• benchmark.pl
  • Gry
  • A gdyby Cyberpunk 2077 nie wypalił? Najczęstsze błędy twórców i wydawców gier
A gdyby Cyberpunk 2077 nie wypalił? Najczęstsze błędy twórców i wydawców gier
Gry

A gdyby Cyberpunk 2077 nie wypalił? Najczęstsze błędy twórców i wydawców gier

przeczytasz w 7 min.

Wszyscy trzymamy kciuki za nowe RPG od CD Projekt RED. Ale co, jeśli Cyberpunk 2077 okaże się klapą? Na przykładach najczęstszych błędów, jakie w przeszłości popełniali twórcy i wydawcy gier, zastanawiamy się, co może pójść nie tak.

Cała Polska kibicuje Cyberpunk 2077

W tym stwierdzeniu nie ma chyba krzty przesady. Wiedźmin 3: Dziki Gon stał się naszym dobrem narodowym, dla wielu cenniejszym niż wszystkie wydania Pana Tadeusza i dyskografia Chopina. Nic więc dziwnego, że z Cyberpunk 2077, nowym dziełem CD Projekt RED, wiążemy równie duże oczekiwania. Pewnie, niech Polacy znów zawojują świat! W piłce nożnej nam nie idzie, więc chociaż w grach dajmy innym do wiwatu.

Cyberpunk 2077 - Voodoo Boys

Tymczasem premiera Cyberpunk 2077 została przesunięta na wrzesień, co wzbudziło w nas pewne wątpliwości i niepokój. Dlaczego tak późno? Czy z grą coś jest nie tak? Czy to tylko kwestia ostatnich szlifów czy może chodzi o poważniejsze problemy? Dla ukojenia nerwów wracamy do materiałów promocyjnych, szukamy odpowiedzi w awiatorach Reevesa i trzymamy kciuki tak mocno, że krew już do nich nie dopływa.

Wiemy przecież z doświadczenia, że nawet „pewniaka” da się zepsuć. Jest na to milion sposobów. Dlatego prześladowani wizją klęski REDów przypominamy sobie, jakie błędy twórcy i wydawcy gier popełniali najczęściej. Oto lista tych wtop, porażek, potknięć… Mówiąc dosadnie, najróżniejszych sposobów na spie*dolenie sprawy…

Każdy Cyberpunk 2077 ma swój dzień

Zacznijmy od błędu zupełnie trywialnego, który niejedną produkcję już pogrzebał i chociaż Cyberpunk 2077 raczej nie dotyczy, trzeba go też brać pod uwagę. Otóż zdarza się, że dany tytuł jest naprawdę dobry, pierwsza klasa. Starczy go tylko wysłać do sklepów, ustawić na półce i będzie się sprzedawał jak świeże bułeczki. Udało się uniknąć wszystkich pułapek procesu produkcyjnego, można w zasadzie odetchnąć z ulgą, aż tu nagle… Przychodzi mail od wydawcy – data premiery będzie tego i tego dnia. A przecież nie każdy dzień jest tak samo dobry.

Jeśli chodzi o oczekiwania graczy, Cyberpunk 2077 znajduje się więc w piekielnie trudnym położeniu. Sukces Wieśka narobił nam nie lada apetytu, a zwiastuny z Keanu Reevesem i innymi atrakcjami dodatkowo podniosły poprzeczkę.

I tak na przykład w roku 2016 Electronic Arts postanowiło wydać na świat Titanfall 2, kontynuację mocno niedocenianej strzelaniny sieciowej z 2014 roku. „Dwójka” miała wreszcie zgarnąć cały ten splendor i sławę, której gracze dosyć niesłusznie poskąpili „jedynce”. Wszystko było na dobrej drodze – przygotowano solidną kampanię, zadbano o oryginalny system gry wieloosobowej… A koniec końców Titanfall 2 spotkał los podobny do jego poprzednika (w każdym razie tak było zaraz po premierze). Jakim cudem?

Titanfall 2 - roboty

Zawiniła wymuszona przez wydawcę data premiery. Błahostka, ale brzemienna w skutkach! Albowiem Titanfall 2 ukazał się 28 października 2016 roku. Nic Wam nie mówi ta data? Nie wygląda na szczególnie trefną? Dodajmy więc dwie inne: 21 października i 4 listopada tego samego roku. To kolejno terminy, w których ukazał się Battlefield 1Call of Duty: Infinite Warfare (również w edycji zawierającej Call of Duty: Modern Warfare Remastered).

Wciśnięty między tych dwóch, nomen omen, tytanów strzelanin Titanfall 2 zwyczajnie nie mógł znaleźć dla siebie miejsca na rynku. Portfele graczy nie są przecież bezdenne i trzeba wybierać, w co zainwestować ciężko zarobioną mamonę.

Co gorsza, obaj konkurenci byli adresowani w zasadzie do tej samej grupy odbiorców – wielbicieli sieciowych strzelanin. W tej nierównej walce wygrały lepiej rozpoznawalne marki, a kwestia jakości wykonania produktu grała drugie skrzypce.

Battlefield 1

Podobny los, zresztą w tym samym roku, spotkał inną strzelaninę nastawioną na wieloosobową zabawę. Chodzi o Battleborn. O ile Titanfall 2 jeszcze jako tako się wybronił, bo jest jednak świetnie zrobioną grą, o tyle ten drugi tytuł, nie tak rewelacyjny, wylądował w growym limbo – zapomniany, porzucony, najpierw trwale przeceniony do kwoty nędznych parudziesięciu złotych, później wycofany ze sprzedaży, a teraz czeka już tylko na wygaszenia swoich serwerów.

Battleborn ujrzał światło dzienne 3 maja 2016 roku. Zaledwie trzy tygodnie później, bo 24 maja odtrąbił swoją premierę Overwatch. Co tu dużo mówić, gracze nie zamierzali stawiać na nieznanego zawodnika i rozbili skarbonki dopiero na zakup hitu od legendarnego Blizzarda

Na domiar złego twórcy Battleborn, świadomie lub nie, zaprojektowali rozgrywkę w bardzo podobny sposób, a nawet utrzymali ją w zbliżonej estetyce do Overwatch. Dostaliśmy więc dwóch bliźniaków, z których silniejszy pożarł słabszego. Jak widać, trzy tygodnie wyprzedzenia to trochę za mało, żeby zwyciężyć z jednym z najoryginalniejszych FPS-ów ostatnich lat.

Battleborn jako przykład złej daty premiery

Czy podobny los może spotkać Cyberpunk 2077? Na razie jest to mocno wątpliwe. 17 września (o ile ta data się sprawdzi) jest obciążony w Polsce historycznymi konotacjami, ale to akurat w żaden sposób nie zagraża nowemu erpegowi REDów. Poza tym każdy tytuł, który zdecyduje się „sąsiadować” z Cyberpunk 2077 będzie się musiał liczyć z ostrą rywalizacją.

Chyba, że we wrześniu 2020 roku pojawi się też GTA 6 i Baldur’s Gate III. Scenariusz w zasadzie nieprawdopodobny, ale nawet, gdyby się spełnił, to i z tego starcia Cyberpunk 2077 może wyjść obronną ręką. 

Cyberpunk 2077 - motocykl

Cyberpunk 2077 wyłazi z lodówki

Znacie ten stary żart o temacie tak popularnym, że aż strach otworzyć lodówkę, żeby i tam go nie znaleźć? Z Cyberpunk 2077 jest podobnie. Pierwszy zwiastun nowego RPG twórców Wieśka ukazał się aż siedem lat temu. Od tamtej pory nasze oczekiwania były pompowane kolejnymi materiałami promocyjnymi i niusami, aż rozrosły się do niewiarygodnych rozmiarów. A to najlepszy sposób na katastrofę…

W pewnym momencie nadzieje pokładane w oczekiwanym tytule bywają tak ogromne, że jakkolwiek będzie wyglądał finalny produkt, i tak rozczaruje. Chyba najlepszym przykładem takiej „samozagłady” jest historia No Man’s Sky.

Symulator astronauty, który podróżuje przez niemal nieskończony, proceduralnie generowany wszechświat, został oficjalnie zapowiedziany w 2014 roku, a w ręce graczy trafił dwa lata później. Ale ten okres w połączeniu z szalenie atrakcyjną koncepcją wystarczył, żeby No Man’s Sky stało się legendą jeszcze przed swoimi narodzinami.

No Man's Sky jako przykład niespełnionych obietnic

Kiedy więc wreszcie w 2016 roku tytuł został wydany, przez growy świat przetoczyło się pełne rozczarowania westchnienie. Okazało się bowiem, że wykonanie nie dorasta do pięt awangardowemu zamysłowi. I chociaż produkcja Hello Games do złych nie należała, zgarnęła baty za niezrealizowane obietnice. 

Później ją połatano i ulepszono, a nawet dodano wersję VR, tak że w 2020 roku No Man’s Sky jest dużo lepsze, niż kiedykolwiek wcześniej. Ale i tak nie udało się nadrobić owego złego pierwszego wrażenia. Murowany hicior okazał się więc całkiem dobrą produkcją, którą rzesze graczy omijają, a w każdym razie nie wpisują na listę growych priorytetów, bo albo już raz się do niej zrazili, albo nie załapali się na tę pierwszą falę „hype’u”.

No Man's Sky 2020 nie przypomina już dawnej  gry

Podobnie sprawy się miały z pierwszym Watch Dogs od Ubisoftu. Co to miała być za gra! Szkoda, że znowu rzeczywistość nie przystawała do przedpremierowych fantazji. Chociaż akurat w tym przypadku twórcy zawinili srogo. Po raz pierwszy w historii wirtualnej rozrywki tak znacząco ścięli grafikę względem tego, co prezentowali na zwiastunach.

Co ciekawe, Wiedźmin 3: Dziki Gon też finalnie mógł popisać się gorszą oprawą wizualną niż ta, którą obiecywano na pierwszych materiałach. Jednak REDom jakoś się upiekło, bo i gra była arcydziełem, i gracze już trochę przywykli do takich zabiegów.

Jeśli chodzi o oczekiwania graczy, Cyberpunk 2077 znajduje się więc w piekielnie trudnym położeniu. Sukces Wieśka narobił nam nie lada apetytu, a zwiastuny z Keanu Reevesem i innymi atrakcjami dodatkowo podniosły poprzeczkę. W zasadzie już nie patrzymy na nowe RPG od CD Projekt RED jak na kolejną grę, ale widzimy w niej „tę jedyną grę”. Cytując Gwiezdne Wojny: „You were the chosen one!”. A wiadomo, jak to z wybrańcami bywa… Siłą rzeczy rozczarowują.

Cyberpunk 2077 - haker

Cyb… ber… Cyberpu… Cyberpunk 2077 – coś się zacina, nie?

Jedno z uzasadnień opóźnionej premiery Cyberpunk 2077, jakie krążą po sieci, to słaba wydajność tego tytułu na konsolach. No, i to może być spory mankament! Przypuszczaliśmy wprawdzie, że świecące neonami Night City będzie stanowiło nie lada wyzwanie dla naszych sprzętów, ale też wierzyliśmy, że REDzi mają jakieś technologiczne remedium. Teraz ponownie zaczęliśmy się o to martwić.

W końcu kłopoty z wydajnością to jeden z częstszych problemów, na jakie napotykają twórcy gier. Zwłaszcza, że konsole są, jakie są i mają swoje ograniczenia. Taki na przykład Bloodborne na PS4, mimo że przez wielu okrzyknięty grą roku, a nawet dekady, „śmigał” w jakichś dwudziestu klatkach na sekundę. Jemu akurat uszło to płazem, ale innym już nie.

I problem nie dotyczy tylko konsol, ale czasem też pieców. A niekiedy powstaje na styku jednych i drugich. Dajmy na to, Batman: Arkham Knight na PlayStation 4 i Xbox One jeszcze jakoś sobie poradził, ale już na pecetach poniósł dotkliwą porażkę. 

Batman Arkham Knight na PC to przyklad spartolonego portu

W dniu premiery przygody Mrocznego Rycerza w wersji na komputery osobiste były bowiem w zasadzie niegrywalne. Starczyło przyzwać batmobil, żeby (i tak już średnio płynna) rozgrywka zamieniła się w prezentację z PowerPointa. O przyzwoitej liczbie klatek na sekundę nie było mowy!

Analogiczną wpadkę zaliczył w 2014 roku Ubisoft. Assassin’s Creed Unity trudno było oceniać za fabułę czy mechanikę, bo to, co rzucało się w oczy w pierwszej kolejności to wszechobecne klatkowanie. Do tego dochodziły też bugi w ilościach przemysłowych. 

O ile więc Paryż czasów rewolucji wyglądał świetnie na grafikach koncepcyjnych, o tyle już na ekranach stanowił widok dosyć upiorny. Starczy wspomnieć o przechodniach lewitujących z rozkrzyżowanymi ramionami… Widok jak z „Egzorcysty” - na samo wspomnienie ciarki łażą po plecach!

Assassin's Creed Unity też miał problemy na starcie

Kwestie techniczne to faktycznie chyba najpoważniejsze wyzwanie, z jakim mierzą się REDzi. Jeśli rzeczywiście z ich powodu odraczają premierę, to trudno się temu dziwić. Wiedźmin 3: Dziki Gon jakoś sobie poradził z wydajnością, choć kosztem grafiki. Natomiast dużo gorzej mu poszło z wszelkiej maści błędami. No, cóż, przynajmniej w Cyberpunk 2077 nie będzie Płotki, która lubiła pojawiać się na dachu lub uprawiać dziwaczną końską jogę.

Cyberpunk 2077 na kolanie

Na koniec zostawiliśmy najbardziej oczywisty i karygodny grzech deweloperów. Czasami bywają oni zwyczajnie leniwi. Albo z powodu nadmiernego pośpiechu, albo przekroczonego budżetu, albo zbyt mocno wierzą w sukces swojej produkcji, albo... nie wiadomo czemu! Tak po prostu mają!

Ostatnie miesiące dostarczyły nam przykładu robienia gry „na kolanie” pod postacią Warcraft III Reforged. Tyle już napisano o niewypale Blizzarda, że żal pastwić się nad nim po raz kolejny. Powiedzmy tylko, że naobiecywano dużo, a koniec końców wydano półprodukt. Strategia „I tak kupią!” zawiodła na całej linii.

Trochę inaczej, choć podobnie, rozczarowała nas parę lat temu Mafia III. Kontynuacja bestsellerowej serii o gangsterach zapowiadała się bardzo ciekawie. Akcję przeniesiono w lata 70 dwudziestego wieku, osadzono ją w growej wersji Nowego Orleanu, a głównym bohaterem uczyniono czarnoskórego weterana wojny w Wietnamie. Brzmi nieźle, prawda?

Mafia 3 rozczarowała jakością

I cóż, mógł być z tego hicior, jakich mało, ale autorzy pokpili sprawę. Gra miała premierę w 2016 roku, a grafika wyglądała jak z 2006. Miejscami nawet gorzej. Fizyka obiektów też zawodziła. Wciąż pełno na YouTube filmików z podskakującymi autami i innymi nadprzyrodzonymi fenomenami, które dałyby do myślenia samemu Hawkingowi. Do tego dochodziła też ułomna sztuczna inteligencja przeciwników. A jak gdyby tego było mało, fabuły starczyło na całe dwie godziny rozgrywki. Resztę zapchano powtarzalnymi do bólu zadaniami.

CD Projekt RED pracuje nad Cyberpunk 2077 już od ładnych paru lat, więc trudno ich podejrzewać o partactwo. Poza tym REDzi słyną z tego, że nie spieszą się ze swoimi projektami i lubią je dopracowywać w najmniejszych szczegółach. Ale czy wystarczy im kreatywności, żeby z odysei po Night City zrobić opowieść na miarę epickiego Wieśka? Czy będą mieli dość talentu i umiejętności, żeby scyfryzować skomplikowanego papierowego erpega? Do września musimy wytrzymać w tej niepewności.

Cyberpunk 2077 - Trauma Team

Cyberpunk 2077 – czy REDzi „dowiozą”?

Na to pytanie nie ma oczywistej odpowiedzi. I bardzo dobrze! Cóż to byłby za nudny świat, gdyby brakło w nim niespodzianek? Są wprawdzie takie, których wolelibyśmy uniknąć, ale przecież, gdyby wszystko szło zgodnie z przewidywaniami, Wiedźmin nigdy nie wdarłby się niespodziewanym sukcesem na międzynarodową arenę.

Poza tym należy przede wszystkim pamiętać, że REDzi to po prostu sprawny zespół fachowców. Niby nie trzeba o tym przypominać, ale niekiedy w Internecie znaleźć można komentarze, które utożsamiają polską ekipę z bogami wirtualnej rozrywki. Oto demiurgowie świata gier! Drugich takich nie ma w całej galaktyce!

Może i nie, ale w tych ludzkich kategoriach, nie boskich. Miejmy więc nadzieję, że Cyberpunk 2077 okaże się grą rewelacyjną. Natomiast wcale nie musi być idealna. Dajmy REDom jakiś margines błędu, bo inaczej ta presja ich zmiażdży. O ile już nie zmiażdżyła.

Cyberpunk 2077 na celowniku

Oto co jeszcze może Cię zainteresować:

Komentarze

17
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Konto usunięte
    2
    Jeśli trzeba to niechaj będzie jeszcze rok opóźnienia, ale niechaj ta gra będzie dopracowana, bez błędów krytycznych czy obciętej względem zapowiedzi zawartości.

    Jako wieloletni fan warcraft 3, mało co, a nie kupiłbym pre-ordera reforged. Dobrze zrobiłem, że nie dałem się skusić. Przesunęli premierę o miesiąc, a gra pozbawiona jest tego co było dostępne w klasyku, brak laddera, brak profili, brak custom campaings, brak contentu który zapowiadlai na blizzconie. DRAMAT! Do tego nowe liczne błędy, których w klasyku nie było.

    Uważam, że lepiej późno, a dokładnie i z sercem. I tego CRPR życzę z całego serca. Niech ta gra służy jako dobry przykład dla innych twórców, i niechaj im się zwróci za to serce z ogromną nawiązką. 3mam kciuki!
    • avatar
      LukisNysa
      1
      Mam wyje...ne na konsole jak dla mnie mogą tej gry na stare konsole w ogóle nie wypuszczać.
      • avatar
        Konto usunięte
        1
        Rozwalił mnie niezwykle trafny tekst: "nie będzie Płotki, która lubiła pojawiać się na dachu lub uprawiać dziwaczną końską jogę.", w dechę :)

        a na końcu po raz kolejny nie zaskoczyło mnie jedno. wersja na PC, 200zł, wersja na konsole, dodatkowe PLUS 70zł Właśnie tyle z nas zdzierają właściciele platform konsolowych.

        ja tam czekam na CP ze spokojem. w końcu to jest 2077, czyli zostało jeszcze ..... 27 lat!
        • avatar
          KENJI512
          0
          Ja wymienię jeden możliwy - downgrade.
          • avatar
            pawluto
            0
            Po takiej reklamie jaka była z Keenu nie ma szans na porażkę - To będzie hit !
            • avatar
              szymcio30
              0
              Od strony technicznej i klimatem przypomina Blade Runner 2049. Jednak podobno działała na GTX 1080Ti 4k 30 fps. Potem była to 2080Ti z włączonym DXR, a do września może już być 3080Ti?? Bezsprzecznie wydajność gry to kluczowy problem z którym to RD2 na PC do dzisiaj sobie nie radzi.
              • avatar
                Konto usunięte
                -2
                Ta gra będzie klapą która odniesie spektakularny sukces finansowy. Taki RDR 2 na Metacritics ma 4.9 na dzisiejszy dzień. Najnudniejsza historia w jaką przyszło nam grać i oceny to odzwierciedlają. Wspaniały świat, niesamowita grafika, tytaniczna praca twórców i nuda jak flaki w oleju. Cyberpunk już dostał niezłego graficznego downgrada, ciekawe co jeszcze obetną żeby to ruszyło na PS4. A 'V' Geraldowi może buty czyścić. Mogę w ciemno zakładać że ta gra to będą popłuczyny po Wiedźminie. Graczy nie oszukasz ale wiadomo że nadwiślańskie portale będą się rozpływać "bo to przecież polska gra i nie można krytykować" a CD Project jest na dziś dzień tak samo polski jak montownia Opla w Tychach. Polscy to jedynie niewolnicy.
                • avatar
                  Retali8
                  -3
                  Pierwsza i podstawowa rzecz - dogłębne testowanie, jak robią to renomowane studia zachodnie. Tam badają reakcje i preferencje graczy, zmieniają nawet zasadnicze elementy w grze, usuwają nielubiane bronie, typy amunicji, akcje gracza. Dodają, usuwają albo modyfikują przeciwników. Przy czym, dzieje się to w samych tych studiach a reakcje gracza obserwuje godzinami sama ekipa dewelopera, a nie poprzez betatesty na odległość, które są dobre tylko do wyszukiwania bugów. W przypadku studiów polskich niestety głównymi testerami gier są już finalni gracze i nabywcy gry a to skutkuje mało entuzjastycznymi recenzjami, które zabijają samą grę.
                  • avatar
                    Lord_Krecitsqa
                    -3
                    O tym że CYBERPUNK to niewypał wiadomo od roku :|
                    Cóż...
                    • avatar
                      cattani43
                      0
                      Mnie natomiast smuci nie to czy gra będzie w ogóle wydana, tylko sposób wyrażania emocji przez piszącego tekst, który mimo tak bogatego języka polskiego - pozwala sobie na wulgaryzmy.