Gry

Nie tak Ciemna Strona Mocy. (wideo 2)

przeczytasz w 2 min.

Główne zastrzeżenia mam do warstwy fabularnej gry, która nie wyjaśnia do końca wszystkich zapoczątkowanych wątków, w niektórych momentach wydaje się też wręcz oderwana od wydarzeń znanych nam z czwartej części gwiezdnej sagi. Co prawda fabułę gry uzupełnia i prostuje wydana u naszych sąsiadów „zza oceanu” książka Sean’a Williamsa pod tym samym tytułem, to jednak nie można zakładać, że każdy gracz sięgnie również po powieść tylko po to, aby dowiedzieć się o co tak naprawdę tutaj chodzi.

Główne postacie występujące w grze zostały całkiem nieźle zarysowane choć nie do końca wiadomo co tak naprawdę nimi kieruje i jakie są relacje pomiędzy nimi. Wątki te wyjaśnia wspomniana powyżej książka Seana Williams’a.
Starkiller i Juno

Dobrze, że chociaż sama historia Starkillera w miarę trzyma się przyjętego kanonu. Brakuje tu jednak ukazania jakiegoś ściślejszego powiązania naszego bohatera z innymi występującymi w grze znanymi postaciami takimi jak choćby Bail Organa czy księżniczka Leia. Aktualnie wydają się one pełnić role statystów w całej opowiedzianej historii.

Robot Proxy potrafiący przybierać kształty innych postaci, który towarzyszy nam podczas całej gry to niewątpliwie najciekawsza postać w opisywanego tytułu. Jego główne zadanie polegające na próbie zgładzenia nas w czasie wielu realnych ataków nie przeszkadza mu stanowić wsparcie dla naszego bohatera.

Dla niektórych graczy sporą wadą gry może być stosunkowo krótka rozgrywka. Na średnim poziomie trudności ukończenie najnowszej odsłony gwiezdnej sagi zajmuje kilka wieczorów. Mnie zajęło to jakieś 12 godzin zabawy, a muszę zaznaczyć, że starałem się znaleźć wszystkie poukrywane w grze holocron’y (urządzenia służące zarówno Jedi jak i Sithom do przechowywania danych) będące tutaj czymś w rodzaju bonusów. Niestety gra nie zawiera trybu wieloosobowego, który mógłby w pewien sposób przedłużyć zabawę.

Kolejnym problematycznym elementem gry jest sztuczna inteligencja przeciwników. Podniesienie poziomu trudności gry nie oznacza nagłego przypływu inteligencji naszych adwersarzy, a jedynie zwiększenie mocy ich broni.

Każda walka z bossem kończy się sekwencją przycisków, które kolejno musimy nacisnąć w odpowiednim momencie co pokazane jest na ekranie. Są to tzw. Quick Time Events.

Realizacja walk z groźniejszymi przeciwnikami (bossowie) przy wykorzystaniu Quick Time Events ma swoje dobre i złe strony. Dobre są takie, że końcówka walki może być znacznie bardziej imponująca niż to na co pozwalałby zwykły sposób rozgrywki. Złe – po pewnym czasie walka staje się bardzo schematyczna, gdyż znamy już wszystkie możliwe zakończenia i jesteśmy na nie przygotowani.

Do kategorii defektów zaliczyć można mało intuicyjne menu występujące w grze oraz czas potrzebny na załadowanie gry i poszczególnych jej etapów. Co ciekawe wszystkie przejścia do menu poprzedzane są trwającymi po kilkanaście sekund ekranami wczytywania i to nawet w momencie zainstalowaniu gry na dysku konsoli w przypadku Xbox’a 360 (w wersji PS3 efekt ten również występuje).

Wszystkie menu w grze wyglądają dość topornie, wręcz przedpotopowo.

Zdobyte podczas awansu postaci na wyższy poziom doświadczenia punkty możemy spożytkować odblokowując kolejne zdolności pasywne (np. większa odporność na obrażenia), umiejętności korzystania z mocy czy też bardziej efektywne kombosy.

W grze mamy również wpływ na wygląd miecza(kolor kryształu) i jego zdolności specjalne, a także możemy wybrać dowolny kostium dla naszego bohatera (wcześniej odblokowany lub kupiony za pośrednictwem usługi Xbox Live Marketplace lub PSN).

Wszystko razem powoduje, że trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcom, pomimo przekładania premiery gry zabrakło czasu na doszlifowanie swojej produkcji