• benchmark.pl
  • Gry
  • Session: Skate Sim przypomniało mi, że deskorolka wymaga cierpliwości. To symulator, na który być może czekaliście
Session: Skate Sim przypomniało mi, że deskorolka wymaga cierpliwości. To symulator, na który być może czekaliście
Gry

Session: Skate Sim przypomniało mi, że deskorolka wymaga cierpliwości. To symulator, na który być może czekaliście

przeczytasz w 5 min.

Wiesz jak na deskorolce zrobić Ollie (podskok)? A chcesz się nauczyć? Jeśli tak, to Session: Skate Sim, sprawi, że trzymając pada będziesz czuł się niemal jak stojąc na blacie. Tylko uważaj, bo nie będzie łatwo. Ale jeśli szukasz prawdziwego symulatora to ten Cię zadowoli.

Symulacyjne podejście do zręcznościowych sportów

Fani deskorolki mogą mieć sporo powodów do radości za sprawą wysypu gier o tej tematyce. Szczerze, jestem zdziwiony aż takim bogactwem na rynku. Umówmy się, że skateboarding nie jest szczególnie popularnym sportem, a już na pewno nie dorównuje piłce nożnej czy koszykówce, które to przecież co roku dostają swoje gry pokroju NBA 2K23 czy FIFA 22. 

Tymczasem obecnie niespodziewanie mamy w czym wybierać. No bo na rynku jest i odświeżony Tony Hawk's Pro Skater 1+2, który na półki sklepowe trafił jakiś czas temu, i Skater XL, i „ultrazręcznościowe” OlliOlli World, któremu do świetności zabrakło naprawdę niewiele. A to przecież jeszcze nie koniec. Mamy też projekt EA nazywający się enigmatycznie „skate.”, nad którym wciąż trwają pracę. No i Session: Skate Sim, którego finalna wersja właśnie ląduje na cyfrowych półkach sklepowych, po ponad 3 latach wczesnego dostępu.

Wybór tytułu zależy od tego jakich emocji oczekujemy. Session: Skate Sim to rasowy symulator, który oferuje dużą dawkę realizmu, sporo opcji konfiguracyjnych i… niewiele ponadto. Nie znaczy to jednak, że nadaje się tylko dla deskorolkowych maniaków. Niedzielny grach też może się nieźle bawić, o ile tylko podejdzie do tej gry z odpowiednim nastawieniem.

Dwie nogi jak dwie gałki kontrolera

Tak, tak, Session: Skate Sim wyszło w końcu z kilkuletniej fazy wczesnego dostępu i można się w nim bawić na komputerach, a także konsolach PlayStation 4 i 5 oraz Xbox One i Series X|S. Jednak nawet jeśli planujecie pobrać grę na PC, ważna uwaga – bez pada nawet nie podchodźcie. Twórcy proponują tu bowiem interesujące sterowanie, bardzo zbliżone do tego ze Skater XL, do którego analogowe gałki są po prostu niezbędne.

Szybkie pytanie do graczy konsolowych: jeśli chcecie aktywować sprint postaci, to który przycisk odruchowo naciskacie? Zgaduję, że będzie to prawy spust. W Session: Skate Sim będzie to jedno z przyzwyczajeń, które trzeba wykorzenić, jeśli nie chcecie skończyć leżąc na ulicy, z deską odjeżdżającą w siną dal. Tutaj triggerami zmienia się kierunek jazdy, jeden z przycisków (X na DualShock) służy do odpychania, a gałki… odpowiadają za ruch każdej z dwóch nóg.

Session - jazda na desce

Jeśli już przestawimy swój mózg na to niecodzienne sterowanie to okaże się, że wszystko jest jak najbardziej intuicyjne. Każdy, kto choć raz wykonał Ollie na deskorolce, wie, że do podskoku trzeba najpierw wysunąć tylną nogę na „ogon” deski, a potem drugą przesunąć do „nosa”. Oczywiście liczy się też tempo, siła i kierunek nacisku, ale finalnie powinno udać nam się poderwać blat w powietrze. I właśnie takie detale są w Session: Skate Sim dobrze odczuwalne

Co ważne, w odróżnieniu od Skater XL, jeśli zmienimy pozycję (poprzez dwukrotne uderzenie w trigger) i będziemy jechali na tzw. switchu, odwróci się także ułożenie nóg. Brzmi skomplikowanie? No to mam dwie dobre wiadomości. Pierwsza jest taka, że jak już się przyzwyczaimy, to jest to naturalne. Druga to ta, że jedną z największych zalet Session: Skate Sim jest ogromna ilość opcji konfiguracyjnych, w tym także sterowania. 

Możemy więc zdecydować, że jedna z gałek będzie odpowiadać zawsze za ruch tylnej nogi, niezależnie od pozycji skatera. Mamy też możliwość ustawienia kontrolera jak w Skate 3, gdzie skręcamy lewym analogiem, a triki wykonujemy wyłącznie prawym. Jest wtedy lekko, prosto i przyjemnie. Tylko umówmy się, nie o to w prawdziwym symulatorze chodzi.

Session - wykonywanie trików

Session - nagrywanie trików

Muszę przyznać, że takiej palety opcji w Session: Skate Sim się nie spodziewałem. Twórcy mogli oddać nam gotowy produkt zgodny z własną wizją, a mam wrażenie, jakby pozostawili do naszej dyspozycji część narzędzi deweloperskich, pozwalając użytkownikom na sporą dowolność. Sami zadecydujemy czy ubranie i deska mają mieć wizualne zniszczenia, a także czy po ulicach powinni chodzić piesi oraz jak duża ma być grawitacja na mapach

A to tylko część przykładów na dostosowywanie symulatora do indywidualnych preferencji. Szkoda jedynie, że kilka opcji (jak łapanie dechy, czyli „graby”) jest opatrzonych informacją o „wersji eksperymentalnej” i możliwych błędach. Myślałem, że takie rzeczy będą mieć miejsce tylko we wczesnym dostępie, ale mam nadzieję, że wkrótce twórcy dopracują wszystkie elementy.

Session -poruszanie się po mieście

Najważniejsze to mieć coś do roboty

Jedną z największych bolączek jakie odczuwałem przy zabawie w bardzo podobnym Skater XL było to, że poza kręceniem trików i ewentualnie nagrywaniem powtórek nie miałem zbyt wiele do zrobienia. W Session: Skate Sim przyświecać nam będzie bardzo podobna motywacja do zabawy. Naszym celem jest eksploracja miasta (9 map w obrębie Nowego Jorku i 2 w Filadelfii), odnajdywanie dobrych miejsc do najbardziej wymyślnych trików i realizowanie swoich pomysłów.

Tym razem jednak na starcie dostajemy jako-taką fabułę. Wita nas znajomy ze starych czasów, który pamięta jak razem kręciliśmy triki, a teraz wprowadza nas z powrotem w świat skateboardingu po naszej kontuzji. To bardziej samouczek niż oś fabularna, ale dobrze, że jest. Szkoda tylko, że nie można swobodnie przełączać się między kolejnymi lekcjami i zaliczać ich na dowolnym miejscu mapy. Momentami można się sfrustrować, gdy nie wychodzą najbardziej podstawowe ruchy, ale dla niektórych to właśnie jest piękno tego sportu – „katowanie” sztuczek, aż opanujemy je do perfekcji.

Session - mapa Nowego Jorku

Do tego, twórcy Session: Skate Sim zadbali o wyzwania, w tym dzienne i tygodniowe, za których zaliczenie przewidziana jest wirtualna gotówka. Za tę zaś nabędziemy elementy kosmetyczne, czyli ubrania dla postaci lub papier na deskę i kolorowe blaty. Ważniejsza jest jednak zmiana sprzętu, takiego jak nowe trucki czy koła. Ich wymiana i regulacja naprawdę sprawiają, że jeździ się inaczej. To olbrzymia zaleta i tylko wzmacnia poczucie, że jesteśmy w dobrze zrobionym symulatorze.

Martwi mnie jednak brak wieloosobowego trybu sieciowego, który w konkurencyjnym Skater XL jest i ma się dobrze. Tu możemy za to zaprosić znajomych do lokalnej zabawy w takich mini-grach jak S.K.A.T.E. gdzie na zmianę ustalamy triki i staramy się je powtórzyć – a jeśli nam się nie uda, zgarniamy „karną” literkę. Przyznaję, że gra nie zawsze dobrze odczytuje triki, bo parę razy starałem się powtórzyć najprostszy ruch sam po sobie i choć wydawało mi się, że wszystko robię dobrze, nie zaliczałem części prób.

Session - różne rodzaje kółek

Session - ubrania

Session: Skate Sim – czy warto kupić?

Ostatnią z zalet, która niejako przekłada się na kształt gry jest oprawa audiowizualna. W odróżnieniu od Skater XL (tworzony na Unity), za grafikę i fizykę w Session: Skate Sim odpowiada Unreal Engine. Dzięki temu tekstury i otoczenie są nieco bardziej „brudne” i realistyczne niż u konkurencji. Niestety, fizyka postaci sprawia, że po upadku modele zachowują się jak szmaciane lalki z gier sprzed dekady. Najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. Dobrze chociaż, że ścieżka dźwiękowa stoi na wysokim poziomie. Nie mamy tu co prawda punk-rockowych hitów z serii Tony Hawk’s Pro Skater, ale i tak jest bardzo dobrze, na tyle na ile pozwał niewielki budżet na licencje.

Session: Skate Sim jest więc świetnym symulatorem dla fanów deskorolki. Jeśli miałbym wybierać pomiędzy nim, a Skater XL, brałbym Session. Jeśli jednak masz już drugi z tytułów, nie spodziewaj się tu rewolucji. Z pewnością drugie życie da grze społeczność moderów, przygotowująca chociażby nowe, interesujące mapy. Nie licz jednak na to, że w Session: Skate Sim dostaniesz misje, fabułę czy licznik punktów, jak w tytułach zręcznościowych. To zabawa dla cierpliwych skaterów, którzy czerpią radość z katowania trików i ich nagrywania. Session: Skate Sim to świetny symulator, ale dla dość wąskiego grona graczy. Jeśli czujesz, że do niego należysz, to z pewnością się nie zawiedziesz.

Session - jazda na desce

Ocena gry Session: Skate Sim

  • dobrze odzwierciedlone wykonywanie trików
  • świetne opcje sterowania z przypisaniem nóg do analogów
  • miasto dostsowane pod robienie sztuczek
  • duża liczba wirtualnego sprzętu, który wpływa na czucie deski
  • olbrzymia ilość opcji konfiguracyjnych
  • bardzo dobry tryb nagrywania filmów
     
  • nie dla fanów prostych gier zręcznościowych
  • trzeba cierpliwości, żeby opanować triki
  • mało żróżnicowane podstawowe mapy
  • niewielka ilość zadań i misji

Ocena końcowa

72% 3.6/5

  • Grafika:
    • 3.0 / Zadowalający
  • Dźwięk:
    • 4.0 / Dobry
  • Grywalność:
    • 3.5 / Zadowalający plus

Grę Session: Skate Sim na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy za darmo od firmy Dead Good PR reprezentującej wydawcę

Komentarze

1
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Rurek
    0
    Recka ma kilka baboli.
    Sterowanie ze skate 3 i graby zostały usunięte.

    Zabrakło informacji o tym, że możemy też wykonywać zadnia historyczne.

    Mamy, dostęp do primo, casper i lip tricków.
    Dodatkowo dostaliśmy mapę San Francisco i dwa skateparki ale tylko w dlc.

    Właśnie trudność tej gry i jej realizm jest jej największą wada i zaletą. To produkty który wręcz idealnie trafia do wąskie grupy odbiorców.

    Nie jest to prosta gra trafiająca do wszystkich. Jeżeli ktoś kuma deskę i nauczy się tej gry to będzie z niej czerpał prawdziwy fun.

    Gra jest tak nudna jak deskorolka. Fajnie wygląda triki i efekt końcowy. Sam proces i trening to droga przez mękę. To jak wciągająca jest ta gra zaobserwujemy gdy złapiemy się na tym, że od godziny próbujemy wykonać jakis tam przejazd :)