Gry

Przetrwają tylko najsilniejsi

przeczytasz w 2 min.

Ważnym, jeśli nie najważniejszym elementem Spore jest wzrost i ewolucja. Nasza mała komórka zbierając określony pokarm, rozłupując kolejne meteoryty czy też polując na przeciwników, otrzymuje nowe elementy i punkty DNA, które po znalezieniu partnera, pozwolą jej na przesunięcie się wyżej w drabinie ewolucji. Wtedy po raz pierwszy przedstawiony nam zostaje osławiony edytor stworów, znany głównie dlatego, że od jakiegoś czasu gościł już na półkach sklepowych w formie interaktywnego dema. Muszę powiedzieć, że bardzo mnie cieszy, że oparłam się pokusie i zdecydowałam na przetestowanie tego wynalazku dopiero w samej grze, efekt naprawdę jest piorunujący. Przy pomocy prostych i wygodnych narzędzi możemy wpływać właściwie na każdy element fizjonomii naszej istoty. Edytor ten, podobnie jak większość narzędzi dostępnych w Spore, jest bardzo intuicyjny i tak prosty w obsłudze, że każdy sobie z nim poradzi. Nawet takiemu antytalenciu jak ja, udało się stworzyć z dość prostych elementów, fajnego i unikatowego potwora.

Warto wspomnieć, że wszystko, co stworzymy w grze, automatycznie zapisywane jest w globalnej bazie danych Spore. Przez co bardzo możliwym jest, że nasza mała kreacja pojawi się gdzieś na jakiejś innej planecie, u jakiegoś innego gracza, po drugiej stronie kraju. Bardzo fajny to pomysł, bo gwarantuje, że pula nowych gatunków nigdy się nie wyczerpie, a z każdą kolejną grą spotkamy coś nowego i wartego uwagi. Bezpośrednią konsekwencją tego pomysłu jest tak zwana Sporepedia, czyli interaktywny katalog wszystkich stworów, planet, układów słonecznych i gwiazd, które nasz gatunek odwiedzi w czasie swojej podróży. To jednak nie koniec, bo założeniu własnego konta, gracz może również publikować własne dzieła w Internecie ku uciesze widzów, jak również wykorzystać projekty innych graczy w swojej kampanii. Wystarczy tylko zapisać wybrany obrazek stwora na dysku i potem zaimportować go do gry. Program wszystkie detale załatwi za nas. Prosta i wygodna obsługa, czyni ze Sporepedii przyjemny dodatek.

Trudno właściwie wyjaśnić dlaczego, ale gra niesamowicie wciąga. Przez pierwsze kilka godzin, naprawdę trudno się od tego kolorowego świata oderwać. Biegamy po olbrzymiej planecie, nawiązujemy nowe znajomości czy też doprowadzamy do wyginięcia kolejnych ras, a z każdym działaniem dostajemy coraz to więcej nowych elementów i punktów DNA do wykorzystania w edytorze. Nasz stwór zmienia się, staje się większy, silniejszy, rosną mu dodatkowe kończyny, przekształca swoje odnóża w palczaste, podobne do rąk chwytaki, rosną mu skrzydła. Te działania to nie tylko zmiany kosmetyczne. Każdy nowy element wzbogaca szereg kilku statystyk, które przydać się mogą w interakcjach z innymi gatunkami lub w polowaniu na nie. Zdobne grzywy pomagają w oczarowaniu sąsiadów, podobnie jak niektóre kształty pyska ułatwiają śpiewanie. Stwór z silnymi i długimi nogami będzie lepiej tańczył i biegał, a pazurzaste łapy uczynią z niego idealnego łowcę.

Problemy zaczynają się, kiedy okazuje się, że oprócz tych paru prostych czynności, Spore niewiele ma do zaoferowania w kwestii rozgrywki. Bardzo szybko orientujemy się, że gra zmusza nas do powtarzania w kółko tych samych działań, aż w końcu wypełni się pasek postępu i udostępniona nam zostanie kolejna faza ewolucji. Kolekcjonowanie nowych elementów i zdobywanie znajomych jest interesujące przez pierwsze dwie godziny, kolejne dwie to już ciężka mordęga. Ciągłe świergolenie, piszczenie i tańczenie stworów zaczyna irytować, a bezmyślne atakowanie każdego stwora w okolicy jest po prostu nużące. Nawet edytor powoli traci swój urok, bo choć przyjemnie jest w nim dłubać, to po jakimś czasie zostaniemy zatrzymani przez blokadę. Nasz gatunek można tylko "skomplikować" do pewnego poziomu, a po osiągnięciu tego pułapu już właściwie nie warto z edytora w ogóle korzystać. Powoli zaczynają się uwidoczniać pewne niedociągnięcia tego narzędzia, a z czasem staną się one jeszcze bardziej uciążliwe.