Samochód nie nadaje się do miasta! Jeśli uważasz inaczej, spróbuj zaparkować gdzieś w okolicach centrum po 16:00!
Pojazdy

Samochód nie nadaje się do miasta! Jeśli uważasz inaczej, spróbuj zaparkować gdzieś w okolicach centrum po 16:00!

przeczytasz w 5 min.

Infrastruktura, kultura transportowa czy patodeweloperka? Czemu zawdzięczamy wieczne korki i kryzys z miejscami parkingowymi w wielu polskich miastach? Jak sobie z tym radzić, by nie oszaleć?

Dzień bez Samochodu

Byłem sobie ostatnio u znajomego, kolegi serdecznego, u którego od zawsze toczą się wojny o miejsce parkingowe. Wojny według klasycznego scenariusza, czyli parkujemy gdzie tylko można zaparkować, czy to wyznaczone do tego miejsce, koperta, droga pożarowa, chodnik, trawnik, latarnia, plac zabaw dla dzieci, czy przystanek autobusowy. Nie zastanawiamy się nad tym, że parkując zastawimy czyiś samochód - ktoś ostatnio zastawił nasze auto, to teraz czas na zemstę. Klasyka. 

Nawet gdy wpadam tam na chwilę, to aż się we mnie gotuje od tego przeciskania się między samochodami, od manewrowania na zapałki, od poszukiwania przez pół godziny miejsca, na którym stanę na kilka minut, tak żeby coś koledze serdecznemu dać, coś od niego wziąć, pogadać chwilę o tym, że wiatr wieje, trawa rośnie i inflacja… inflacja też rośnie. 

I ostatnio, znaczy przy ostatnim takim spotkaniu, naszło nas na rozmowy. Standardowo pojawił się temat, że tam, gdzie znajomy mój serdeczny mieszka brakuje kilkuset miejsc parkingowych, że ludzie walczą o każdy wolny kawałek powierzchni, że Meksyk tam jest aż miło. I mnie tchnęło wtedy. Tchnęło, bo dotarło do mnie, że za każdym razem, jak naprawdę muszę pojechać autem do centrum, to jestem cały chory.

Dostaję gorączki z miejsca, jak tylko pomyślę o tym, że najpierw muszę tam dojechać, a potem poszukać miejsca parkingowego, a potem za miejsce to zapłacić. I to wcale nie musi być wyjazd do ścisłego centrum, gdzie żniwo zbierają strefy, gdzie godzina postoju kosztuje pół wypłaty. Nawet jak to mamy jadę sobie na niedzielny obiad na poznańskie Rataje, to muszę czasem uzbroić się w cierpliwość, by zaparkować gdzieś auto. 

Konkluzja jest prosta, auto do miasta to się nadaje, jak podkaszarka do koszenia trawy na stadionie miejskim. Dlaczego tak jest i co możemy z tym zrobić? Albo inaczej, co możemy zrobić z tym, by przestać w ogóle przejmować się problemem auta w mieście? Jak problem korków i zapchanych parkingów naprawić albo chociaż nie przyczyniać się do jego rozbudowy?

Szyny były złe, a podwozie też było złe

Nasze miasta nie były lokowane z uwzględnieniem potrzeb transportowych, a konkretnie potrzeb związanych z koniecznością przyjęcia setek, tysięcy wręcz samochodów. Taka prawda. Można, a nawet trzeba nad tym pracować i prace te są podejmowane, ale zwykle wychodzą one, „tak sobie”. W Poznaniu choćby imperatyw otworzenia miasta dla rowerów trafił na podatny grunt, ale stopniowe wyrzucanie samochodów z centrum generuje oczywiste trudności. Mało tego, brak alternatywnych rozwiązań i powiedzenie „autom do centrum nie wolno” nie szło w parze ze wskazaniem miejsc, w których „autom wolno”, w których można je zostawiać i takie tam. Niedopasowanie infrastruktury, nieprzemyślane decyzje remontowe i przeszkody w postaci oczywistych i niedających się zmienić warunków zabudowy to generatory problemów z korkami oraz miejscami parkingowymi. 

Infrastruktura miejska zawodzi również, gdy spojrzymy na nią z perspektywy mieszkańców miejskich przedmieść, popularnych sypialni rozlokowanych wokół wielkich miast. Tacy to ludzie właśnie, a tak mi w życiu wyszło, że do tego grona należę, często są generatorem problemu korków i braku miejsc parkingowych. No bo w końcu, jak się samochodem dojeżdża do roboty, bo jazda autobusem z przesiadkami trwa za długo, to gdzieś samochód ten trzeba zaparkować, prawda? Pół biedy, jeśli ktoś pracuje w korpo i korzysta z korpo-parkingu. Cała bieda, jeśli biuro mieści się w kamienicy i auto zostawia się tam, gdzie zwykle parkują okoliczni mieszkańcy. Tłok murowany, nieprzyjemności gwarantowane. 

Jasne, że można rzucić pomysł, by dojeżdżać autem do miasta, zostawiać wóz gdzieś pod miastem, przy jakiejś pętli komunikacyjnej, a potem wskakiwać na rower miejski, wsiadać do tramwaju czy wyciągać z bagażnika hulajnogę i ten przysłowiowy ostatni kilometr dojechać sobie w szyku i stylu niegenerującym dodatkowych utrudnień komunikacyjnych w mieście. I wiecie co? To świetny pomysł jest. Gorzej z jego realizacją.

Korki w mieście

Problem z zostawieniem samochodu pod miastem polega na tym, że nie ma go zwykle gdzie zostawić. Parkingów buforowych u nas jak na lekarstwo, a te, które są, to albo są drogie okrutnie, albo nieszczególnie imponujące ilością miejsc parkingowych, albo nawet rozlokowane w dziwnych miejscach. No bo jak inaczej nazwać parking w centrum miasta, dla przyjezdnych, jak nie własnie parkingiem w dziwnym miejscu? Dla przyjezdnych, co to mają coś do załatwienia w centrum - spoko, ale dla tych, którzy to codziennie do miasta dojeżdżają, to średnie rozwiązanie jest, bo może i problem z miejscami parkingowymi nieco rozwiązuje, ale problemu korków absolutnie nie - wszak do takiego parkingu w centrum trzeba się dopchać, a później trzeba z niego wyjechać, przyczyniając się do zakorkowania miasta w tych newralgicznych godzinach, 7:00 - 9:00 i 15:00 - 17:00. 

Czego nam zatem potrzeba? Miejsc parkingowych wokół miasta sprzężonych z wydajną komunikacją. Tak, tego potrzeba nam na wczoraj. Zakładając nawet, że ktoś wpadnie na taki pomysł i stwierdzi, „ej, robimy parkingi buforowe”, to i tak do czasu rozwiązania problemu wiele wody w polskich rzekach upłynie. Może zatem, taka podpowiedź, dogadać się z parkingami przy centrach handlowych czy dyskontach? Ot choćby na zasadzie udostępnienia określonej części miejsc parkingowych miastu, za hajs od tegoż miasta, by miast to mogło udostępnić te miejsca mieszkańcom aglomeracji i pobierać za to jakąś symboliczną opłatę miesięczną? Taka stówka za możliwość parkowania przy Biedronce przy pętli tramwajowej. I teraz z sypialni dojeżdżamy sobie do takiej Biedronki, unikając korków w samym centrum, zostawiamy tam auto, kupujemy sobie w sklepie bułę i jogurt, czy tam banana i hyc na tramwaj. Spoko rozwiązanie! 

Spójrzmy prawdzie w oczy, mamy za dużo samochodów, koniec, kropka.

Deweloperze, ogarnij się!

Czego to już w świecie patodeweloperki nie widzieliśmy? Atrakcyjne bliźniaki na terenie zalewowym? Pewnie, że tak! Mikroapartamenty (żadne tam kawalerki!) o metrażu 18 metrów kwadratowych? Żaden problem! Kompleksy bloków z miejscami parkingowymi… oddalonymi o 2 kilometry od mieszkań? Potrzymaj mi piwo! Tak, grzechów polskiej patodeweloperki jest mnóstwo, istne zatrzęsienie można by rzec. To, że nikt nic z tym do dziś nie zrobił, jest więcej niż podejrzane, ale wszyscy wiemy, że jak kasa jest w grze, to decyzyjni nagle tracą zdolność logicznego myślenia. 

W tej odezwie do deweloperów nie chodzi nawet o punktowanie największych patologii, o tym to można dziś przecież prace dyplomowe pisać. Miast tego chodzi jedynie o podkreślenie, że w interesie nas wszystkich jest budowanie mieszkań, domów, bloków, osiedli całych jako zmyślnie zaprojektowanych organizmów, mogących ze względną autonomią funkcjonować na co dzień i od święta, i nie zjadać własnego ogona. By to osiągnąć, wcale nie trzeba od razu wspinać się na wyżyny intelektualnej potencji, nie trzeba być urbanistycznym tytanem. Wystarczy tylko trochę pomyśleć.

No bo weźmy sobie na warsztat klasyczne myślenie dewelopera z Rolexem na nadgarstku i w skarpetach z Lidla. Budujemy, powiedzmy 100 mieszkań, więc teoretycznie musimy postawić również optymalną ilość miejsc parkingowych. Rzecz jasna takie minima i limity to kwestie konkretnych władz konkretnych miast, a nawet mniejszych jednostek administracyjnych, ale przyjmijmy tak odgórnie, że ten układ 100 mieszkań = 120 miejsc postojowych jest względnie sensowny. I tu mamy dwa problemy. 

Pierwszym jest to, że większość deweloperów ma to w tyle. Buduje się 100 mieszkań i 100 miejsc parkingowych i spokój. Zresztą, jak znam życie, to i tak nieźle, jak mamy, chociaż statystyki 1:1. Drugim ze wspomnianych problemów jest zaś błąd w nawet tych ogólnych, referencyjnych ustaleniach. Tak, ten układ 120 miejsc parkingowych na 100 mieszkań sensowny jest jedynie względnie. W rzeczywistości jednak spokojnie moglibyśmy wskoczyć w układ 1,5 miejsca parkingowego na 1 mieszkanie. Pewnie i tak byłby kocioł, ale mniejszy, wybitnie mniejszy, może nawet akceptowalny. 

Infrastruktura miejska zawodzi, to fakt!

W gruncie rzeczy my również jesteśmy problemem

Tak moi drodzy, my i nasze samochody to też problem, a raczej jeden z czynników generujących ogólny problem z parkowaniem. Mamy po prostu za dużo samochodów. Sam mógłbym na palcach jednej ręki policzyć znajomych bliższych i dalszych, którzy mają tylko 1 auto. Raczej każde gospodarstwo domowe aspirujące do klasy średniej (no nie da się tu uciec od uogólnień) ma 2 samochody i więcej mam znajomych w ogóle bez samochodu niż takich z tylko 1 autem. Kurde bele, sam niegdyś miałem 3 samochody, ale wyleczyłem się z tego i dziś mam 1 auto i 4 rowery. Można?

Mamy za dużo samochodów, koniec, kropka. Poza tym nie optymalizujemy swoich dojazdów. Ilu z nas mieszkając w mieście, dojeżdża do pracy w centrum, pokonując samochodem zawrotne 3, 4, 5 kilometrów? Może lepiej wsiąść na rower, elektryczny czy klasyczny? A może komunikacją skoczyć do roboty i optymalizować, minimalizować nawet koszty? Wymagając od miasta zmian infrastrukturalnych i od deweloperów większego ogarnięcia w kwestii potrzeb mieszkaniowych, dajmy również coś od siebie i zastanówmy się, czy mieszkając w mieście, realnie potrzebujemy 2 i więcej samochodów. 

Zmiany muszą dziać się oddolnie, gdyż kiedy dzieje się to odgórnie, to historia pokazuje, że trudno spodziewać się pomysłów realnie przemyślanych, nastawionych na rozwiązanie problemów wszystkich mieszkańców aglomeracji. Zapoczątkujmy transportową rewolucję, nie kupujmy mieszkań bez miejsca parkingowego, 2 Lanosy zamieńmy na nowszego Focusa, przekonajmy się do komunikacji miejskiej, roweru miejskiego lub hulajnogi, która bez problemu mieści się w bagażniku. Optymalizujmy to, jak podróżujemy, a miasto i inni jego mieszkańcy będą nam za to wdzięczni.

Komentarze

22
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    6
    Na codzień jednak wolę rowerem
    • avatar
      Marcin2M
      6
      Problemem nie są wyłącznie samochody. Problemem jest też moda na koncentrację na małej przestrzeni wieżowców o kosmicznej liczbie pracowników czy zagęszczenie galerii handlowych zamiast urbanizacja rozproszona. Warszawa teoretycznie wpisuje się w postulaty z artykułu: są węzły przesiadkowe, jest metro pod ziemią omijające korki, są parkingi p+r dla mieszkańców przedmieść, są systemy kolejki i buspasy. Tylko co z tego jak 3/4 pasażerów musi się dostać do ścisłego centrum albo na Wolę do pracy lub na uczelnię? Dopiero powoli do decydentów dociera że nie tylko parkingi z gumy nie są, ale tramwaje i metro też ma swoje limity. Aktualnie metro m1 rano jeździ co 2-3 minuty zabierając ponad ~1000 osób na pociąg w zależności od składu. I co? I okazuje się, że mało, a częściej się nie da. Gdyby budować linię m3 to najlepiej niech to będzie kopia m1 - tak wynika z kolejnych kalkulacji. Co więcej jak miasto ciągle inwestuje w komunikację do i z centrum to obrywa reszta mieszkańców z innych dzielnic bo podróż pomiędzy dzielnicami spoza centrum to mordęga. Żona z Ursynowa (mała dzielnica, coś koło 150 tyś mieszkańców) na Bemowo (120 tyś mieszkańców) komunikacją potrzebuje kilku przesiadek i jedzie + spaceruje 1 godzinę 10 minut. Samochód to 40 minut. Dziennie - mimo korków - ma dodatkową godzinę. A pomijamy w tym momencie radosny przypadek gdy komunikacja publiczna pada i na losowej stacji metra co 3 minuty wychodzi na ulicę ten tysiąc osób w poszukiwaniu autobusu... Także problem jest realny, ale ostrożniej formułowałbym postulaty jak go rozwiązać
      • avatar
        mariusz_k
        5
        U mnie też jest patologia. Nowe osiedle, deweloper przy budowie ostatniego bloku wymyślił, że miejsca na zewnątrz będą płatne, czyli postawił barierki i sprzedał je chyba po 5 tys za miejsce. No i patologia zaczyna się tu, że przyjedzie czasami właściciel takiego miejsca i widzi, że są jeszcze te darmowe wolne. To sobie stanie tam (nie musi tej kłódki otwierać od swojego). A jego płatne stoi puste cały dzień.

        Niby wszystko na legalu, ale niesmak jest. Typowy pies ogrodnika.
        • avatar
          iKonsument
          4
          Jazda samochodem to nie wygoda przede wszystkim a mobilność przede wszystkim. Póki komunikacja miejska nie jest atrakcyjna alternatywą to ludzie zawsze będą wybierać samochody.
          • avatar
            Janisz
            4
            "Samochód nie nadaje się do miasta" - BZDURA - to MIASTA się nie nadają... Nie jadę tam, gdzie nie mogę zaparkować i to jest problem tych, u których nie wydam pieniędzy, bo nie miałem jak szybko i wygodnie do nich dotrzeć - wielkie siec handlowe już to zrozumiały i dlatego budują centra tam, gdzie mogę dojechać swoim samochodem. W Łodzi powstało centrum handlowe - już nie istnieje, bo nie było jak łatwo i przyjemnie dojechać... Proste - to miast mają się dostosować do ludzi, a nie ludzie do miasta...
            • avatar
              paankracyk
              3
              Tak a propos patodeveloperki i miejsc garażowych przypomniała mi się historia sprzed kilku lat z Siedlec. Nowo wybudowane osiedle z garażami pod każdym z bloków. Standardowo trzeba uiszczać opłatę co miesiąc - jakieś 50 zł miesięcznie. Ale po co płacić za miejsce skoro można parkować na ulicy obok. Jedyna droga dojazdowa do osiedla kompletnie zapchana. Wkurzeni Janusze obwiniają miasto, że ulica za wąska! Miasto ugina się pod ciężarem skarg - poszerza ulicę kosztem chodnika. Na wózku już nie przejedziesz. Skutek: dedykowany garaż stoi pusty, ulica dalej zawalona, Janusze walczą co dzień o darmowe miejsce parkingowe, w zimie trzeba szorować szyby ze szronu, matki wożą dzieci w wózkach środkiem ulicy, bo chodnik zawalony, mnóstwo kasy z podatków Januszy i Grażyn poszło na poszerzenie ulicy. Ale 50 zł zostaje w kieszeni. Profit
              • avatar
                decrypterie
                2
                Centrum Krakowa pod wieczór po 5 razy trzeba wkoło kilku kamienic jeździć i dosłownie polować na miejsce. Najlepsi albo najlepsze są jeszcze Ci wielkimi Suvami na pokaz co jeżdżą gdzie zaparkować nie potrafią albo niekiedy na dwóch miejscach stają . Jesli tylko możliwe czemu nie kupić małego autka? Dwa małe auta wjadą w miejsce jednego dużego. Zaraz będą autobusy kupować bo mogą i ich stać .
                • avatar
                  gromzjasnegonieba
                  1
                  Nie ma to jak plakac w serwisie o tematyce IT o braku miejsc parkingowych. A moze przedstawilby pan w artykule np programy do zarzadzania ruchem pojazdow i wspomnial ze te same algorytmy stosowne sa.do symulacji przeplywu plynow, i to ze np w niektorych krajach sa parkingi ukosne a nie prostopadle co pozwala na parkowanie do 50% wiecej pojazdow itp, itd.
                  • avatar
                    pawluto
                    1
                    Odwieczny problem z parkowaniem...A jest to problem dużych miast a właściwie ich rządów czyli ratusza.
                    Zarząd miasta robi naprawdę wszystko by utrudnić życie kierowcom - Przynajmniej jest tak w Warszawie gdzie od lat rządzi PO czyli wiadomo - partia uwikłana w tysiące afer i malwersacji.
                    Kilka przykładów - ilica Wiertnicza - przed remontem dało się tam zaparkować - po remoncie praktycznie nie ma gdzie zaparkować...
                    Praga Południe - Pomysł prezydenta Czaskowskiego na korki...Zawężanie ulic...To nie żart !
                    Zawęża się ulice i z dwóch pasów robi jeden plus ścieżka rowerowa...
                    No i miejsca do parkowania - zamiast zrobić ich jak najwięcej robi się ich coraz mnie zupełnie jaby specjalnie utrudniali życie kierowcom...
                    Dziś stolica to jeden wielki wykop i budowa - Wszędzie wykopy remonty - Nic nie jest skoordynowane i mamy w jednym czasie takie rzeczy jak: Remont trasy Łazienkowskie plus budowa (durny pomysł) lini tramwajowej na Wilanów plus remont lini ciepłowniczych w całej Warszawie...Do tego narobili bus-pasów i robią dalej ...
                    Codziennie stolica stoi w korkach a pan prezydent zadowolony występuje w telewizji i gada głupoty...
                    • avatar
                      FunkyKoval
                      0
                      Jeżeli chodzi o Poznań to mogę z @autorem podyskutować bo pracuję tutaj już dobre 30 lat, wcześniej kończyłem szkoły i uczelnie też w Poznaniu a dojeżdżam 50 km do Poznania do pracy obecnie.
                      Pierwsza rzecz to nie jest za dużo samochodów tylko byle kto zostaje włodarzem miasta i tak jest od lat.
                      Druga sprawa - pracuję w jednym z wielkich biurowców w centrum miasta, w tych biurowcach (we wszystkich) brakuje wind towarowych, brakuje ramp i miejsc postojowych dla rozładunku i załadunku, brakuje też miejsc parkingowych a nasz "zielony" Prezydent miasta wyłącza z ruchu kolejne pasy w centrum, przeznaczając je dla ruchu rowerowego. Ot taka lewacka radosna twórczość, uszczęśliwianie ludzi na siłę - "szczęście ludu pracującego miast i wsi naszym celem". Jak ruch rowerowo - hulajnogowy się tam odbywa to trzeba zobaczyć bo mimo wydzielonych pasów i tak rowerzyści i użytkownicy hulajnóg jeżdżą gdzie i jak popadnie.
                      Prezydent Poznania powinien znać statystyki, które co roku nawet radio podaje a które mówią, że dramatycznie spada ilość mieszkańców miasta Poznania, bo wyprowadzają się na peryferie - to daje do myśłenia, samo miasto do mieszkania jest nieatrakcyjne, brakuje wielu rzeczy a nadto parkingów i porządnych ciągów komunikacyjnych dla samochodów aby szybko doejchać i wyjechać z centrum.
                      Już 30 lat temu powinna wielka maszyna przewiercić się pod miastem z północy na południe i ze wschodu na zachód i wydrążyć podziemne autostrady "lecące" przez centrum miasta - pod miastem i mające wyloty w centrum oraz na peryferyjnych osiedlach.
                      Prezydent miasta i jego urzędnicy jedną reką likwidują pasy ruchu, drugą podpisują zgody na wielkie budowy biurowców - wieżowców w samym centrum miasta, dla nich nie ma parkingów, proszę nie pisać, że korpo daje miejsca i zgody, bo w naszym biurowcu mamy tyle miejsc, że ledwo dla menadzerów ze służbowymi autami starcza. Nie ma miejsc dla interesantów i gości firmy, korzysatmy na biezaco z tego, że nie ma obecnie wszystkich pracowników w biurze i z uprzejmości ochrony budynku, która na bieżąco monitoruje ruch.
                      "Andersia", "Maraton" czy nowe biurowce już zbudowane czy budowane właśnie na terenie byłego PKS-u to kolejne tysiące samochodów, które gdzieś musza się podziać.
                      Pod budynkiem 4 kondygnacyjnym "Andersia" gdzie każde piętro to bez mała 3 tys. m2
                      + drugi budynek "Andersia Tower" z kilkunastoma kondygnacjami, mamy dwa podziemne piętra na postoje samochodów + pomieszczenia gospodarcze dla o
                      • avatar
                        piotr.potulski
                        0
                        Nie stać mnie na jazdę komunikacją miejską. Dojazd do pracy samochodem ~30 minut (unikam godzin szczytu), komunikacja miejska 90 minut. 2 godziny dziennie zysku. = 40 godzin miesięcznie.
                        • avatar
                          uraharu
                          -1
                          Komunikacja miejska hehe ;) nie dziękuje, jazda z patusami, żulami i menelami w małym pomieszczeniu na zasikanych i zakupcianych fotelikach, dotykając pełnych bakterii poręczy i przycisków - takie wrażenia tylko dla masochistów. Dojeżdżałem do pracy 6km tramwajem, nie chciałbym wracać do tego okresu. Latem rower, zimą samochód.
                          • avatar
                            ophiuchus
                            -2
                            A wystarczy zmienić znajomego co nie mieszka w centrum i dalej można jeździć samochodem. No ale wtedy nie byłoby tych przemyśleń ;)
                            • avatar
                              skrzypek281
                              -2
                              Skoro nie zaparkujesz o 16stej znaczy że ktoś inny zaparkował wcześniej - wniosek samochód nadaje się do miasta bo ktoś z tych miejsc korzysta.
                              • avatar
                                chrispata
                                -20
                                Te Jankowski dupnij se gorzale bo zaczynasz gwiazdorzyć.
                                Narzekosz tak ze jeszcze ci się słabo zrobi i dostaniesz zawału i wylądujesz dwa metry pod ziemia przedwcześnie.