Gry

Wszechświat na ekranie monitora

przeczytasz w 1 min.

Już od pierwszych minut gry, Spore porywa niesamowitym klimatem, piękną stylistyką i prostym, niemal banalnym do opanowania interfejsem. Naszą długą podróż przez wieki zaczynamy w morzu, jako maleńka, zapewne nie większa niż ziarnko piasku, komórka. Rozwijająca się na jednej z siedmiu różnych planet do wyboru. Przez następne fazy gry wyrosną nam nóżki, przekształcimy swoje ciało aby lepiej oprzeć się drapieżcom w fazie stwora, nauczymy się korzystać z prostych narzędzi w fazie plemienia, zbudujemy niepokonane imperium w fazie cywilizacji i w końcu wyślemy pierwszego stwora w kosmos. Na razie jednak nie mamy więcej niż kilka nanometrów, a wokół aż roi się od przeciwników chętnych do przerobienia nas na miazgę.

Z tego powodu już na samym początku zabawy musimy zdecydować czy nas przyszły stwór będzie mięsożercą, czy też może roślinożercą. Wpływa to nie tylko na to, jaki rodzaj pokarmu będzie nas interesował, ale właściwie uwarunkowuje dalszy przebieg gry. Mięsożercy oprócz polowania na inne gatunki będą starali się zdominować sąsiadów w fazie plemiennej, a ich cywilizacja będzie miała podłoże militarne. Roślinożercy natomiast, bardziej polegać będą na nawiązywaniu kontaktów z innymi rasami i budowaniu przymierzy w fazie plemiennej. Ich cywilizacja może z kolei obrać drogę gospodarczą lub religijną.

Gra zakłada też możliwość grania wszystkożercą, ale tak naprawdę nie wpływa to znacznie na sposób rozgrywki. Oprócz tego, że mamy do dyspozycji większy wachlarz pokarmów i tak w zależności od okoliczności zostaniemy zakwalifikowani, w dużym skrócie, jako agresor lub dyplomata. Wielka to szkoda, bo decyzja podjęta już na początku, pokutować będzie do samego końca gry. Chociaż w połowie rozgrywki jako mięsożerca miałam ochotę na zmianę taktyki i nawiązywanie kontaktów drogą gospodarczą, nie pozostawiono mi takiej możliwości. Większość moich sąsiadów nastawionych była do mnie agresywnie, co właściwie zmuszało mnie do ciągłej walki.