenia i takie jumpscare’y, że można poważnie martwić się o stan naszych gatek.

Szkoda tylko w tym wszystkim wejście do gry nie jest bardziej intuicyjne. Niby mamy tu jakieś stopniowe wprowadzenie w tajniki rozgrywki, ale narzucana nam konieczność wykonania jakichś bardziej złożonych kombosów już na początku zabawy, dodajmy przy sterowaniu, do którego trzeba się przyzwyczaić (przycisk R1 aktywujący skok), wywołuje niepotrzebną frustrację.

Szczególnie, gdy gra w tym samym momencie popędza nas potęgując wrażenie, że zaraz coś się wydarzy. I choć domyślam się, że niektórzy uznają to za świetny patent, mi jakoś nie przypadł on do gustu. Nie mam jednak żadnych wątpliwości co do tego, że Techland stanął na wysokości zadania i dostarczył nam tytuł znakomity. Tylko niekoniecznie dla mnie, do samotnej zabawy. Dlatego moja ocena Dying Light to 4,4/5. Przynajmniej na teraz, gdy jeszcze nie wypróbowałem kooperacji.

Dying Light 2 - Hakkon

Dying Light 2 – czy warto kupić?

Szczerze? W przypadku tej gry nie ma chyba w języku polskim odpowiedniego określenia na to pytanie. Odpowiem więc krótko – nie tyle warto, co wręcz trzeba kupić. To może być bowiem nasza kolejna narodowa duma. Z tak wyśmienitą produkcją (i to nie tylko polską) nie miałem bowiem do czynienia od czasów Wiedźmina III, czyli aż 7 lat!

Wszystko tutaj trzyma się kupy – fabuła, rozgrywka, postaci i dialogi. I choć oczywiście znajdzie się tutaj parę błędów, do których można się przyczepić, to ja osobiście z podniesionym czołem będę głosić światu, że Dying Light 2 jest grą, która pochodzi prosto z Polski. I za to należą się twórcom ogromne brawa. Trzymam kciuki za tę produkcję, i to nie tylko za jej kasowy sukces. Tytuł najlepszej gry 2022 roku należy się jej bowiem jak psu zupa. Przynajmniej na razie.

Dying Light 2 – walka z mocniejszym zombie

Opinia o Dying Light 2 [Playstation 5]

Plusy
  • wciągająca fabuła, pełna trudnych wyborów,
  • postacie, z którymi można się zżyć,
  • świetnie wykonane lokacje,
  • bardzo dobrze napisane dialogi, pełne różnych emocji,
  • rewolucyjny parkour,
  • mnóstwo znakomicie zrobionych animacji,
  • pomysłowe gadżety,
  • rozbudowany system walki,
  • ogromna swoboda w wyborze pasującego nam stylu rozgrywki,
  • mnogość aktywności pobocznych, które nie nudzą,
  • umiejętne zachęcenie do eksploracji miasta nocą,
  • różnorodne gatunki zombie, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć,
  • zapierające dech w piersiach widoki,
  • bardzo dobra optymalizacja na PS5
Minusy
  • przeciętny polski dubbing,
  • niekiedy słabo opisane cele misji,
  • potrzeba paru godzin, aby gra się rozkręciła,
  • sporo rzeczy, które wybijają z immersji,
  • liczne drobne błędy techniczne

  • Grafika:
    • 4.5 / Dobry plus
  • Dźwięk:
    • 4.5 / Dobry plus
  • Grywalność:
    • 5.0 / Bardzo dobry

Ocena końcowa Dying Light 2

96% 4.8/5

  • Wyróżnienie "Super Produkt" - benchmark.pl

Grę Dying Light 2 w wersjach PS4, PS5 i PC otrzymaliśmy na potrzeby recenzji bezpłatnie od jej producenta - firmy Techland

Komentarze

40
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Dudi4Fr
    5
    Czyli tak jak się spodziewałem jest bardzo dobrze ale poczekam 3-6 miesiące na patche poprawiające największe problemy i ewentualnie jakaś małą przecenę.
    • avatar
      szymcio30
      2
      Patrząc na obrazki gry to jakaś niesamowita pikseloza, a dwa jak to działa w 4K bo 1080p to zostawmy konsolom. Co do RT na podanym przykładzie niczego wielkiego nie wnosi
      • avatar
        TitoBandito01
        2
        Nie dzięki. Znudziły mi się gry z zombiakami jakieś 20 gier temu.
        • avatar
          pawluto
          1
          No to gierka do grania jest , teraz czas na zakup karty graficznej...Ale z tym trzeba poczekać aż ceny wrócą do normalności...
          • avatar
            cocolino
            1
            Oglądałem gameplay'e i recenzje i moje pytanie jest czy tylko mnie ta gra w ogóle nie kręci? Tak w zasadzie większość obecnych tytułów.
            • avatar
              Monstrum
              0
              "I to do takiego stopnia, że po usłyszeniu pierwszej linii dialogowej od razu przełączyłem się na język angielski. I jeśli możecie sobie na to pozwolić, to Wam też to radzę"
              Czyli mam rozumieć, że nie ma możliwości grania z angielskim dubbingiem i polskimi napisami?
              • avatar
                bullseye
                0
                Więc wersja na PC 160zł, na xboxa 240zł. Za co właściwie dopłacamy te 80zł ?
                • avatar
                  kombajn
                  0
                  "Czy był ktoś kto nie czekał na Dying Light 2" Tak był. Jedynka mnie rozczarowała bo to co miało być największą zaletą czyli to całe ganianie po dachach etc. było najbardziej upierdliwym elementem gry.
                  Przed chwilą porównywałem screeny z różnych ustawień i cóż kolejna gra która bez RT podoba mi się bardziej.
                  • avatar
                    danieloslaw1
                    -1
                    Gra jest bardzo dobra ale zeby byla grą roku musi wyjsc pod koniec roku. Zawsze wszystkie nagrody zbieraja te gry ktore sa bardzo dobre ale wydane sa pare miesiecy przed glosowaniem
                    • avatar
                      skrzypek281
                      -1
                      Linka i paralotnia - "w głowie mi się nie mieściło jak wiele godzin dobrej zabawy mogą takie dwie, z pozoru małe “pierdołki” sprawić" - uuuu ktoś tu ominął serię Just Cause - już tam dawało to wiele zabawy więc nie ma się co dziwić że podchwycili pomysł, który pasuje do świata gry. Proponuję zagrać w JC ;)
                      • avatar
                        biuro74
                        -1
                        Należy to się jak psu MICHA, a nie ZUPA.
                        Podobnie jest na przykład ze "strzałem w kolano" - nie w kolano, a w stopę.
                        A gra nie ma DEMO ? Oglądanie trailerów na czyimś sprzęcie to dalej nie to samo.
                        • avatar
                          Konto usunięte
                          -1
                          Jakby ktoś pytał o wymagania sprzętowe, to jest niezły pogrom :P

                          https://www.purepc.pl/test-wydajnosci-dying-light-2-pc-wymagania-sprzetowe-nie-zabijaja-jednak-ray-tracing-to-prawdziwy-pogromca-kart-graficznych
                          • avatar
                            Ziomboy451
                            -2
                            Długo jeszcze gry będą wychodzić na poprzednią generację konsol? To się robi nudne. Przed to w dużej mierze czekamy na gry dłużej, żeby okroić silnik i w ogóle zoptymalizować grę pod te trupy technologiczne
                            • avatar
                              MokryN
                              -2
                              Dla mnie dobra gra to taka ktora mozna przejsc w 8-10 godzin, co dla mnie przelozy sie na 30. Wystarczy.
                              • avatar
                                1985r7
                                -4
                                Ale trzeba mieć zryty beret żeby się podniecać strzelaniem do zombi.
                                • avatar
                                  niepokorny666
                                  0
                                  Pierwsza czesc to była kupa tej tez nie kupie.
                                  • avatar
                                    harnas420
                                    0
                                    Ja to czekam na taką recenzję Horizon, zamówiłem już w ME, ale chętnie poczytam więcej